0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Piotr Pacewicz, OKO.press: Jakim cudem Bart Staszewski, od lat demaskujący homofobię władzy Kaczyńskiego i Dudy znalazł się w Arkadach Kubickiego i razem z najważniejszymi dostojnikami partii i państwa PiS wysłuchał 21 lutego 2023 przemówienia prezydenta USA?

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

Bart Staszewski*: Polskie władze nie zapraszają aktywistów LGBT na żadne wydarzenia. Nie jesteśmy dla nich partnerami do rozmowy, czy jakichkolwiek konsultacji. Na szczęście przeciwwagę tworzy grono dyplomatyczne, bo aktywiści LGBT, a także inne osoby broniące praw człowieka, są zapraszane przez ambasady. Dzięki temu mogłem być blisko przemówienia Joe Bidena. A przy okazji zajrzeć do tzw. kuluarów oficjalnej polityki.

W Arkadach Kubickiego zjawiłeś się o...

...około 15:00. Sprawdzili, że jestem na liście i powiedzieli, że mam iść wzdłuż schodów na zewnątrz w ogrodzie, a potem skręcić w lewo, gdzie byli najważniejsi politycy, poza może marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim i premierem Mateuszem Morawieckim. Czyli ministrowie, wiceministrowie - wszyscy ci, których kojarzę z telewizji. Głównie z PiS, dopiero później zobaczyłem polityków PO.

Wyznaczono ci miejscówkę? Rząd III, miejsce 44?

Nie. Część miejsc bardziej znamienitych gości miała kartkę z imieniem i nazwiskiem, reszta siadała na zasadzie pierwsze wolne. Czułem się o tyle dziwnie, że mniej więcej rok temu Ordo Iuris skierowało do ambasady USA i do fundacji Baracka Obamy wniosek, żeby mi odebrać tytuł...

jednego z liderów Europy 2020 roku

... i w ogóle skazać mnie na banicję. Ambasada nie posłuchała, co odbieram jako znak, że zgodnie z tym, co Joe Biden zapowiadał jeszcze przed prezydenturą, USA będą wspierały społeczność LGBT na świecie.

Odnotowaliśmy w OKO.press, że 21 września 2020 Joe Biden, na sześć tygodni przed wyborami, zabrał głos na temat twego ulubionego tematu: „Ani w Unii Europejskiej, ani nigdzie na świecie nie ma miejsca na strefy wolne od LGBT".

Biden

Biden odwoływał się do mocnych słów Ursuli von der Leyen o „Unii równości, gdzie wszyscy mogą być tym, kim naprawdę są. Bycie sobą to nie ideologia, ale tożsamość. Strefy wolne od LGBT, to strefy wolne od wartości humanistycznych i nie ma dla nich miejsca w naszej Unii”.

W 2020 roku brałem udział w programie „Liderzy" fundacji prezydenta Obamy, potem w programie Open World dla liderów, pojechaliśmy grupą aktywistów i aktywistek do Stanów Zjednoczonych, żeby wymienić się doświadczeniami z ich organizacjami LGBT. Zostałem też nominowany do programu szkoleniowego IREX, finansowanego przez amerykański Departament Stanu.

A teraz zostałeś przez Amerykanów zaliczony do elity.

Nie wiem, czy słowo elita jest tu najlepsze, ale na pewno znalazłem się wśród osób, które uważają się za elitę albo aspirujących, by być jak najbliżej. Szok dla aktywisty, który ma mnóstwo procesów sądowych. We wtorek rano, tego samego dnia kiedy przemawiał Biden, odpowiadałem na pytania sądu na rozprawie z powództwa gminy Tuszów Narodowy na Podkarpaciu, która mnie pozwała za tabliczkę.

Przeczytaj także:

Tablicę „Strefa wolna od LGBT”. Jedną z tych, które w ramach głośnej akcji od stycznia 2020 roku umieszczałeś obok nazw miejscowości, gdzie władze przyjęły homofobiczne uchwały.

Byłem w sądzie rozpytywany znowu o to samo, czyli, co się wydarzyło dwa lata temu, ale zmienił się sędzia i – oczywiście zupełnym przypadkiem – na takiego, który został prezesem sądu za czasów ministra Ziobry. Ta rozprawa, już bez fleszy, odbyła się przy pustej sali, bez sojuszników i sojuszniczek. My, aktywiści i aktywistki jesteśmy coraz bardziej samotni, a młyny sprawiedliwości wolno mielą. Dlatego takie wsparcie jak ambasady jest nam potrzebne. A właściwie ambasad, bo także Norwegia, Dania, Holandia...

Nigdy bym się nie spodziewał, że obce kraje będą bardziej pomagały polskim obywatelom niż własne władze.

Na przemówieniu Bidena byłeś jedynym przedstawicielem społeczności LGBT?

Nie wiem, ile osób było zaproszonych. Jestem jednym z nielicznych, którzy nie mają pracy od godziny do godziny i mogą dysponować czasem. Spotkałem Miłosza Przepiórkowskiego z Lambdy Warszawa.

Czym się na co dzień zajmujesz poza tym, że zwalczasz i ośmieszasz homofobię?

W marcu 2022 roku założyliśmy z moim partnerem fundację Basta. Postanowiliśmy zawalczyć z homofobią w mediach publicznych, wykorzystując zapisy w ustawie radiofonii i telewizji, które weszły w życie w 2019 roku, bo tego wymagała Unia Europejska. Homofobia jest np. w TVP po prostu zabroniona, tylko nikt tego nie respektuje. Nie tylko składamy skargi do KRRiT, ale próbujemy też inicjować coś, czego nikt nie robił, czyli postępowania administracyjne, wychodząc z założenia, że mamy takie uprawnienie jako fundacja. Krajowa Rada na razie twierdzi, że nie mamy, dlatego zmierzymy się w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym, który nas rozsądzi. Jeżeli okaże się, że mamy, to będziemy mogli odwołać się od każdej negatywnej decyzji Krajowej Rady i skończy się ich bezkarne widzimisię. To taka nasza mała strategiczna litygacja,

Czyli próba kształtowania prawa poprzez nowatorskie postępowanie przed sądem.

Rzecz jest przyszłościowa, zwłaszcza jeżeli chcemy, żeby doprowadzić do penalizacji homofobicznej mowy nienawiści w art. 256, co moim zdaniem powinno nastąpić, zanim wprowadzimy małżeństwa jednopłciowe czy związki partnerskie. Bo nikt nie będzie chciał brać ślubu w kraju, w którym można lżyć osoby LGBT.

Art. 256. § 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Na tym polegają moje działania, na razie pro bono, mam nadzieję, że kiedyś będę zatrudniony w naszej fundacji. Utrzymuję się z patronite, czyli z obywatelskich wpłat na moją działalność. Robię też czasem filmy, np. w kampanii społecznej „Miłość nie wyklucza", ale to wciąż zawód freelancera, sam sobie ustalam terminy i dlatego mogę tak często pojawiać się w sądach. Dzięki obywatelskiemu wsparciu społeczności stać mnie także na obrońców.

No i jak ten ciągany po sądach 32-letni gej poczuł się w świecie oficjalnej polityki?

Co najmniej dziwnie, bo część z tych polityków mnie rozpoznaje, część nie, ale ja pamiętam, że i jednym, i drugim z łatwością przychodzi lżyć osoby LGBT, albo kłamać, że homofobii nie ma a problemem jest \tylko nasza "potrzeba eksponowania się". Nie spotkałem tam posła Janusza Kowalskiego, ale już wiceministra Szymona Szynkowskiego vel Sęka tak.

Na mój widok tylko mruknął pod nosem „O, Jezus". Posłałem mu uśmiech.

Na oczach mediów nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Mam wrażenie, że oni wszyscy odgrywają pewne role w telewizji. Gdy przychodzi do tego, żeby stanąć oko w oko z człowiekiem, o którym tyle powiedziano złego, to brakuje im odwagi, żeby porozmawiać. Przecież ja nie mam rogów, prądem też nie rażę.

Po przemówieniu Joe Bidena podszedłem z herbatą do stolika posła Marka Suskiego, który stał tam z innym politykiem PiS. Tylko mnie zmierzył wzrokiem i szybko się zmyli, przestraszyli się jak diabeł święconej wody, a może tylko nie chcieli, żebym słyszał, o czym mówili. W sumie jakoś zabawna sytuacja. Nie mam w sobie nienawiści do tych ludzi, patrzyłem na nich, jak na kurioza.

Wróćmy jeszcze na twoje krzesełko. Koło kogo siedziałeś?

To też było śmieszne na swój sposób. Tuż koło siebie miałem posła Krzysztofa Sobolewskiego, który składał na mnie liczne doniesienia do prokuratury m.in. za opisanie Mielca jako "strefy wolnej od LGBT". Chyba także on poskarżył na mnie za wypowiedzi na temat mundurowych, którzy przerzucali przez graniczny płot z Białorusią kobietę w ciąży.

Przywitałeś się z nim?

Tak, ale mam wrażenie, że mnie nie poznał. Nie chciałem podglądać, ale kątem oka zauważyłem, że żona mu wysyła zdjęcia telewizyjnego ekranu, na którym go widać, a on jej odpowiada serduszkami. Pomyślałem, że to fajne, jak żona się cieszy, bo jest jej miło zobaczyć męża w telewizji... Mój chłopak też ze mną esemesował, ale on nie może zostać moim mężem, bo mu poseł Sobolewski nie pozwala. Obaj mamy rodziny, ale poseł uważa, że tylko on ma rodzinę. Nie wiem, czy jest tak zindoktrynowany, czy taki cyniczny?

Tak czy owak, było to ciekawe przeżycie, bo nie licząc inauguracji partii Wiosna, nigdy nie byłem na imprezie z politykami. Unikałem tego typu spędów, nawet jak była okazja.

A nie siedziałeś też przypadkiem obok Donalda Tuska?

On siedział tuż przede mną. Potem obserwowałem stolik, który był oblegany przez osoby z PO – Radka Sikorskiego, Borysa Budkę, Tomasza Siemoniaka.

Podpatrzyłeś i nagrałeś, jak Kaczyński komentuje mowę Bidena zwracając się do Jana Krzysztofa Bieleckiego, premiera z 1991 roku: „niczego nie powiedział". Czemu akurat do Bieleckiego?

To było ciekawe, bo Kaczyński, idąc minął wiele osób w tym na początku tylko z PiS, nie wiem, czy jeszcze wtedy był Andrzej Duda, czy też już wyszedł. I nagle poczuł potrzebę wygłoszenia komentarza. Tylko że nie chodziło chyba o Bieleckiego.

???

Obok stał Tusk. Może Kaczyński chciał właśnie Tuskowi dać znać, że ten Biden rozczarował, że on przyjechał tutaj specjalnie, żeby usłyszeć coś ważnego, a tu nic. A może, że za mało było podziękowań? A może była w tym złośliwość pod adresem opozycji, że Biden nie narzekał na naruszenia praworządności czy demokracji? Tak czy inaczej Bielecki był chyba figurantem, po to, żeby Tusk usłyszał komentarz prezesa.

Ale tak czy inaczej, zrobiła się draka, teraz się mówi inba.

Wtedy to do mnie nie docierało, dopiero w domu zorientowałem się, że w sumie to pierwszy komentarz polityczny najważniejszej osoby w państwie. Wow, przypadkiem odnotowałem coś istotnego, więc postanowiłem upublicznić większy fragment nagrania, bo najpierw wrzuciłem to tylko na Instagram, i dołożyłem napisy, żeby ludzie nie mieli wątpliwości, co prezes PiS mówi. Potwierdził to zresztą Bielecki, gdy poszedł spin, że Kaczyński niczego takiego nie powiedział.

View post on Twitter

Media prorządowe twierdzą, że Kaczyński powiedział: „niczego nie powiedziałem". Jak pisze Samuel Pereira, wprowadzasz ludzi w błąd nie tylko w sprawie stref wolnych od LGBT.

Dokładnie wiem, co słyszałem. Sprawdzałem też wielokrotnie nagranie, nie rozumiem, jak można wciskać taki kit.

To strasznie miałkie, żeby tak sobie prezes komentował przemówienie Joe Bidena tylko po to, żeby wbić szpilę Tuskowi. Jestem też zaskoczony, bo wydawało mi się, że Kaczyński jest zbyt przebiegły, żeby dać się złapać na czymś takim.

Miałeś tam rodzaj złośliwej satysfakcji, że polityków PiS prowokujesz samą swoją obecnością?

Tak, skłamałbym, gdybym nie przyznał ci racji, że to daje satysfakcję, wbicie się przed oczy tym ludziom, którzy z taką łatwością wygadują głupoty o LGBT. A tu nagle przychodzi Staszewski, chodzi sobie po tym salonie i nikt nie może go wyprosić. Bo u tego gospodarza wszyscy jesteśmy równi.

Trochę tak, jakby Malmö, gdzie się urodziłeś i wychowałeś przyjechało do Lublina Przemysława Czarnka z wizytą nomen omen partnerską.

Coś takiego. Powiedziałem nawet komuś, że czuję się trochę jak w żmijowisku, ale śmiało komentowałem, że PiS to najgorsza partia, jaka się przytrafiła Polsce. I tylko zerkałem, jak ludzie dookoła reagują.

A kontakty z opozycją?

Oczywiście z Adamem Bodnarem, który dla mnie jest nadal Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Żartował, że mnie ubywa, bo ostatnio schudłem. Przywitałem się z progresywnym posłem KO Frankiem Sterczewskim, rozmawiałem chwilę z kimś z Polski 2050. Chyba witaliśmy się z Radkiem Sikorskim i z Tuskiem, kiedy siadałem za nim, z Rafałem Trzaskowskim, Bronisławem Komorowskim, ale nie wiem, którzy z nich mnie poznali poza prezydentem Trzaskowskim, który mnie zapraszał na Campus Polska.

Zawsze mi zależało na wspólnym zdjęciu z Lechem Wałęsą, pomimo jego homofobicznej wypowiedzi o osobach LGBT. Jest dla mnie ikoną, wewnętrznie mu wybaczyłem, zresztą przeprosił, zamieściłem to nawet w filmie [„Artykuł 18", dokument z 2017 roku w reż. Barta Staszewskiego].

Zrobiłeś sobie selfie z Wałęsą? Serio?

Jak ludzie zobaczyli to zdjęcie, to mi nawet wypominali, co Wałęsa mówił o osobach LGBT. Odpowiadałem, że sobie zdaję sprawę z tego, bo umieszczałem to we własnym filmie.

Wałęsa palnął w 2013 roku, że posłowie homoseksualiści powinni w Sejmie siedzieć „w ostatniej ławie, a jeszcze lepiej - za murem". Manifestacje LGBT odesłał na peryferie miast, bo „mniejszość nie może przeszkadzać większości".

Coś mniej więcej w tym stylu, że gej musi mieć równe prawa, a skoro jest nas mniej, to mniejsze. Nie było w tym zbyt wiele logiki, ale ja nie jestem strasznie doktrynalny, żeby kogoś skasować z powodu jednej wypowiedzi. Powtórzę: on się tych słów wycofał, nawet jeśli pod wpływem krytyki opinii publicznej. Macham na to ręką i idę dalej.

A nie byłeś rozczarowany, że w mowie Bidena zabrakło najmniejszej nawet aluzji do nieprawidłowości w Polsce z demokracją, z prawami człowieka? W marcu 2022 były, teraz nic.

Miałem wrażenie, że prezydent USA nie chciał mieszać tematów, żeby to nie przysłoniło debaty, która powinna się toczyć wyłącznie wokół Ukrainy. Zresztą jego niesamowita wyprawa do Kijowa pokazywała, że tak właśnie ma być. Wizyta w Warszawie okazała się dopełnieniem tamtej obecności w Kijowie, nie wciskałbym do tego polskich wątków.

Bardziej myślałem o czymś innym, co Biden powiedział. Zapadło mi w pamięci, że wybory, których dokonamy obecnie, że działania, które podejmie on i inni politycy, którzy rządzą światem, że one zdecydują o tym, co się wydarzy w życiu kolejnych pokoleń. Dzisiejsze decyzje na szczeblu politycznym czy militarnym to nie tylko kwestia tego, czy Ukraina wygra, czy nie wygra wojny, a jestem przekonany, że wygra, ale mogą decydować o nowym porządku światowym.

Czuło się tam powagę chwili. Joe Biden, mając do dyspozycji całą potęgę militarną USA, która może przeważyć szalę tej wojny, ma w ręku przyszłość. Jeżeli uda się wygrać, to Rosja przestanie być Rosją Putina, którą znamy.

Jesteś człowiekiem innej generacji niż polityczni liderzy, reżyserem, masz oko artystyczne... Jakbyś opisał teatr, którego byłeś świadkiem?

Byłem zdziwiony małą ilością aktorek. Tam właściwie nie było kobiet. Powiedziałem nawet Miłoszowi, że są tu sami faceci i każdy coś knuje, z kimś rozmawia, coś lub kogoś załatwia. Piotr Gliński siedział na telefonie, a potem rzucił aparat rosłemu asystentowi, który mógłby być jego ochroniarzem i podszedł do następnej osoby. Maciej Wąsik chodził za wszystkimi i do każdego próbował się przysiąść.

Mariusz Kamiński stale z kimś gadał, nachylony, zgarbiony, jakby spiskował. Najbardziej mnie chyba rozbawił herbatką, którą co chwila starannie mieszał, rozbieganymi oczami rzucając na boki. Nawet chciałem podsłuchać, o czym tak mówił, ale nie było mi to dane, a strzępy rozmowy były nieciekawe, o jakimś posiedzeniu.

Oczywiście żaden z nich nie skorzystał z okazji, żeby sobie porozmawiać z tym potworem Staszewskim, o którym – jak słyszę np. od dyplomatów – nawet w nieoficjalnych rozmowach mówią, że kłamie o dyskryminacji osób LGBT, że po prostu sobie ją wymyśla. Zastanawiam się, co się stało z ich zwykłą, ludzką ciekawością, bo ja byłbym ciekawy takich rozmów. Kiedyś czekaliśmy z prezesem Ordo Iuris na program w Polsacie. Zapytałem go po ludzku, bez kamer, o co im tak naprawdę chodzi z LGBT. Odpowiedź była ciekawa, ale nie powtórzę, bo mówił prywatnie.

W czerwcu 2020 miałeś okazję do dłuższej rozmowy z Andrzejem Dudą. Zaprosił cię do Pałacu po swojej nieszczęsnej wypowiedzi, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia i to gorsza od bolszewizmu.

Próbowałem go przekonać, że nie ma racji, przekazać mu swoją wiedzę. Ale miałem poczucie, że się odbijam od ściany, bo za każdym razem rzucał frazesami. Nie był przygotowany do rozmowy np. o tym, że na marsz równości w Białymstoku poleciały kamienie, nie miał pojęcia, że w Polsce już są przepisy, które zabraniają mowy nienawiści i twierdził, że my chcemy wprowadzić cenzurę. Próbowałem tłumaczyć, że nam chodzi jedynie o nowelizację, dopisanie przesłanki orientacji seksualnej do zakazu mowy nienawiści [patrz art. 256 kk - wyżej]. Miałem wrażenie, że rozmawiam z człowiekiem o umiarkowanej wiedzy.

Dzisiaj to ta sama osoba, ale nasiąknięta pewnością siebie. Schudł, wyszlachetniał, został taką gwiazdą namaszczoną przez Zachód, przez Bidena. Rozpromieniony, nasączony dumą, połyka wszystkie te peany wznoszone na cześć Polaków.

*Urodzony w 1990 roku Bart Staszewski jest współzałożycielem stowarzyszenia Marsz Równości w Lublinie oraz Miłość Nie Wyklucza, a także twórcą filmu dokumentalnego "Artykuł osiemnasty" (2017; chodzi o art. 18 Konstytucji RP o ochronie małżeństwa, interpretowany przez prawicę jako wyłączność dla związków hetero). Po Marszu Równości 2018 w Częstochowie ówczesny minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński chciał go ścigać za Orła na tęczowej fladze.

Przede wszystkim znany jako autor projektu „Strefy”, czyli „znaku drogowego” – „Strefa wolna od LGBT” (2020), który w ramach akcji artystyczno-społecznej stawiał i fotografował w miejscowościach, gdzie samorządy przyjęły uchwały dyskryminacyjne wobec współobywateli LGBT.

We wrześniu 2020 został wybrany przez Obama Foundation do udziału w Programie Liderzy: Europa 2020 jako jeden z 35 wschodzących liderów działających w sektorze publicznym, pozarządowym lub prywatnym na rzecz dobra wspólnego.

W lutym 2021 jego nazwisko znalazło się na liście Time 100 Next 2021 – stu najbardziej wpływowych ludzi kształtujących przyszłość, publikowanej przez amerykański magazyn „Time”.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze