Ogłoszenie sankcji uzgodnionych między UE a USA jest kluczowe. „Nikt nie przewidział scenariusza, w którym Rosja uznaje niepodległość samozwańczych »republik«. Ten ruch może być różnie interpretowany przez różne kraje UE" - mówi OKO.press Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich
Wieczorem 21 lutego 2022 roku zaczęła się rosyjska inwazja na terytorium Ukrainy. Prezydent Rosji Władimir Putin wygłosił naładowane agresją wobec Ukrainy orędzie. Uznał niepodległość dwóch samozwańczych „republik”, stworzonych w trakcie wojny ukraińskiej przez wspieranych przez Rosję separatystów na wschodzie Ukrainy – Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej (w świetle prawa międzynarodowego obie „republiki” leżą na terytorium Ukrainy).
Putin podważył też prawo do istnienia Ukrainy jako niezależnego państwa, oskarżył Ukrainę o "niewdzięczność wobec Rosji", "nacjonalizm", "rusofobię" i "zakłamanie historii". Równocześnie część zgromadzonych przy granicy wojsk - łącznie jest tam 190 tysięcy żołnierzy - wkroczyła do obu „republik” separatystów.
Pisaliśmy już w OKO.press, że w razie rosyjskiej inwazji państwa NATO nie wyślą swoich żołnierzy na Ukrainę, aby bronić jej przed Rosją. To otwarcie komunikują również Stany Zjednoczone - Ukraina bowiem nie jest członkiem Sojuszu. Jak zachodnie państwa zareagują na agresję Rosji wobec Ukrainy?
"Państwa Zachodu zostały postawione przez Rosję przed pewnego rodzaju dylematem. Do tej pory Zachód ustalał pakiet sankcyjny, który odnosił się do agresji zbrojnej Rosji. Nikt nie przewidział scenariusza, w którym Rosja uznaje niepodległość samozwańczych »republik«. Ten ruch Rosji może być różnie interpretowany przez różne kraje UE" - mówi w rozmowie z OKO.press Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
„Jednak wydaje się, że Stany Zjednoczone uznają ten krok jako inwazję na Ukrainę i wprowadzą ostre sankcje, za czym pójdą decyzje po stronie Unii Europejskiej".
"Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zapowiedzieli, że pakiet sankcji będzie obejmował osoby odpowiedzialne za decyzje podejmowane w Rosji, a także banki, które finansują rosyjską armię, operującą na terenie republik uznanych przez Rosję".
"Unia zapowiada też ograniczenie dostępu rosyjskiemu państwu i rządowi do kapitału, rynków i usług finansowych, ograniczy też relacje handlowe. Dzisiaj wieczorem zobaczymy, na co będzie w stanie się zgodzić. Poszczególne państwa mają różne stanowisko wobec Rosji. Te, które prowadzą z nią interesy gospodarcze, czyli na przykład Austria, Włochy czy Węgry, będą ostrożniejsze we wprowadzaniu sankcji. Niemcy będą jednak skłonne do nałożenia ostrzejszych restrykcji" - mówi Gotkowska.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz ogłosił we wtorek 22 lutego wstrzymanie certyfikacji gazociągu Nord Stream 2. W rozmowie z OKO.press Robert Pszczel, były ambasador NATO w Moskwie wyjaśnia, że to dobra decyzja z punktu widzenia wspólnej polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa NATO i UE.
"Rosja prawdopodobnie spodziewała się wstrzymania oddania do użytku Nord Stream 2. I tak będzie korzystać z profitu wysokich cen źródeł energii, m.in. dzięki gospodarczym związkom z Niemcami.
Zamrożenie Nord Stream 2 to jednak ważna informacja dla opinii publicznej, która jest istotna politycznie"
- mówi Pszczel.
Część sojuszników NATO wysyła na Ukrainę ograniczone dostawy broni i amunicji. Nie wystarczą one, aby poważnie wzmocnić zdolności ukraińskiej armii podczas inwazji. To broń defensywna, przeciwpancerna i obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu. Wesprze ukraińską armię, ale nie zmieni równowagi sił w Donbasie. To forma wsparcia, ale ograniczona, symboliczny gest solidarności z Ukrainą.
Justyna Gotkowska wyjaśnia, że zwiększenie dostaw broni na Ukrainę będzie zależało od działań Rosji. "Jeżeli Rosja zaatakuje Ukrainę, rozszerzając granice republik do granic obwodów, i zajmie kontrolowane przez Ukrainę terytorium lub będzie prowadziła działania zbrojne na całej Ukrainie, to państwa takie jak USA czy Wielka Brytania zwiększą dostawy broni. Na pewno nie zmieni się w tej kwestii polityka Niemiec".
Niemcy sprzeciwiają się dostawom broni, bo boją się zwiększenia napięć z Rosją.
Uznają siebie też za mediatora między Rosją a Ukrainą i nie chcą zaszkodzić swojej roli.
Mimo że Niemcy są jednym z największych eksporterów broni na świecie – ich obrót bronią wzrósł do 9 mld euro w 2021 roku – sprzedaż broni poza państwa NATO jest kontrowersyjna w samych Niemczech. Szczególnie wyborcy i politycy rządzącej kolacji, głównie partii Zielonych, chcą jego ograniczenia.
Jeszcze przed decyzją Putina o wysłaniu wojsk na Ukrainę premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson dał jasno do zrozumienia, że każde rosyjskie wtargnięcie na terytorium Ukrainy - bez względu na skalę - będzie uznane za nową inwazję i wywoła bezprecedensową lawinę sankcji. "Wielka Brytania zapowiedziała wprowadzenie nowych ustaw do walki z korupcją, będzie też weryfikować, które wartościowe aktywa są kontrolowane przez ludzi związanych z reżimem Putina" - mówi Pszczel.
Rząd Borisa Johnsona likwiduje też w trybie natychmiastowym tak zwane "złote wizy". Program "złotych wiz" został wprowadzony w 2008 roku, aby zachęcić zamożnych ludzi spoza Unii Europejskiej do inwestowania w Wielkiej Brytanii. Taka wiza inwestorka umożliwia pobyt osobom, które zainwestowały w Wielkiej Brytanii minimum 2 mln funtów oraz ich rodzinom. Mogą one ubiegać się o stały pobyt w Wielkiej Brytanii. To system, z którego korzysta wielu rosyjskich oligarchów, szukających w Londynie bezpiecznej przystani dla swoich majątków.
"Normandzka czwórka (format normandzki), czyli grupa składająca się z przedstawicieli Ukrainy, Francji, Niemiec i Rosji powołana w celu uregulowania konfliktu w Donbasie i kwestii przynależności państwowej Krymu, ma być kontynuowana. Niemcy i Francja będą chciały utrzymać kontakty dyplomatyczne i dialog pomiędzy Rosją a Ukrainą.
Francja nie nie będzie jednak przekonywała do wdrożenia porozumień mińskich, które mają na celu reintegrację Donbasu w skład państwa ukraińskiego. W związku z uznaniem obu republik przez Rosję nie ma już o czym rozmawiać.
Zobaczymy więc, czy i na jaki temat będą toczyły się teraz rozmowy" - mówi Gotkowska.
"Pierwsze decyzje zapadły w Waszyngtonie i obejmują one zakaz inwestycji i handlu z osobami w samozwańczych »republikach ludowych« w Donbasie. To jednak sankcje miękkie. Kolektywny Zachód musi nakładać ostrzejsze sankcje i myślę, że pierwsza transza zostanie ogłoszona jeszcze dzisiaj" - mówi Robert Pszczel.
"Musimy nie tylko potępić Rosję. Teraz kluczowe jest ogłoszenie sankcji, które zostaną uzgodnione między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i innymi krajami. Rosja wprowadziła oficjalnie wojska na teren Ukrainy, złamała prawo międzynarodowe i jest nadal agresywna, dlatego sankcje muszą zaboleć".
Były ambasador NATO w Moskwie wyjaśnia, że mimo tego, że sankcje przygotowane przez administrację Bidena na wypadek ponownej rosyjskiej inwazji nie zostały podane do wiadomości publicznej, to od dawna wiadomo, że głównym ich celem będą rosyjskie instytucje finansowe.
"Unia Europejska i Stany Zjednoczone mogą nałożyć sankcje bankowe, co będzie oznaczało, że dany bank z dnia na dzień stanie się bankiem w dużym stopniu czysto krajowym.
W grę wchodzą także sankcje, które uderzą w sektory kluczowe dla gospodarki rosyjskiej".
"USA i UE mogą wykluczyć Rosję z organizacji międzynarodowych, na przykład z Rady Europy. W Unii Europejskiej dyskutuje się też kwestie sankcji personalnych, a przykład odmówienia wjazdu do strefy Schengen osób, które są związane z reżimem Putina.
Możliwe jest też symboliczne objecie restrykcjami rodziny wysokich rosyjskich urzędników, którzy korzystają z pobytu w zachodnich krajach.
Nie powinny korzystać z dobrodziejstw Zachodu, gdy ich reżim atakuje sąsiadów i grozi naszej wspólnocie" - mówi Pszczel.
"Putin nie zna i nie rozumie Zachodu, i jest to jego ogromna słabość. Jego podejście jest cyniczne, nie rozumie kategorii dobra i zła. Nie wie, że w naszej demokratycznej wspólnocie Zachodu istnieją różnice między poszczególnymi państwami, ale kiedy pojawiają się agresja, to Zachód w stosunkowo krótkim czasie jest w stanie zmienić swoją politykę. Dlatego reakcja Zachodu ma szanse zaskoczyć Moskwę" - mówi Pszczel.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze