0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

"Byłoby to niezwykle niekorzystne, żeby prezydent i premier byli z różnych obozów politycznych i się spierali. Potrzebujemy dzisiaj wśród innych warunków skutecznego przeciwstawiania się kryzysowi, także politycznej stabilizacji. To jest także przyczyna, która powoduje, że te wybory powinny się odbyć 10 maja" - powiedział w wywiadzie dla RMF.FM w sobotę 21 marca Jarosław Kaczyński.

To pierwsza obszerna publiczna wypowiedź prezesa PiS od kiedy pandemia koronawirusa dotarła do Polski.

Kaczyński wprost przyznaje, że jego obóz polityczny zamierza wykorzystać kryzysową sytuację, by utrzymać i skonsolidować władzę. Dlatego nie chce słyszeć o przesuwaniu daty wyborów.

W imię spodziewanego zwycięstwa Andrzeja Dudy zamierza zignorować ostrzeżenia epidemiologów o tym, że wybory mogą zagrozić zdrowiu obywateli. A także ekspertów praw człowieka, którzy wskazują, że wybory 10 maja będą oznaczały ograniczenie czynnych i biernych praw wyborczych polskich obywateli. Będą niedemokratyczne.

Przeczytaj także:

Rodzina, strach i Kościół, ulubione tematy PiS

Ale dopóki dla PiS trwa dobra polityczna koniunktura, wybory się odbędą - mówi Kaczyński (wcześniej mówili to inni politycy PiS). Jak na razie, w sondażach Polacy wysoko oceniają działania rządu i prezydenta. To paliwo może się wyczerpać, gdy Polkom i Polakom zaczną doskwierać trudy izolacji i gospodarcza recesja.

Na korzyść PiS działają dziś też naturalne reakcje społeczne w sytuacjach kryzysowych: zwrócenie się ku narodowej wspólnocie, wyraźne odróżnienie „swoich” od „obcych”, pielęgnacja więzi rodzinnych, religijność. Tak się składa, że to tematy, z którymi identyfikuje się Prawo i Sprawiedliwość.

W wywiadzie dla RMF Kaczyński - wbrew zaleceniom epidemiologów - zachęca rodaków, by nie rezygnowali z uczestnictwa w mszy świętej i opowiada, że sam chodzi do kościoła. To wyraźny ukłon w stronę hierarchów katolickich, którzy od lat zachęcają wiernych do głosowania na jedyną słuszną formację, a teraz byli ostro krytykowani za odmowę zamknięcia kościołów, by wierni się nie zarażali wirusem.

PiS dziś politycznie karmi się epidemią, ale musi się spieszyć. Pokazujemy dlaczego.

Samotni, ale najlepsi

PiS wykorzystuje strach i panikę przed epidemią, by forsować narrację o Polsce osamotnionej w walce z kryzysem, którą uratuje tylko partia rządząca.

„Nie jest tak, że my możemy otrzymać od kogoś w tej chwili pomoc. Wszyscy są w kłopotach. To jest program, który zakłada, że radzimy sobie sami. Kompletnie bez żadnej zewnętrznej pomocy” – tłumaczył prezydent Andrzej Duda na konferencji prasowej inicjującej „tarczę antykryzysową”, w środę 18 marca 2020.

Prezydent buduje poczucie zagrożenia i nieufności wobec tego, co „na zewnątrz” i licząc, że zadziała syndrom oblężonej twierdzy.

Naród zagrożony i osamotniony chętniej porzuci polityczne animozje i wybierze bezpieczną stabilność - w tym wypadku kontynuację władzy PiS.

Koronawirus daje też rządzącym okazję, by wypromować swoją wizję europejskiej wspólnoty i nieco osłabić entuzjazm Polek i Polaków do ścisłej europejskiej integracji. O eurosceptycznym pomyśle PiS na „Europę Ojczyzn” pisaliśmy w OKO.press obszernie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku.

„Wiadomo, że tutaj UE nie działa tak szybko, jak państwa narodowe, nie działa tak szybko jak Polska” - dowodził na konferencji z prezydentem 18 marca 2020 premier Mateusz Morawiecki.

„Ja bardzo bym się cieszył, i chyba wszyscy Polacy by się cieszyli, gdyby Unia Europejska rzeczywiście przeznaczyła nowe środki na walkę z koronawirusem. Te, które zostały kilka dni temu zaproponowane, nie są żadnymi nowymi środkami” - dodał.

Jak tłumaczyliśmy UE może działać tylko w ramach kompetencji udzielonych jej przez państwa członkowskie.

Akurat w dziedzinie ochrony zdrowia tych kompetencji od członków nie dostała. A jej finansowa odpowiedź na zbliżający się gospodarczy kryzys jest z kolei ograniczona do pieniędzy ze składek państw członkowskich z mijającego 7-letniego budżetu, bo szefowie państw i rządów wciąż nie uzgodnili budżetu na lata 2021-2027. Z siedmiolatki na lata 2014-2020 większość funduszy została już wydana i zagospodarowana.

Politycy PiS cynicznie wykorzystują tę sytuację.

Niemal codziennie słyszymy, że reakcja polskiego rządu była najlepsza i najszybsza, a pozostali członkowie Unii "uczą się od Polski".

To, że PiS dziś, z pomocą przychylnych sobie mediów publicznych, narzeka na Unię, która „bezradnie rozkłada ręce” to paradoks. Bo jeszcze niedawno rządzący zarzucali jej, że za bardzo wtrąca się w sprawy państw członkowskich.

Koniec gospodarczej hossy

Ale politycy PiS mają świadomość, że dobra koniunktura polityczna, jaką niesie im pandemia koronawirusa, nie będzie trwała. Przedłużający się kryzys gospodarczy, stan zagrożenia, piętrzące się niedogodności w codziennym życiu zrodzą społeczną frustrację, która może obrócić się przeciwko rządzącym.

Wielką niewiadomą pozostają długofalowe konsekwencje ekonomiczne i społeczne. Wśród agencji ratingowych zapanował popłoch, bo najlepsze modele ekonomiczne pokazują krańcowo różne wyniki.

Dla Polski prognozy na 2020 rok wahają się pomiędzy wzrostem o 1,8 proc. a recesją dochodzącą nawet do 5,6 proc. Podobnie wyglądają przewidywania dla innych krajów.

Nie wiadomo wciąż, jak długo potrwa pandemia i jak duże będą ograniczenia dla aktywności biznesowej. Ale negatywny wpływ koronawirusa na polską gospodarkę na pewno będzie mocno odczuwalny. Część firm będzie musiała się zamknąć, w niektórych branżach gotowe są już plany na niezbędne zwolnienia. Wzrośnie bezrobocie, ludzie odłożą na później planowane wydatki i zaczną oszczędzać.

Malejący popyt nakręci błędne koło recesji. Nadchodzi koniec gospodarczego boomu, które od kilku napędzało wyniki wyborcze Prawa i Sprawiedliwości.

Rząd będzie starał się minimalizować skalę szoku. Zapowiedziany przez Morawieckiego projekt „tarczy antykryzysowej” ma wesprzeć polskich przedsiębiorców i pracowników. Władze chcą przeznaczyć na ten cel 212 mld złotych.

W OKO.press pisaliśmy jednak, że rządowe propozycje są wciąż wysoce niekonkretne, a na tle podobnych pakietów w innych krajach UE wypadają blado.

O szybsze podjęcie działań - w tym m.in. natychmiastowe zwolnienie firm i ich pracowników z obowiązku płacenia składek ZUS - zaapelował do premiera 20 marca wyraźnie zaniepokojony szef Business Center Club Marek Goliszewski.

„Na ten moment nie ma przesłanek”

Polityczne ryzyko jest dla PiS ogromne i wzrasta z każdym dniem trwania epidemii.

Choć oficjalnie kandydaci zawiesili kampanie, Duda ma okazję, by pokazać się Polkom i Polakom jako mąż stanu i troskliwy ojciec narodu. Skwapliwie to wykorzystuje. Nie prowadzi co prawda spotkań „wyborczych”, ale udziela się „jako prezydent". Głowa państwa musi przecież wesprzeć rząd w walce z wirusem?

Opozycja apeluje do rządzących o ogłoszenie stanu wyjątkowego, co wymusiłoby przesunięcie wyborów. „Nie mamy takich planów” - mówili w ostatnich dniach liczni politycy PiS.

Spekulacje przeciął w dzisiejszej rozmowie z RMF.fm Jarosław Kaczyński.

„Wybory mogą być przełożone, muszą jednak zajść przesłanki konstytucyjne. W moim przekonaniu na ten moment ich nie ma” - stwierdził prezes PiS.

Wszystko wskazuje więc na to, że sprawdzi się scenariusz, który opisaliśmy w OKO.press. Wybory zostaną przeprowadzone, a ew. protesty wyborcze opozycji odrzuci powołana przez PiS i obsadzona z rekomendacji neo-KRS Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

Andrzej Duda w dwójnasób skorzysta na wyborach w czasach epidemii. Po pierwsze pomoże mu naturalne dla sytuacji kryzysowej gromadzenie się obywateli wokół władzy. Po drugie może zyskać na demobilizacji wyborców opozycji, którzy w dużym odsetku są mieszkańcami największym miast, najbardziej narażonymi na kontakt z wirusem.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze