0:00
0:00

0:00

"Analiza na niedzielę" - czyli podsumowanie dla OKO.press wydarzenia mijającego tygodnia. Dziś pisze Marek Beylin, publicysta, komentator "Gazety Wyborczej", autor m.in. książek "Spokojnie, to tylko rewolucja", "Ferwor. Życie Aliny Szapocznikow".

Niech jadą – zaproponowała strajkującym lekarzom-rezydentom posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz. Faktycznie, po co ich trzymać w Polsce? Przeszkadzają władzy i kłamią. Mówią, że są przepracowani i źle opłacani, a przecież, jak dowiodły "Wiadomości" TVP, „ jedzą kanapki z kawiorem”, podróżują i żyją w luksusach.

Przeczytaj także:

Mówią też o chorym systemie służby zdrowia, w którym coraz dotkliwiej brakuje lekarzy, co zagraża zdrowiu, a nawet życiu pacjentów. A przecież wiadomo: za „dobrej zmiany” dobrym ludziom jest bezpieczniej. Nie dziwi więc, że prezes Kaczyński przypuszcza, że ten protest „ nie ma nic wspólnego ze służbą zdrowia” i stanowi część spisku totalnej opozycji przeciw PiS .

A ponieważ insynuacyjne myślenie Kaczyńskiego staje się często obowiązującą linią partii, władza, zamiast porozumiewać się z lekarzami, będzie zapewne ich wyklinać i obrzydzać. Tym to bardziej prawdopodobne, że PiS staje się niewolnikiem własnej propagandy.

Nawet nie dlatego, by partia wierzyła „Wiadomościom” TVP i podobnym przekazom. Co ważniejsze, bardzo trudno negocjować z tymi, których przedstawia się własnym zwolennikom jako zdemoralizowaną bandę.

Uniwersalna recepta posłanki Hrynkiewicz

Toteż z punktu widzenia władzy recepta posłanki Hrynkiewicz jest bardziej racjonalna niż negocjacje. Jest również uniwersalna.

  • Niech wyjadą sędziowie przywiązani do zasady niezależności sądów od polityków.
  • Po co nam w Polsce działacze i pracownicy NGO-sów, alarmujący, że podpisana przez prezydenta ustawa o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego zniszczy niezależne od władzy organizacje pozarządowe?
  • A niechże spieprzają stąd twórcy i użytkownicy kultury protestujący przeciw przejęciu PISF i cenzorskim praktykom władzy. Mogą sobie także jechać ci, którym nie spodoba się nowa narodowa kinematografia i w ogóle kultura.
  • Jak również nauczyciele zagniewani nie tylko chaosem w oświacie oraz zideologizowanymi podstawami programowymi, lecz także tym, że, jak chce ministerstwo, ich kariery mają być zależne od właściwej „postawy moralnej” i od tego, jak lojalnie będą wpajać uczniom słuszny światopogląd.

Właściwie byłoby najlepiej, gdyby wyjechali wszyscy, którym tu się nie podoba. Spełniłoby się wtedy marzenie Kaczyńskiego, że my tu sobie przy herbatce na Nowogrodzkiej wystarczymy za naród.

Wyjazd konstytucji na końcu

A na końcu należałoby ekspulsować konstytucję. Ona też zawadza, czego dowiedli radni PiS z Lublina. Gdy na sesji Rady Miasta padła propozycja, by umieścić w szkołach preambułę konstytucji, w tamtejszym PiS zawrzało. To demonstracja polityczna – pieklił się jeden z radnych.

Coś powinno ubyć, coś powinno przybyć. Prezydent Duda już zadeklarował, wspierając pomysł PiS, że podpisze ustawę radykalnie ograniczającą i tak restrykcyjne prawo do przerywania ciąży. Aborcja uszkodzonego płodu ma być zabroniona. Ale, jak się zdaje,

to tylko początek drogi do totalnego piekła kobiet.

„Polski rząd domaga się od Komitetu Praw Człowieka ONZ, by przestał chronić prawo do aborcji w przypadku ciąży z gwałtu, poważnego uszkodzenia płodu lub zagrożenia cierpieniem kobiety. Rząd chce też wykreślenia zakazu karania kobiety za nielegalną aborcję” – donosi OKO.

Nie wierzę, by chodziło jedynie o gest w stronę fanatyków pro life. To jest przygotowanie do wprowadzania krok po kroku ciemnej opresji. Jeśli będą ostre protesty, PiS uda, że nic takiego nie planuje, jeśli ulice pozostaną puste, za jakiś czas nam to wprowadzą.

Te poczynania zbiegają się z mykami wokół kary śmierci. Rząd chce, by ONZ wbrew Paktowi Praw Obywatelskich i Politycznych otworzył furtkę pozwalającą wycofać się z zakazu kary śmierci. Wprawdzie najpewniej nic tego nie będzie, bo wprowadzenie kary śmierci oznaczałoby utratę członkostwa w Unii Europejskiej, ale instruktywny jest kierunek myślenia władzy. PiS bada, jak daleko może się posunąć w ustanawianiu instrumentów przemocy wobec społeczeństwa. Trudno odsunąć podejrzenie, że chciałby nas straszyć także szubienicą.

Sondaż strachu

A rozbudzenie strachu w społeczeństwie to wielki sukces PiS. Jak podaje CBOS - 58 proc. badanych uważa, że w rozmowach o polityce należy „mieć się na baczności”.

Co oznacza, że społeczeństwo jest nieprzejrzyste i nieobliczalne. Bo lęk przed władzą to także lęk w kontaktach z instytucjami, do których nie ma się zaufania, choćby z przeprowadzającymi sondaże partyjne. Co każe sądzić, że są one mało wiarygodne. Upajają władzę, ale niewiele mówią o realnym poparciu dla niej.

Co znaczy 47 proc. poparcia dla PiS

Trzeba brać to pod uwagę, patrząc na sondaże pokazujące rosnące poparcie dla PiS, ostatnio nawet 47 proc. według CBOS. Oczywiście, siła PiS bierze się z realnych przyczyn. Biedniejsi stają się bogatsi, choćby za sprawą 500 plus, dobra sytuacja gospodarcza pozwala na optymizm, rozpowszechnione jest też poczucie, że sprawiedliwość społeczna ma się lepiej. Bo wzrost przekłada się na lepsze dochody, także wśród ubogich, a w dodatku władza spektakularnie goni aferzystów, jak w przypadku afery reprywatyzacyjnej.

Wzmacnia też PiS nędza Platformy i Nowoczesnej, które wciąż nie sformułowały, zawsze najważniejszego dla wyborców, programu Polski socjalnej i sprawiedliwej. Wprawdzie szansę na zmianę daje prodemokratyczny i prospołeczny manifest Joanny Muchy z PO, ale wyrwanie Platformy ze złych nawyków politykowania będzie piekielnie trudne.

Także Nowoczesna, zwłaszcza jej szef Ryszard Petru nie sprawia wrażenia, że dostrzega aspiracje i oczekiwania wielkiej części społeczeństwa.

Ale to wszystko nie oznacza, że władza PiS jest aż tak teflonowa, a opozycja tak rachityczna, jak wynika z sondaży. Taki wizerunek władzy i jej przeciwników bierze się w części (a jakiej części, nikt nie wie) właśnie z lęku obywateli przed ujawnianiem własnych poglądów. O czym świadczą też inne, sprzeczne z partyjnymi sondażami badania dowodzące, że Polacy są przywiązani do demokracji i źle oceniają jej stan w Polsce.

Pośród tych niewiadomych, jak silna jest władza, a jak słaba opozycja, pewne jest tylko jedno.

Połączenie pewnej siebie władzy i ukrywającego poglądy i emocje społeczeństwa to mieszanina wybuchowa. Tylko nie wiadomo, co i kiedy przyspieszy wybuch.
;

Komentarze