0:00
0:00

0:00

Julia ma 30 lat i dwóch synów - jeden ma 4, a drugi 10 lat. Jest jedną z milionów kobiet, które uciekły z dziećmi przed wojną z Ukrainy, kraju, w którym zostawiły wszystko, co miały - pracę, domy, rodziny, przyjaciół. Uciekały z nadzieją, że trafią do miejsca, w którym będą mogły się schronić, że ich dzieci będą bezpieczne, będą miały dostęp do edukacji i ochrony zdrowia.

JESTEŚMY TU RAZEM

Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Kiedy wybuchła wojna kobiety, które uciekały przez polsko-ukraińską granicę, ratowali ludzie o dobrym sercu. Oddali im to, co mogli - ubrania, żywność, a nawet własne mieszkania. Odruch serca była tak duży, że z podziwem patrzył na to cały świat. Potem wsparcie zaczęło gasnąć, a państwo, które miało usta pełne o pomocy, zawiodło.

Rząd nie wydłużył okresu wypłat za pomoc dla ludzi, którzy dają uchodźcom dach nad głową. Nie wiadomo nawet, czy przedłuży finansowanie dodatkowych miejsca w przedszkolach. Nie rozumie, że przyznane świadczenie rodzinne 500 plus nie zapewni uchodźcom z Ukrainy dostępu do pracy, leczenia czy nauki. Nie pomaga ukraińskim rodzinom się usamodzielnić.

Mija szósty miesiąc wojny, a przed punktami pomocy ustawiają się kolejki kobiet, które czekają na jedzenie. Nawet jeżeli pracują, zarabiają tak niewiele, że nie stać je na wynajem mieszkania. Mimo tego, że w Ukrainie toczy się nadal krwawa wojna, myślą o powrocie.

Tak jak Julia, która do Polski przyjechała trzy dni po wybuchu wojny, 27 lutego 2022 roku. Pochodzi z miasta Połtawa. Pracuje jako sprzątaczka.

U Julii zdiagnozowano dwie malformacje naczyniowe. To nienowotworowe zmiany spowodowane nieprawidłowym rozwojem naczyń. Malformacje naczyniowe najczęściej pojawiają się na skórze i błonach śluzowych w obszarze głowy i szyi oraz w ośrodkowym układzie nerwowym. Jedna powstała w móżdżku. Julia cierpi na epilepsję. Coraz trudniej jest jej mówić. Od czterech miesięcy bezskutecznie próbuje dostać się na leczenie do neurochirurga. Nie ma pieniędzy na leczenie prywatne. Brakuje jej pieniędzy na życie. Nawet na to - jak pisze - żeby dojechać do konsulatu.

Przeczytaj także:

Poniżej przedstawiamy historię Julii. Jej list publikujemy w ramach akcji "Jesteśmy tu razem". Jeżeli ktoś może pomóc Julii w zorganizowaniu badań, leczenia lub w jakiś inny sposób, czekamy na kontakt.

Dalsza część tekstu pod ramką.

Rozpoczynamy akcję: JESTEŚMY TU RAZEM. Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Mieszkamy w Izbicku, wsi położonej pod Opolem.

Uciekliśmy z Połtawy. Chociaż nie toczą się tam ostre walki, nie wiemy, czego się spodziewać od wroga. Przyjechaliśmy do mojego byłego męża, z którym rozwiodłam się przed wybuchem wojny. Pracę w Polsce zaczął w sierpniu zeszłego roku. Pochodzi z Ukrainy.

Miejscowi pomogli załatwić dzieciom przedszkole i szkołę. Trudno mi podjąć zatrudnienie, bo starszy syn często łamie regulamin szkolny. Nie zwraca uwagi na prośby, ani kary, więc nie wolno mi było go zostawiać w świetlicy po lekcjach. Miał te problemy jeszcze w Ukrainie. Musieliśmy iść z nim do lekarza, aby mu pomóc. Chcieliśmy skonsultować jego stan psychiczny u lekarza w Polsce. Ale okazało, że tutaj, jak nie ma pieniędzy, to bardzo trudno jest się do lekarza dostać. Mamy z tym problem.

Nie otrzymaliśmy pomocy od ONZ i Czerwonego Krzyża, chociaż wniosek złożyliśmy dawno temu. Nie otrzymaliśmy też karty na żywność od Biedronki, ponieważ nie znaleźliśmy przedstawicieli organizacji, którzy mogliby taką kartę wydać w Opolu. Mąż 2/3 pieniędzy, które zarabia, co miesiąc musi wysyłać do Ukrainy na spłatę kredytów oraz dla matki, która otrzymuje minimalną emeryturę. Brakuje jej pieniędzy na żywność i opłatę mediów.

Udało nam się uzyskać pomoc 300 złotych i 500 plus na dzieci. W centrum pomocy zgłosiliśmy się do Banku Żywności [red. instytucja charytatywna, która zbiera żywność wciąż zdatną do spożycia lecz wycofywaną z obrotu, która zostałaby zutylizowana. Rozdziela ją wśród osób potrzebujących], który bardzo pomaga, gdy brakuje pieniędzy na jedzenie.

Organizacja pozarządowa pomogła nam z mieszkaniem, które nie było zbyt dobre, ale było za darmo. Na początku przynieśli nam trochę jedzenia i ubrań, przydały się, bo prawie nic nie przywiozłam ze sobą z Ukrainy. W drugim dniu wojny trudno było uciekać. Do tego z dwójką dzieci.

W Ukrainie miałam dobrą pracę. Przez ostatnie pięć lat pracowałam w centrum komunikacyjnym Nowej Poczty. Miałam stały dochód, mogłam na siebie liczyć. Nie była to ciężka fizyczna praca. Nie stroniłam od żadnej pracy, była to dla mnie dobra opcja. Tutaj, niestety, nie znalazłam takiej pracy, zwłaszcza że musiałam wcześniej odbierać dzieci ze szkoły i przedszkola.

Dobrzy ludzie pomogli mi znaleźć pracę u seniorów, którzy potrzebowali pomocy w ogrodzie, w domu. Nie mogłam znaleźć innej.

W pracy mojego męża pracownicy firmy pomagali uchodźcom z Ukrainy. Pomogli mi bezpłatnie umówić się na wizytę do neurologa, bo od kilku lat żyję z epilepsją i musiałam zostać ponownie przebadana. Lekarz skierował mnie na EEG i MRI mózgu z kontrastem. Wcześniej miałam już takie badanie i nie spodziewałam się usłyszeć od lekarza niczego nowego, jednak sytuacja się pogorszyła.

W ciągu roku zaszły bardzo duże zmiany, zdiagnozowano u mnie dwie malformacje naczyniowe [red. nienowotworowe zmiany naczyniowe, które spowodowane są nieprawidłowym rozwojem naczyń. Malformacje naczyniowe najczęściej pojawiają się na skórze i błonach śluzowych w obszarze głowy i szyi oraz w ośrodkowym układzie nerwowym]. Jedna z malformacji nie jest mała i znajduje się w móżdżku, przez co mam epilepsję. Pogarsza się moja mowa.

Potem dziewczyny przez prawie cztery miesiące próbowały umówić mnie na darmową wizytę do neurochirurga, ale im się to nie udało. Teraz musiałabym iść prywatnie. Jestem w trudnej sytuacji. Nie wiem, co robić dalej. Na badania, leczenie i rehabilitację potrzebne są pieniądze, których nie mamy. Mąż nie może zająć się dziećmi, bo pracuje. Nie jest ojcem mojego starszego syna.

Jestem samotną matką. Muszę wystawić dokumenty, żeby chociaż mąż, z którym się rozwiodłam, miał prawo nim się zaopiekować. Moje dzieci i ja mamy tylko ukraińskie dokumenty, nie możemy teraz podać wniosków na zagraniczne paszporty, bo na to też potrzebne są pieniądze. Potrzebujemy pieniędzy chociażby po to, żeby dojechać do konsulatu.

Teraz pracuję na pół etatu, sprzątam. Przez chorobę jest mi trudno wykonywać swoje obowiązki. Bardzo chcę zapewnić swoim dzieciom dobrą przyszłość, ale nawet nie wiem, jak to zrobić. Nie potrafię znaleźć wyjścia, chociaż nigdy się nie poddaję, bo wiem, że jestem potrzebna dzieciom.

Najprawdopodobniej, jeśli lekarz powie, że potrzebna jest operacja, będę zmuszona wrócić do Ukrainy bez względu na sytuację. Inaczej po prostu nie zdążę się wyleczyć. Taka jest nasza historia.

Лист Юлії

Доброго дня! Побачила Ваше повідомлення у фейсбук. Мене звати Юлія, я з двома синами (4 і 10 років) приїхала до Польщі 27.02.2022, три дні після початку повномасштабної війни в Україні. Ми походимо з міста Полтава. Хоч це і не гаряча точка, але невідомо що від ворога можна очікувати. Ми приїхали до мого чоловіка, з яким я тривалий час у розлученні. Він тут почав працювати від минулого серпня.

Ми живемо в Ізбіцько, селі під Ополем.

Місцеві допомогли влаштувати дітей до садочка і школи. Я маю труднощі з працевлаштуванням, бо старший син часто порушує шкільні правила. Не звертає уваги ні на умовляння, ні на покарання, тому мені заборонили залишати його після уроків на "світлиці". Ці проблеми він мав ще в Україні, нам потрібно було звернутися до лікаря, щоб допомогти сину впоратися з його психічним станом. Але, як виявилося, якщо не маєш коштів, то тут складно потрапити до лікаря. З цим у нас проблеми.

Допомогу від ООН та Червоного Хреста ми так і не отримали, хоч заявку давно подали. Карту на харчування Biedronka теж не отримали, бо не знайшли представників організацій, які б могли надати таку карту в Ополє. 2/3 коштів, які заробляє чоловік, він мусить щомісяця відправляти в Україну на погашення кредитів і мамі, яка отримує мінімальну пенсію. Їй бракує грошей на харчування та сплату комунальних послуг.

Нам вдалося отримати допомогу 300 злотих і 500+ на дітей. В осередку допомоги оформили банк живності, [ред. благодійна організація, яка збирає продукти харчування, які все ще є їстівними, але вилучені з ринку, і які мали б бути утилізовані. Потрукти роздають потребуючим], який дуже допомагає, коли вже зовсім немає грошей на їжу.

Ми не харчуємося за кошти чоловіка. З житлом нам допомогла неурядова організація, воно не дуже добре було, але безкоштовне. На перший час нам привезли трохи продуктів і одягу. Це було корисним, бо я майже нічого з собою не привезла, адже у другий день від початку війни було складно доїхати та ще й з двома дітьми.

В Україні я мала гарну працю. Останні 5 років працювала у контакт-центрі “Нова Пошта”. Мала сталий прибуток, могла розраховувати на себе. Це не була важка фізична робота. Раніше я не цуралася ніякої праці, однак коли в мене почалися проблеми зі здоров'ям, це був хороший варіант для мене. На жаль, тут подібної роботи я не знайшла. Я мусила рано забирати дітей, а графіка, щоб підходив під мій вільний час ー 3-4 години на день ー не має. Мені допомогли знайти роботу у літніх людей: кому на городі потрібна допомога, кому вдома. Іншої роботи я не могла знайти.

На роботі чоловіка співробітниці заводу допомагали біженцям з України. Допомогли мені безкоштовно записатися на прийом до невролога, бо я вже кілька років хворію на епілепсію і мала планово знову обстежитися. Лікар дав направлення на ЕЕГ і на МРТ головного мозку з контрастуванням. Таке обстеження я вже проходила і нічого нового не очікувала почути від лікаря. Проте ситуація погіршилася, за рік сталися дуже великі зміни, у мене виявили 2 судинні мальформації, [ред. неракові зміни судин, викликані аномальним розвитком судин. Судинні мальформації найчастіше виникають на шкірі та слизових оболонках в області голови та шиї, в центральній нервовій системі].Одна з мальформації не є маленькою і знаходиться у мозочку, через що я маю епілепсію. Погіршується моє мовлення.

Потім дівчата майже 4 місяці намагалися записати мене безкоштовно на прийом до нейрохірурга, але так і не вдалося. Зараз уже піду до приватного, бо я у складній ситуації. Не знаю, що робити далі. На обстеження, лікування і реабілітацію потрібні кошти, яких ми не маємо. Чоловік не зможе дивитися за дітьми, бо він працює. Також це не батько мого старшого сина. Я самотня мати. Потрібно оформити документи, щоб чоловік, з яким я у розлученні, мав право його пильнувати. У нас з дітьми є тільки українські документи, закордонні паспорти зараз не можемо оформити, бо на це теж потрібні кошти, щоб навіть до консульства доїхати.

Зараз я працюю неповну зміну. Часом мені складно виконувати мою роботу. Я дуже хочу гарного майбутнього для своїх дітей, але як це зробити, навіть не знаю. Не можу придумати вихід, хоч ніколи не здаюся, бо знаю, що потрібна дітям.

Швидше за все, якщо мені лікар повідомить, що потрібна операція, буду змушена повертатися в Україну, яка б не була ситуація, бо інакше просто на просто можу не встигнути вилікувалися. Така собі історія у нас склалася.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Na zdjęciu Julia Theus
Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze