0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: FOTO: AFP/ Służba prasowa prezydenta UkrainyFOTO: AFP/ Służba pr...

3 stycznia 2024 roku Rosja i Ukraina przeprowadziły największą wymianę jeńców wojennych od początku wojny na pełną skalę. Wymian nie było przez kilka miesięcy, ostatnia odbyła się w sierpniu 2023 roku.

Teraz do Ukrainy z niewoli rosyjskiej wróciło 230 żołnierzy i cywili.

Wśród nich są obrońcy Wyspy Węży, żołnierze Gwardii Narodowej, schwytani podczas wykonywania obowiązków w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, obrońcy Mariupola, żołnierze Marynarki Wojennej, Państwowej Straży Granicznej, Policji. Wśród jeńców było pięć kobiet. Także 48 osób, których uznano wcześniej za zaginione.

Wymiana odbyła się dzięki pośrednictwu Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Więźniowie Rosji

Wrócili. W więziennych robach, czasem w resztkach żołnierskich mundurów, w uszankach, z butami bez sznurówek. Z wystającymi kośćmi policzkowymi, z szarymi

twarzami. Nie wiedzieli, czy Ukraina jako państwo jeszcze istnieje. W Rosji przecież mówi się jeńcom tylko „rosyjską prawdę”.

W sierpniu 2023 roku w tekście o zaginionym bracie mojej koleżanki z dzieciństwa tak pisałam. "Na zdjęciach z wymiany jeńców zawsze widać zmęczonych ludzi z zapadniętymi policzkami. Są bardzo chudzi, podtrzymują spadające spodnie, a głowa zwykle mocno ostrzyżona wydaje się nieproporcjonalnie duża. Wracają siwi, do kamery mówią, że w niewoli stracili po 10, 20 kg. Do końca nie wiedzieli, że jadą na wymianę. Już w Ukrainie płaczą ze szczęścia, z telefonów pracowników służb dzwonią do bliskich: „Jestem w domu. Zostałem wymieniony”. Rzucają się na trawę i całują ziemię. Wdychają powietrze, jakby się nim upijali. Owijają się we flagi Ukrainy i jakoś radośnie śpiewają hymn.

Zaciągają się głęboko pierwszym papierosem. (Nawet ci, którzy nie palą). Płaczą na widok jabłka.

Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Niestety.

Nastia, żołnierka piechoty morskiej, która broniła Mariupola opowiadała mi, że po wydostaniu się z niewoli żołnierze jadą na rehabilitację. W ośrodkach pracują z psychologami, są badani przez lekarzy. Powrót do zdrowia trwa krócej lub dłużej. Ktoś wraca do domu (czy na front) po dwóch tygodniach, a ktoś potrzebuje kilkumiesięcznego leczenia.

Nie wszyscy chcą dzielić się tym, co przeżyli. A jeśli odważą się na szczerość, to po miesiącach od powrotu.

Świadectwo Ołeksija

Ponad rok temu z niewoli wrócił 30-letni Ołeksij Anulia, kickbokser z Czernihowa, na północy Ukrainy. Jego historia została opisana miesiąc temu w ukraińskim portalu Texty.org.ua. Świadectwo Ołeksija zapisane przez Olhę Samsonenko można przeczytać też po angielsku. Cały czas mam w pamięci jego historię. Za zgodą portalu (dziękujemy!) tłumaczę dla Państwa fragmenty wspomnień Ołeksija.

„Dwa tygodnie przed wymianą przypomniałem sobie amerykańską piosenkę noworoczną Jingle Bells. Nuciłem ją sobie. FSB powtarzało mi, że jestem jedyną osobą w areszcie, która nie zostanie wymieniona. Pokazywali mi listy, na których nazwiska były wyróżnione różnymi kolorami, a tylko moje było ciemne.

Po kolejnych torturach wróciłem do celi. Miałem już przygotowane zwinięte prześcieradło, na którym planowałem się powiesić. Gdy tylko zarzuciłem je na kraty, pojawiła się przede mną sylwetka mojej zmarłej niedawno babci. Chodzi, myje zlew i mówi: „Dokąd się wybierasz? Nie kupiłeś jeszcze dzieciom prezentów”. Mam dwoje dzieci: córka dziewięć lat, syn pięć. Strażnicy przez kamerki widzieli, jak rozmawiam z kimś, otworzyli celę i znowu mnie bardzo pobili.

[...]

Dali mi inne ubrania. Na majtkach były czyjeś zaschnięte odchody. Granatowe spodnie z czerwonymi paskami, podobne do noszonych kiedyś przez milicję, były przestrzelone na kolanach. Zwisały z nich ścięgna, były ślady wymiocin i krwi".

Gwałcili wszyscy

W sali tortur najbardziej agresywnie zachowywał się jeden taki z Kaukazu. Gwałcił więźniów. Dla wielu z rosyjskich strażników takie zaspokajanie potrzeb seksualnych jest normalne. W niewoli ze mną był też 20-letni chłopak, który został zgwałcony przez sześciu żołnierzy na punkcie kontrolnym, a jego rodzice w samochodzie obok, musieli na to patrzeć.

Ten z Kaukazu także mnie chciał zgwałcić. Kazali mi się rozebrać do naga. Związali mi ręce na plecach, powiesili za ramiona pod sufitem. Palce ledwo dotykały podłogi. [...] Wisiałem tam przez sześć dni. Zostałem cudem uratowany, bo w pobliżu zaczęła działać nasza artyleria. Zdjęli mnie i pozwolili się ubrać.

Harmonogram bicia

Przyjęcie [w nowym więzieniu] było okropne. Bili kijami, pałkami i paralizatorami. Nie przepuszczali nikomu. Już wtedy nie mogłem chodzić, noga mi gniła.

Bili codziennie, bez przerwy i bez powodu. O 6:00 musieliśmy wstać. I zaczyna się: o 7:00 biją, o 8:00 biją podczas kontroli, o 10:00 biją przed spacerem. Przed spacerniakiem biją, a kiedy wracasz, biją jeszcze mocniej.

Kiedy wychodzisz z celi, sprawdzają cię i biją kijami ze wszystkich stron. A nie ma jeszcze pory obiadowej. Mogą bić cię przez 15 minut lub półtorej godziny. Krew leciała mi z głowy, rąk, nóg, odbytu. Miałem połamane żebra i palce. Celowo uderzyli mnie w chorą nogę. Zardzewiałym nożem przecięli mi ścięgna na kciuku. Powiedzieli mi: „Strzelałeś do naszego wojska tym palcem, zabijając naszych”.

Zostałem pobity przez siedem osób naraz. Kazali mi stać na czworaka. Jeden uderzył mnie dłonią w twarz, drugi kijem w kolana, a trzeci żelazem po palcach. Miałem „szczęście”, że nie czułem już kciuka. To właśnie po nim bili. Reszta z nas była bita po głowie, plecach, ramionach i pośladkach. Bili nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. Równie mocno. Nie było żadnego współczucia. Ani dla mnie, ani dla młodszych chłopaków, poborowych w wieku 18-19 lat. Na policzkach wydrapywali gwoździem literę Z, aby odróżnić poborowych od żołnierzy kontraktowych.

Ćwiczył podczas sprzątania

[...] Wziął dwa duże, długie paralizatory. Trzymał je przy moim ciele, aż się rozładowały. Zaczęło mnie boleć serce. Paralizator był stosowany podczas prawie każdej tortury.

Moje ciało wytrzymało, ponieważ byłem sportowcem. Starałem się robić pompki co najmniej pięć razy. Na więcej nie miałem siły. Każdego dnia naciągałem ścięgna, aby zregenerować się po urazach.

Kiedyś ważyłem 102 kilogramy, ale w niewoli straciłem 40 kilogramów. Straciłem sześć centymetrów wzrostu, do 186 cm. Przedtem byłem w pełni zdrowia, badany co sześć miesięcy. Codziennie biegałem 15 kilometrów i robiłem 35 podciągnięć. Byłem mistrzem WNP (Wspólnota Niepodległych Państw – red.) w kickboxingu, mistrzem sportu i pracowałem jako ochroniarz.

A teraz z trudem udaje mi się przejść kilometr, nie ma ani jednego zdrowego organu.

[...]

Próbowałem się rozruszać podczas sprzątania celi. Trzy razy dziennie dawali mi dziesięć minut na sprzątanie. Wyczyściłem umywalkę, toaletę, która była żółta, do połysku. Łóżka i drzwi były czarne, stały się szare.

Strażnicy nazywali moją celę euro apartamentem. Chociaż kanalizacja przeciekała, w celi były mocz i kał.

Okno zablindowane blachą, nie było światła dziennego. Świeciła się tylko jedna żarówka.

Przeczytaj także:

Głodzenie

Pewnego razu śledczy zjadł banana podczas przesłuchania. Wyrzucił skórkę. Podniosłem ją i połknąłem, byłem taki głodny.

Kilka razy dali mi jedzenie z miski psa służbowego. Na śniadanie dawali mi dwie łyżki kaszy-sieczki. Wodę, w której gotowali kaszę gryczaną lub ryż. Nie było tam nawet ziarna. Kawałek chleba. Na obiad jakaś zupa z kapustą, a na kolację znowu sieczka zmieszana z wodą. W Kursku dali mi też gotowane jelita rybne z głowami. Jadłem wszystko.

Raz dostałem kawałek gotowanej cebuli. Długo ją żułem, rozciągałem. Tak mi smakowała.

Przyniosłem z ulicy dżdżownicę. Zawinąłem ją w szmatę, włożyłem do spłuczki i zapomniałem o niej na tydzień. Wyjąłem ją, a tam był już cały lęg. W ten sposób zdobyłem pierwsze białko od dłuższego czasu. Zjadłem je wszystkie. Na wolności nigdy nie jadłem czekolady z taką przyjemnością, jak wtedy te dżdżownice.

W karcerze polowałem na mysz i tłustego szczura. Żeby coś zjeść.

Strażnicy zdali sobie z tego sprawę i otruli szczura. Potem zacząłem łapać mysz, zajęło mi to prawie cztery miesiące. Słuch mi się wyostrzył, więc słyszałem, gdzie biegnie. Wzrok mi się pogarszał, bo ciągle byłem bity po głowie, a w ciemnym pokoju migało fioletowe światło. Żal mi było nawet okruszka chleba, żeby zwabić mysz.

Mięso

Pewnego dnia złapałem ją i uderzyłem gwoździem. Nie zdążyłem jej zabić, oderwałem tylko kawałek skóry. Strażnicy zobaczyli, że poruszam się w celi, co było zabronione. Otworzyli drzwi. Aby mi mysz nie uciekła, włożyłem ją sobie do ust. Przycisnąłem zębami, żeby nie wpadła mi do przełyku. A ta gryzie mnie w podniebienie, przygryza język. Jej ogon jest jak śmigło w ustach. Drapie pazurami. Kiedy przychodzą, muszę złożyć raport. I nie mogę, bo nie chcę puścić jedzenia. Wcześniej nie jadłem przez kilka dni, nic nie dawali.

Wyciągnęli mnie i zaczęli bić w prawą nerkę. Bili mnie mocno. Niebiesko-zielony krwiak nie znikał przez długi czas. Bili mnie, a ja mocno trzymałem mysz w zębach. Moje usta krwawiły. Myśleli, że wybili mi nerkę: „Wstawaj, będzie ci lepiej”. W rzeczywistości było to spowodowane ugryzieniem myszy w usta. Dlatego tortury nie trwały długo.

Wczołgałem się do celi przez fekalia na podłodze, bo rura przeciekała. Ledwo miałem siłę wstać, ale moje serce było pełne radości. Nie czułem żadnego bólu.

Na poziomie podświadomości wiedziałem, że jem mięso. I to pomoże mi przeżyć do rana.

W ustach miałem smak krwi i wątroby. Jakbym lizał ołów. Sierść utknęła mi między zębami. Wyplułem tylko zęby myszy. Żułem ogon przez długi czas jak gumę do żucia.

Wszy wszędzie

Były wszy. Byliśmy za to bici, bo uważano nas za niechlujnych. W rzeczywistości wszy żyją tam cały czas w kołdrach. I w tych warunkach nie da się ich stamtąd usunąć.

W czwartki zabierano nas do łaźni. Dawali nam minutę na umycie się. Ale łaźnia była dla nas kolejnym miejscem tortur.

Rosjanie upijali się tego dnia, kazali nam stać jak raki i bili paralizatorem po mokrych ciałach. Bili nas po kręgosłupach drewnianymi młotkami. Złamali mi trzy kręgi w kręgosłupie”.

Dla wielu Ukraińców tortury się nie skończyły

Ołeksij spędził w niewoli rosyjskiej 9 miesięcy. Potem 10 miesięcy był na rehabilitacji. Ojciec Ołeksija, 57-letni Jurij Anulia, wraz z synem brał udział w walkach w obwodzie czernihowskim. Rosjanie torturowali Jurija wraz z innymi żołnierzami. Spalili ich żywcem w miejscowej cerkwi.

W ciągu wojny rosyjsko-ukraińskiej z niewoli rosyjskiej zostało zwolnionych 2828 ukraińskich jeńców. Ukraińskie władze nie podają liczby Ukrainek i Ukraińców, których przetrzymuje Federacja Rosyjska.

Wczoraj nie wrócił mąż Aliny, tata Ołesi, brat Marty, których historie opisywałam. Czekamy na nastepnych.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze