Portal „Puls medycyny” poprosił partie o przekazanie ich programów wyborczych w zakresie zdrowia. KO odpowiedziało z opóźnieniem. PiS mimo próśb telefonicznych i mailowych nie przysłało nic. Co znalazło się w programie Polski 2050, Lewicy, Konfederacji i PSL?
W celu porównania propozycji poszczególnych partii, redaktorzy portalu wyodrębnili osiem kategorii. Są to:
„Niekoniecznie chodziło o twarde dane liczbowe, ale raczej o ogólne założenia, wizję na przyszłość”
– czytamy na stronie portalu.
Na prośbę „Pulsu medycyny” odpowiedziały Polska 2050, Lewica, Konfederacja, PSL i Polska Partia Socjalistyczna (odpowiedzi tego ostatniego ugrupowania pominiemy w niniejszym tekście). KO i Porozumienie zareagowały z opóźnieniem, dopiero gdy portal zaczął drukować odpowiedzi (pierwsza część ukazała się 31 stycznia 2023).
PiS całkowicie zignorował propozycję „Pulsu medycyny” mimo licznych próśb mailowych i telefonicznych. Propozycje programowe KO i Porozumienia portal przedstawi w późniejszym terminie.
Za PiS w kilku przypadkach spróbujemy udzielić odpowiedzi sami, choć te będą opierać się na dotychczasowej działalności partii rządzącej, planów jej bowiem nie znamy.
Jakie zatem pomysły mają 4 partie w swoich programach?
System ochrony zdrowia wymaga pilnego dofinansowania. W perspektywie konieczne jest przeznaczanie na ten cel 7 proc. PKB. Trzeba zacząć od zmiany metodologii liczenia środków dedykowanych zdrowiu (dziś punktem odniesienia jest PKB sprzed dwóch lat, co powoduje, że rzeczywista kwota na zdrowie to nie 6 proc., jak twierdzi minister Niedzielski, a 4,8 proc). Należy więc zaproponować ścieżkę zmiany metodologii, zmieniając dane we wzorze na PKB minus 1 rok np. na okres 2-3 lat, a następnie na PKB aktualne.
W kolejnych latach wydatki powinny stopniowo rosnąć.
Dyskutując o zwiększeniu nakładów na ochronę zdrowia należy przede wszystkim dokonać istotnych przesunięć w ramach systemu finansów publicznych.
Należy rozważyć przekierowanie do systemu całości lub odpowiedniej części dochodów państwa z akcyzy za wyroby tytoniowe i alkohol, opłaty cukrowej oraz hazardowej.
Możliwe jest także finansowanie niektórych wydatków zdrowotnych ze środków pochodzących z budżetu państwa w formie dotacji celowej. Dotyczy to w szczególności świadczeń wysokospecjalistycznych oraz strategicznych inwestycji w systemie i oddłużenia podmiotów leczniczych.
W przypadku polepszenia sytuacji gospodarczej i ustabilizowania inflacji, w perspektywie kilku lat można wrócić do dyskusji o wysokości składki zdrowotnej, która w Polsce jest na znacznie niższym poziomie (9 proc.) niż choćby w sąsiednich Czechach (13,5 proc.) i zweryfikować system rozmaitych przywilejów dotyczących opłacania składki. Zmiany muszą być rozpisane na lata i nie mogą obciążyć osób znajdujących się w trudnej sytuacji majątkowej.
Bez zdecydowanego zwiększenia ilości środków w budżecie NFZ żadna reforma organizacyjna ochrony zdrowia nie skończy się sukcesem. Obecny rząd nakłady na zdrowie porównuje do PKB sprzed 2 lat (…), a wzrosty nakładów, które zaplanował, są dalece niewystarczające. Proponujemy dojść na początek do europejskiej średniej dla tego wskaźnika - 7,2 proc. PKB.
Nakłady na ochronę zdrowia w Polsce są zbyt niskie, jednak samo ich mechaniczne podnoszenie nie przyniesie poprawy sytuacji. Konieczna jest całościowa, systemowa reforma ochrony zdrowia poprzez wprowadzenie bonu zdrowotnego.
Fundamentalną słabością naszego systemu jest monopolizacja przez jeden podmiot (NFZ) i niewykorzystywanie naturalnego mechanizmu konkurencji.
Reformowanie ochrony zdrowia należy zacząć od dopuszczenia na rynek prywatnych i samorządowych ubezpieczycieli, do których Polacy mogliby kierować swoje składki zdrowotne - w postaci bonu zdrowotnego finansowanego z budżetu państwa i przysługującego każdemu Polakowi.
Potrzebne jest natychmiastowe zwiększenie wydatków publicznych na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB. Niedofinansowana ochrona zdrowia potrzebuje pilnego zasilenia, m.in. poprzez przesunięcie środków ze składki rentowej - tak, aby obciążenia podatników z tytułu składki zdrowotnej nie wzrosły.
Partia rządząca od lat chwali się ogromnym wzrostem nakładów na zdrowie. Rzeczywiście budżet NFZ z każdym rokiem zwiększa się, aczkolwiek w znacznie wolniejszym tempie niż choćby obiecano w 2018 r. rezydentom. Liczono, że będzie to określony procent aktualnego PKB, tymczasem rząd bierze pod uwagę PKB sprzed 2 lat.
Ostatnia decyzja to zabranie 13 mld zł z tegorocznego budżetu NFZ. Trudno więc spodziewać się znaczącego wzrostu nakładów na zdrowie, choć pewnie jakieś obietnice wyborcze w tym zakresie padną.
Oprócz rozpoczęcia procesu oddłużania szpitali, należy odwrócić piramidę świadczeń zdrowotnych.
Szpitale są najdroższym elementem systemu ochrony zdrowia, w związku z tym powinni tam trafiać jedynie chorzy, którzy nie mogą być skutecznie leczeni w trybie ambulatoryjnym.
W celu odciążenia szpitali konieczne jest utworzenie skoordynowanych oddziałów ambulatoryjno-szpitalnych, czyli tzw. szpitali dziennych (…), które realizowałyby w ciągu jednego dnia, przy wykorzystaniu zaplecza szpitala, większość potrzebnych badań, zabiegów i procedur w trybie ambulatoryjnym.
Zakładamy również utworzenie na poziomie powiatów Lokalnych Domów Zdrowia (LDZ). W LDZ w jednym miejscu przyjmowaliby ściśle ze sobą współpracujący lekarze różnych specjalizacji. Można by tam było wykonać szereg badań diagnostycznych, a także skorzystać z nocnej i świątecznej opieki lekarskiej.
Zaniżony poziom finansowania świadczeń opieki zdrowotnej skutkuje ujemnym wynikiem finansowym placówek medycznych, co prowadzi do likwidacji oddziałów nierentownych i zaniechania planów tworzenia nowych. Dlatego postulujemy zmiany wycen procedur dostępnych w ramach świadczeń gwarantowanych.
Należy także rozważyć na początku wprowadzanego pakietu reform jednorazową, ostatnią akcję oddłużeniową szpitali.
Wiele z kłopotów szpitalnictwa nie wynika ze złego zarządzania jednostkami, a z nieodpowiedniego zarządzania szacunkiem kosztów prowadzenia placówek od strony państwa. Nieadekwatność wycen procedur wybrzmiewa na każdej komisji zdrowia.
Często jest tak, że słabiej w obecnym systemie wyceny świadczeń funkcjonują jednostki o mniejszej skali działalności, czyli szpitale powiatowe. W wyniku rozpaczliwych prób ratowania zadłużonych placówek często znikają oddziały porodowe i pediatryczne. Warto zatem przyjrzeć się z jednej strony zadłużeniu i jego źródłom, ale też przy reformie wycen mieć na uwadze również dostępność świadczeń na terenach poza kilkunastoma wielkimi miastami.
Zadłużenie szpitali jest konsekwencją wadliwego funkcjonowania całego monopolistycznego systemu opartego o NFZ. W ramach obecnego systemu jest to problem nierozwiązywalny.
Zreformowanie systemu poprzez wprowadzenie bonu zdrowotnego sprawi, że placówki ochrony zdrowia zaczną podlegać rynkowym mechanizmom konkurencji i w związku tym będą zarządzane w efektywny sposób, co ograniczy problem zadłużenia. Jednocześnie wszyscy Polacy zachowają gwarancję dostępu do ochrony zdrowia.
Stanowczo sprzeciwia się upaństwawianiu szpitali samorządowych. Placówki te wymagają dofinansowania i oddłużenia, a nie zmiany właściciela czy zarządzającego. Proces oddłużania powinien nastąpić w oparciu o środki z budżetu państwa, na podstawie stosownej ustawy.
powtarza, że zadłużenie szpitali to kwestia złego zarządzania, ponieważ są placówki, które dobrze sobie radzą. Zwykle przy tym nie wspomina, że zadłużają się nie tylko niewielkie szpitale powiatowe, ale także największe placówki akademickie, w których wykonuje się najdroższe, najbardziej skomplikowane zabiegi. Proces zadłużania szpitali trwa od wielu, wielu lat i wygląda na to, że jest to immanentna cecha naszej ochrony zdrowia. PiS raczej nie ma pomysłu jak temu zaradzić.
Konieczny jest wzrost poziomów minimalnego wynagrodzenia wszystkich pracowników ochrony zdrowia zatrudnionych w sektorze publicznym. Jego tempo powinno pozostawać w ścisłej zależności od aktualnego stanu finansów publicznych.
Konieczne jest też uwzględnienie rosnących kosztów pracy, a także wzrostu inflacji w wycenie świadczeń medycznych oraz przygotowanie maksymalnych miesięcznych taryf godzinowego obciążenia pracą, bez względu na miejsce i formę zatrudnienia. Konieczne jest zatrzymanie procesu migracji za granicę absolwentów studiów medycznych oraz lekarzy i wykwalifikowanych pielęgniarek, położnych i ratowników medycznych, motywowanego przede wszystkim niskimi zarobkami.
Trzeba skrócić czas studiów lekarskich, który należy obecnie do najdłuższych w Europie, przy jednoczesnym zapewnieniu wysokiej jakości kształcenia.
Należy zreorganizować system tak, aby pozwolił on wykwalifikowanym medykom skupić się przede wszystkim na procesach związanych bezpośrednio z opieką nad pacjentem. W tym kontekście konieczne jest promowanie nowych zawodów medycznych, takich jak asystent lekarza i asystent pielęgniarki, sekretarka medyczna oraz opiekun medyczny.
Konieczne jest prowadzenie odpowiedzialnej i systemowej polityki nostryfikowania dyplomów medyków przybywających do Polski - tak, aby zwiększali oni zasoby kadrowe polskiego systemu ochrony zdrowia.
Należy nie tylko wykształcić lekarzy, pielęgniarki, farmaceutów, diagnostów laboratoryjnych i fizjoterapeutów, ale też zatrzymać ich w kraju po ukończeniu studiów i stworzyć atrakcyjną ścieżkę rozwoju zawodowego. To wiąże się nie tylko z płacami, ale też z zaprojektowaniem systemu tak, by medycy mogli wykorzystać zdobyte kompetencje.
Sytuacja, w której po ciężkich studiach zostaje się specjalistą ds. przybijania pieczątki pod fakturą albo wykonuje zadania sekretarki medycznej, odstrasza od pracy w Polsce równie skutecznie co pensja.
Druga powiązana sprawa to rozszerzanie i przenoszenie kompetencji w ramach istniejących zawodów medycznych. (…) Potrzebujemy więcej kadry, ale potrzebujemy też uniknąć za kilka lat sytuacji, gdzie ta kadra marnuje kwalifikacje, wykonując nadal mnóstwo prac, do których dyplom uczelni medycznej jest po prostu niepotrzebny.
Braki kadry medycznej wynikają z wielu czynników, z których każdy należy oddzielnie zaadresować. Wskazać tu trzeba w szczególności na niskie wynagrodzenia w zawodach medycznych - problem ten należy rozwiązać poprzez systemową reformę ochrony zdrowia i wprowadzenie bonu zdrowotnego, co przełoży się również na wprowadzenie rynkowych zasad ustalania wysokości wynagrodzeń w sektorze medycznym. Innym problemem jest niewystarczająca liczba miejsc na studiach medycznych, a szczególnie na wielu specjalizacjach - należy niezwłocznie urealnić dostępność wykształcenia i specjalizacji w zawodach medycznych.
Nie do zaakceptowania jest natomiast realizowane obecnie rozwiązanie polegające na masowym sprowadzaniu do Polski medyków z krajów spoza Unii Europejskiej. Zagraniczni medycy o niepewnych i niższych od polskich kwalifikacjach, często nieposługujący się w wystarczającym stopniu językiem polskim, nie stanowią rozwiązania kryzysu ochrony zdrowia, ale przyczyniają się do jego pogłębiania.
Podniesienie limitów przyjęć studentów na studia medyczne. Wprowadzimy system stypendialny dla studentów z biedniejszych i średniozamożnych rodzin.
Ułatwienie otwarcia i ukończenia specjalizacji medycznych. Wprowadzimy długofalowy plan zwiększenia ilości miejsc na poszczególnych specjalizacjach, aby skrócić kolejki do lekarza specjalisty.
zwiększył liczbę studentów medycyny w ostatnich latach i trzeba to policzyć rządowi na plus. Szkoda tylko, że nie zwiększa się ona w tych placówkach, które mają dobre zaplecze szpitalne i kadrę, tylko tworzy się nowe jednostki, w których brakuje wykładowców i asystentów. Partia prawdopodobnie obieca dalszą poprawę sytuacji w tym zakresie. Dobrze by jednak było, by wraz ze wzrostem miejsc nie spadała jakość studiów. Ale tym obecna władza raczej się nie przejmuje.
Polityka sprowadzania lekarzy spoza Unii pozostawia wiele do życzenia. PiS jednak chwali się osiągnięciami w tym względzie, w tym podbieraniem kadry medycznej z Ukrainy, państwa będącego w stanie wojny.
Uważamy, że minimalne wynagrodzenie wszystkich pracowników zatrudnionych w publicznym systemie ochrony zdrowia powinno być gwarantowane ustawowo i bezpośrednio powiązane z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem w sektorze przedsiębiorstw z ostatniego kwartału poprzedniego roku kalendarzowego. Wynagrodzenie to powinno także uwzględniać kroczącą zmianę współczynników pracy, według zasady wyższego wynagradzania pracowników medycznych o wyższych kompetencjach i kwalifikacjach zawodowych.
Proponujemy stworzenie możliwości awansu finansowego wraz z nabywaniem doświadczenia i wzrostem kwalifikacji dla pielęgniarek oraz wprowadzenie okresu adaptacji zawodowej (3-6 miesięcy) na podobieństwo stażu podyplomowego u lekarzy, płatnego ze środków Ministerstwa Zdrowia.
Ustawa o minimalnych wynagrodzeniach była krokiem naprzód w tym temacie, ale potrzeba wielu oczekiwanych przez środowiska zawodowe zmian, na które wielokrotnie Lewica zwracała uwagę. Częsty jest proceder złego szeregowania pracowników i pracownic do niewłaściwych grup, ustawa poprzez konstrukcję samego zaszeregowania nie promuje doskonalenia zawodowego (…). Różnice między grupami zawodów medycznych również są do zmiany.
I wreszcie - wynagrodzenia pracowników medycznych w sposób ułomny, ale jednak są uregulowane ustawą, natomiast równie ważny jest temat traktowania pracowników niemedycznych, którzy, jeśli mają odciążać załogę medyczną od prostszych zadań, też zasługują na godne traktowanie i wynagradzanie za pracę.
Problem niskich wynagrodzeń w sektorze medycznym jest w warunkach istniejącego systemu praktycznie nierozwiązywalny. Odpowiedzią powinna być systemowa reforma ochrony zdrowia i wprowadzenie bonu zdrowotnego, co przełoży się również na wprowadzenie rynkowych zasad ustalania wysokości wynagrodzeń w sektorze medycznym.
PSL postuluje podniesienie wysokości wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia o 30 proc. Obok lekarzy i pielęgniarek, konieczne jest systematyczne zwiększenie wynagrodzenia m.in. fizjoterapeutów, ratowników medycznych, diagnostów laboratoryjnych i techników medycznych, co zapewni im godziwe warunki życia, a w konsekwencji doprowadzi do zahamowania odpływu specjalistycznej kadry medycznej z kraju.
Wraz ze wzrostem liczby studentów medycyny musi nastąpić zwiększenie przyjęć na kształcenie w zawodach pielęgniarstwa, ratowników i innych zawodów medycznych.
Studia medyczne powinny pozostać bezpłatne.
Jeśli chcemy zwiększać liczbę medyków, to produkowanie barier w dostępie do zawodu jest ostatnią rzeczą, którą powinniśmy robić. Studia co do zasady powinny być bezpłatne.
Kwestia opłat za studia medyczne jest zagadnieniem drugorzędnym w stosunku do dostępności miejsc na tych studiach. Wobec palącego problemu braków kadrowych w ochronie zdrowia działania rządu powinny się skupić na zapewnieniu dostępu do studiów i specjalizacji jak największej liczbie spełniających merytoryczne wymagania chętnych.
jest przeciwne wprowadzaniu opłat za studia medyczne - mamy zbyt duży niedobór osób wśród zawodów medycznych w Polsce, aby wprowadzać takie rozwiązania. Zamiast tego proponujemy utworzenie specjalnego Funduszu Stypendialnego, który pomoże rozwiązać problem wyjeżdżania za granicę specjalistów po ukończonym procesie kształcenia. (…) Fundusz Stypendialny, który zagwarantuje każdemu studentowi, który podejmie zobowiązanie pozostania w Polsce przynajmniej 10 lat po studiach, stypendium w wysokości co najmniej 1500 zł miesięcznie przez cały okres studiów. Środki na ten cel powinny przekazywać spółki skarbu państwa z wypracowywanych przez siebie zysków.
Jesteśmy za ustawową gwarancją refundacji procedury in vitro jako techniki leczenia niepłodności. Powinna być ona realizowana jako element „Programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce” i - jak cały program - finansowana bezpośrednio z budżetu państwa jako zadanie ministra zdrowia.
Również świadczenia realizowane w poradni diagnostyki niepłodności powinny podlegać pełnej refundacji przez płatnika. Należy podjąć działania, których celem będzie zwiększenie liczby lekarzy uprawnionych do wykonywania procedury in vitro.
Do finansowania skutecznej metody leczenia niepłodności należy wrócić, a jeżeli ktoś ze względów religijnych nie zechce z tych metod korzystać - należy to uszanować.
Odgrywanie misteriów religijnych w gmachu Ministerstwa Zdrowia odejdzie za rządów Lewicy w przeszłość.
Procedura in vitro nie powinna być w żadnym wypadku finansowana z publicznych pieniędzy.
jest za przywróceniem przepisów ustawy z dnia 25.06.2015 r. o leczeniu niepłodności, które pozwalały na finansowanie z budżetu państwa metody zapłodnienia in vitro. Przepisy te zostały w 2016 r. uchylone przez rząd PiS-u, co doprowadziło do tego, że na taki zabieg mogą sobie pozwolić obecnie tylko zamożni ludzie.
wielokrotnie zapowiadał, że Polska nie będzie finansować in vitro z budżetu. W zamian za to, rządzący promują (i wydają konkretne sumy) na tzw. naprotechnologię, dzięki której niestety nie rodzi się więcej dzieci. Trudno oczekiwać zmiany w tym stanowisku. Ideologia wyraźnie wygrywa tu z nowoczesną wiedzą i praktyką medyczną.
Powinniśmy postawić na rozwijanie mieszanego, dwusektorowego systemu ochrony zdrowia, w którym sektor publiczny i prywatny będą ze sobą współpracowały i wzajemnie się uzupełniały, z zachowaniem zasady kooperacji, a nie konkurencji. Zarówno jednostki publiczne, jak i prywatne powinny mieć prawo do wykonywania świadczeń finansowanych ze środków publicznych, jednak z zachowaniem spełnienia zasady kompleksowości świadczonych usług.
Dlatego m.in: należy umożliwić osobom, które nie otrzymają odpowiednich świadczeń w terminie, ich realizację w systemie prywatnym, ze zwrotem kosztów przez Narodowy Fundusz Zdrowia (standard taki oczywiście musi być wprowadzany stopniowo, wraz z poprawą dostępności świadczeń w systemie publicznym).
Postrzegamy cel reformy ochrony zdrowia jako stworzenie takiego systemu publicznego, by prywatna ochrona zdrowia przestała pełnić patologiczną rolę dostawcy konstytucyjnych praw za opłatą lub wręcz usankcjonowanego sposobu na wręczanie łapówek.
Celem powinno być również “odbijanie” branż medycznych - dobrym, choć skrajnym przykładem jest stomatologia, w której rachityczne zaangażowanie państwa doprowadziło do powstania olbrzymich barier w dostępności cenowej świadczeń. Bo tak trzeba to rozpatrywać - rozwój prywatnej ochrony zdrowia jest obrazem kapitulacji państwa z wypełniania obowiązków wobec obywateli. Przy wydolnym systemie publicznym prywatna medycyna pełni bardzo ograniczoną rolę i do takiego stanu będziemy dążyć.
Prywatna ochrona zdrowia powinna zostać dopuszczona do realnej konkurencji z państwową - poprzez stworzenie systemu bonu zdrowotnego, w którym każdy pacjent może zapisać się do prywatnej ubezpieczalni, wykorzystując w tym celu przypisane do niego pieniądze z budżetu państwa. Konieczność konkurowania o pacjentów wymusi systematyczne podnoszenie jakości zarówno publicznej, jak i prywatnej ochrony zdrowia - przy zachowaniu gwarancji dostępu do świadczeń dla wszystkich pacjentów.
Prywatna ochrona zdrowia powinna zostać niejako wkomponowana w system publicznej ochrony zdrowia - tak, aby miała szansę wypełnić i uzupełnić pojawiające się w systemie luki, np. związane z długimi kolejkami do lekarzy specjalistów. Temu celowi ma służyć wprowadzenie 2000 zł odpisu od podatku za leczenie w prywatnych placówkach ochrony zdrowia.
Już w 2015 roku szedł do wyborów z obietnicą wzmocnienia sektora publicznego. Niestety, ostatnie lata to jego stałe osłabianie. Ci, których na to stać, a nie chcą czekać w gigantycznych kolejkach, płacą za badania, za drobne zabiegi, za porady. Jednocześnie władza nie dba o współpracę obu sektorów.
Nie ulega wątpliwości, że coraz szybciej zmierzamy w kierunku dalszej „stomatologizacji” (czyli prywatyzacji) całej naszej medycyny. Aczkolwiek dzieje się to po cichu, bo trudno się tym chwalić.
Nie jest celowe wprowadzanie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych w najbliższej przyszłości. W dalszej perspektywie należy rozpatrzyć możliwość płacenia oddzielnej składki na ubezpieczenie pielęgnacyjne, które współfinansowałoby świadczenia z zakresu opieki długoterminowej w związku ze zmianami demograficznymi.
Jednocześnie należy sprzyjać rozwojowi świadomości społecznej w zakresie dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych.
Wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń jest często powtarzanym pomysłem, ale trzeba zaznaczyć, że pomógłby on krótkofalowo głównie tym, których na nie stać, czyli osobom już dobrze sytuowanym. (…)
Wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń stworzyłoby mnóstwo problemów, poczynając od zaburzenia konstytucyjnej równości obywateli w dostępie do ochrony zdrowia, a na umożliwieniu nakręcania przez prywatne korporacje spirali marżowych i kosztowych w ochronie zdrowia kończąc.
Ważne jest też to, że prywatne ubezpieczenia ze względu na skalę i zakres oferowanych świadczeń oraz charakter for-profit nigdy nie dorównają kompleksowości i efektywności kosztowej powszechnego, działającego non-profit systemu publicznego. Dlatego ten sposób dofinansowania ochrony zdrowia powinien pozostać w sferze niespełnionych marzeń lobbystów.
Dodatkowe ubezpieczenia w dzisiejszej sytuacji byłyby tylko przedłużaniem agonii niewydajnego, monopolistycznego systemu. Oznaczałyby też wysokie koszty społeczne poprzez wywołanie poczucia podziału na "lepszych" i "gorszych" pacjentów w państwowym systemie. Realna zmiana sytuacji wymaga odważnej, systemowej i całościowej reformy ochrony zdrowia, a nie sięgania do kieszeni pacjentów dla podtrzymania istniejących, patologicznych rozwiązań.
Proponuje przyjęcie kompleksowej Ustawy o bezpieczeństwie zawodowym pracowników ochrony zdrowia [„dodatkowe ubezpieczenia” - to hasło w domyśle dotyczyło pacjentów, tymczasem pomysł PSL dotyczy kadr medycznych – uwaga redakcji Pulsu Medycyny].
Nie będzie bezpieczeństwa pacjentów bez zapewnienia bezpiecznych warunków medykom.
Dzięki realnemu wzrostowi płac personelu medycznego musimy zatrzymać zjawisko wieloetatowości. Godne zarobki w jednym miejscu bez konieczności ciężkiej pracy w wielu miejscach to jedno z najważniejszych wyzwań dla ochrony zdrowia.
Powyższy przegląd pomysłów jak poprawiać system ochrony zdrowia w Polsce pokazuje, że poszczególne partie będą poruszać ten temat w kampanii wyborczej. Wydaje się, że najciekawsze, najbardziej przemyślane propozycje, to te zgłoszone przez Polskę 2050. Szczególnie intersujący jest pomysł zorganizowania szpitali dziennych i Lokalnych Domów Zdrowia. Pomysłodawcy nie podają jednak szacunkowych kosztów takiej reformy. Nie wiadomo też czy da się ją przeprowadzić biorąc pod uwagę kłopoty kadrowe.
Wszystkie partie poza Konfederacją wskazują na konieczność zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną. Konfederacja powtarza jak mantrę jeden pomysł na uzdrowienie wielu bolączek systemu. Ro „bonu zdrowotnego, finansowanego z budżetu państwa i przysługującego każdemu Polakowi”.
Trudno mi ocenić realność tego pomysłu, aczkolwiek wydaje się, że nadzieje jego autorów są co najmniej zawyżone.
Konfederacja mówi jednym głosem z PiS w kwestii finansowania in vitro z budżetu państwa
Jest przeciw
(dla uściślenia za PiS mówimy tu sami na podstawie dotychczasowych działań rządu). Pozostałe partie są odmiennego zdania.
Ciekawy jest pomysł PSL w postaci odpisu od podatku za leczenie w prywatnych placówkach ochrony zdrowia.
Czekamy (wraz z "Pulsem Medycyny") na propozycje KO.
Wybory
Zdrowie
Adam Niedzielski
Ministerstwo Zdrowia
długi szpitali
in vitro
kadry
kampania wyborcza
Konfederacja
lewica
ochrona zdrowia
PiS
Polska 2050
Porozumienie
PSL
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze