0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Martyna Niecko / Agencja Wyborcza.plMartyna Niecko / Age...

Samorządy walczą o mieszkania, dostęp do edukacji i o pracę dla uchodźców z Ukrainy. To największe problemy osób, które uciekły przed wojną i próbują ułożyć sobie nowe życie w Polsce. Wsparcie rządu - mimo zapewnień - nie jest na tyle wystarczające, aby udało im się to zrobić samodzielnie.

JESTEŚMY TU RAZEM

Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

МИ ТУТ РАЗОМ

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

Samorządy - z uszczuplonymi dochodami własnymi - chcą programu i jego finansowania, aby Ukraińcom w tym pomóc.

A potrzebujących przybywa.

Polsko-ukraińską granicę nadal przekracza około 20 tys. osób dziennie. W chwili pisania tego tekstu, czyli 10 sierpnia, od wybuchu wojny w Ukrainie do Polski przyjechało 5,39 mln uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, zaś w ciągu ostatniego dnia granicę przekroczyło 21,9 tys. Z powrotem do Ukrainy wyjechało w sumie 3,5 mln osób.

Najbardziej obciążone pomocą są duże miasta. Jak wynika z najnowszego raportu Centrum Analiz i Badań Unii Metropolii Polskich im. Pawła Adamowicza - w kwietniu w Polsce przebywało 3,85 mln osób z Ukrainy, a pod koniec maja 3,37 mln.

W 12 największych polskich miastach mieszka 1,43 mln osób z Ukrainy. Siedmiu na dziesięciu Ukraińców - czyli 69 proc. - mieszka w obszarach metropolitalnych Unii Metropolii Polskich, czyli w czołówce największych miast.

Dalsza część tekstu pod ramką.

Rozpoczynamy akcję: JESTEŚMY TU RAZEM. Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].

Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].

"Administracja samorządowa oprócz codziennych zadań angażuje się we wsparcie uchodźców z Ukrainy, przez co jest mocno obciążona" - mówi OKO.press Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Opóźniają się wypłaty świadczeń rodzinnych. Wiele rodzin z Ukrainy nadal czeka na wypłatę świadczenia 500 plus.

Przez to, że rząd nie wydłużył okresu 120 dni pomocy (o wypłatę przez dłuższy okres można się starać w wyjątkowych sytuacjach), zasoby pomocy się wyczerpują. Coraz mniej darczyńców zgłasza się do samorządowych punktów pomocy. Kolejki po produkty żywnościowe z długim terminem ważności są tak duże, że czasem osoby z końca kolejki wracają z pustymi rękoma do domu.

Pisaliśmy o tym tutaj:

Przeczytaj także:

Samorządy potrzebują wsparcia od państwa, aby:

  • rozwiązać problem braku mieszkań dla uchodźców z Ukrainy;
  • utworzyć nowe miejsca w przedszkolach dla ukraińskich dzieci;
  • zachęcić pracodawców do zatrudniania osób z Ukrainy.

Po kolei.

Uchodźców z Ukrainy nie stać na wynajem mieszkania

Wielu Ukraińców ma gdzie mieszkać i co jeść, tylko dzięki dobrym sercom Polek i Polaków, którzy przyjmują ich do swoich domów. Pomoc coraz częściej opłacają z własnej kieszeni, bo okres wypłat 40 zł dziennie przedłużano tylko w wyjątkowych sytuacjach. Pisaliśmy o tym tutaj.

"Dalej działają miejsca zbiorowego zakwaterowania, z których korzysta kilkadziesiąt tysięcy uchodźców" - mówi OKO.press Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Punkty zbiorowego zakwaterowania prowadzone są w gminach pod nadzorem wojewodów i nadal są finansowane z Funduszu Pomocy. Gminy przyjmują zgłoszenia od osób i podmiotów, które wyrażają gotowość zakwaterowania uchodźców z Ukrainy.

Drugie tyle osób z Ukrainy korzysta nieodpłatnie z gościny w domach i mieszkaniach prywatnych.

"Dla uchodźców znalezienie sobie mieszkania na wynajem, to ogromny problem finansowy" - mówi Wójcik. Nawet, jeżeli mimo bariery językowej i braku opieki dla dzieci, osobom z Ukrainy udaje się znaleźć pracę, zarabiają tak niewiele, że nie stać ich na wynajęcie własnego mieszkania i utrzymanie rodziny.

Uchodźcy - głównie kobiety z dziećmi - próbują poradzić sobie z tym problemem. Wynajmują niewielkie mieszkania i dzielą się kosztami. "Na niewielkiej powierzchni mieszka wtedy kilka osób, które zrzucają się na czynsz" - mówi Wójcik.

Co robi w tej kwestii rząd? Do tej pory w nowelizacji specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, umożliwił adaptację budynków samorządowych na cele mieszkalne. "To dobre rozwiązanie, ale na efekty jego zastosowania trzeba będzie jednak czasu" - mówi Wójcik. Mieszkania potrzebne są teraz. Dlatego samorządy prowadzą rozmowy z rządem na ten temat.

"Pani minister Agnieszka Ścigaj przedstawiła nam założenia rządowego programu dotyczącego mieszkalnictwa, ale to na razie wyjściowa propozycja. Chodzi między innymi o dofinansowanie samorządów w tworzeniu, adaptacji, modernizacji lokali na potrzeby uchodźców. Miałaby to być kwota kilkudziesięciu tysięcy złotych na przygotowanie jednego lokalu" - mówi Wójcik.

Na razie nie ma konkretnych ustaleń w tej sprawie, a samorządy mają ograniczone środki na projekty związane z mieszkalnictwem.

Rząd powinien podzielić się wpływami budżetu państwa

"Niestety, uszczuplone dochody samorządów powodują, że mamy mało środków rozwojowych i ograniczone możliwości zapewnienia wkładu własnego do projektów z zakresu mieszkalnictwa" - mówi Wójcik.

Przypomnijmy, że w samorządy uderza wzrost kwoty wolnej od podatku według założeń Polskiego Ładu, który wszedł w życie 2 stycznia 2022 roku. Dla samorządów procentowy udział we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych jest jednym z głównych źródeł dochodu.

Znaczenie ma też inna obniżka podatku – przesunięcie progu podatkowego z 85 tys. do 120 tys. zł. Planowana likwidacja odliczenia składki zdrowotnej od podatku nie równoważy tych strat: do samorządów będzie napływało mniej pieniędzy z PIT. Do tych strat dochodzą inne, związane z przyjętymi w 2020 roku ulgami ustawowymi.

Wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press, że ich skutek samorządy odczują właśnie 2022 roku i będzie to około 2 mld zł. Samorządowcy bali się tego jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie, które spotęgowała problem.

Wójcik wyjaśnia, że jeżeli już samorządy mają wolne środki, to są ostrożne w ich wydawaniu. Przez inflację, rosnące ceny energii i ciepła.

"Chcemy mieć pewną rezerwę na okres zimowy. Nie wiadomo jakie będą wówczas ceny energii i ciepła, a

przecież nie możemy pozwolić, żeby zimą zabrakło ogrzewania w prowadzanych przez samorządy domach pomocy społecznej, przedszkolach, szkołach, szpitalach czy instytucjach kultury"

- mówi Wójcik.

"Wnioskujemy do strony rządowej o to, żeby podzieliła się zwiększonymi wpływami do budżetu państwa z podatku dochodowego od osób fizycznych. Bo teraz dostajemy środki wyliczone na podstawie poprzednich wpływów z tego tytułu sprzed dwóch lat. Mamy nadzieję, że samorządy dostaną dodatkowe dochody, bo inaczej wiele spośród nich nie zbilansuje bieżących dochodów i wydatków".

Koniec subwencji dla przedszkoli. "MEiN nie widzi możliwości"

Wyzwanie dla samorządów to zapewnienie opieki przedszkolnej ukraińskim dzieciom. W większości z nich nie ma miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci uchodźców. Pisaliśmy o tym tutaj i tutaj. W Sopocie Ukrainki uczyły najmłodszych w akademikach. Środki na ich wynagrodzenie miasto pozyskało od organizacji społecznej, bo pomoc rządowa była zbyt mała.

"W czerwcu udało się zapewnić taką opiekę w skali kraju dla 50 tysięcy ukraińskich dzieci. Otrzymaliśmy na utworzenie miejsc w przedszkolach dodatkową subwencję w wysokości 837 zł miesięcznie na dziecko ukraińskie, co i tak w wielu gminach nie pokrywało faktycznych kosztów jego utrzymania" - mówi Wójcik.

Ta kwota miałaby pokryć wszystkie koszty:

  • wynagrodzenie dla wychowawców;
  • personel kuchenny;
  • sprzątanie;
  • wyżywienie;
  • opłaty za media;
  • inne elementy związane z edukacją, czyli na przykład książki czy zabawki.

W dużych miastach miesięczny koszt jednego miejsca w przedszkolu to około 1200 zł. Państwo zakończyło tę pomoc w czerwcu.

"Nie wiemy jednak jak będzie wyglądało finansowanie opieki i wychowania dzieci z Ukrainy w przedszkolach od września 2022 roku, bo minister edukacji i nauki nie widzi możliwości zapewnienia samorządom dodatkowych środków na realizację tego zadania" - mówi Wójcik.

Do przedszkoli poszło około 50 tys. ukraińskich dzieci (polskich – według danych GUS w roku szkolnym 2020/2021 jest 1,12 mln); w podstawówkach – 140 tys. (polskich – 3,1 mln); w szkołach ponadpodstawowych – 40 tys. (polskich – 1,9 mln). Razem to 200 tys. dzieci ukraińskich.

Bez opieki państwa, ukraińskie mamy nie mogą pracować

Tymczasem – według informacji podawanych przez Ministerstwo Edukacji – w Polsce łącznie jest około 700 tys. dzieci z Ukrainy. Oznacza to, że 600 tys. dzieci jest poza systemem i albo uczy się zdalnie w Ukrainie, albo nie ma dostępu do opieki instytucjonalnej. To wszystko szacunki. Brakuje precyzyjnych danych – nie wiadomo, ile dokładnie dzieci chce iść do przedszkola, ale nie może.

Tymczasem, żeby rozwiązać problem, trzeba wiedzieć jaka jest jego skala.

Według szacunków Związku Miast Polskich,

tylko co czwarte dziecko, które pochodzi z Ukrainy i jest w wieku przedszkolnym, poszło do przedszkola w Polsce.

Problem jest więc spory, a brakuje rozwiązań systemowych. Bo prowadzenie przedszkoli i żłobków to zadanie własne gmin, które są zbyt słabo dofinansowane.

"Nie wiemy, co będzie dalej z nauką zdalną w Ukrainie. To duży problem. W minionym roku szkolnym około 200 tys. dzieci było w polskim systemie edukacji, a ponad 500 tys. uczyło się zdalnie w systemie ukraińskim. Jeżeli Ukraina zrezygnuje z nauki zdalnej, to 500 tys. dzieci powinno trafić do polskich szkół, na co nie jesteśmy gotowi" - mówi Wójcik. - "Nie wiadomo też jak w dłuższej perspektywie finansowane będą oddziały przygotowawcze dla dzieci z Ukrainy oraz szkolnictwo specjalne".

Do Polski uciekają głównie rodziny z dziećmi. Trudno te osoby włączyć w rynek pracy w ciągu dwóch miesięcy ze względu na potrzebę opieki, nieletniość czy niezdolność do pracy. Część kobiet w wieku produkcyjnym, które uciekły z Ukrainy, będzie musiała zajmować się dziećmi. Bez zapewnienia im opieki nad dziećmi ukraińskie mamy nie mogą pracować, wynająć mieszkania i samodzielnie utrzymać rodziny. Do tego dochodzi bariera językowa, która często uniemożliwia podjęcie pracy odpowiednie do kwalifikacji.

"Oczekujemy od strony rządowej na wdrożenie mechanizmów zachęcających pracodawców do tworzenia miejsc pracy dla osób z Ukrainy. Chodzi chociażby o ulgi czy zwolnienia z ZUS, czy podatków za utworzenie stałego miejsca pracy dla osoby z Ukrainy. Wiele spośród nich zatrudnionych jest przy pracach sezonowych, a one jesienią się niestety skończą" - mówi Wójcik.

"Chodzi też o nostryfikację i uznawanie dyplomów osób z Ukrainy. Mamy z tym wciąż problem np. w systemie ochrony zdrowia, a szkoda byłoby, gdyby wykwalifikowany personel medyczny wyjeżdżał do pracy do innych krajów lub pracował poniżej swoich kwalifikacji" - dodaje.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze