Jeszcze 10 marca badanie Ipsos pokazywało, że Polacy są świadomi zagrożenia koronawirusem, ale w większości nie mieli obaw, że epidemia może zagrozić im lub ich bliskim. To już przeszłość: strach rośnie. Na szczęście trzymamy dyscyplinę: poparcie dla zamknięcia szkół i odwołania imprez masowych jest ogromne
Jako pierwsi publikujemy wyniki drugiej fali badania Ipsos o postawach Polaków wobec epidemii koronawirusa. Pierwsze badanie zostało przeprowadzone w dniach 9-10 marca 2020, a drugie - omawiane w tym artykule - 12-13 marca.
Ipsos przeprowadził pierwsze badanie w czasie, gdy liczba zakażeń w Polsce jeszcze nie była wysoka (wzrosła z 11 przypadków 8 marca do 22 chorych 10 marca) oraz przed decyzją rządu o zamknięciu szkół, kin i teatrów. Sondaż został zrobiony również przed zawieszeniem krajowych i europejskich rozgrywek ligowych w piłce nożnej.
Po raz drugi ankieterzy dzwonili do badanych aż do wieczora w piątek 13 marca, badanie zakończono tuż przed konferencją premiera Mateusza Morawieckiego ogłaszającego stan zagrożenia epidemicznego, wiążący się z obostrzeniami na granicy stanu wyjątkowego.
13 marca mieliśmy wciąż relatywnie mało zakażeń w porównaniu z krajami zachodniej Europy (68 zakażeń - 162 razy mniej na milion mieszkańców niż we Włoszech, 92 razy mniej niż w Norwegii, a nawet 11 razy mniej niż w Czechach), ale docierało do nas, że to stan przejściowy: zakażeń będzie więcej, a Polska nie przejdzie przez czas epidemii względnie spokojnie.
Odsetek osób uważających koronawirus za wysokie zagrożenie dla Polski w ciągu trzech dni wzrósł aż o 12 punktów, w piątek trzech na czterech Polaków podzielało taką opinię:
Zmianę najlepiej pokazuje badanie nastroju najmłodszych ankietowanych (18 - 29 lat): jeszcze we wtorek najmłodsi dorośli Polacy skłonni byli w dużym odsetku bagatelizować zagrożenie.
To już przeszłość - powaga sytuacji dotarła również do nich, a nawet więcej: postrzegają ją jako zagrożenie częściej niż reszta Polaków.
Na początku ubiegłego tygodnia Polacy byli wciąż skłonni raczej traktować epidemię koronawirusa jako fenomen zewnętrzny: coś, co jest groźne, ale dzieje się bez długofalowego wpływu na nasze życie.
Dobrze pokazywała to różnica w podejściu do pytania o konsekwencje dla gospodarki i o nasze miejsca pracy: w planie ogólnym w dużej większości dostrzegaliśmy zagrożenie, ale jeśli chodzi o naszą sytuację osobistą byliśmy względnie optymistyczni.
To również już historia. Zrozumieliśmy, że o wkrótce o pracę może nie być tak łatwo jak do tej pory, a ekonomiczne skutki epidemii dotykają również naszego życia zawodowego i rodzinnego:
Znacząco wzrósł również odsetek Polaków obawiających się, że mogą się zakazić, albo że zachoruje ktoś z ich bliskich.
Jeszcze we wtorek 10 marca sądziła tak tylko jedna trzecia badanych (33 proc.), w piątek 13 marca - niemal co drugi (42 proc.).
Przypominamy: w piątek 13 marca liczba zakażeń w Polsce była jeszcze bardzo mała, jest niemal pewne, że wraz z dużym wzrostem zachorowań w następnych dniach coraz więcej z nas ma obawy o zdrowie swoje i osób najbliższych.
Co trzeci Polak (29 proc., wzrost o 9 pkt.) uważa również, że liczba chorych wzrośnie na tyle, że osiągnie poziom kryzysowy.
Mogą cieszyć dane pokazujące, że wraz ze wzrastającym lękiem, wzrasta również społeczna dyscyplina.
Strach może budzić panikę i chaos, w Polsce, póki co, mamy natomiast wzrost świadomości, że należy się chronić i podporządkować decyzjom rządu o kolejnych ograniczeniach - 9 na 10 Polaków akceptuje odwołanie imprez masowych, zamknięcie kin i szkół. 8 na 10 popiera zakaz podróży zagranicznych.
Tak było przynajmniej 13 marca - jak Polacy zareagowali na obostrzenia związane z wprowadzeniem stany zagrożenia epidemicznego dowiemy się za kilka dni z kolejnego badania.
Coraz częściej stosujemy też osobiste środki ostrożności:
Dobrze oceniamy działania rządu Mateusza Morawieckiego i systemu opieki zdrowotnej. Co pokazuje, że próba części opozycji, by piętnować błędy obozu władzy związane z walką z epidemią (głównie dotyczące strategii przeprowadzania testów na koronawirusa), nie przyniosła raczej politycznych zysków.
To również nie dziwi: w tej chwili Polacy są całkowicie zaabsorbowani skutkami epidemii, więc przekaz polityczny po pierwsze do większości nie dociera, a jeśli już - może sprawiać wrażenie „grania epidemią”:
W tym miejscu zróbmy ten sam przypis, co w opisie poprzedniego badania: z tygodnia na tydzień sytuacja rządu może stawać się w sensie politycznym coraz trudniejsza. W miarę wzrostu zakażeń system ochrony zdrowia będzie z tygodnia na tydzień bardziej obciążony. Jeśli wytrzyma, ekipa Prawa i Sprawiedliwości wyjdzie z epidemii wzmocniona.
Jeśli zaczną się kłopoty, a ocena działania służby zdrowia spadnie, zapewne przełoży się to na notowania rządu.
A kłopoty już się zaczynają: w ostatnich dniach czytamy coraz więcej doniesień o nieprzygotowanych szpitalach i braku wyposażenia dla personelu medycznego. W kolejnych dniach takich sytuacji może przybywać.
Ipsos, badanie telefoniczne CATI przeprowadzone pomiędzy 12 a 13 marca na reprezentatywnej próbie 500 dorosłych Polaków
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze