0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adrianna Bochenek / Agencja GazetaAdrianna Bochenek / ...

Niestety cisza wyborcza nie obejmuje katolickiej (czy raczej pseudokatolickiej) homofobii i w sobotnim "Naszym Dzienniku" (dostęp do całego wywiadu jest płatny) krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski rozwija swoje potępienie "pogańskiej ideologii LGBT" mieszając to z dyskryminującymi opiniami na temat osób o orientacji nieheteroseksualnej. Nawiązuje do swego listu pasterskiego "Tutus tuus" z 28 września 2019, w którym brutalnie wkracza w relacje rodzinne: "Jeśli rodzice z obojętnością, a co gorsza z aprobatą, będą patrzyli zarówno na programy Gender, LGBT i Karty WHO, jak i na tych, którzy je lansują, to

z wielkim prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że ich własne dzieci staną się ofiarami ideologii [LGBT]. A dla rodziców szczerze kochających swoje dzieci nie może być większej tragedii".

Jędraszewski narusza katechetyczną zasadę, by traktować osoby homoseksualne z "szacunkiem, współczuciem i delikatnością" i "unikać jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji". Co gorsza, jego wywód wzbudza i autoryzuje postawy homofobiczne, czego ofiarą wciąż padają w Polsce osoby LGBT.

Omawiamy wywiad Jędraszewskiego i przywołujemy reporterskie świadectwa prześladowań, wykluczania i przemocy fizycznej wobec osób LGBT. Przypominamy reportaż Antona Ambroziaka z OKO.press o samobójstwie Milo, osoby transpłciowej, która 6 maja 2019 popełniła samobójstwo.

2357 Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części niewyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie Świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, że ,,akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne.

Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji.

Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swej kondycji.

2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.

Niehetero sprzeczne z "samą naszą strukturą biologiczną" i "wiarą chrześcijańską"

Jędraszewski zestawia "ideologię LGBT" z "ideologią nazistowską i bolszewicką", podkreślając, że "obecnie ideolodzy mają do dyspozycji bardziej perfidne środki, dzięki którym mogą mieć ogromny wpływ na ludzi. Takim środkiem szerokiego rażenia jest (...) internet".

Ale potępia też moralnie orientacje nieheteroseksualną, zwłaszcza osób trans, które pod wpływem "infekowania umysłów jak zarazą przez ideologię LGBT":

"tracą swoją tożsamość wyrastającą z samej naszej struktury biologicznej, określającej nas czy to jako kobiety, czy jako mężczyzn (...) co podważa wszystko, co na temat człowieka głosi wiara chrześcijańska".

"Stąd zrodziło się moje wezwanie do mobilizacji modlitewnej, aby zwyciężył w nas duch wierności wobec Krzyża i Ewangelii oraz poczucie przynależności do Kościoła. Żebyśmy upominali się o człowieka i jego godność w wymiarze indywidualnym, ale także społecznym, rodzinnym, narodowym" - mówi Jędraszewski.

Okazuje się - dość nieoczekiwanie - że godność ma także orientację seksualną i przysługuje tylko osobom hetero.

Nasz Dziennik: Ideologia LGBT ukrywa się pod takimi hasłami, jak: „tolerancja”, „mowa nienawiści”, „równość”, „takie same prawa dla wszystkich”, „stop przemocy”, uznając za swego największego wroga moralne nauczanie Kościoła. Czy to nie jest perfidne?

Jak się patrzy na ideologię nazistowską i bolszewicką, to można zrozumieć, dlaczego dla nich pierwszym przeciwnikiem był zawsze Kościół i głoszona przez niego Ewangelia i moralność. Ich walka z chrześcijaństwem zawsze odbywała się w połączeniu z określonym językiem. Używanym pojęciom nadawano zupełnie nową treść, wprowadzając zamęt i poprzez kłamliwe słowa zabijając w ludziach ducha prawdy. Dzisiaj także to się czyni, manipulując słowami i hasłami.

Różnica jest jednak taka, że obecnie ideolodzy mają do dyspozycji bardziej perfidne środki, dzięki którym mogą mieć ogromny wpływ na ludzi. Takim środkiem szerokiego rażenia jest internet, w którym oczywiście są i dobre treści, ale jest tam również dużo nienawiści, zła i treści uwłaczających godności ludzkiej. A popatrzmy, jak wiele czasu dziś dzieci, młodzież i dorośli spędzają w internecie. Jak łatwo, w konsekwencji, zostać zainfekowanym ideologicznymi treściami jak jakąś zarazą. Trzeba więc ludzi ostrzegać i pomagać im ocalić w sobie ducha Bożego. To jest wielkie zadanie współczesnego Kościoła.

"Tzw. marsze równości chcą pokazać, że Boga nie ma i że to jest czymś normalnym"

Jędraszewski o "tzw. marszach równości" mówi trafnie:

"Im chodzi o uzyskanie wrażenia, że są wszędzie i że jest ich bardzo wielu. Chce się przekonać Polaków, że jest to czymś normalnym".

Ale po chwili wpada w swoją obsesję: "Depczą najbardziej święte wartości, szydzą z Eucharystii, profanują wizerunek Matki Bożej Królowej Polski. Mówią: patrzcie, robimy, co chcemy, i żyjemy dalej, grom z nieba nie spadł na nas, nic nam się nie stało, a zatem Boga nie ma.

Analogicznie myśleli i sowieccy bolszewicy, i niemieccy naziści, którzy mordowali ludzi Kościoła lub wysyłali ich do obozów koncentracyjnych i do łagrów.

Ci oprawcy też mogli powiedzieć, no i co się stało? My żyjemy, a tamtych już nie ma”.

Powraca potępienie orientacji nieheteroseksualnej:

"Bóg stworzył człowieka na swój obraz i na swoje podobieństwo jako kobietę i mężczyznę. Błogosławieństwo, jakim zostali przez Boga obdarzeni, to błogosławieństwo związane z potomstwem. Mają mieć dzieci. Taki jest biblijny obraz człowieka – mężczyzny i kobiety, taki też jest obraz małżeństwa i rodziny".

Nasz Dziennik pyta też, "jak to możliwe, że włodarze miast często nie dają zezwoleń na demoralizujące marsze LGBT, a sądy te decyzje konsekwentnie uchylają".

Jędraszewski : "sądy ulegają pozytywizmowi prawnemu, czyli liczy się sucha litera prawa stanowionego – i to jeszcze szczególnie interpretowanego, w zupełnym oderwaniu od moralności".

Tymczasem sędziowie powinni kierować się "prawem naturalnym", tak jak to robili sędziowie zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze, bo inaczej sprawcy z LGBT pozostaną niewinni.

"Zbrodniarze hitlerowscy też mówili, że są niewinni" - podkreśla Jędraszewski.

Nasz Dziennik: Jak to możliwe, że włodarze miast często nie dają zezwoleń na demoralizujące marsze LGBT, a sądy te decyzje konsekwentnie uchylają?

Abp. Marek Jędraszewski: Wszystko dlatego, że w dzisiejszym prawodawstwie dominuje pozytywizm prawny, czyli liczy się sucha litera prawa stanowionego – i to jeszcze bardzo szczególnie interpretowanego, w zupełnym oderwaniu od moralności. Współczesne nieszczęścia wynikają z tego, że odrzucono prawo naturalne. W tym kontekście trzeba by wrócić jeszcze do podstaw prawnych procesu norymberskiego. Zbrodniarze hitlerowscy cynicznie mówili, że oni wypełniali prawo, a zatem że są niewinni. W imię pozytywizmu prawnego można by powiedzieć, że oni rzeczywiście byli tylko wykonawcami tamtego prawa. Jednak twórcy procesu norymberskiego stwierdzili, że jest coś ważniejszego niż prawo stanowione, jest nim prawo naturalne, które mówi poprzez sumienie każdego człowieka: czyń dobro, a unikaj zła. I na podstawie tego najbardziej pierwotnego doświadczenia moralnego, które jest pierwsze w odniesieniu do wszelkiego prawa stanowionego przez człowieka, można było osądzić zbrodniarzy hitlerowskich.

Ale potem szybko o tym zapomniano. Dziś nadal, także w Polsce, mamy ów pozytywizm prawny. Nie dziwmy się więc, że wyroki zapadają takie, jakie zapadają. Trudno przy tym nie dostrzec, że nadal obecne sądownictwo jest powiązane z bardzo określoną częścią społeczeństwa nastawionego liberalnie i lewicowo. Marsz przez sądy dokonywał się w Polsce od 1945 roku. On się bynajmniej nie zakończył, dzisiaj przyjmuje coraz to nowe kształty. Ja nie chcę, oczywiście, osądzać wszystkich sędziów pracujących w sądownictwie polskim, bo to byłoby bardzo niesprawiedliwe. Ale mówię o pewnym nastawieniu, jakie jest, patrząc na treści wydawanych wyroków, choćby w sprawie tzw. parad równości.

Sondaże lepsze, ale skala cierpienia wciąż ogromna

Jak wynika z sondaży, pomimo propagandy homofobicznej władz i Kościoła akceptacja dla praw LGBT rośnie:

Reporterskie świadectwa ukazują ogromną skalę cierpień - odrzucenia, nietolerancji, pogardy i agresji, jakiej wciąż doświadczają osoby LGBT ze strony osób obcych (na ulicy), ale także najbliższych sobie osób.

Wstrząsających dowodów dostarcza reportaż Kacpra Sulowskiego (Duży Format, z 7 października) o pracy Telefonu Zaufania Lambdy. Oto tylko kilka cytatów z głosów osób LGBT, które dzwonią po pomoc:

  • "Wiesz, gdzie mógłbym się przespać? Ojciec mnie wyrzucił. W jego domu żaden cwel mieszkać nie będzie";
  • "Witam, chciałbym porozmawiać, bo nie mam z kim. Czy pan też uważa, że pedały do gazu? Bo tak mi powiedzieli ostatnio w pracy";
  • "Pobili mnie. Zwyzywali od pedałów i pobili. Na środku ulicy. Nikt mi nie pomógł. Nie chcę tego zgłaszać. Wstydzę się. Bo nie umiałem się obronić, bo czuję, że na to zasłużyłem. Bo to moja wina";
  • "Kiedy lekarz usłyszał, że jestem gejem, powiedział, że klauzula sumienia nie pozwala mu leczyć dewiantów i wyrzucił mnie z gabinetu";
  • "Syn nigdy nie widział nagiej kobiety. Chciałam go z tego wyleczyć, więc się przed nim rozebrałam. Nic nie dało. Wzięłam do agencji towarzyskiej i zapłaciłam za dziwkę. Bez efektów. Wciąż mówi, że woli chłopców" [telefon matki geja].

Nauczanie Jędraszewskiego - wysokiego hierarchy Kościoła - takie postawy wzmacnia. Arcybiskupowi dedykujemy reportaż OKO.press o samobójstwie Milo, osoby transpłciowej, który ukazał się w maju 2019 w OKO.press.

Samobójstwo Milo, 6 maja 2019. Ten reportaż OKO.press dedykujemy Jędraszewskiemu

Mam dość ludzi (psychologów, lekarzy, terapeutów) mówiących, że nie mogę być tym, kim jestem, bo wyglądam w nieodpowiedni sposób. Traktujących mnie, jakbym to wszystko wymyśliła i potrzebowała papierów, aby to udowodnić", pisała 24-letnia Milo 2 maja 2019. Cztery dni później popełniła samobójstwo

Milo czuła się upokorzona tym, że ktoś nieustannie zagląda jej w majtki i wyciąga najbardziej intymne szczegóły z życia. Tranzycja w Polsce wygląda jak dwuletni pobyt w Big Brotherze" - mówi Neev, jej najbliższa przyjaciółka.

“Co mówiłaś przez megafon?” - pyta Milo koleżanka z Australii. W mediach społecznościowych trafiła na jej zdjęcie z manifestacji w Warszawie. 29 marca 2019 pod Pomnikiem Kopernika Milo przemawiała do tłumu z okazji Międzynarodowego Dnia Widoczności Osób Transpłciowych. “Opowiadałam o złych lekarzach i terapeutach” - odpowiada Milo.

2 maja pisze na facebooku: “Mam dość. Mam dość tego, że jestem traktowana jak gówno. Mam dość ludzi (psychologów, lekarzy, terapeutów) mówiących mi, że nie mogę być tym, kim jestem, bo wyglądam w nieodpowiedni sposób. Traktujących mnie, jakbym to wszystko wymyśliła i potrzebowała papierów, aby to udowodnić. Przywiązujących większą wagę do tego, jak wyglądam, niż do tego, jak się czuję (...) Mówiących, że może powinnam przestać być (próbować być) sobą i zaczekać, aż inni lekarze i terapeuci zdecyduję, że już mogę.

Mam dość tego wszystkiego. Czasem to daje mi więcej siły do walki. Czasem sprawia, że chcę zakończyć swoje życie tu i teraz. Czasami sprawia, że po prostu chce mi się płakać. Chciałabym widzieć na horyzoncie jakąś nadzieję. Chciałabym usłyszeć coś innego niż »w końcu będzie lepiej«. Chciałabym żyć pełnią życia już dzisiaj, w tym momencie".

Dzień później spotyka się z przyjaciółmi. ”Niczym nie różniło się od innych” - mówią jednym głosem. “Niezdrowe żarcie, rozmowy i dużo śmiechu”. 6 maja 24-latka zostawia po sobie ostatni wpis na facebooku: “Przepraszam”.

16 maja jej przyjaciele i rodzina potwierdzają: podczas wizyty w Warszawie Milo popełniła samobójstwo.

Poznańska Grupa Stonewall udostępnia informację o śmierci wolontariuszki. W dwa dni post dociera do ponad 2 mln osób. W komentarzach mieszają się smutek, niezrozumienie i chęć pomocy. "Czy musiało do tego dojść?" - zawiesza pytanie jeden z komentujących.

Chłopiec, którego udawała, został w Złotowie

Milo urodziła się w 1995 roku w Złotowie - miasteczku w woj. wielkopolskim. Sama o sobie pisała, że była dzieckiem “nietypowym”: “Trzymałam się na uboczu”. O rodzinie, szkole, życiu na wsi opowiada niechętnie.

“Czasem ten etap nazywała konformizmem. Żeby przetrwać, starała się wpasować. Chłopiec, którego udawała, został w Złotowie” - mówi mi Neev, jej najbliższa przyjaciółka.

Od ponad roku były w codziennym kontakcie. Z Neev - podobnie jak z resztą przyjaciół Tash i Hipolitem - poznali się w Poznaniu. Połączyła ich grupa wsparcia dla osób transpłciowych "Kokon", którą od dwóch lat prowadzi Grupa Stonewall. "To chyba tam zaczęły się jej prawdziwe znajomości. No bo jak możesz mieć blisko siebie kogoś, gdy musisz udawać, że jesteś kimś innym?" - mówi Neev.

Jaka była? - dopytuję. "Melancholijna, nieśmiała, nieufna. Z czasem się otwierała, ale wciąż czuć było, że tłumi w sobie dużo emocji i słów. Myślę, że bała się odrzucenia" - mówi Neev.

Tash uważa, że Milo była w momencie odkrywania siebie. "Dużo czytała, sięgała po wszystkie najnowsze publikacje na temat transpłciowości, wyszukiwała informacji o lekarzach. Udzielała się na grupach wsparcia - szczególnie w internecie". Była też wolontariuszką Grupy Stonewall.

Milo określała się jako niebinarna osoba transpłciowa. Po urodzeniu w dokumentach oznaczono płeć "mężczyzna". Milo nie czuła się "mężczyzną", ale nie czuła się też po prostu "kobietą". "Na pewno czuła się źle ze swoim ciałem. Odkrywała w sobie więcej cech kobiecych, ale jej tożsamość była bardziej płynna" - mówi Neev.

Samodzielnie podjęła decyzję o przyjmowaniu hormonów. Sprowadzała je nielegalnie, z zagranicy. W styczniu 2019 roku postanowiła przejść legalną drogę diagnostyki medycznej, która w Polsce jest złączona z korektą prawną. Żeby zmienić dokumenty - literkę "m" na "k" w dowodzie i odwrotnie - trzeba dokonać nieodwracalnych zmian w ciele i dostać zaświadczenia od szeregu lekarzy: psychologa, psychiatry i seksuologa.

Trzeba też pozwać swoich rodziców za to, że źle określili płeć dziecka przy urodzeniu.

"I właśnie ten moment - diagnostyki - dla Milo okazał się największą traumą. Po każdym spotkaniu ze specjalistą wychodziła zapłakana" - mówi mi Neev. "Dla każdej osoby transpłciowej to katorga, ale dla Milo, która tak bardzo bała się odrzucenia i która chorowała na depresję to było nie do zniesienia".

"W Polsce nie wystarczy czuć się źle ze swoim ciałem, żeby przejść diagnostykę. Trzeba odgrywać, że wpisuje się w stereotyp danej płci. Lekarze stawiają nam wymagania, których nie stawiają sami sobie. Lansują model hiperkobiecości i hipermęskości, który opierają na cechach zewnętrznych, czyli na wyglądzie. Milo ciągle słyszała od specjalistów, że nie wygląda »dość«” - opowiada mi Tash.

11 marca Milo pisze do przyjaciółki z Australii: "Żaden lekarz nie weźmie mnie na poważnie. Chcę się zabić. (...) Muszę upokarzać się przed psychologiem. W trakcie sesji muszę opowiadać intymne szczegóły z mojego życia. To cud, że jeszcze żyję w tym kraju. Może powinnam im powiedzieć, że albo mi pomogą albo skończę z tym?".

"Pamiętam jak dostała kwestionariusz, w którym musiała odpowiadać na pytania dotyczącej orientacji seksualnej i życia seksualnego. A choć te kwestie nie mają żadnego związku z poczuciem identyfikacji płciowej, lekarze w Polsce wciąż opierają na tym diagnozy.

Milo czuła się upokorzona tym, że ktoś nieustannie zagląda jej w majtki i wyciąga najbardziej intymne szczegóły z życia. Tranzycja w Polsce wygląda jak dwuletni pobyt w Big Brotherze" - mówi Neev.

Poza nienormatywną ekspresją i dłubaniem w życiorysie, dla Milo problemem w kontakcie ze specjalistami były hormony, które zaczęła brać samodzielnie. "Cały czas słyszała, że musi je odstawić, bo żaden lekarz nie będzie prowadził jej tranzycji. To oczywista bzdura, ale rozumiem, co musiała czuć. Pamiętam jak pierwszy raz uderzyła mnie dysforia. Nie mogłam już znieść swojego ciała. Gdy w końcu dostałam hormony i ciało zaczęło funkcjonować tak jak powinno, poczułam ulgę. Nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym ktoś mi je odbiera" - opowiada Tash.

Nie ufała, że ktoś jej pomoże

Milo od ponad roku chorowała na depresję. Była pod opieką psychologa i psychiatry. W lutym dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Wtedy lekarz wystawił jej skierowanie na oddział zamknięty do szpitala psychiatrycznego. Napisała do Tash, że nie chce tam iść, bo trafi na blok męski, wszyscy będą zwracać się do niej w złych formach ("on") i na pewno zabiorą jej hormony.

"Przekonywałam ją, żeby tam poszła" - mówi mi Tash. "Wymieniłam wszystkie pozytywne historie, które słyszałam. Nie chciała. Nie ufała, że ktoś jej tam pomoże. To straszne, że osoby potrzebujące pomocy nie mogą liczyć na bezpieczne środowisko. W Polsce osoby, które w wyniku dysforii (złego czucia się we własnym ciele) chorują na depresję, wpadają w pułapkę negatywnej pętli zwrotnej. Słyszą, że najpierw muszą wyleczyć depresję, a potem mogą zacząć myśleć o tranzycji".

Hipolit i Tash przyznali, że w ostatnim miesiącu wydawało im się, że wszystko idzie w dobrą stronę. "Była po dwóch spotkaniach z psycholożką w Warszawie, znalazła przyjaznego osobom niebinarnym seksuologa w Krakowie. Miała tam jechać w czerwcu" - mówią. Neev odniosła inne wrażenie. "Niemal codziennie pisała jak bardzo źle się czuje, jak bardzo nie chce zdawać kolejnego testu na bycie osobą transpłciową, jakie to wszystko przytłaczające".

Tash: "Odbieraliśmy sygnały, że jest naprawdę źle: miała depresję, myśli samobójcze. Ale szczerze, wokół mnie jest mnóstwo osób, które zmagają się dokładnie z tym samym. Teraz w panice zaczynam myśleć: kto będzie następny?"

48 proc. osób transpłciowych doświadczyło przemocy

18 czerwca 2018 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przyznała, że traktowanie transpłciowości jako zaburzenia jest niezgodne z obecną wiedzą medyczną i przyczynia się do stygmatyzacji osób transpłciowych.

Mimo to, jak pisze Polskie Towarzystwo Seksuologiczne, osoby transpłciowe są najbardziej narażone na przemoc motywowaną uprzedzeniami w całej społeczności LGBTQ. Potwierdzają to badania organizacji pozarządowych. Z badań KPH wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat aż 48 proc. transpłciowych doświadczyło jakiejś formy przemocy.

Według szacunków Lambdy 30 proc. osób transpłciowych, które zgłaszają się do organizacji, skarży się na przemoc ze strony ojca lub matki.

Z raportu Fundacji Trans-fuzja z 2015 r. wynika, że aż 25 proc. osób transpłciowych doświadczyło nierównego traktowania zarówno w podstawowej opiece zdrowotnej (wizyty u lekarzy pierwszego kontaktu i specjalistów), jak i w kluczowej dla wielu osób trans, opiece przy korekcie medycznej (terapia hormonalna i zabiegi medyczne).

Stygmatyzacja, której doświadczają osoby transpłciowe powoduje tzw. stres mniejszościowy, który przekłada się bezpośrednio na dobrostan psychiczny.

To dlatego osoby transpłciowe 20-krotnie częściej niż reszta populacji ma myśli samobójcze.

Polskie Towarzystwo Seksuologiczne zwraca też uwagę, że długi proces (średnio dwa lata) korekty prawnej, czyli zmiany dokumentów, w poczuciu konkretnych osób jest czasem straconym. Procedura trwa tak długo przez zawiłą diagnostykę i konieczność pozwania rodziców za "złe określenie płci dziecka przy urodzeniu". Jeśli ci są transfobiczni to sprawa może ciągnąć się latami. Złe oznaczenie w papierach utrudnia podstawowe funkcjonowanie: znalezienie pracy czy kontynuowanie nauki. Dlatego najczęściej wiążę się z "zawieszeniem", a to - w opinii PTS - negatywnie wpływa na dobrostan psychiczny osób transpłciowych.

PTS, jak i szereg organizacji pozarządowych na czele z Fundacją Trans-fuzja od lat postulują, by ustalenie płci metrykalnej następowało na drodze nieprocesowego postępowania sądowego lub postępowania administracyjnego.

Projekt ustawy o uzgodnieniu płci przeszedł przez polski Sejm poprzedniej kadencji. Ustawę zawetował prezydent Andrzej Duda.
;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze