„Rzucaj! Dawaj! Śmiało! Zmieścisz się!” Z okna na trzecim piętrze lecą jajka. Roztrzaskane skorupki leżą na chodniku i w trawie przed trzypiętrowym bloczkiem przy ulicy Andrzeja Struga. Ktoś rzuca w działaczy i działaczki Platformy Obywatelskiej.
A ci wyszli przed chwilą z Radomskiego Centrum Sportu, gdzie zakończyła się konwencja partii. Idą chodnikiem i trawnikiem. Rozchodzą się do autobusów, zaraz będą wracać do swoich regionów.
„Jechaliście pół nocy, żeby dotrzeć do Radomia” — mówili Jan Grabiec i Monika Wielichowska ze sceny. A Donald Tusk: „Ja wiem, co to znaczy zaplanować sobie np. wakacje i dowiedzieć się, że ojczyzna wzywa. Trzeba zmienić plany życiowe. Wiedziałem, że nie zawiedziecie. Dziękuję, że jesteście”.
Jest po 15:00 w sobotę 2 lipca 2022. „Konwencja przyszłości” miała się skończyć o czternastej, przeciągnęła się o ponad godzinę. Jeszcze przemawiał Marcin Kierwiński, a trybuny już pustoszały.
Autobusy stoją jeden za drugim wzdłuż ulicy Andrzeja Struga, rozgrzewają silniki. Jedni się spieszą, inni przeciągają moment rozstania z koleżankami i kolegami, kończą rozmowy. Poważne tematy zostawili już za sobą w Centrum Sportu, teraz najedzeni hot-dogami z food trucków przystają na trawie, jakby chcieli partyjną imprezę kontynuować w formie pikniku.
I nagle te jajka. Trochę niedowierzanie, trochę śmiech. Drwiny. A może zabawa?
„Pokaż buźkę! Nie wstydź się!”
Nie ma tych jajek wiele, nie jest to żadna jajkowa salwa, spada jedno raz na kilka minut.
W oknie na ostatnim piętrze nikogo nie widać. Nikt się nie wychyla, niczego nie wykrzykuje do zgromadzonych na trawniku działaczy PO. Oni za to krzyczą.
„Skacz! Skacz” — zachęcają. „Pokaż buźkę! Nie wstydź się!” — krzyczy któraś z działaczek PO. „Jarosław! Jarosław!” — zaczyna skandować mężczyzna. „Zwyciężymy! Zwyciężymy!” — podchwytuje kilka osób. „Wyrzuć swoje jaja!”, „Nie marnuj jedzenia, schowaj na zimę!”.
Jedno jajko się nie rozbija. „Na twardo?” — „Nieeee, surowe”. A teraz spada bułka. Z tłumku śmiech: „No to mamy obiad!”. Jeden z mężczyzn tę bułkę potrąca czubkiem buta, przygniata, bawi się jak piłką. Kobieta w kolorowej spódnicy schyla się i podnosi tę bułkę z ziemi, jej mina mówi, że tak nie wypada. Delikatnie odkłada bułkę na bok, z szacunkiem, jaki starsze osoby mają dla kromki chleba, która spadła na ziemię.
Ktoś wzywa policję. Podjeżdżają dwa radiowozy, czterech funkcjonariuszy idzie na ostatnie piętro.
Dlaczego ktoś rzucał jajkami w działaczy Platformy? Chcemy sprawdzić. Porozmawiać z tą osobą. Czy oglądała konwencję Platformy? Co powiedziałaby Donaldowi Tuskowi? A co tym działaczom Platformy, którzy szli pod jej oknami?
„Drożyzna, drożyzna – nie ma innej sprawy, o której dzisiaj polskie rodziny rozmawiają przy rodzinnym stole czy w pociągu, w drodze na wakacje, jeśli kogoś jeszcze na to stać” — mówił Tusk. Czy ta osoba słyszała te słowa? Czy faktycznie rozmawia przy stole o cenach chleba? Czy pojedzie na wakacje?
Kto jest winny? – zapytał w sobotę Tusk. No właśnie – kto?
Tak było, jest i będzie
Drzwi do bloku są otwarte, wchodzimy na ostatnie piętro, pukamy. Raz, drugi, trzeci. Zza drzwi słychać płacz dziecka, ale nikt nie podchodzi, by nam otworzyć.
Pukamy do drzwi obok. Otwiera pani Krystyna, 78-letnia emerytka, zza jej pleców słychać TVN24. W bloku przy Struga mieszka od 1975 roku.
Dziennikarską pracą czasem rządzi przypadek. Chciałam rozmawiać z osobą, której gniew jest zwrócony przeciwko partii rządzącej kilka lat temu, a nie dziś. Tą, która rzucała jajkami. Trafiłam pod drzwi osoby, która brała udział w robotniczym proteście 1976 i dla Kaczyńskiego nie ma żadnej sympatii. Wysłuchałam jej przejmującej opowieść, jej gniewu.
„Elegancko stały te autobusy. Psinka tam do pokoju poleciała popatrzeć, to do niego machali” — konwencję Platformy oglądała w telewizji.
A te jajka? „No głupie ludzie są. Nie zdają sobie sprawy z tego, co dzieje się w Polsce. Są tacy ludzie i tacy. W siedemdziesiątym szóstym jak szłyśmy, w zakładach pracowałam, tych metalowych, szłyśmy przez wiadukt, nie zapomnę, przyłączały się do nas, pamiętam na zakręcie samochód ciężarowy się zatrzymał i tak nam pokazał” — pokazuje gest splecionych dłoni.
Solidarność? – Pani Krystyna kiwa głową.
„Blaszanka się dołączyła, tabory kolejowe, potem telefony. Koleżanka dogoniła nas pod komitetem i przyniosła nam oranżadę, żebyśmy miały co pić.
Ludzie szli w imieniu tego, że podwyżki były. Cukier, to, tamto. Podwyżki, kartki. Córka, jak do komunii szła, to ja o pierwszej [w nocy] zajęłam kolejkę, żeby kupić schabu kawałek.
A jak [protestujący] weszli do komitetu [PZPR, teraz w tym budynku jest siedziba Lasów Państwowych], to wszystko wyrzucali. Znaleźli i wyrzucali. Kiełbasy fruwały, szynki przez okno. Tak było dobrze”.
Latem 1976 peerelowski rząd Piotra Jaroszewicza szykował się do wprowadzenia podwyżek cen żywności. 24 czerwca premier wystąpił w Sejmie.
„Ceny mięsa miały wzrosnąć średnio o 69 proc., lepszych wędlin nawet o 100 proc., masła, słoniny, smalcu, serów tłustych o 50 proc., cukru o 100 proc., warzyw i niektórych przetworów o 30 proc. Przewidywane rekompensaty były proporcjonalne do wysokości zarobków. Najgorzej zarabiający otrzymaliby po 240 zł, najlepiej sytuowani po 600 zł. Premier zapowiedział konsultacje w sprawie podwyżek na piątek i sobotę (25 i 26 czerwca). Nowe ceny miały obowiązywać od niedzieli” – opisywał tamte wydarzenia historyk Marcin Zaremba.
Ludzie nie czekali do niedzieli. „25 czerwca o godzinie 6.30 w Radomiu stanął Wydział P-VI Zakładów Metalowych im. Waltera, zatrudniający 636 osób. Strajk rozpoczął się od płaczu kobiet z brygady Jaworskiego (Zofii Ciecioch, Jadwigi Wachnickiej, Henryki Wójcickiej, Henryki Dziochy, Bogumiły Sapińskiej)”.
Stanęło 111 zakładów w kraju
Za Radomiem poszły kolejne miasta, „w całym kraju stanęło 111 zakładów w 24 województwach (m.in. na Dolnym Śląsku, w Płocku, Szczecinie, Gdańsku), w których strajkowało 80 tys. ludzi, to jest tyle, ile w lipcu 1980. „Skala protestu była więc niemała i nie można go sprowadzać wyłącznie do dwóch miast – Radomia i podwarszawskiego Ursusa, tak jak przez wiele lat czyniła to propaganda. Prawda, iż tam miał on najbardziej dramatyczny przebieg” – pisze Zaremba. Według raportu ówczesnego MSW w Radomiu strajkowało 20 tysięcy osób.
Pani Krystyna: „Te rozruchy to były kilka dni. Na rogu Żeromskiego i 25 czerwca był sklep z odzieżą, garniturami. Te baby myślały, że jest koniec świata, czy co? Wojna, czy co? Wynosiły to wszystko, te wszystkie toboły, pakowały to”.
Już następnego dnia w Radomiu zaczęły się procesy w trybie przyspieszonym. Przed sądem stanęło 51 osób.
„36 osób było zwolnionych, pilnowali, kto wchodził i wychodził. Kierownik powiedział mi: pani jeszcze nikt nie sprzedał, ale Ankę już. Dziewczyna po studiach. Widzi pani, jakie ludzie? Tak było, jest i będzie. Ściągali ludzi do Radomia samochodami, autobusami, pewnie im zapłacili i krzyczeli na nas: «Warchoły! Warchoły!» Encyklopedię można by napisać”.
A solidarność, pomoc jednych drugim też wtedy była?
„Pewnie, że tak! Pamiętam, jak wracałyśmy z komitetu, z tą Anką, co była zwolniona, w fartuchach szłyśmy, takie robocze, granatowe były fartuchy. Na Kościuszki facet taksówką jechał, zorientował się, że jedziemy z tego pochodu. Zatrzymał się. «Dziewczynki! Wsiadajcie! Do którego idziecie zakładu?» — «Do zakładów metalowych» — «To szybko wsiadać!» — «Jak my wsiądziemy, jak nie mamy pieniędzy». — «Wsiadajcie, żeby was nikt nie zauważył». Z boku nas podrzucił, żebyśmy mogły szybko czyhać na wydział. Bo tam z przodu szpice stały się przyglądały, kto idzie”.
W Radomiu wciąż nie ma pomnika upamiętniającego tamte wydarzenia. Jest kamień węgielny „pod pomnik ludzi skrzywdzonych w związku z robotniczym protestem 1976”. Pełnowymiarowy pomnik miał stanąć w alei Zbigniewa Romaszewskiego, tuż przy dawnym budynku komitetu PZPR, ale nie powstał. Budowa się przedłuża.
Tusk: „Obraz jest podobny”
„Jak tak spojrzymy na Radom roku ’76, jak spojrzymy na Polskę dzisiejszą, to muszę wam powiedzieć, że ten obraz jest tak podobny” — powiedział Donald Tusk dwie godziny wcześniej. Przyznam, że kiedy usłyszałam te słowa, stojąc na płycie hali sportowej wśród działaczy PO machających barwnymi chorągiewkami, przeszedł mnie dreszcz niedowierzania. Gdzie Polska 2022, a gdzie Radom 1976?
Ani ówczesna bieda, ani represje ze strony władz PRL-u nie wydają mi się porównywalne do Polski czasów PiS. Wtedy podwyżki uderzyły nagle i to zwłaszcza w jedną (szeroką) grupę: klasę ludową, robotników. Dziś mamy kroczący kryzys, którego źródła są złożone (pandemia, wojna, polityka rządu PiS – też) i który daje się we znaki najbardziej klasie średniej, pracownikom budżetówki, a jego skutki dla klasy ludowej są w pewnym stopniu amortyzowane przez transfery socjalne. Oczywiste różnice długo by wymieniać.
Pytam panią Krystynę, czy tak jak Donald Tusk uważa, że dziś jest podobnie jak w czerwcu 1976?
„Nie »podobnie«, tylko tak samo. Widzi pani, jaki podział jest, co wyprawiają, jak szczują jednych na drugich? Pokręciło się wszystko. Jeden do drugiego powinien być jak siostra, jak brat”.
Co zapamiętała z tego, co powiedział Tusk? Czy ta konwencja coś zmieni w Polsce?
„A co to pomoże? Kaczyński gdzie był? W Białymstoku. Tańczyły te aparatki w wianuszki poubierane. A on rączki złożył, stał i się przyglądał. Jedne ludzie są takie, drugie takie. Gdzie jedność? Do kogo tu mówić? A ile ludzi jest takich, co słuchają Kaczora i też myślą, że dobrze gada. 35 lat pracy, a ja mam niecałe 1400 złotych emerytury. W zakładach metalowych na wydziale szkodliwym.
Czy oni wiedzą, o co chodzi? O czym tu mówić? Tragedia. Żeby tak przeżyły, do tyłu tyle lat, jak to się działo. A do tych ludzi nic nie dociera. Ja powiem, że jest białe, a ktoś powie, że jest czarne. I o czym rozmawiać? Było tak, jest i będzie”.
Dowiadujemy się tylko, że za oknem na ostatnim piętrze, z którego leciały jajka, mieszka dwudziestokilkuletnia dziewczyna z partnerem i dzieckiem.
Kilka godzin później rozmawiam z panią Anetą. Dlaczego tu ludzie głosują na PiS? — „No jak to dlaczego?” — patrzy na mnie, jakbym z księżyca się urwała.
I oto przeczytaliśmy komentarz po zakończeniu konferencji demokratycznej partii opozycyjnej. Było o jajkach, o wydarzeniach radomskich z roku 1976 i o różnicach między rokiem 1976 i 2022. Szkoda, że nic na temat samego wydarzenia i jego znaczenia politycznego. Ale może będzie o tym w następnym artykule za parę dni…
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Szkoda, że Agata Szczśniak urwała relację z tej drugiej rozmowy. Bo jestem bardzo ciekawa co wie o tamtym radomskim czerwcu ta dwudziestolatka z dzieckiem. I dlaczego z jej okna(być może) poleciały te jajka.
Ja tamten czerwiec pamiętam z perspektywy maturzystki. I pamiętam pierwsze Komunikaty KORu, który powstał w odpowiedzi na Radom i Ursus. I pamiętam młodych ludzi, którzy jeździli z pomocą dla robotników i ich rodzin, zatrzymywani i bici po drodze. I pamiętam siebie jednym palcem (tylko tak wtedy umiałam) przepisującą na maszynie do pisania te pierwsze komunikaty. I boli mnie to, że nie wszyscy także w Radomiu i Ursusie chcą pamiętać. Bo pamiętam także to co zdarzyło się J.J. Lipskiemu w Radomiu. I słyszę i czytam co zdarza się teraz w Radomiu.
Warto pamiętać! Należy pamiętać!
I jeszcze jedno – boli mnie także i to, że jeśli ktoś/coś "obali rządy PiSu", to znowu będzie drożyzna, pusta micha, puste konto. Bo te "wymysły" – jakieś łamanie Konstytucji, jakieś łamanie praw ludzkich kobiet, jakieś zakładanie ludziom kagańca cenzury nikogo – tylko garstkę ludzi – tu, tak zresztą jak wtedy, nie obchodzi
W punkt!
Wszystkie Krystyny jakie znam na ogół są, sorry, głupie. A tu proszę jaka miła niespodzianka.
Pani Agato, urodzila sie pani w 1980 roku i ni ema pani bladego pojecia co sie dzialo w 1976. Proby porownania partaitagu POslusznychputinowi, ktory przypominal nazistowskie wiece NSDAP – struktura wiecu, hejt, nienawisc, negatywne emocje, brak jakiegokolwiek pozytywnego przekazu, führer przemawiajacy dlugo i zarliwie, sala sterowana itd z wydarzeniami w Radomiu z 1976 pokazuja tylko ze panie redaktor jest calkowicie oderwana od rzeczywistosci.
W tym hejcie führer nic mowil o wojnie, o cenach energii, kto za to odpowiada i rzeczywistych przyczynach inflacji. To by bylo za proste mimo ze o tym mowia najwieksi eksperci ekonomiczni – wojna, putin i problemy w Chinach to sa przyczyny inflacji.
Führer kilkadziesiat razy wymienil pis, kilkanascie razy kaczora itd.
Za PRL nie było eksmisji matek z dziećmi na bruk.
Nie było "odzyskiwaczy" kamienic. Nie było prywatnych umundurowanych bojówek (dzisiaj tzw. firmy ochroniarskie). Nie było pętli kredytowych na szyjach ludzi, którzy chcieli po prostu mieszkać.
Tak, nie jest tak samo, jak w 1976…
Niewiele wiesz o komunie. Biedni ludzie latami odkładali na książeczki mieszkaniowe dzieci. Później te dzieci latami dokładały do tychże książeczek, by po 20-30 latach oszczędzania móc wpłacić tak zwany wkład mieszkaniowy i zacząć marzyć o otrzymaniu spółdzielczego mieszkania. O własności zapomnij! Bieda, bieda i oszczędzanie przez większość życia. Pensja magistra farmacji nawet po 5 latach pracy w zawodzie, ciągle niższa niż pomocy bez wykształcenia, ale z 15 letnim stażem pracy. Gdyby nie upadek komuny, nigdy nie osiągnęlibyśmy tego co mieli Polacy przed nastaniem grabieżczych rządów Kaczyńskiego. Bieda, głód i problemy gospodarcze, które nas właśnie dopadły, to efekt tych rządów, a nie ewentualny skutek przejęcia władzy przez Tuska. Kaczyński nas w tę biedę wpuścił i nie umie z niej wyprowadzić!
Zawsze znajdą się idioci lub ludzie niezadowoleni. Jajka to nic dziwnego, w Komorowskiego też rzucali, tylko tam jawnie, nie z ukrycia jak tchórze. Tusk robi dobrą robotę, jego spotkania nie są ustawiane, tak jak Mlaskacza albo Nochala. Ale to są komuchy plus, więc co się dziwić.