Dwie ścieżki legislacyjne, szerokie konsultacje, kilka kompromisów i siła liderów – to przepis na ustawę o związkach partnerskich uchwaloną w 2024 roku. Katarzyna Kotula mówi OKO.press, że to byłby pierwszy krok do pełnej równości w Polsce. Oraz symboliczne zadośćuczynienie krzywd, których ze strony państwa doznała społeczność LGBT+
Zaledwie dwa dni temu, w środę 27 grudnia 2023, premier Donald Tusk zapowiedział prace nad ustawą o związkach partnerskich. „Jeszcze tej zimy będziemy procedować tę ustawę. Mowa o tygodniach, a nie o miesiącach” – mówił Tusk. Już dziś wiadomo, że kształt projektu będzie kompromisem pomiędzy oczekiwaniami społecznymi a decyzją polityczną. O tym, jak i kiedy rząd zamierza uregulować życie par jednopłciowych w Polsce rozmawiamy z ministrą ds. równości Katarzyną Kotulą.
Anton Ambroziak, OKO.press: Panią też premier Donald Tusk zaskoczył swoją deklaracją?
Katarzyna Kotula, ministra ds. równości: Wspólnie uknuliśmy ten plan, ale do decyzji premiera pozostawało, czy ogłosi to w środę, czy w czwartek. Od pierwszego dnia, od zaprzysiężenia chodziłam do Donalda Tuska, żeby wywalczyć zielone światło na procedowanie projektu ustawy o związkach partnerskich.
Jest też zgoda premiera, żeby nie zamykać sobie bramki. Jeżeli projekt rządowy nie uzyska poparcia, jeśli nie uda mi się przekonać do niego posłów PSL-u, położymy na stół projekt poselski. Ale zależałoby mi, żeby to był jednak projekt rządowy. To byłoby symboliczne, że uchwaliliśmy finansowanie in vitro, potem związki partnerskie i możemy iść dalej. Oczywiście, żeby była jasność, gdyby to zależało tylko ode mnie, wolałabym mówić o pełnej równości małżeńskiej.
Ale można uchwalić ustawę o związkach partnerskich, która przynajmniej przybliży tysiące par w Polsce do wymarzonej równości.
Mnie też wydaje się, że warto zrobić mały krok, który jest ważny dla wielu osób w Polsce, nie tylko ze społeczności LGBT+. Chcemy przejrzeć projekty składane w poprzedniej kadencji przez Lewicę i Nowoczesną. Wybrać te sensowne, do których możemy się odwołać. Potem usiądziemy do rozmów ze stroną społeczną. Chcemy poznać ich oczekiwania, ale też dowiedzieć się, z czego dziś możemy zrezygnować, żeby osiągnąć konsensus. Wydaje mi się, że mamy spore pole manewru, ale oczywiście najbardziej liberalne projekty nie uzyskają poparcia w tym rozkładzie sił.
Rozumiem, że kwestią sporną jest adopcja dzieci.
To nie jest żadna tajemnica, że rozchodzi się o dzieci. Tutaj też wbrew pozorom jest pole manewru, bo jeśli nie adopcja to może chociaż przysposobienie dziecka partnerki/partnera? Ale nie chcę się wypowiadać co do szczegółów, bo nie taka jest moja rola. Gdybym samodzielnie podejmowała decyzje, nie rozmawialibyśmy o żadnych kompromisach.
Chcę poznać oczekiwania różnych stron, żeby dowiedzieć się kto i z czego jest gotowy zrezygnować.
Wszystkich, którzy obawiają się, że nic z tego procesu nie wyjdzie, chcę zapewnić, że droga projektu poselskiego daje nam możliwość wniesienia ustawy, nawet jeśli w koalicji nie osiągniemy kompromisu. A potem będziemy szukać w ławach mniej oczywistych, wolnościowych sojuszników.
Jak wyglądają rozmowy z posłami PSL-u?
Nie będę ukrywać, to nie są łatwe rozmowy. Na ten moment PSL mówi jasno – pokażcie nam założenia, a będziemy dalej rozmawiać. Dlatego czekam na konsultacje, żeby nie było, że sama podejmuję takie decyzje. Będziemy rozmawiać ze stroną społeczną, co zostawić, co wywalić. Myślę, że większych kontrowersji nie budzą możliwość zawierania związków w urzędzie stanu cywilnego, kwestia wspólnoty majątkowej, dziedziczenia i umożliwienie zmiany nazwiska. Na pewno cieszy mnie też fakt, że są pojedyncze głosy, szczególnie posłanek PSL, które zgłaszają gotowość poparcia ustawy. Tu prym wiedzie Urszula Pasławska.
Mam też deklarację od wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, że jak dojdziemy do ostatecznej wersji projektu, to porozmawia ze swoimi ludźmi.
Premier Donald Tusk był przekonany, że to bardzo dobry moment na takie prace i wewnątrzkoalicyjne dyskusje.
Ale jakich argumentów pani użyje, żeby przekonać posłów PSL? Zakładając, że nie skończy się na rozwiązaniu siłowym – przyjdzie premier i powie, kto jak ma głosować.
Uważam, że argumenty mamy silne. Ostatni wyrok Trybunału w Strasburgu mówi jasno, że brak jakiegokolwiek uregulowania związków par jednopłciowych w Polsce to łamanie praw człowieka. Udawanie dziś, że tego nie ma, byłoby nie na miejscu. Jeżeli mamy być nową jakością, jeżeli szliśmy do wyborów z hasłami praw kobiet i równości – a to kobiety i ludzie młodzi nam wywalczyli zwycięstwo – to musimy wywiązać się z naszych obietnic. O tym wszystkim w kampanii mówiła nie tylko Lewica, ale mniej progresywni, centrowi politycy.
Mówiliśmy też o praworządności, Konstytucji. No to zachęcam wszystkich, żeby przeczytali, co w zasadzie nasza Konstytucja mówi w obszarze równouprawnienia, ale też praw rodzin.
Musimy też wszyscy pamiętać, że społeczność LGBT była brutalnie wykorzystywana w kampaniach wyborczych. Język nienawiści, obrzydliwy ściek, który latami lał się z mediów publicznych i przedstawicieli PiS to era, którą musimy definitywnie zamknąć. Pamiętamy dobrze Tęczową Noc, w której społeczność LGBT była bita i zastraszana przez policję na polecenie wydane odgórnie. My jako posłanki Lewicy wtedy interweniowałyśmy. Już nigdy nie może być tak, jak było wtedy. Chcemy iść do przodu.
A co jeśli społeczność LGBT+ powie: czas na dyskusje się skończył, chcemy wszystkiego.
Ja rozumiem, że mamy rok 2023/2024 i będziemy w Polsce rozmawiać o związkach partnerskich, które miały zostać uchwalone 10 lat temu, więc tematem na dziś powinna być równość małżeńska. Na pewno część osób myśli tak jak ja.
Ale może jeśli uda nam się dziś zrobić pierwszy krok w postaci związków partnerskich, już niedługo będziemy cieszyć się z równości małżeńskiej.
Pamiętajmy, że nasz projekt musi zyskać poparcie prezydenta. Bardzo zależałoby mi, że by Andrzej Duda podpisał ustawę o związkach partnerskich, tak jak podpisał ustawę o in vitro. Z zastrzeżeniami, ale z rozmysłem, że to projekt odpowiadający na realne potrzeby społeczne. Ale konsultacje z Kancelarią Prezydenta to koniec tego tasiemca legislacyjnego.
Część społeczności LGBT+ postuluje, by równolegle prowadzić prace nad nowelizacją kodeksu karnego. Chodzi o penalizację homofobicznej mowy nienawiści.
Jestem po rozmowach z wiceministrem Krzysztofem Śmiszkiem. To jest postulat łatwy do spełnienia, bo jest zapisany w umowie koalicyjnej, przegadany z przedstawicielami społeczności LGBT+. Myślę, że projekt w tej sprawie wpłynie do Sejmu bardzo szybko i zanim zaczniemy prace w Sejmie nad ustawą o związkach partnerskich, osoby LGBT+ w Polsce będą już skutecznie chronione przed hejtem.
Jak wygląda kalendarz z życzeń?
Chciałabym, żebyśmy złożyli w Sejmie dobry projekt ustawy o związkach partnerskich, zanim nastanie wiosna. Niech będzie satysfakcjonujący dla społeczności LGBT+, niech odpowiada na ich potrzeby, niech to będzie krok w stronę pełnej równości. Mam nadzieję, że to też nas kiedyś czeka. Przed wakacjami chciałabym zobaczyć podpis prezydenta, który mam nadzieję, że będzie nam przychylny. Chcemy nadrobić stracone lata, szczególnie ostatnich 8 lat.
Chcemy zadośćuczynić krzywdom wyrządzonym przez państwo, co wcale nie będzie łatwe.
Nie wystarczą tu dwa projekty ustaw. Walczę o środki na równości, coś, czego w żadnym rządzie nie było. Marzy mi się, żeby to państwo robiło kampanie społeczne i edukacyjne. Tak po ludzku, w tej całej drodze do równości, życzę nam chyba normalności i dobrej współpracy.
LGBT+
Donald Tusk
Katarzyna Kotula
ministerstwo do spraw równego traktowania
równość małżeńska
związki partnerskie
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze