0:00
0:00

0:00

W nocy z 20 na 21 lutego 2019, ok. 03:00 nad ranem, trzej aktywiści – Konrad Korzeniowski, Rafał R. Suszek i Michał Wojcieszczuk – powalili pomnik prałata Henryka Jankowskiego, stojący niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Mężczyźni założyli pętlę na szyję Jankowskiego, podważyli cokół i ciągnęli, dopóki pomnik nie upadł na gumowe opony:

Przeczytaj także:

Aktywiści zostali oskarżeni o znieważenie pomnika i zniszczenie mienia. Ich czyn został zakwalifikowany jako chuligański, a to oznacza wyższą karę. Aktywistom grozi do pięciu lat więzienia. 19 stycznia - po prawie dwóch latach od wydarzenia - rusza ich proces w Gdańsku. Pierwsza rozprawa rozpocznie się o 09:30.

Oskarżamy

„Oskarżamy prałata o podły i haniebny gwałt na godności. Oskarżamy instytucję Kościoła katolickiego i jej przedstawicieli, którzy z pełną świadomością zła czynionego przez Henryka Jankowskiego nie zareagowali, aby złu położyć kres, milczeli lub wręcz – jak Sławoj Leszek Głódź – tolerowali ryzyko pojawienia się kolejnych ofiar”, pisali aktywiści w lutym 2019 roku w manifeście, opublikowanym m.in. w OKO.press.

Reportaż Bożeny Aksamit w „Gazecie Wyborczej” z grudnia 2018 ujawnił i udokumentował, że ks. Jankowski co najmniej od końca lat 60. przez kilka dekad wykorzystywał seksualnie dzieci.

Z Rafałem Suszkiem rozmawialiśmy tuż po obaleniu pomnika, w lutym 2019 roku: "Mamy nadzieję, że po obaleniu pomnika Jankowskiego zacznie się rozmowa na temat systemowej winy Kościoła katolickiego. I zapytamy, czy jakakolwiek instytucja może być gorsza niż społeczeństwo, z którym żyje w symbiozie. Nie może".

Dzień przed pierwszą rozprawą (proces zaczyna się we wtorek 19 stycznia o 09:30) wracamy do tej rozmowy. Czy coś się zmieniło przez te dwa lata?

Rafał Suszek: "Co jakiś czas jakaś ohydna sprawa wychodzi na jaw i wtedy uznajemy, że ten czy ów biskup jest zły, bo krył sprawców, lub że może jakieś władze są złe, bo nie zareagowały. Ale my wszyscy jesteśmy w ogóle fantastyczni - wrażliwi na krzywdę, troskliwi. Ciągle nie rozmawiamy o tym, co najważniejsze, a o czym pisaliśmy w manifeście - o współodpowiedzialności całego społeczeństwa za bezkarność Jankowskiego i innych księży, za swobodę i arogancję".

Cała rozmowa z Rafałem Suszkiem:

Magdalena Chrzczonowicz: W lutym 2020 roku, rok po obaleniu pomnika, mówiłeś w rozmowie z OKO.press: "Może uda się powrócić do dyskusji, której na razie skrzętnie się unika w toku debaty nad tym, co zrobiliśmy - do dyskusji nad rozproszoną odpowiedzialnością, którą ponosi całe społeczeństwo, ukrywając sprawców, udzielając nieuprawnionego rozgrzeszenia na podstawie zasług niewspółmiernych do winy, korząc się bałwochwalczo przed kościelną instytucją". I co?

Rafał Suszek*: To się nie stało i najpewniej się nie stanie. Zatrzymaliśmy się w naszej refleksji zbiorowej na wygodnym poziomie oczywistości takich jak wina indywidualna Jankowskiego i wina instytucjonalna Kościoła. Co jakiś czas jakaś ohydna sprawa wychodzi na jaw i wtedy uznajemy, że ten czy ów biskup jest zły, bo krył sprawców, lub że może jakieś władze są złe, bo nie zareagowały. Ale my wszyscy jesteśmy w ogóle fantastyczni - wrażliwi na krzywdę, troskliwi.

Ciągle nie rozmawiamy o tym, co najważniejsze, a o czym pisaliśmy w manifeście - o współodpowiedzialności całego społeczeństwa za bezkarność Jankowskiego i innych księży, za swobodę i arogancję, z jaką realizują utrwalony schemat relacji między instytucją Kościoła i świeckim społeczeństwem.

Jakaś została jeszcze w nas nadzieja, że proces nie doprowadzi krótką drogą do trywializacji tej sprawy - czy to korzystnej dla nas, poprzez dekryminalizacje naszego działania, czy też niekorzystnej, poprzez jego kryminalizację - to nie ma znaczenia. Ufamy, że proces wyzwoli dyskusję, o której mówiłem. To nie jest przecież proces w sprawie przewrócenia pomnika, to nie jest proces nad nami.

Pośród wielu zjawisk, w większości odzierających nas z nadziei, które wypełniły czas dzielący nas od aktu obalenia pomnika, zaszła pewna nieoczekiwana i sprzyjająca nam okoliczność, która ma istotne znaczenie w dyskusji nad naszym czynem i którą z pewnością zechcemy wykorzystać podczas procesu. Chodzi o falę obaleń pomników na świecie, głównie podczas protestów Black Lives Matter w USA. To zjawisko daje bogaty kontekst socjologiczny, tło dla naszego czynu, z jego analizy wyłania się pewna statystyka, pojawiają się schematy.

W mediach globalnych wywiązała się bardzo rzeczowa dyskusja: w jakim stopniu takie "czyszczenie" przestrzeni publicznej ze śladów rasizmu i kolonializmu to zacieranie, wymazywanie fragmentów historii, a w jakim stopniu to dochodzenie do głosu marginalizowanych dotąd narratywów mniejszościowych i dopisywanie brakujących elementów historii.

Zarazem w kontekście procesowym wyłania się czytelny argument: na tle tych rozmaitych dekapitacji, zatopień czy innych rozwałek, czyli tego, co przydarzyło się zagranicznym pomnikom (a do czego odnosimy się z szacunkiem wynikającym ze zrozumienia odmiennej specyfiki tamtych działań), to nasze obalenie jawi się jako klasa sama w sobie.

Jest absolutnie jasnym, że byliśmy bardzo delikatni, że działaliśmy w samoograniczeniu zadeklarowanym w manifeście.

Zostaliście oskarżeni o "zbezczeszczenie pomnika", a wasze działanie zostało zaklasyfikowane jako czyn chuligański. Jesteś winny?

Jestem. Zamierzam przyznać się do winy, ale nie do tej, którą mi zarzucają. Jestem winny, bo przez długie lata żyłem ze świadomością przewin Jankowskiego i nie uczyniłem nic, aby zapobiec jego gloryfikacji. Trochę wiedziałem o działalności konfidenckiej. Znałem dobrze ohydną homiletykę i widywałem para-artystyczne instalacje w jego parafii, wiedziałem też o antysemityzmie Jankowskiego, graniczącym nieraz z nawoływaniem do linczu - te sprawy były dobrze udokumentowane i powszechnie znane. Docierały do mnie także coraz liczniejsze sygnały o pedofilnych i efebofilnych ,,skłonnościach” księdza.

I to jest mój punkt wyjścia w zaczynającym się procesie - jestem winny, bo wiedziałem i nie uczyniłem nic - ale także do dyskusji o współodpowiedzialności całej bez-wspólnoty.

My - oskarżeni w ,,sprawie Jankowskiego” musimy się tylko trochę posunąć na ławie oskarżonych, robiąc miejsce dla wszystkich - ,,od Giewontu do Bałtyku”.

Czyli przyznasz się do tego, że miałeś wiedzę o Jankowskim, ale nic z tym nie zrobiłeś?

Tak, do 21 lutego 2019 roku nic z tym nie zrobiłem. I w tym kontekście nasz czyn - obalenie pomnika - jest próbą zadośćuczynienia niewysłuchanym ofiarom przemocy, od których odwróciło się społeczeństwo, więc też ja. Z procesowego punktu widzenia postrzegam to jako okoliczność łagodzącą - wszak ostatecznie podjęliśmy działanie. Upatruję w nim szansy na częściowe zmazanie swojej winy w oczach ofiar Jankowskiego.

Powiedziałeś, że to na co mieliście nadzieję, gdy obalaliście pomnik, nie wydarzyło się. Co konkretnie?

W naszym manifeście, który publikowaliśmy na łamach OKO.press, określiliśmy cztery poziomy odpowiedzialności za wyrządzone zło: odpowiedzialność indywidualna (w tym wypadku samego Jankowskiego), odpowiedzialność instytucji Kościoła katolickiego (np. Sławoja Leszka Głodzia, który znał przewiny Jankowskiego, ale je tuszował), odpowiedzialność administracji publicznej (tu nader istotną negatywną rolę odegrał prezydent Adamowicz, o czym w obliczu tragedii sprzed dwóch lat trudno mówić, ale niestety trzeba) oraz rozproszonej odpowiedzialności milczących świadków zła.

I te dwa pierwsze poziomy jakoś zostały "obsłużone" przez ostatnie lata. Problem jest z pozostałymi dwoma, szczególnie tym ostatnim. Jest więc problem powszechnej niewrażliwości na krzywdę i opowieść ofiary, jest parafiańszczyzna i poddańczy stosunek do władzy - w tym do tej zawsze obecnej w naszym życiu zbiorowym, więc Kościoła.

To winy powszechne, ale też należy podkreślić szczególny ciężar odpowiedzialności ponoszonej przez osoby publiczne, które budowały III RP z jej ,,kompromisami obyczajowymi”, religią wprowadzaną do szkół poza prawem, krzyżami znaczącymi przestrzeń wspólną w ramach pewnej hegemonii kulturowej.

Te osoby miały dość czasu i niezbędną sprawczość, by przerwać milczenie w sprawie Jankowskiego i w innych sprawach dotyczących przemocy w Kościele, by skutecznie przeciwstawić się złu, by postawić tamę fałszywej pamięci o krzywdzicielach takich jak Jankowski, by przerwać tę systemową i kulturową zmowę milczenia. To się nie stało i po tym czasie, który upłynął od naszego działania wiemy, że to się nie stanie.

Zobacz, było mnóstwo ludzi, którzy opisywali, jak wyglądało życie na dworze Jankowskiego, ale w ich opowieściach pełnych swady zabrakło konkluzji. Skoro przez cały ten czas to wiedziałeś, gdzie byłeś, gdy wręczano ordery i stawiano pomniki? Dlaczego nie protestowałeś, dlaczego nie zatrzymałeś machiny wtórnego upokorzenia ofiar?

Gdy zapytałam na samym początku naszej rozmowy, jak się czujesz, od razu zacząłeś mówić o efektach waszej akcji. A ja myślałam, że powiesz, jak się czujesz jako oskarżony i podsądny. Boisz się?

Nie. Prokuratura wykazała się dotychczas spektakularną niemocą śledczą. Nadto w grudniu 2020 sąd przychylił się do wniosku naszych obrońców i odmówił dopuszczenia Parafii pw. św. Brygidy i Społecznego Komitetu Budowy Pomnika ks. Jankowskiego do procesu w charakterze oskarżycieli posiłkowych w naszej sprawie. To kolejna świetna nowina dla nas jako oskarżonych. Jest też swoistą recenzją działania prokuratury i kolejnym sygnałem ze strony sądu, że w tej sprawie w sensie formalnym nic ,,na nas” nie ma - w prokuratorskim oskarżeniu nie ma ani grama substancji.

Dr Rafał Suszek, fizyk matematyczny, adiunkt w Uniwersytecie Warszawskim. Uczestniczył m.in. w blokadach antyfaszystowskich, próbach powstrzymania ekshumacji smoleńskich ofiar wbrew woli rodzin, wielokrotnie nękany, bity i zatrzymywany przez policję. Jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego Roberta Kowalskiego z OKO.press „6…5…4…3…Na ulicy” (tu jego wypowiedź). W wywiadzie dla OKO.press tłumaczył, na czym - jego zdaniem - polega obywatelskie prawo do obrony koniecznej. 7 grudnia 2018 Suszek i prawnik Michał Wojcieszczuk przerwali koncert Chóru Aleksandrowa w Bydgoszczy wbiegając na scenę z transparentem „Kremlowski faszyzm won za Don” i okrzykiem „Łapy precz od Ukrainy”. Konrad Korzeniowski był m.in. uczestnikiem protestu 7 kwietnia 2018 przed pierwszym posiedzeniem upolitycznionej KRS.

;
Na zdjęciu Magdalena Chrzczonowicz
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze