Twierdzenie z programu PiS, że nauka katolicka w Polsce „nie ma żadnej konkurencji” i „można jej przeciwstawić tylko nihilizm”, jest poglądem zdumiewająco skrajnym i karygodnym z punktu widzenia kultury demokratycznego państwa.
Ogłoszone z dumą w programie PiS na wybory 2015 i powtórzone w programie z 2019 roku, staje się w wykonaniu partii rządzącej poglądem niebezpiecznym, bo łatwo przekształca się w faworyzowanie „nauki katolickiej” i wykluczanie, zakazywanie czy deprecjonowanie przez państwowe instytucje innych punktów widzenia.
Dokładny cytat z obu programów PiS brzmi:
„Kościół katolicki jest depozytariuszem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji, dlatego też w pełni jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm”.
Zobacz cały fragment programu PiS pt. Rola religii i stosunek do Kościoła
ROLA RELIGII I STOSUNEK DO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
Doceniamy rolę religii w życiu społecznym oraz szczególne znaczenie wiary katolickiej dla Polaków. Nie zapominając o tym, że w naszych dziejach, odznaczających się tolerancją religijną, wkład w rozwój Rzeczpospolitej, jej kulturę, gospodarkę czy tryumfy militarne wnosili przedstawiciele różnych wyznań – ewangelicy, grekokatolicy czy polscy Tatarzy – podkreślamy, że Kościół katolicki w Polsce odegrał i odgrywa wyjątkową rolę, odmienną niż w historii innych narodów. Była ona nie tylko narodowotwórcza i cywilizacyjna, ale także ochronna. Już w średniowieczu Kościół odparł obce próby sprawowania władzy, następnie wśród duchowieństwa wyrośli pierwsi autorzy wzywający do naprawy Rzeczypospolitej. W skrajnie niesprzyjających okolicznościach czasu zaborów, podobnie jak w PRL, Kościół był ostoją polskości, pełnił rolę zastępczą wobec nieistniejącego suwerennego państwa. W tym kontekście trzeba wspomnieć osobę i naukę Prymasa Tysiąclecia księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego. Można być Polakiem nie będąc katolikiem, ani osobą wierzącą, nie sposób jednak uznać, że polskość może istnieć bez tego dziedzictwa, jakie wniósł Kościół katolicki.
Nauka Kościoła katolickiego, polska tradycja i polski patriotyzm silnie się ze sobą połączyły budując tożsamość polityczną narodu. Wolność jest w centrum chrześcijańskiej nauki o człowieku, istotą naszej narodowej historii, wolność współtworzy sens bycia Polakiem, dlatego też polska przynależność narodowa, traktowana jako dziedzictwo wolności, równości i szacunku dla ludzkiego życia ma znaczenie uniwersalne. Traktujemy je jako wkład naszego narodu w powszechne dzieje wolności. Zbieżność między nauką Kościoła katolickiego a tradycją narodową jest wyraźnie widoczna w odniesieniu do rodziny. Polska tradycja traktowała ją zawsze jako szczególne dobro, a w okresie utraty niepodległości była także w bardzo wielu przypadkach ostoją narodowej tożsamości.
Kościół katolicki jest depozytariuszem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji, dlatego też w pełni jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm. Znamy to z historii – próby zaszczepienia innego systemu wartości podejmowane przez zaborców lub komunistów oznaczały w efekcie zwykle odrzucenie humanistycznych wartości i zrelatywizowanie kodeksu etycznego. Z tych powodów specyficzny status Kościoła katolickiego w naszym życiu narodowym i państwowym jest wyjątkowo ważny; chcemy go podtrzymać i uważamy, że próby niszczenia i niesprawiedliwego atakowania Kościoła są groźne dla kształtu życia społecznego.
Anachroniczny prymat religii, jakby Polska była Watykanem, przestaje śmieszyć, gdy staje się programem działania ministra edukacji, zaleceniem dla prokuratorów, czy wezwaniem do kontr-manifestacji.
Szczególnie Jarosław Kaczyński upodobał sobie tezę o wyłączności katolicyzmu, co wpisuje się w jego manifestowaną od smoleńskiej tragedii 2010 roku osobistą religijność (patrz zdjęcie wyżej z 10 grudnia 202o).
Dał jej też osobliwy wyraz wzywając 27 października 2020 do obrony kościołów rzekomo zagrożonych przez demonstracje Strajku Kobiet: „Musimy bronić kościołów. Za wszelką cenę. Wzywam członków PiS i tych, którzy nas wspierają” (co zostało zgłoszone do prokuratury jako przestępstwo podżegania).
Lider PiS osobiście sprawdzał 8 listopada 2020 zabezpieczenia świątyń, objeżdżając je z osobistymi ochroniarzami z Grom Group.
Dwie trzecie przeciw, kobiety częściej
My za to postanowiliśmy sprawdzić, co o katolickiej wyłączności myślą Polki i Polacy. Przełożyliśmy maksymę PiS na możliwie zrozumiały język. Okazuje się, że dwie trzecie osób badanych mówi „nie”.
Co ciekawe, zwykle bardziej religijne kobiety, tym razem zgadzały się z PiS rzadziej: 28 proc. wobec 37 proc. mężczyzn. I odwrotnie, częściej odrzucały tezę Kaczyńskiego: 67 do 60 proc.
Aż 37 proc. Polaków i 28 proc. Polek uważa jednak, że ideologia PiS jest słuszna. Osobom badanym nie podpowiadaliśmy, kto jest autorem tych słów, one po prostu się z nimi zgodziły. Nawet jeśli były to powierzchowne deklaracje, wynik potwierdza, jak silną pozycję zajmuje wciąż katolicyzm.
Jedna trzecia dorosłych splata polskość z katolicyzmem w ciasny węzeł wykluczający inne punkty widzenia.
To przy okazji dowód na skuteczność propagowania ideologii PiS i misji ewangelizacyjnej Kościoła katolickiego.
Skuteczność tej propagandy nie rozkłada się jednak równo. Wręcz przeciwnie.
Granica 50 lat. Kto był dorosły w PRL, ten bardziej wyklucza
Nadzieje Kościoła katolickiego na ukształtowanie katolickiego pokolenia JPII dały ograniczony efekt. Najmłodsi badani (przed trzydziestką) nie są bardziej religijni niż kolejne dwie generacje:
Jak widać, granicą jest 50 lat, co oznacza, że osoby urodzone przed 1970 rokiem różnią się od urodzonych później. Młodsi niż 50 lat odrzucają maksymę Kaczyńskiego trzy razy częściej niż popierają, u starszych przewaga odrzucenia jest niewielka.
Może dlatego, że osoby urodzone przed 1970 rokiem były dorosłe w PRL i mogły zapamiętać instytucję Kościoła jako głównego ideowego oponenta komunistycznej władzy i jej ideologii.
Szczególnie krytyczne wobec tezy o wyłączności katolicyzmu są młode kobiety.
W kategorii wiekowej do 40 lat maksymę Kaczyńskiego odrzuca 78 proc. kobiet, a zgadza się cztery razy mniej. Wśród mężczyzn w tym wieku: 29 proc. jest za, a ledwie dwa razy więcej przeciw.
Taki jest zapewne skutek najnowszego doświadczenia Polek z „katolicką nauką”, czyli wyrokiem tzw. Trybunału Konstytucyjnego, który pozbawił kobiety prawa do przerywania ciąży nawet wtedy, gdy wada płodu wskazuje na nieuleczalną chorobę, czy śmierć dziecka. Wiele kobiet odebrało to jako motywowany religijnie symboliczny akt odebrania im godności i wolności.
Wykształciuchy mówią „nie”
Tradycyjnie czynnikiem, który wpływa na tolerancję i dostrzeganie różnych punktów widzenia jest edukacja, przy czym skokowy wzrost odrzucenia ideologii PiS następuje dopiero w grupie osób z minimum licencjatem.
Metropolie na „nie”, reszta po równo
Tutaj także skokowe odrzucenie endeckiego anachronizmu następuje dopiero w otwartych na kulturę zachodnią metropoliach (4,5 krotna przewaga „nie” nad „tak”). W mniejszych miastach przeciwko ideologii PiS są dwie trzecie. Nie potwierdza się mit o silnie konserwatywnej, tradycyjnej wsi: przeciw jest 58 proc., za 36 proc.
PiS na plusie, ale bez szaleństw, PSL bliżej niż Konfederacja
Gdyby dodać w pytaniu informację, że pytamy o program PiS, poparcie wśród wyborców tej partii byłoby zapewne wyższe. Ale i tak jest to jedyna grupa, w której przeważa zgoda nad odrzuceniem.
Z punktu widzenia siły przekazu liderów, zwłaszcza Kaczyńskiego i Ziobry, ta przewaga jest jednak niewielka, a 42 proc. wyborców PiS nie zgadza się z doktryną Polaka-katolika. Identyczny odsetek tego elektoratu uznał – w innym pytaniu naszego sondażu – że „nadszedł już czas na polityczną emeryturę Jarosława Kaczyńskiego”.
Elektorat PSL-Kukiz’15 pokazał tradycyjnie katolicką twarz, z ideologią PiS zgodziło się aż 39 proc. Zaskakująco „antykościelni” okazali się za to wyborcy Konfederacji (dwukrotna przewaga „nie” nad „tak”).
Zwolennicy Polski 2050 Hołowni odróżnili się od elektoratu KO i Lewicy, częściej zgadzając się z tezą PiS.
Wyborcy Koalicji Obywatelskiej, której liderzy nie są zbyt wyraziści w krytyce Kościoła, wypadli tu najradykalniej: tylko 14 proc. na tak, prawie sześć razy więcej przeciw moralnej wyłączności nauk katolickich.
Kaczyński wyklucza jak Dmowski, bo „każdy dobry Polak…”
Jarosław Kaczyński wielokrotnie odwoływał się do tezy o braku konkurencji dla katolicyzmu. W kampanii wyborczej 2019 uczynił z niej oś przekazu obudowując ją naukami o rodzinie zagrożonej przez LGBT („Wara od naszych dzieci”) itp.
W Lublinie 7 września cytował program PiS w takiej oprawie: „Wielką rolę w kształtowaniu i obronie narodu polskiego, także w okresie zniewolenia komunistycznego, odgrywał Kościół katolicki. Chrześcijaństwo jest częścią naszej tożsamości narodowej. Kościół był i jest głosicielem i dzierżycielem jedynego powszechnie znanego w Polsce systemu wartości”.
Potem poszedł o krok dalej niż program i krzyknął:
„Każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest – jeszcze raz to powtarzam – nihilizm. I ten nihilizm my odrzucamy, bo nihilizm niczego nie buduje, nihilizm wszystko niszczy!”.
Wymowa tego fragmentu jest oczywista: Kościół i jego nauczanie staje się w państwie, jakie projektuje i realizuje PiS obowiązkowe. To dokładna replika myśli Romana Dmowskiego z 1927 roku:
„Mamy w łonie naszego narodu niekatolików, mamy ich wśród najbardziej świadomych i najlepiej spełniających obowiązki polskie członków narodu. Ci wszakże rozumieją, że Polska jest krajem katolickim i postępowanie swoje do tego stosują”.
I dalej (Dmowski, nie Kaczyński): „Naród polski nie odmawia swoim członkom prawa do wierzenia w co innego, niż wierzą katolicy, do praktykowania innej religii, ale nie przyznaje im prawa do prowadzenia polityki, niezgodnej z charakterem i potrzebami katolickimi narodu, lub przeciw katolickiej (…)
katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, ale tkwi w jej istocie. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”.
Sondaż telefoniczny CATI Ipsos dla OKO.press, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N= 1000 osób, 23-25 listopada 2020. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i wielkości miejscowości. Około 70 proc. spośród 1000 wywiadów zrealizowano pod wylosowanymi numerami telefonów komórkowych.
Słowa "katolik", "katolicyzm" pochodzą od greckiego "katholike", co tłumaczy się jako "powszechny". Zatem pojęcie "Kościół Katolicki" znaczy tyle, co "Kościół Powszechny". Tym samym, uzurpowanie sobie ścisłego związku katolicyzmu z własną narodowością jest, delikatnie mówiąc, nieuprawnione. Zwłaszcza że pojęcie narodowości jest też nieostre, a Polska w przeszłości, biorąc pod uwagę jej zasięg terytorialny jako Rzeczypospolitej Obojga Narodów, była klasycznym przypadkiem tego, co dziś określa się jako multi-kulti – tyglem różnorodnych kultur, wierzeń i sposobów myślenia.
I przez multi-kulti sczezła. Podobny los czeka UE.
Nie przez multi-kulti, tylko przez zdradę katolickich elit. Konfederacja swoją zdradę uzasadniała obroną "wiary i Kościoła", w jej skład wchodzili również biskupi.
O jakiej Konfederacji waść gadasz?
Targowickiej zapewne.
Szczezła głównie dzięki prześladowaniu "multi kulti" przez ówczesny Krk. Proszę sobie przypomnieć sprawę Polaka na tronie moskiewskim, krucjatę jezuitow przeciw reformacji, przeniesienie tolerancyjnych Polaków w sferę katolicko – narodowego antysemityzmu itd.
Karol Katolicki: "I przez multi-kulti sczezła"
Odwrotnie. Rzeczpospolita była u szczytu w 1573 roku, gdy Konfederacja Warszawska potwierdziła tolerancje i swobody.
Potem była Unia Brzeska, Piotr Skarga, Wazowie i zaczęły się schody. Prześladowani protestanci zaczęli grawitować ku Prusom, prawosławni ku Moskwie. Itd …
To jest trend widoczny w historii nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Dopóki nie ma przeszkód w swobodnym przekazie myśli i idei, jest przyzwolenie na wychodzenie poza utarte schematy, tak długo panuje dobrobyt i rozwój. Dogmatyzm niszczy cywilizacje.
Dokładnie. Na terenach pogranicznych, gdzie przenikają się wpływy różnych ludów, powstaje najciekawsza kultura, najsmaczniejsza kuchnia i najlepsza muzyka.
"Przez multi-kulti sczezła" – no dobre sobie. Ta multikulturowa Polska do czasu ostatnich Jagiellonów kwitła i liczyła się w Europie – a potem nastał czas królów elekcyjnych i katolicka szlachta poprzez pacta conventa zapewniła sobie przywileje i kulturową urawniłowkę. To od końca XVI w. statuty kaliskie, dające prawa Żydom, zaczęły stawać się świstkiem papieru. Potem wypędzono arian, zdławiono powstania kozackie, nasiliła się kontrreformacja, a nadanie Tatarom ziemi na Podlasiu przez Jana III Sobieskiego było wyjątkiem potwierdzającym regułę. I tak umacniano mit Polski katolickiej aż po upadek w czasach saskich.
W Niemczech pracuje ponad 4000 (cztery tysiące) lekarzy z Syrii.
Ponad połowa przyjętych przez Andżelę uchodźców od 2015 roku pracuje i odprowadza składki emerytalne poprawiając bilans niemieckiego systemu emerytalnemu.
Jak widzisz, nawet na uchodźcach potrafią zrobić interes 🙂
Szanowny o czym tu pisze? Rzeczpospolita Polska mogła przyjąć tych lekarzy, zapewnić im odpowiednie warunki i jak piszesz "zarabiać" na nich. W Polsce kaczafiego tylko Rydzyk i jego wyznawcy to "prawdziwi Polacy" a większość z nich nie ma pojęcia co to znaczy nihilizm. I tak rośnie nam mafijna IV RP.
Sczezła z powodu działań kk. Poczytaj o Tadeuszu Kościuszko.
Karol Powszechny powinien zmienić nazwisko, czy nie tak?
Przykład tzw. polityki historycznej w programie PiS:
1. "Już w średniowieczu Kościół odparł obce próby sprawowania władzy…"
Ciekawe, co autor miał na myśli. Może o tyle miał rację, że gdyby nie decyzja Mieszka I o przyjęciu chrześcijaństwa, to zapewne jego państwo stałoby się celem najazdów margrabiów brandenburskich i innych władców niemieckich pod pretekstem walki z pogaństwem, przy pełnym poparciu papieża oraz Świętego Cesarza Rzymskiego. W efekcie skończylibyśmy jak bałtyccy Prusowie, po których została tylko nazwa, przejęta przez osadników niemieckich na pruskiej ziemi. Ale pamiętajmy też, że Mieszko przyjął chrzest od Czechów, którzy byli lennikami Rzeszy Niemieckiej, a później król czeski na mocy Złotej Bulli stał się jednym z siedmiu kurfirstów, czyli elektorów Rzeszy wybierających cesarza. Poza tym, Mieszko po przyjęciu chrztu też składał hołd lenny cesarzowi…
2. "(…) wśród duchowieństwa wyrośli pierwsi autorzy wzywający do naprawy Rzeczypospolitej."
Zapewne autor miał na myśli przede wszystkim Andrzeja Frycza Modrzewskiego, który faktycznie ukończył teologię i miał święcenia kapłańskie, jest jednak małe "ale". Otóż Frycz uczestniczył w tajnych dysputach teologicznych prowadzonych przez spowiednika królowej Bony, Franciszka Lismanina – franciszkanina, który później przeszedł na kalwinizm. Na tych spotkaniach rozważano myśli reformacyjne – zresztą był na nich też późniejszy prymas Jakub Uchański, przez współczesnych uważany za kryptoewangelika. Frycz Modrzewski później złamał celibat i ożenił się, za co został pozbawiony prebendy w postaci stanowiska wójta wolborskiego, a pod koniec życia związał się z braćmi polskimi, czyli arianami.
Naprawiali tak jak dzisiaj, aż przyszła kontrreformacja i bardzo sprawnie ostudziła rozpalone łby "naprawiaczy". Można by dziś powtórzyć, tylko skąd wziąć Piotra Skargę?
"przyszła kontrreformacja i bardzo sprawnie ostudziła rozpalone łby "naprawiaczy".
Było odwrotnie. Działalność Piotra Skargi i jemu podobnych "rozpaliła łby" tych co nie byli "Polakami-katolikami". W parę pokoleń Rzeczpospolita zbudowana wcześniej przez Litwinów (Giedyminowiczów/Jagiellonów) zacząła się rozpadać.
Zaczęła się rozpadać przez lenistwo i głupotę szlachty (różnych wyznań), która do "pisania' i handlu musiała mieć żyda. Sama zajmowała się sobą, czyli piciem, biciem i zabieganiu o względy u królewiąt.
Karol Katolicki: "Zaczęła się rozpadać przez lenistwo i głupotę szlachty różnych wyznań"
Prawdziwy Pinokio z Karolcia. A może PiSkorz.
Chyba nie skumałeś do końca. Cytowany i skomentowany przeze mnie fragment programu PiS jest tradycyjnie ogólnikowy i enigmatyczny, bez wymieniania choćby przykładów konkretnych duchownych. Mam takie podejrzenie, że autor programu PiS, gdyby go zapytać o konkretne nazwiska, wymieniłby jednym tchem Modrzewskiego i Skargę. Ja zaś staram się wykazać, że Modrzewski jednak nie do końca utożsamiał się z Magisterium Kościoła i w ogóle grał w innej drużynie niż Skarga.
PiS nie ma i nigdy nie miał żadnego planu. Gdyby miał to różne Margoty, Lemparcice skończyły by jak Matatiasz Calahora – no, noże mec. Dubois przy wsparciu TSUE coś by wytargował.
Karolku, ty to jesteś marzyciel watykański.
Trudno się nie zgodzić. Poza tym: plus za zignorowanie trolla.
Natomiast tzw. "13.emerytura" to raptem 200+ zł, a "14." – tylko niewielkie wyrównanie dla odbiorców najniższych emerytur.
Takie poglądy będzie pan prezes głosił do momentu, kiedy będzie mu się to opłacało w kontekście wyborczym – utrzymania władzy. Wystarczy sięgnąć do wywiadu z prezesem jaki przeprowadziła z nim Teresa Torańska. To w tym wywiadzie prezes ujawnił swoje marzenia polityczne, być szefem partii trzymającej władzę. I temu celowi było podporządkowane jego działanie przez lata. Celem tym nigdy nie było i nie jest czynienie czegokolwiek dobrego dla wspólnoty, tylko zdobycie i utrzymanie władzy. A władzę można według pana prezesa utrzymać tylko i wyłącznie przez totalną kontrolę wszystkich obszarów życia Polek i Polaków. Polacy muszą wiedzieć, że to iż żyją zawdzięczają partii i jej wodzowi a nie pracy, własnym talentom i faktowi, że żyją w państwie prawa, które chroni ich prawa i wolności. Brak możliwości zdobycia samodzielnych rządów powoduje ciągłe poszukiwanie przez prezesa sojuszników. I tak, po doświadczeniach 2005 – 07 roku zdecydował się na bliski sojusz z Episkopatem i Tadeuszem z Torunia. Stąd takie, a nie inne w sumie dalekie od prawdy historycznej zapisy w programie wyborczym. Pan prezes postanowił politycznie wykorzystać stan mentalny naszego społeczeństwa, który tak zdefiniował pan prof. Markowski cyt. „Jeżeli w czymś możemy upatrywać niskich kwalifikacji polskiego obywatela, jego słabego kapitału społecznego, to w specyficznym typie katolicyzmu; w tradycji, w której się wyrasta: zdrowaśkach, odpuszczaniu win, spowiedzi i korupcjogennym dawaniu na tacę za wszystkie grzechy, połączonym z przekonaniem, że to załatwia sprawę. Mówiłem wielokrotnie i pisałem, głównie na podstawie badań, że najbardziej odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest właśnie brak tradycji oświeceniowej i purytańskiej, protestanckiej, gdzie grzech jest grzechem, a odpowiada się za niego bezpośrednio przed Bogiem. To ten kulturowy sos, w którym wrastamy w życie, sprawia, że mamy ułomne kwalifikacje demokratyczne” cdn
cd. W celu utrzymania władzy zamiast wzmacniać systemy usług publicznych takich jak system ochrony zdrowia czy też edukacji, skierował strumień pieniędzy publicznych na finansowanie dwóch projektów mających decydujące znaczenie w procederze kupowania głosów: 500+ i trzynasta oraz czternasta emerytura i drugi strumień pieniędzy publicznych napełniający kieszenie instytucji i podmiotów Kościelnych. Zmartwieniem niewątpliwym jest dla prezesa topniejące jak lód na wiosnę zaufanie do instytucji KK, co wyraźnie obrazuje tytułowy sondaż. Jak stopnieje zbyt bardzo, prezes będzie szukał innego rozwiązania na utrzymanie władzy, które patrząc na demontaż instytucji państwa demokratycznego jest już przygotowywane od paru lat.
Nie ma co liczyć na to aby Jarosław Kaczyński posiadał jakąkolwiek wiedzę na temat wpływu Krk na losy tego kraju. Powtarza komunały i slogany zasłyszane w domu, stalinowskiej uczelni lub od nadzorujących go funkcjonariuszy KGB i UB.
Bardzo trafnie Pan to ujął Panie Andrzeju.
Najśmieszniejsze jest to, że obecna "kościółkowość" Jarusia to tylko cyniczna gra prowadzona w celu utrzymania władzy. Jego brat mówił o nim w latach 90-tych:
"Jarosław nie znosił klerykalizmu, w ogóle jego stosunek do religii był chłodny, większość znajomych nie wiedziała nawet, że jest wierzący."
A teraz okazuje się, że Jaruś musi mieć kościół do modlitw na wyłączność. W czasie gdy tam przebywa nie wpuszcza się nawet starszych ludzi. W sumie bardziej żałosne niż śmieszne.
Jakie kwalifikacje ma J Kaczyński do wypowiadania się na temat wpływu Krk na rozwój światowej cywilizacji. Wychowany w rodzinie, będącej pod wpływem KGB i UB, w której jego matka i kuzyni po kądzieli pochodzili z żydowskiej wsi, koło Odessy. Ojciec, współpracujący z komunistami też zapewne nie prowadził dyskusji na ten temat. Informacje o edukacji i kształceniu bliźniaków raczej przygnebiajace. Promotor doktoratu to polski Żyd, oficer polityczny Wojska Polskiego. Też raczej daleki od tego typu wiedzy. Wszystko to wsparte ślepym, politycznym interesem kaczora, dbającego o utrzymanie poparcia episkopalnego rynsztoka dla utrzymania jego (kaczora) władzy. Tę jego wypowiedź należy uznać za majaczenie psychopatycznego przygłupa.
Idąc tropem spiskowego myślenia "prawdziwych Polaków" należałoby stwierdzić, że prezes i ojciec dyrektor to agenci nasłani przez wrogie katolicyzmowi siły. Prezes stwierdził kiedyś, że droga do dechrystianizacji Polski prowadzi przez ZCHN – sam zdecydowanie przebił program tej zapomnianej juz partii. O Radiu Maryja twierdził, (i absolutnie słusznie) że to współczesna Targowica. W każdym razie komuniści przez te kilkanaście pierwszych lat swojej władzy, gdy poważnie zwalczali religię osiągnęli bardzo mikre rezultaty w porównaniu z prezesem i ojcem dyrektorem. Kula śniegowa toczy się i rośnie….
Gwoli ścisłości należy uwzględnić fakt, że komuniści nie mogli liczyć na pomoc episkopatu w zniechęcaniu do KK. Obecnie – dzięki polityce kadrowej JPII – największą siłę sprawczą w dechrystianizacji Polski ma właśnie jej episkopat.
Katolicyzm jest od 500 lat kulą u nogi społeczeństw które nie uciekły spod tyranii Rzymu. Z katolickich potęg XVI wieku nie ostała się ani jedna!!!!!!!!!!!!!!!!!! I odwrotnie, kraje protestanckie zbudowały wszystko, co nazywamy współczesnością, kapitalizum, rew. naukowo techniczna – to są osiągnięcia protestanckie. Dzisiaj dawne katolskie, niezreformowane królestwa istnieją tylko we wspomnieniach, a państwa powstałe na ich gruzach to zaledwie ogryzki dawnej chwały. Najdłużej trzymała się Portugalia, ale i ta się w końcu posypała, choć całkiem niedawno. Pierwsze poległy Węgry. Odpowiedzią katolików na przegrywaną rywalizacje z protestantami był absolutyzm. Polskolitwa szczezła z powodu nie wprowadzenia rządów absolutystycznych. Ale Francji Burbonów nic nie pomogło, Hiszpania stała się biednym krajem bez kolonii na początku XIX wieku,nędzne resztki, Puerto Rico, Cuba i Filipiny nie doczekały pod berłem Burbonów końca stulecia. Można powiedzieć, że katolicka Europa skończyła się w okolicy przełomu wieków XVIII i XIX. Jako jedyny poważny gracz katolicki ostał się Habsburski Wiedeń i jego operetkowe imperium. Też do czasu. Rzym trzyma się tylko dzięki różnym mniej czy bardziej ciemnolicym w Afryce i Iberoameryce. Gdzie bieda i chaos, tam i księża. Jeżeli mamy doszlusować poziomem życia i organizacji państwa do najlepszych, to musimy katolicką uzurpację do władzy ograniczyć u siebie do minimum. Wieki po Angolach czy Francuzach, ale lepiej późno niż wcale.
Krk w Polsce ma "konkurencję". To młode pokolenie.
Pozamiata ten cały katolicko-pisowski twór na śmietnik historii.
Jeszcze 10 lat i pierwsze kościoły pójdą pod młotek…
Tyle lat to trochę długo. Lepiej wyjechać do kraju gdzie są protestanci, luteranie i katolicy. Żyje się łatwiej i przyjemniej.
W pazerności, hipokryzji i sianiu nienawiści KK w Polsce faktycznie nie ma konkurencji.
Brawo kaczor! Echa jego wypowiedzi dowodzą, że udało mu się uruchomić dawno nie słyszana w Polsce, negatywną dyskusje o "zasługach" Krk. Ciężkie czasy nastały na te instytucję. Pedofilia, współpraca z bezpieką – to wroga robota obecnego papieża. Odbrazowienie JPII – to z kolei efekt troski kardynałów z jego otoczenia. Teraz niezawodny koalicjant, PiS – rozpętanie dyskusji o aborcji i tej, historycznej. Episkopat będzie musiał poważnie się zastanowić nad dalszym wspieraniem koalicjanta.
Żeby zauważać czyjeś poglądy, a tym bardziej z nimi dyskutować, trzeba tego kogoś uznać za równego sobie.