0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej dał prezydentowi Andrzejowi Dudy absolutne i przez nikogo niekontrolowane prawo do wyłączania spod karalności kogo chce. Może z tego prawa skorzystać, kiedy chce. Bo według TK nic i nikt go ogranicza. Prezydent podejrzanych o popełnienie przestępstw może ułaskawić zaraz po postawieniu zarzutów karnych w prokuraturze, po nieprawomocnym wyroku sądu lub po prawomocnym wyroku.

To bardzo groźna dla państwa decyzja TK Przyłębskiej, bo przy złej woli prezydenta Andrzeja Dudy może storpedować w przyszłości rozliczenie obecnej władzy z różnych afer i nadużyć. Prezydent, powołując się na tę decyzję, w każdej chwili będzie mógł przerwać ściganie kogo chce i dożywotnio zapewnić mu wyjęcie spod karalności.

Taką decyzję TK wydał na kanwie rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy Sądem Najwyższym a prezydentem, który dotyczy granic prawa łaski prezydenta. Spór został jednak wykreowany przez władzę PiS tylko po to, by zablokować osądzenie przez SN byłego szefa CBA, a obecnie ministra spraw wewnętrznych i wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego.

Został on nieprawomocnie skazany na bezwzględne więzienie za prowokację CBA wymierzoną w Andrzeja Leppera. Ale prezydent ułaskawił go przed wydaniem prawomocnego wyroku. SN wydał potem uchwałę, że nie mógł tego zrobić na tym etapie procesu. I 6 czerwca 2023 roku SN może wydać merytoryczny wyrok ws. Kamińskiego.

Przeczytaj także:

TK Przyłębskiej robił jednak wszystko by ten wyrok zablokować. W tym celu dwóch sędziów TK - buntowników, zawiesiło na chwilę wojnę z Julią Przyłębską. Uważają, że nie jest już prezeską TK, ale dla rozpoznania sprawy Kamińskiego przyszli na rozprawę. By pomóc wydać decyzję w pełnym składzie 11 sędziów. Ci buntownicy to były Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski i Zbigniew Jędrzejewski.

TK liczy, że teraz SN umorzy sprawę Kamińskiego. Ale SN nie musi brać pod uwagę decyzji TK. Bo w jej wydaniu brali udział tzw. sędziowie dublerzy. A zgodnie z wyrokiem ETPCz taki skład orzekający jest wadliwy, a jego wyroki nie są wiążące.

Znamienne jest, że decyzję o przyznaniu prezydentowi absolutnej władzy do przerywania procesów karnych uzasadniał Stanisław Piotrowicz - na zdjęciu u góry obok Julii Przyłębskiej. To były prokurator stanu wojennego i były polityk PiS, który pomagał partii przejmować kontrolę nad sądami.

Gdyby to był normalny Trybunał, taka decyzja nigdy by nie zapadła. Pokazał to legalny sędzia Piotr Pszczółkowski, który jest ostatnim sprawiedliwym w TK. Nie zgadza się z decyzją. W zadaniu odrębnym mocno ją skrytykował i pokazał, jakie niesie zagrożenia dla obywateli. Jego zdanie odrębne opisujemy na końcu tekstu.

Na zdjęciu Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik
Były szef CBA Mariusz Kamiński, stoi po lewej. I były wiceszef CBA Maciej Wąsik. To ich ułaskawił prezydent Andrzej Duda. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Jak TK parł, by zablokować SN

Przypomnijmy. Mariusz Kamiński to ważna dla PiS osoba. Ma łatkę bezkompromisowego szeryfa. Jest wiceszefem PiS, ministrem spraw wewnętrznych i koordynatorem służb specjalnych. Skazanie go, zwłaszcza teraz przed wyborami byłoby dla PiS poważnym ciosem. Kamiński jest ścigany za czasy, gdy w I rządzie PiS, Samoobrony i LPR w latach 2005-07 był szefem CBA.

Podległa mu agencja wykreowała wtedy aferę gruntową, by wykazać, że za łapówkę można odrolnić ziemię w ministerstwie rolnictwa, kierowanym przez Andrzeja Leppera. W tym celu zrobiono nielegalną prowokację. Ale się nie udała. Za tę akcję Mariusz Kamiński, jego ówczesny zastępca Maciej Wąsik (obecnie wiceszef MSWiA) oraz dwóch funkcjonariusz CBA trafili na ławę oskarżonych.

I w 2015 roku stołeczny sąd skazał ich nieprawomocnie na kary bezwzględnego więzienia. Kamińskiego i Wąsika na trzy lata. Odwołali się oni od wyroku, podobnie jak pokrzywdzeni ich akcją działacze Samoobrony. Krótko potem PiS wygrał wybory, a Kamiński był typowany na koordynatora służb specjalnych. Wyrok był jednak przeszkodą.

Dlatego prezydent Duda ułaskawił wszystkich skazanych za prowokację CBA. Zrobił to w trakcie procesu, co łamie dotychczasową praktykę, że ułaskawić można tylko osoby prawomocnie skazane. Poza tym zwolnił ich z jakiejkolwiek odpowiedzialności, a do tej pory prawo łaski zwalniało tylko z kary.

Z tego powodu Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces odwoławczy, uznając, że prezydent mógł to zrobić na tym etapie. Przewodniczył wtedy składowi orzekającemu sędzia Piotr Schab, który za władzy PiS dostał wysokie awanse i ściga niezależnych sędziów. Ale pokrzywdzeni działacze Samoobrony nie odpuścili sprawy. Wnieśli kasacje do Sądu Najwyższego, a tam trzyosobowy skład orzekający skierował pytanie prawne do powiększonego składu SN o zakres prawa łaski prezydenta.

I w 2017 roku skład siedmiu sędziów SN wydał uchwałę. Orzekł, że prezydent akt łaski może stosować tylko wobec skazanych prawomocnym wyrokiem. Sprawa wróciła. W połowie 2018 roku skład trzyosobowy wyznaczył rozprawę, by wydać swoje orzeczenie, ale wtedy wkroczyła władza PiS by zablokować rozpoznanie sprawy Kamińskiego.

Ówczesny Marszałek Sejmu Marek Kuchciński skierował do kontrolowanego już wówczas przez nominatów PiS Ttubunału wniosek, o rozstrzygnięcie rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem, a SN. Kuchciński zarzucił, że SN wkroczył w kompetencje prezydenta. Zgodnie z uchwaloną przez PiS ustawą o TK wszczęcie takiego sporu powoduje zawieszenie rozpoznania sprawy. I SN ją zawiesił.

Ale wniosek Kuchcińskiego to był wybieg, by dać Kamińskiemu spokój. Bo TK przez pięć lat nie zajął się sprawą. Nie zrobił nic. Dlatego SN w lutym 2023 roku odwiesił rozpoznanie kasacji i wyznaczył termin rozprawy na 6 czerwca 2023 roku. TK nagle się wtedy obudził i wyznaczył termin na rozpoznanie sporu kompetencyjnego.

Sprawa dwa razy spadła z wokandy, bo musi ją rozpoznać pełen skład TK, czyli co najmniej 11 z 15 sędziów. A Przyłębska mogła tylko liczyć na 9 sędziów, bo wcześniej 6 sędziów zbuntowało się przeciwko niej. Żądali ustąpienia ze stanowiska prezesa, bo uważają, że wygasła jej kadencja.

Z tego powodu TK nie może rozpoznać też wniosku prezydenta o zbadanie zgodności z Konstytucją ustawy o SN, która ma odblokować miliardy z KPO. Ale kilka dni temu złamało się dwóch buntowników. Uznali, że przyjdą, ale tylko na jedną rozprawę, by pomóc załatwić sprawę Kamińskiego.

To Bogdan Święczkowski i Zbigniew Jędrzejewski. W piątek 2 czerwca 2023 roku przyszli do TK i dzięki nim udało się wydać groźną dla państwa i obywateli decyzja. Z uwagi na udział dublerów SN może ją pominąć 6 czerwca i wydać swoje orzeczenie.

Bogdan Święczkowski kandyduje do TK
Były Prokurator Krajowy, obecnie sędzia TK Bogdan Święczkowski. Fot. Dawid Żuchowicz/Agencja Wyborcza.pl.

Kto chciał absolutnej władzy dla prezydenta

Rozprawa w TK dotycząca granic prawa łaski prezydenta zaczęła się w piątek 2 czerwca 2023 roku, w samo południe. Prowadziła ją Julia Przyłębska, sprawozdawcą był Stanisław Piotrowicz. Udział w rozprawie wzięła też była posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, choć była przesłanka, by ją wyłączyć. Pawłowicz na potrzeby procesu karnego Mariusza Kamińskiego wydała opinię prawną. Ale nikt jej nie wyłączył, bo wtedy brakowałoby 1 osoby do pełnego składu.

Były Marszałek Sejmu chciał, by TK rozstrzygnął, czy prawo łaski prezydenta określone w artykule 139 Konstytucji i w artykule 144 ustęp 3 punkt 18 jest wyłącznym prawem prezydenta i wykonuje je samodzielnie. Czy też musi współdziałać z innymi podmiotami, w tym z SN.

Kuchciński chciał też, by TK rozstrzygnął, czy SN ma prawo kontrolować sposób wykonania prawa łaski przez prezydenta. W momencie składania wniosku w 2018 roku do tej sprawy przyłączyła się też Prokuratura Krajowa.

Przystąpił też ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który podnosił, że nie ma żadnego sporu. Podobne stanowisko wówczas zajął Sąd Najwyższy, którym kierowała jeszcze Małgorzata Gersdorf.

Ale z powodu schowania tej sprawy do szafy zmieniły się okoliczności. Na rozprawie był teraz przedstawiciel prezydenta prof. Dariusz Dudek, zastępca Prokuratora Generalnego Robert Hernand, przedstawiciel Prokuratury Krajowej, poseł PiS Marek Ast z Sejmu i dwie osoby w imieniu SN. Nie przyszedł nikt z RPO.

Marek Ast mówi krótko. Poparł wniosek Marszałka Sejmu. Mówił, że prezydent prawo łaski wykonuje sam, bez niczyjej ingerencji. I może ją stosować na każdym etapie procesu karnego jako abolicję indywidualną. Czyli odstąpienie od ścigania danej osoby. Co burzy dotychczasową praktykę zwalniania tylko z kary.

Długo wypowiadał się przedstawiciel prezydenta prof. Dariusz Dudek. Mówił, że jest spór kompetencyjny. Że SN wkroczył w kompetencje prezydenta, bo on sam wykonuje prawo łaski. Że SN nie mógł dokonać interpretacji Konstytucji. Mówił, że akt łaski znosi odpowiedzialność karną.

Prof. Dudek zwrócił uwagę na poważny problem prawny. Powołał się na „Rzeczpospolita”, która w dniu rozprawy napisała, że sprawa powinna być umorzona. Wniosek złożono bowiem w poprzedniej kadencji Sejmu, a obowiązuje zasada tzw. dyskontynuacji. Czyli po skończeniu kadencji Sejmu wnioski z tej kadencji powinny zostać pozostawione bez rozpoznania. Bo nie ma już wnioskodawcy. Wyrok potwierdzający tę zasadę TK wydał dwa razy. Po raz pierwszy w 2007 roku.

Prof. Dudek uznał, że ta zasada już nie obowiązuje. BPo kilku zmianach przez PiS ustawy o TK, określono w niej, kiedy umarza się sprawy. Artykuł 59 ustawy mówi, że z powodu zakończenia kadencji Sejmu i Senatu umarza się tylko wnioski złożone przez grupy posłów i senatorów. Nie ma tam mowy o Marszałku Sejmu.

Marek Kuchciński został szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Fot. Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.pl
Były Marszałek Sejmu Marek Kuchciński z PiS. Fot. Patryk Ogorzałek/Agencja Wyborcza.pl.

SN zmienia swoje stanowisko

Głos zabrał potem reprezentujący Sąd Najwyższy Artur Kotowski z Biura Studiów i Analiz SN. Złożył wniosek o umorzenie sprawy, ale z powodu tego, że zdaniem SN wniosek o spór kompetencyjny nie spełnia wymogów formalnych. Mówił, że wniosek Marszałka Sejmu jest o wykładnię przepisów, a nie o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. Na rozprawie zostało zmodyfikowane stanowisko SN, którym kieruje teraz neo-sędzia Małgorzata Manowska.

Kotowski przekonywał, że SN, wydając uchwałę ws. prawa łaski, działał w granicach uprawnień. Mówił, że trzeba dokonywać prostej wykładni językowej Konstytucji. Przyznał, że obecny SN dostrzega problem wkroczenia w kompetencje prezydenta. I sugerował, że może być spór na linii SN -prezydent. I, że SN nie mógł ocenić kompetencji prezydenta.

Zastanawiał się, czy Marszałek Sejmu miał prawo złożyć wniosek o wszczęcie sporu kompetencyjnego pomiędzy innymi organami. Ostrzegał też, że danie prezydentowi nieograniczone prawo łaski może wywołać nieprzewidywalne konsekwencje.

Przedstawiciele prokuratury poparli wniosek Marszałka Sejmu. Robert Hernand zarzucał, że SN nie może dokonać interpretacji przepisów. A prezydent ma dowolne prawo łaski i nic go nie krępuje. Nawet kodeks postępowania karnego, który reguluje procedurę ułaskawienia. Czy dotychczasowa praktyka, ż której wynika, ż prawo łaski było podejmowane po prawomocnym skazującym wyroku i uwalniało tylko od wykonania kary. Hernand przekonywał, że decyzja prezydenta jest ostateczna i niepodważalna. I nie może nikt jej kontrolować, w tym sąd.

Według TK Przyłębskiej prezydent ma absolutne prawo łaski

O godzinie 15.20 Trybunał Przyłębskiej wydał decyzję. Nie było zaskoczenia. Decyzja jest po myśli władzy, co jest już częstą praktyką w tym organie, który nie liczy się jako poważny sąd konstytucyjny. A jego decyzje wydane z dublerami nie mają prawnego znaczenia.

TK uznał, że prezydent ma wyłączne prawo łaski, które nie podlega niczyjej kontroli. Jego decyzje są ostatecznie i niepodważalne. A SN nie ma kompetencji, by to prawo oceniać. Zdanie odrębne złożyło dwóch sędziów Piotr Pszczółkowski i Michał Warciński. Piszemy o nich w dalszej części tekstu.

Decyzję TK uzasadniał Stanisław Piotrowicz. Mówił, że Sejm mógł złożyć wniosek o spór kompetencyjny, choć nie jest jego stroną. Powołał się na artykuł 192 Konstytucji, który wylicza, kto może taki wniosek złożyć. Mówił, że jest tu taki spór, bo SN zakwestionował uprawnienie prezydenta. Uważa, że SN nadużył swoich kompetencji.

Dalej mówił, że prawo łaski to osobista prerogatywa prezydenta. Podkreślał, że znaczenie ma tu pozycja ustrojowa prezydenta, który jest najwyższym przedstawicielem RP, pochodzącym z wyborów. Co według Piotrowicza daje mu silny mandat do sprawowania urzędu.

Dowodził, że prawo łaski prezydent może stosować bez żadnych ograniczeń formalnych i odesłań do ustawy. Wystarczy, że sucho o tym uprawnieniu mówi Konstytucja. Tak jakby nie było żadnej wykładni przepisu, interpretacji, czy praktyki jego stosowania.

„Prezydent może kreować własną politykę i kierować się współczuciem” - uzasadniał Piotrowicz. Dalej mówił, że prezydent z tego prawa może korzystać, kiedy chce i może je stosować już po postawieniu zarzutów karnych przez prokuraturę. Piotrowicz: „Ma swobodę w ustalaniu kryteriów stosowania tego prawa. Jego akt jest trwały, ostateczny, nie musi go uzasadniać. Nie musi nawet wymagać zgody osoby, którą chce ułaskawić” .

Piotrowicz atakował SN. Mówił, że w uchwale z 2017 przekroczył swoje kompetencje. Że sądy nie mogą kontrolować aktów prezydenta. I tylko nowe zapisy w Konstytucji mogłyby na to pozwolić. Na koniec podkreślał, że SN jest zobligowany do zaprzestania stosowania uchwały z 2017 roku, dotyczącej prawa łaski. I ma zakończyć postępowanie ws. kasacji dotyczącej sprawy Mariusza Kamińskiego.

Stanisław Piotrowicz
Były poseł z PiS, sędzia TK Stanisław Piotrowicz. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.

Zdanie odrębne Pszczółkowskiego jak wyrok prawdziwego TK

Potem długo swoje zdanie odrębne uzasadniał sędzia Piotr Pszczółkowski. Choć do TK trafił z rekomendacji PiS, to jest niezależnym sędzią i wszystkich zaskoczył swoją postawą oraz tym, że okazał się sędzią z krwi i kości. Jego przemowa różniła się od mowy Piotrowicza, który trzymał się tylko tego, co jest krótko napisane w dwóch artykułach Konstytucji.

Pszczółkowski sięgał głębiej do innych przepisów Konstytucji, ich ducha, wykładni, do ustaw. Nie mówił po żołniersku jak Piotrowicz. Tylko rozważał, zastanawiał się, argumentował.

Pszczółkowski krytykował decyzję TK. Mówił, że to najmniej trafne rozwiązanie. Że nie rozwiązuje żadnego problemu konstytucyjnego. Podkreślał, że sprawa powinna zostać umorzona. Bo nie ma żadnego sporu kompetencyjnego. Uzasadniał, że czym innym jest prawo łaski opisane w Konstytucji, a czym innym abolicja indywidualna, którą wobec Kamińskiego zastosował prezydent.

Wyliczył, że to odstąpienie od wszczynania postępowania karnego, puszczenie w niepamięć czynów karnych i wyjęcie danej osoby spod karalności. Przypomniał, że prawo łaski wydaje się po wydaniu prawomocnego wyroku skazującego.

Pszczółkowski rozważał, że można było tę sprawę umorzyć również z powodu dyskontynuacji wniosku Marszałka Kuchcińskiego. A jeśli jest tu spór kompetencyjny, to nie pomiędzy SN i prezydentem, tylko pomiędzy parlamentem i prezydentem. Bo to parlament wyznacza ramy odpowiedzialności karnej za czyn. Zaś abolicja indywidualna wkracza w uprawnienie Sejmu i zasady karne z ustawy zastępuje aktem prezydenta.

Ostrzegał, że decyzja TK uderza w konstytucyjne zasady równego traktowania obywateli i prawo stron do procesu. Bo pozbawia pokrzywdzonych możliwości dochodzenia swoich praw. Uderza też w instytucję świadka koronnego, która jest nagrodą za współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Odpuszcza winy, ale nie za darmo.

Pszczółkowski zaznaczał, że SN nie przekroczył swoich kompetencji. Jego uchwała jest prawidłowa i nie podlega kontroli TK. Że nie może być sporu pomiędzy prezydentem i sądami. Bo prezydent nie sprawuje wymiaru sprawiedliwości. Dalej uzasadniał dlaczego abolicja indywidualna nie jest aktem łaski i nie jest zapisana w Konstytucji.

Pszczółkowski: „Abolicja rujnuje gwarancje procesowe stron i godzi w równość obywateli wobec prawa. Godzi w praw innych podejrzanych i dostęp pokrzywdzonych do sądu. Abolicja to próba wykonywania wymiaru sprawiedliwości”. Przekonywał, że wyjęcie odpowiedzialności za czyny, niweczy sens innych instytucji wymiaru sprawiedliwości. A skutki abolicji będą poza kontrolą sądu.

Dalej mówił mocno, że ta decyzja TK uderza w trójpodział władzy. Że prezydent może depenalizować zachowanie przestępcze. Że nie można rozszerzać jego kompetencji. Pszczółkowski: „Abolicja nie da się pogodzić z treścią prawa łaski, które wynika z praktyki jego stosowania. Nie można darować kary, której nie orzeczono”.

Dlaczego Pszczółkowski nie przyłączył się do buntowników

Na koniec sędzia Pszczółkowski tłumaczył, dlaczego chodzi na rozprawy TK i dlaczego nie przyłączył się buntowników. Mówił, że już w 2016 roku zwracał uwagę na nieprawidłowości w wyborze Przyłębskiej na prezesa TK. I nie zmienił poglądu. Uważa, że o tym, czy skończyła się jej kadencja, może orzec TK. Dlatego nie podpisuje żadnych oświadczeń. Nie chce zdradzić swojego poglądu prawnego, by nie być wyłączonym z takiej sprawy.

Dziwił się też, dlaczego udało się zebrać pełny skład TK do rozpoznania spawy czterech osób z CBA. A nie udaje się rozpoznać ważnej dla Polaków sprawy ustawy SN, która może odblokować dla Polski miliardy z KPO.

Krótko swoje zdanie odrębne uzasadnił też sędzia Warciński. On też uważa, że nie ma sporu kompetencyjnego.

Sędzia TK Piotr Pszczółkowski. Fot. TK.

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze