0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska/ Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Jarosław Kaczyński przejęcie sądów zapowiedział w sobotę 26 sierpnia 2023 roku, na wiecu wyborczym w Sokołowie Podlaskim. Do sympatyków PiS przemawiał tam blisko pół godziny. Głównie porównywał rządy PiS do rządów koalicji PO-PiS. I obiecywał, że jeśli PiS wygra najbliższe wybory, to Polska będzie bogata jak Francja i Wielka Brytania. A „jak Bóg pozwoli”, to za ileś lat dogonimy najbogatszych. Czyli Holandię, Danię, czy Szwecję.

Kaczyński mówił o różnicach pomiędzy jego partią i PO. Że według niego różni je podejście do kwestii dobrobytu, bezpieczeństwa, równości, a nawet demokracji i praworządności. Tłum skandował: „Zwyciężymy”. Po czym Kaczyński wyjawił, jaki ma pogląd na demokrację i praworządność, którą PiS na co dzień łamie.

Zaatakował sądy. Mówił: „No właśnie proszę państwa, a jeśli zwyciężymy, to to wszystko, o czym mówiłem, także ta nasza praworządność, która jest dziś bardzo często deptana. Przez kogo? Przez sądy. Przez te sądy, które są tak bronione”. Prezes PiS ciągnął dalej: „To one bardzo często kpią sobie z oczywistych faktów. Kpią sobie właśnie z praworządności”. I zapowiedział:

„My to zmienimy. Tym razem nikt nas nie zatrzyma. Zmienimy to”. Tłum odpowiedział mu brawami.

Sądy – ostatnia „barykada” do zdobycia

Zapowiedź ostatecznej rozprawy z wolnymi sądami – po wyborach, jeśli wygra je PiS – jest groźna. I pokazuje, że PiS łamiąc Konstytucję oraz prawo europejskie chce przejąć pełną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. I usunąć wszystkich niezależnych sędziów, zastępując ich „swoimi” sędziami.

Bo dla Kaczyńskiego sądy to ostatnia „barykada” do zdobycia, a „reforma” sądów oznacza wymianę sędziów. Prezes tak mówił wcześniej w wywiadach. Kaczyński mówi o sądach jak o ostatniej barykadzie do zdobycia, bo dziś są jedną z ostatnich instytucji w państwie, nad którą partia nie ma jeszcze pełnej kontroli.

Przeczytaj także:

Jeśli PiS poradzi sobie z sądami, łatwiej będzie mu też spacyfikować niezależne media, które w starciu z władzą mogą jeszcze dziś szukać ochrony w sądach. Spacyfikowanie sądów i mediów da zaś PiS pełnię władzy w kraju oraz wyeliminowanie kontroli nad nią.

Zapowiedź rozprawy z sądami oznaczać będzie jednak ostre starcie z Unią Europejską, dla której niezależne sądownictwo to jeden z głównych filarów Unii i demokracji. Podobnie jak wolne media. Instytucje UE będą musiały na to zareagować, a to może oznaczać całkowitą blokadę dotacji dla Polski. Bo Komisja Europejska nie będzie mogła pozwolić, by jeden z krajów członkowskich jawnie deptał podstawowe wartości Unii. A to z kolei może skłonić PiS do Polexitu.

Mężczyzna z założonymi rękami, Waldemar Żurek
Sędzia Waldemar Żurek z Krakowa, były rzecznik legalnej KRS, którą zlikwidował PiS. Jest jednym z symboli wolnych sądów. Za ich twardą obronę jest najbardziej prześladowanym sędzią w Polsce. W sądach Kaczyńskiego i Ziobry nie będzie dla niego miejsca. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak władza etapami przejmowała sądy i czego jej jeszcze brakuje

Partia Kaczyńskiego o przejęciu sądów marzy od wielu lat. Próbowała już to zrobić podczas swoich pierwszych rządów w latach 2005 – 2007. Ale wtedy jej się to nie udało. Ponadto ówczesne plany nie były tak radykalne jak obecnie.

Z tamtego okresu PiS wyciągnął wnioski. I po wygranych w 2015 roku wyborach ruszył z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą od razu po sądy. Zaczęło się od przejęcia kontroli nad TK. Najpierw zmieniono ustawę o TK, zablokowano zaprzysiężenie trójki legalnie wybranych jeszcze przez PO sędziów. A potem zaczęto obsadzać TK swoimi nominatami.

Efekt? Dziś TK nie liczy się jako sąd konstytucyjny. Podważana jest też jego legalność, bo są w nim tzw. sędziowie dublerzy. Czyli osoby wybrane na miejsce tych trzech wybranych za PO sędziów, których prezydent nie dopuścił do orzekania. Legalność TK podważa ETPCz i polskie sądy, w tym Sąd Najwyższy. TK nie ma też żadnego poważania, mówi się o nim Trybunał Julii Przyłębskiej – prezeski, a zarazem bliskiej znajomej Jarosława Kaczyńskiego.

Po TK władza przejęła prokuraturę, której rząd PO dał pełną niezależność. Na początku 2016 roku PiS uchwalił jednak nową ustawę o prokuraturze. Zlikwidowano jej niezależność. I podporządkowano w pełni Zbigniewowi Ziobrze, który jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Zmieniono też strukturę prokuratury, co pozwoliło na czystki personalne. Wielu doświadczonych prokuratorów wtedy zdegradowano.

Efekt? Dziś ściga się głównie opozycję i uczestników antyrządowych protestów. A ludzie władzy mogą czuć się bezkarnie. Zaś niezależnych prokuratorów ścigają rzecznicy dyscyplinarni.

Dla władzy to mało. Nawet jeśli opozycja wygra wybory, Ziobro nadal będzie miał kontrolę nad prokuraturą, bo zabetonowano w niej jego ludzi.

Potem przyszedł czas na sądy. W 2017 roku PiS jednym skokiem chciał usunąć starszych sędziów SN, zrobić czystkę na kierowniczych stanowiskach w sądach powszechnych i przejąć Krajową Radę Sądownictwa, która decyduje o nominacjach na sędziów. Wtedy zablokowali to obywatele na ulicach. Interweniował prezydent. Ale był to tylko taktyczny wybieg, by wyciszyć protesty.

A władza dalej robiła swoje. Ziobro najpierw przeprowadził masowe czystki na stanowiskach prezesów i wiceprezesów sądów. Obsadził je swoimi nominatami. A w 2018 roku PiS wbrew Konstytucji rozwiązał w trakcie kadencji KRS i powołał neo-KRS, niemal w pełni obsadzoną sędziami współpracującymi z resortem Ziobry.

Efekt? Prezesi sądów od Ziobry zaczęli pacyfikować niezależnych sędziów. Pomagają w tym rzecznicy dyscyplinarni Ziobry, którzy masowo karają sędziów dyscyplinarkami. Z kolei neo-KRS powołuje do sądów nowych neo-sędziów. Jest ich w sądach już 30-40 procent.

Neo-sędziowie przejmują kontrolę nad sądami i strategicznymi dla władzy wydziałami w sądach, na przykład nad wydziałem karnym Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który daje służbom zgody na podsłuchy. Neo-sędziowie rządzą też już niemal całym SN. Mają swojego prezesa i prezesów Izb. Starzy sędziowie mają prezesa już tylko w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Ponadto połowa sędziów w SN to już neo-sędziowie.

Ale nie są oni legalni, podobnie jak neo-KRS, która ich nominowała. Ich status podważyły w licznych wyrokach ETPCz, TSUE, SN, czy NSA. Bo neo-KRS jest upolityczniona i bliska władzy. Ponadto jej skład jest sprzeczny z Konstytucją.

Co te wszystkie zmiany w sądach oznaczają dla obywateli?

Obywatele nie mają zagwarantowanego prawa do procesu przed niezależnym sądem. Mogą przegrać z władzą i państwem.
Igor Tuleya Fot. Mikołaj Maluchnik
Sędzia Igor Tuleya z Warszawy, też jest jednym z symboli wolnych sądów. Prawica nienawidzi go od lat za wyrok, w którym skrytykował CBA Mariusza Kamińskiego. Teraz chce dopaść go prokuratura Ziobry, za krytyczny wyrok wobec PiS. Za to był bezprawnie zawieszony przez dwa lata. Dla niego też nie będzie miejsca w nowych sądach PiS. Fot. Mikołaj Maluchnik.

Jak władza chce dobić sądy

Choć partia Kaczyńskiego przez osiem lat etapami przejmuje kontrolę nad sądami, to ciągle ma na sztandarze postulat ich rzekomej reformy. Dlaczego? Bo mimo tych zmian, władza nie ma kontroli nad niezależnymi sędziami, którzy mimo represji nie dali się złamać. To oni są solą w oku Kaczyńskiego i Ziobry.

Sędziowie nie tylko nie dali się zastraszyć, ale bronią też niezależności. I robią to skutecznie. Bo temat praworządności to jedna z głównych osi sporu w państwie i powód konfliktu rządu PiS z UE. Z powodu tego co władza robi z sądami, KE zablokowała Polsce wypłatę miliardów euro z KPO.

Wydawać się może, że PiS już te miliardy spisał na straty. Jeszcze rok temu trwały próby porozumienia z KE. Władza wykonała kilka ruchów pojednawczych, przycichły represje. Jednak w ostatnich miesiącach ludzie Ziobry znowu robią sędziom liczne dyscyplinarki. I to za stosowanie prawa europejskiego, co jest jawnym policzkiem dla UE.

A teraz prezes PiS wrócił do starej retoryki i zapowiada po wyborach, że z sądami zrobi porządek i nikt PiS nie zatrzyma.

Wiadomo, jak będzie wyglądała rozprawa z sądami, bo minister Ziobro ma już gotowe projekty ustaw, które są w tzw. zamrażarce. Ziobro proponuje likwidację obecnych sądów powszechnych, czyli sądu rejonowego, okręgowego i apelacyjnego. Na ich miejsce miałyby powstać dwa szczeble sądów – nowe sądy okręgowe i regionalne. Te drugie miałyby przejąć kasacje z SN i kończyć co do zasady procesy.

Ruch z powołaniem nowych sądów pozwoli na czystki. Na wcześniejszą emeryturę będzie można odesłać wszystkich niezależnych sędziów lub po prostu w nowych sądach nie znajdzie się dla nich miejsca. A jeśli nadal w nowych sądach będą „niepokorni” sędziowie, to uciszy się ich represjami. Ziobro chce też likwidacji obecnego SN. Proponuje mały, kadłubkowy SN z ok. 30 nowymi sędziami. Taki SN zajmowałby się tylko porządkowaniem orzecznictwa.

Taki ruch również oznaczać będzie wymianę sędziów. Pozwoli usunąć obecnych legalnych sędziów, ale też neo-sędziów, którzy podpadli władzy. O tym, jak władza przejmuje wymiar sprawiedliwości, jak represjonuje sędziów i jak chce je dobić, piszemy w OKO.press na bieżąco, od kilku lat.

Sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna. Podobnie jak Żurek i Tuleya jest symbolem wolnych sądów. Nominaci Ziobry chcą go złamać od 4 lat i wyrzucić z zawodu. Juszczyszyn twardo się broni i wygrywa. Dla niego też nie będzie miejsca w nowych sądach Ziobry i Kaczyńskiego. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze