SONDAŻ OKO.PRESS. Rozmowy Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem za niewłaściwe uważa 55 proc. Polaków, a za właściwe 31 proc. Usprawiedliwiają go niemal wyłącznie zwolennicy PiS. Tylko 10 proc. z nich uważa, że postąpił niewłaściwie, a aprobuje rozmowy 77 proc. Pozostali badani odpowiadają dokładnie na odwrót. Propaganda PiS i TVP trafia tylko do swoich
Zakończony w sobotę 16 lutego 2019 sondaż IPSOS dla OKO.press pokazuje, że wyborcy PiS żyją w bańce informacyjnej, której ściany są na tyle grube, że niemal nie dopuszczają odmiennych interpretacji niż partyjna. Bańka staje się informacyjną twierdzą.
Ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" 29 stycznia 2019 nagrania rozmów biznesowych, jakie Jarosław Kaczyński toczył w 2018 roku w siedzibie PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, są przedmiotem intensywnej wojny interpretacji. Pytając o ich ocenę, staraliśmy się - razem ze specjalistami z IPSOS - użyć języka możliwie neutralnego:
"Czy Pana/Pani zdaniem rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem o budowie wieżowca w Warszawie świadczą o tym, że Jarosław Kaczyński jako polityk postępuje właściwie czy też niewłaściwie?"
Odpowiedzi wskazują, że PiS tę wojnę interpretacji przegrywa:
Rezultat jest tym gorszy dla PiS, że obrońcy Kaczyńskiego rekrutują się niemal wyłącznie z wyborców PiS. Ilustruje to wykres, w którym porównujemy odpowiedzi dwóch grup wyróżnionych wśród wszystkich 1004 osób badanych:
Jak widać, można być prawie pewnym, że osoba, która deklaruje poparcie dla PiS uzna, że Kaczyński postępował właściwie (77 proc. takich odpowiedzi i tylko 10 proc. odwrotnych). Podobnie wśród osób pozytywnie oceniających Kaczyńskiego aż trzy czwarte to wyborcy PiS.
Oznacza to, że wyborcy PiS żyją w bańce politycznej, której ściany są tak grube, że staje się informacyjną twierdzą, zamykając zwolenników partii w obowiązującej interpretacji.
Jeszcze bardziej znamienna jest jednolitość poglądów całej reszty: 73 proc. uznało, że rozmowy były niewłaściwe a tylko 12 proc., że właściwe. W przypadku tych pozostałych osób badanych trudno mówić o jakiejś jednej bańce, bo to reprezentanci aż 71 proc. społeczeństwa o zróżnicowanych postawach politycznych. Ich odpowiedzi są jak jednak tak samo jednoznaczne jak elektoratu PiS, ale odwrócone, jak w lustrzanym odbiciu.
Wystąpiły różnice partyjne, ale mniejsze niż można było oczekiwać. Za "właściwe" rozmowy Kaczyńskiego uznał:
Co ciekawe,
nawet do osób najmniej zainteresowanych polityką dotarły sygnały, że coś tu było nie tak.
Dlaczego tylko 10 proc. zwolenników PiS uznało, że Kaczyński jako polityk nie powinien toczyć biznesowych negocjacji w siedzibie swej partii, powołując się lub używając wpływów i układów, wprost mówiąc, że trzeba ukrywać swoje/swojej partii plany inwestycyjne przed opinią publiczną, a na dodatek wprowadzając w błąd partnera (i dalekiego krewnego przy okazji)?
Odpowiedzi mogą być trzy:
Wszystkie te reakcje można lepiej zrozumieć rzucając okiem na przekaz polityczny, który intensywnie produkują politycy PiS i sprzyjające im media na czele z TVP.
Pierwsza reakcją na publikacje było i jest proste zaprzeczanie, na ogół przy pomocy pretensjonalnych metafor. Premier Morawiecki mówił:
„To nie jest żadna bomba, ale jeden z największych niewypałów od czasów drugiej wojny światowej. Wyszła z tego taka bańka mydlana, którą wystarczy tknąć palcem, żeby się rozpadła. To taka góra, która urodziła mysz. Niemcy też zbudowali pod koniec wojny taki czołg, który miał być największym czołgiem na świecie, który nazwali przewrotnie mysz, ale nie wszedł nigdy do produkcji”.
W umniejszającej narracji szczególną karierę zrobił też "kapiszon" wzmocniony potem jako "zamoczony/mokry kapiszon".
Media prawicowe cytowały rozmaite wątpliwości, często zaskakująco przypadkowe wobec treści artykułów, np. w jaki sposób w jednej kopercie [którą Kaczyński kazał dostarczyć biznesmenowi] zmieściło się 50 tys. zł?
Króluje też dezawuowanie źródła informacji, zwłaszcza, że to tytuł znienawidzony przez PiS. Pytana o artykuł o "taśmach Kaczyńskiego" rzeczniczka PiS Beata Mazurek odpowiada dziennikarzom, że „nie zaczyna dnia od lektury Wyborczej”. Dalej idzie Beata Kempa, chwaląc się, że nie czyta jej od wielu lat, a w jej „domu nie przynosi się przez próg Wyborczej i Newsweeka”.
Prawicowy publicysta i satyryk TVP Stanisław Janecki publikację "Wyborczej" określa jako „panświnizm", którą to nazwą prawicowa publicystyka nazywała kiedyś działalność Jerzego Urbana. W 2016 roku Jarosław Kaczyński rozszerzył tę definicję i „panświnizmem” określił wszystkie media, które „niszczą wartości”, „utrwalają postkomunizm”. Zaliczył do nich oczywiście „Gazetę Wyborczą”.
Ryszard Makowski (Sieci) podpytuje na Twitterze, czy „Gazety Wyborczej za ordynarne próby destabilizowania sytuacji w Polsce nie można by po prostu zamknąć?”.
Narracja odwrócona polega na wytwarzaniu laurek dla prezesa, które zmieniają zupełnie sens nagranych rozmów. Jak zwykle wszystkich przebija Mateusz Morawiecki:
"Nie tylko nie ma w tej rozmowie cienia jakichkolwiek dowodów na niewłaściwe zachowania polityków PiS, ale jest właśnie pełne potwierdzenie uczciwości, wiarygodności, solidności, rzetelności działania, chęci rozliczenia się z tym biznesmenem, który najwyraźniej ma bałagan w papierach (...) Zarówno śp. prezydent Lech Kaczyński, jak i Jarosław Kaczyński, przez 30 lat dla mnie, ale myślę, że dla ogromnej większości Polaków, uosabiają walkę o uczciwą Polskę, walkę z korupcją".
Morawiecki nasila przekaz. Kończy tak:
"Prezes pokazuje wielokrotnie w tej rozmowie konieczność transparentnego działania, w pełni uczciwego. Chcielibyśmy, żeby tak właśnie wyglądało życie gospodarcze w Polsce".
Perswazja elokwentnego premiera ma zapewne spory udział w utrzymywaniu elektoratu PiS w przekonaniu, że nic się nie stało.
15 lutego - już w trakcie trwania sondażu OKO.press - "Wyborcza" opublikowała przeciek z przesłuchania biznesmena, który opowiadał, że Kaczyński kazał mu przynieść w kopercie pieniądze dla ks. Sawicza z Rady Instytutu im. L. Kaczyńskiego (stanęło na 50 tys.), bo inaczej nie podpisze on odpowiedniej uchwały. Pytana o to rzeczniczka PiS wyjaśnia, że „takie zdarzenie nie miało miejsca. Ksiądz Sawicz podpisał uchwałę rady nie stawiając jakichkolwiek warunków, tym bardziej finansowych".
Rzecz w tym, że według zeznań Birgfellnera to Jarosław Kaczyński domagał się pieniędzy w imieniu księdza. Oświadczenie Mazurek w ogóle się do tego nie odnosi. Odwraca uwagę od zachęty korupcyjnej prezesa ku postaci tajemniczego księdza-nie-księdza.
Zagaduje temat sam Kaczyński, który sprawę nagrań topi w ogromnym wywiadzie dla "Sieci". Zwierza się m.in., jak próbował z fundacji Lecha Kaczyńskiego zrobić swoją Fundację Batorego przy pomocy kapitału z wieżowców.
Karierę robią też powiedzonka Kaczyńskiego np. „ja cię nie mogę”.
Prawicowe media próbują budzić sympatię do "prześladowanego Kaczyńskiego". Michał Karnowskich (Sieci): „Panie Michnik, przestań pan! To, co robicie, to już nie jest dziennikarstwo, to próba zadręczenia przyzwoitego człowieka”.
Stanisław Janecki we "wPolityce": Kaczyński jest ofiarą „zawodowej kampanii niszczenia. Takiej samej, jakiej ofiarą padł niegdyś Jan Olszewski" (dodatkowa perswazja, bo właśnie umarł). Publikacje „Wyborczej” Janecki nazywa „ejakulatami” (!), a także „odpowiednikiem ostrzału rakietowego i artyleryjskiego, wspomaganego przez użycie napalmu”. Dziennikarze piszący o Srebrnej i Kaczyńskim to „egzekutorzy”, „filmowi terminatorzy, obcy, predatorzy czy transformersi”. Ich „zaciętość dawno przekroczyła granice sadyzmu”, więc „nie spoczną, dopóki obiektu ataku nie zmiażdżą, rozsmarują, rozbryzgają, zetrą w pył. Z wyrazem głębokiej, sadystycznej satysfakcji na obliczach. I z podnieceniem, jakiego nic innego w ich życiu nie wywołało, a może właśnie dlatego”.
Ten ejakulat emocji pokazuje z jednej strony na wzburzenie/przerażenie obozu PiS, a z drugiej jest komunikatem o szczytowej intensywności, który ma ostatecznie utwierdzać elektorat w przekonaniu, że Kaczyński jest wart obrony.
Siła propagandy obozu władzy płynie m.in. z przywiązania zwolenników PiS do propisowskich mediów, w tym zwłaszcza TVP. W grudniowym (2018) sondażu OKO.press zapytaliśmy, które programy informacyjne są najbardziej wiarygodne. Największym zaufaniem widzowie darzą „Fakty” TVN, potem "Wydarzenia" Polsatu, a najmniejszym – „Wiadomości” TVP. Rzecz jednak w tym, że zwolennicy TVP mają niezwykle wyrazisty profil polityczny - to w znacznej większości wyborcy PiS.
I koło się zamyka: propaganda trafia do swoich, umacnia ich postawy, chroni przed wpływami innych narracji. Wobec rosnącego zagrożenia nasila środki perswazji, ale tym samym uniemożliwia oddziaływanie poza bańką, która staje się informacyjną twierdzą.
Jest jeszcze dodatkowy mechanizm redukcji dysonansu poznawczego po takiej aferze jak koperta czy "taśmy Kaczyńskiego". To opisana przez Piotra Zagórskiego w OKO.press "sympatia do łotrów", o ile identyfikujemy ich jako "swoich łotrów". Wybaczanie korupcji czy kłamstwa popieranym politykom nie jest specyficzne dla wyborców PiS, ale występuje w wyjątkowo wyrazistej postaci.
Sondaż IPSOS dla OKO.press 14-16 lutego 2018, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1004 osób.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze