0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Żukowski / Agencja GazetaJakub Żukowski / Age...

14 marca podczas głosowania nad rezolucją dotyczącą równouprawnienia kobiet i mężczyzn większość europarlamentarzystów i europarlamentarzystek PO, zrzeszonych w Europejskiej Partii Ludowej (EPL), zaskoczyła swoich wyborców wstrzymując się od głosu. W rozmowach z OKO.press tłumaczyli, że raport, który odrzucili miał wadliwą konstrukcję, poruszał tematy "ideologiczne" oraz wykraczał poza kompetencje UE.

Michał Boni i Danuta Huber po interwencjach mediów i organizacji pozarządowych, w tym naszej, zmienili zdanie. Jednak większość europosłów PO - nawet była pełnomocniczka ds. równego traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz - jest nieugięta. Czy to powinno być zaskoczeniem dla wyborców i sympatyków PO? Róża Thun powiedziała OKO.press, że zamierza angażować się w kwestie równouprawnienia w kraju. Postanowiliśmy sprawdzić, jak do tej pory wyglądała równościowa polityka PO.

Przeczytaj także:

"Jesteśmy za równością"

W odpowiedzi na zarzuty wszyscy deklarują, że są za "równością". Jarosław Wałęsa na swoim facebooku podkreślił, że choć głosował przeciwko rezolucji to powodowany obywatelskim obowiązkiem "włącza się w protesty, nie tylko kobiet, kiedy tylko może".

Według Róży Thun mandat europarlamentarzystki nie zwalnia jej z obowiązku angażowania się w równościowe kwestie w Polsce. Michał Boni chwalił się współpracą z Kampanią Przeciw Homofobii i zapewniał, że "w różnych głosowaniach głosuje w duchu równości praw i zgodnie z prawami człowieka, również jeśli chodzi o orientację seksualną".

Julia Pitera w wywiadzie dla Polityki nieudolnie chwaliła swoją partię za wkład w politykę antydyskryminacyjną:

"Gdyby Platforma Obywatelska powiedziała, że zakazuje ludziom życia w związkach partnerskich, rozumiałabym rozgoryczenie. Ale PO zawsze broniła tolerancji i równych praw."

Jednak karty do głosowania, linia polityczna oraz procedowanie nad ustawami dotyczącymi tzw. kwestii "ideologicznych" mówią coś innego. Szczególnie tuż przed wyborami.

Ustawa o uzgodnieniu płci

W 2013 roku do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o uzgodnieniu płci autorstwa Anny Grodzkiej. Dotyczył wprowadzenia przejrzystych procedur prawnych dla osób, których tożsamość płciowa różni się od płci metrykalnej. Projekt spotkał się z pozytywną reakcją ze strony osób transpłciowych, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz instytucji Europejskich. Już w 2002 roku Europejski Trybunału Praw Człowieka ogłosił, że na państwa członkowskie nałożony jest

obowiązek poszanowania praw osób trans, polegający na umożliwieniu im zmiany imienia i oznaczenia płci we wszystkich oficjalnych dokumentach w szybki, przejrzysty i dostępny sposób.

Od początku Platforma była orędowniczką pomysłu uregulowania prawnej sytuacji osób transpłciowych w Polsce. Pierwsze głosowanie odbyło się w grudniu 2013. Wniosek o jej odrzucenie w pierwszym czytaniu przepadł. Wśród posłów PO - 17 głosowało za odrzuceniem, 160 - było przeciw, 14 - się wstrzymało, a 12 - nie głosowało. Podczas procedowania nad ustawą PO działało bez wsparcia koalicjantów z PSL.

W głosowaniu nad przyjęciem ustawy - 23 lipca 2015 - w szeregach PO niemal jednogłośnie przyjęto projekt. 185 posłów i posłanek głosowało - za; dwóch posłów było przeciw, a 15 nie brało udziału w głosowaniu.

Jednak ustawa po senackich poprawkach napotkała mur. 2 października 2015 Andrzej Duda, zgodnie z partyjną wolą PIS, zawetował ustawę. Nie skierował jej do Trybunału Konstytucyjnego, dlatego trafiła z powrotem do Sejmu. Wtedy posłanka PO Kidawa-Błońska zapewniała, że „jeśli dokumenty od pana prezydenta dotrą [red. do nas] naprawdę szybko, to być może zdążymy zająć się sprawą jeszcze w tej kadencji”. Zdążyli, ale utopili projekt, któremu sami patronowali.

Prezydenckie weto miało być poddane pod głosowanie w dwóch komisjach - zdrowia i sprawiedliwości. Choć rekomendowano odrzucenie weta, wniosek o ponowne rozpatrzenie ustawy nie trafił do Sejmu, ponieważ...

komisjom nie udało się wybrać posła sprawozdawcy, a tym samym przyjąć sprawozdania. Z pomocą PO 9 października ustawa została nieodwołalnie odrzucona.

Według Anny Grodzkiej to zagranie miało wymiar polityczny. Platforma bała się sprawdzić, czy na sali sejmowej zdobędzie ⅗ poparcia (głównie chodziło o wsparcie PSL-u) i

w wyniku "sztuczek w komisjach" w przededniu wyborów, wyrzuciła ustawę o uzgodnieniu płci do kosza.

Brak przyzwolenia społecznego na aborcję to mit

Również dyskurs przyjęty przy okazji czarnego protestu pokazuje, że Platforma nie kieruje się legitymacją społeczną, ale zasadą politycznego koniunkturalizmu. Polki skonfrontowane z restrykcyjnym projektem ustawy Ordo Iuris, nie chwyciły się kurczowo tzw. "kompromisu", czyli obowiązującej od 1993 roku ustawy o planowaniu rodziny, dopuszczającej możliwość przerwania ciąży w 3 przypadkach.

Jak wynika z sondażu IPSOS przeprowadzonego we wrześniu 2016 dla OKO.press, poglądy Polek i Polaków się liberalizują. Aż 39 proc. kobiet opowiada się za dopuszczeniem aborcji ze względu na trudną sytuację życiową kobiety, a 37 proc. wszystkich badanych opowiedziało się za liberalizacją obowiązującej ustawy.

Joanna Mucha, głucha na społeczną wolę, podczas protestu 1 października 2016 w Warszawie mówiła, że nie "odda kompromisu". Po tych słowach manifestantki skandowały: "to nie kompromis, to kompromitacja" oraz "nie zapomnimy".

Grzegorza Schetyna poszedł jeszcze dalej: podczas konwencji programowej PO zaproponował wpisanie "kompromisu" do Konstytucji.

Kompromis aborcyjny jest prawną świętością. Zbudujemy większość konstytucyjną i zapiszemy ten kompromis w konstytucji.

Konwencja programowa PO,02 października 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz. Ustawa antyaborcyjna to ani kompromis, ani świętość.

To nie był kompromis. Według badań CBOS z listopada 1992 r., ponad połowa osób badanych (53 proc.) uważała, że aborcja powinna być dozwolona ze względu na trudną sytuację materialną kobiety. W innym pytaniu prawo do aborcji bez żadnych ograniczeń poparło aż 29 proc.

Zachowawcze podejście do tematu zdrowia reprodukcyjnego to nic nowego. Wicemarszałkini z PO, Małgorzata Kidawa-Błońska, mówiła w sierpniu 2016 r.: „Jestem przekonana, że Platforma, tak jak przez ostatnie lata, będzie za utrzymaniem kompromisu z 1993 roku. Każde rozwiązanie z tych, które teraz trafiają do Sejmu, burzy ten ład. Nie ma tutaj dobrego rozwiązania – ten kompromis jest trudny, ale to najlepsze, co może być w danej chwili.”

Część parlamentarzystów PO Sejmu VII kadencji kilkukrotnie głosowało przeciwko odrzuceniu w pierwszym czytaniu projektów ustaw zaostrzających prawo aborcyjne.

W 2012 r. aż 40 posłów PO chciało, by projekt zaostrzający przepisy został w Sejmie po pierwszym czytaniu.

We wrześniu 2013 r. 12 posłów PO było przeciw odrzuceniu wniosku w pierwszym czytaniu. Z zasiadających dzisiaj w ławach sejmowych z ramienia Platformy byli to: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak, Jacek Tomczak, Grzegorz Raniewicz, Wojciech Ziemniak. Małgorzata Pępek i Stanisław Lamczyk nie głosowali w ogóle.

Związki partnerskie

Julia Pitera w wywiadzie dla "Polityki" dziwiła się rozgoryczeniu osób homoseksualnych. Niesłusznie. W sejmie VII kadencji nad ustawą o związkach partnerskich głosowano czterokrotnie - za każdym razem projekt przepadał. OKO.press sprawdziło, jak głosowali posłowie i posłanki PO.

W 2013 i 2014 r. większość jej kolegów i koleżanek głosowała za wprowadzeniem do porządku obrad projektów ustaw, jednak w 2015 roku - wraz ze zbliżającymi się wyborami - tendencja zaczęła się odwracać.

Podczas trzeciego głosowania 25 maja 2015 r. ws. dodania do porządku obrad pierwszego czytania projektu (SLD) z 202 posłów PO 103 głosowało za przyjęciem wniosku, 45 – przeciw. Wstrzymało się – 23, a 31 nie zagłosowało. Projekt odrzucono.

Natomiast w sierpniu 2015 roku spośród 202 posłów PO 75 głosowało za wprowadzeniem projektu, 91 – przeciwko. 17 się wstrzymało, a 19 nie głosowało.
;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze