0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Pierwsze czytanie Obywatelskiego Projektu „Tak dla in vitro” rozpoczęło się w środę 22 listopada o godz. 11:00. Podpisało się pod nim blisko pół miliona osób. To projekt, który został złożony jeszcze w ubiegłej kadencji Sejmu i zamrożony przez marszałek Witek z PiS.

Co zakłada?

Według niego minister zdrowia miałby:

  • Opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program leczenia niepłodności, który obejmuje procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe (in vitro).
  • Przedstawiać Sejmowi sprawozdanie z realizacji tego programu.
  • Co roku na program in vitro przeznaczać nie mniej niż 500 mln zł.

„Przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa, to pierwsza decyzja demokratycznej większości. To wielki dzień, wyjątkowo ważny. Kiedy zbieraliśmy podpisy pod projektem, obiecywaliśmy, że wejdzie w życie. Robimy to w pierwszym możliwym momencie” – mówiła w Sejmie Agnieszka Pomaska, posłanka KO.

„A pierwszą decyzją PiS [po objęciu władzy 8 lat temu] była rezygnacja z tego programu. Przywracamy dziś Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest dziecko”.

PiS nagle podzielony

Przypomnijmy, że rząd PiS wycofał refundację in vitro – najskuteczniejszej metody leczenia niepłodności – w 2016 roku (program „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego” był refundowany z budżetu państwa w latach 2013-2016).

Była to jedna z pierwszych decyzji ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który stwierdził, że na „in vitro szkoda państwowych pieniędzy”. Z finansowanego przez poprzedni rząd programu urodziło się 22 tys. dzieci. Pisaliśmy o tym tutaj.

„Odebraliście kobietom dostęp do tabletek antykoncepcyjnych, utrudniliście dostęp do badań prenatalnych. Teraz skończył się czas zaglądania do sumień Półek i Polaków” – mówiła Pomaska.

Posłowie i posłanki PiS, którzy przez lata sprzeciwiali się metodzie in vitro i pozwalali na stygmatyzowanie i dyskryminacje dzieci poczętych tą metodą (chociażby w podręczniku HiT Roszkowskiego, o czym tutaj), nagle mają podzielone zdania. Część z nich deklaruje – o dziwo – poparcie dla ustawy. „Nie wyklucza” go np. Bolesław Piecha, poseł PiS.

„Mówimy o rzeczy ważnej, dostęp powinien być równy do wszystkich. Ustawa mówi o programie dla in vitro. Tyle tylko, że ten program musi mieć wytyczne. Czy to ustawa dla wszystkich? W Niemczech tylko dla par małżeńskich. Czy ma zmienić Polską demografię? Czy dla związków partnerskich? Uzupełnienie ustawy o te wytyczne, to niezbędny warunek, by program mógł zaistnieć” – mówił Piecha.

„Premier Morawiecki nagle obiecuje bon na in vitro. A Bochenek mówi, że poprze projekt ustawy o refundowaniu in vitro. Teraz kiedy odjeżdżają wam rządowe limuzyny, i za wszelką cenę chcecie utrzymać władzę?” – pytała w Sejmie posłanka Pomaska.

„Rozwiązaniem może być adopcja”

Inni politycy PiS nadal mają „zastrzeżenia natury etycznej dot. mrożenia i utylizacji zarodków”. Tak wypowiadał się m.in. poseł PiS Marcin Horała w TVN24: „Czy w ramach procedury in vitro powstają tzw. nadmiarowe zarodki? To znaczy czy są hodowani sztucznie nowi ludzie, którzy następnie są wsadzani do zamrażarki i później są wyrzucani, utylizowani?”.

Podobne uwagi zgłaszała w Sejmie posłanka PiS Józefa Szczurek-Żelazko.

Przeczytaj także:

„Problem niepłodności dotyka wiele rodzin, a prawie każda rodzina marzy o tym, by mieć potomstwo. Ale nie zawsze te marzenia można spełnić. Te rodziny poszukują w różny sposób rozwiązania problemu, na przykład decydują się na adopcję. To spełnienie marzeń dzieci, które nie mają szans na wychowanie w biologicznej rodzinie” – mówiła.

„Gdzie byliście i kiedy rozliczycie się z waszego programu naprotechnologii, którym zastąpiliście skuteczny program in vitro? Wydaliście na niego 40 mln zł, ale nie wiadomo czy z tego programu pojawiło się jakiekolwiek dziecko” – mówiła posłanka KO.

PiS broni się naprotechnologią, ale...

To właśnie program naprotechnologii posłowie i posłanki z klubu PiS przedstawiali, jako alternatywę dla in vitro (naprotechnologia polega na bardzo dokładnej obserwacji kobiecego cyklu, jest określana jako „naturalna” i „zgodna z wiarą katolicką”).

„Kobiety, które chcą urodzić własne dziecko, wybierają metodę naprotechnologii. To proces odzyskiwania zdrowia prokreacyjnego w sposób naturalny. Kobiety poddają się diagnostyce przyczyn niepłodności i identyfikowaniu chorób, zmieniają styl życia i oczekują wsparcia psychologicznego” – mówiła posłanka PiS.

Przypomnijmy jednak, że to programy in vitro dostawały od Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji opinie pozytywne. A wszystkie programy naprotechnologii zostały ocenione negatywnie (więcej tutaj).

Autorzy wszystkich opinii wskazywali, że nie przedstawiono naukowych dowodów na skuteczność naprotechnologii. Z punktu widzenia nauk medycznych nie jest uprawnione przedstawianie naprotechnologii jako „medycznej alternatywy dla in vitro”.

Podpisy pod projektem ustawy o refundacji in vitro zbierała m.in. Barbara Nowacka. „Odebranie refundacji in vitro oznaczało upokorzenie biednych, rodzin, które nie miały pieniędzy na przeprowadzenie zabiegu. Stygmatyzowaliście tych, których nie było na to stać. Czy nie jest wam wstyd, że krzywdziliście ludzi? I prowadziliście politykę pogardy wobec dzieci z in vitro, ich rodziców i rodzin” – mówiła Barbara Nowacka.

O dzieciach urodzonych z programu in vitro pisaliśmy tutaj:

„Samorządy wzięły sprawy w swoje ręce”

„Każdy z nas zna przynajmniej jedną osobę, która jest tu dzięki metodzie in vitro. Te wszystkie rodziny powinny usłyszeć jedno słowo: Przepraszamy was za hańbę, którą zaprezentowali wam rządzący. Obiecujemy, że takiego wstydu, jaki przyniósł podręcznik HIT, nigdy więcej nie dostaniecie” – mówiła Nowacka.

„Samorządy zaczęły tworzyć własne programy zdrowotne i brać sprawy w swoje ręce. Ale i to nie podobało się PiS-owi. Chcieli dawać kary na samorządy, które chcą leczyć niepłodność. Potem PiS wypowiedział wojnę dzieciom z in vitro i ich rodzinom. To dlatego utworzyliśmy komitet społeczny »Tak dla in vitro«. Przychodzą do nas szczęśliwi rodzice z dziećmi poczętymi metodą z in vitro. A także ludzie z nadzieją na to, że uda im się założyć rodzinę” – mówiła w Sejmie Monika Wielichowska, posłanka KO.

„Rozmawiamy o projekcie obywatelskim ustawy, która wpłynęła wtedy, kiedy ogłosiliśmy z premierem Morawieckim propozycję bonu prokreacyjnego. Mówimy o procedurze in vitro, która daje duże szanse parom na posiadanie dzieci. Ustawa o refundacji in vitro jest ogólnikowa, nie została doprecyzowana, a tego wymaga” – mówiła W Sejmie Katarzyna Sójka, minister zdrowia.

Leczenie niepłodności i spadek liczby urodzeń

„W Polsce rodzi się najmniej dzieci od zakończenia II wojny światowej, a roczna liczba urodzeń oscyluje wokół 300 tys. dzieci i prawdopodobnie będzie spadać. Współczynnik dzietności obniżył się do 1,33. Tymczasem o wzroście demograficznym mówimy dopiero wtedy, kiedy współczynnik dzietności wynosi 2,1" – mówiła Wioletta Tomczak z Polski 2050.

Przypomnijmy, że ze względu na kryzys demograficzny obecna dekada jest szczególnie ważna, by zahamować spadek liczby urodzeń.

„Demografowie wskazują, jako jedną z najistotniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy, zlikwidowanie in vitro. Ten program może zapobiec dramatycznym skutkom spadku przyrostu demograficznego. Leczenie niepłodności musi być bezpłatne, dostępne i bezpieczne. Nie powinno być traktowane jako przywilej, ale ogólnodostępna metoda leczenia niepłodności”.

„Ten projekt obywatelski kończy okrucieństwo, które nastąpiło zaraz po przejęciu władzy przez PiS” – mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.

„Spłacamy dług wobec kobiet”

„Refundacja in vitro to dla nas kwestia fundamentalna, bo ludzie jej potrzebują. Walczymy o to, by in vitro było stałym refundowanym świadczeniem. Pierwszy program w latach 2006-2008 wdrożył marek Balicki, minister zdrowia w rządzie SLD. Obowiązek leczenia niepłodności wzięły na siebie samorządy. Pierwszym w 2012 roku była Częstochowa pod rządami Lewicy. Potem w Radomiu z inicjatywy Lewicy program otrzymał finansowanie z budżetu obywatelskiego” – mówiła posłanka Lewicy Wanda Nowicka.

„Tym projektem ustawy spłacamy dług wobec kobiet. Społeczeństwo polskie się starzeje, mamy coraz mniej dzieci. Tymczasem 20 proc. par, które mają problemy z niepłodnością, nie mogło się o nie przez ostanie osiem lat PiS starać” – mówiła Agnieszka Maria-Kłopotek.

„Program in vitro to polityka rodzinna w czystej postaci. Każdy, kto chce wspierać rodzinę, powinien poprzeć program in vitro” – mówiła posłanka Aleksandra Gajewska, posłanka KO.

PiS zarekomendował dalsze prace nad ustawą. Teraz projekt trafi do komisji.

Szef gabinetu prezydenta zapowiedział, że prezydent Andrzej Duda nie będzie blokował ustawy o refundacji in vitro.
;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze