Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński
Po tym, jak NIK oraz OKO.press ujawniły nieprawidłowości w działaniu Funduszu Sprawiedliwości, resort Ziobry i wspierające władzę media przystąpiły to kontrataku. TV Republika "ujawnia", że za rządów PO-PSL miliony miały iść na organizacje promujące "gender i LGBT". A rzecznik ministerstwa sprawiedliwości twierdzi, że kupowano wtedy poparcie NGO'sów
Politycy, urzędnicy i prawicowe media od kilku tygodni gimnastykują się, by udowodnić, że za rządów PiS Fundusz Sprawiedliwości, nadzorowany przez ministra Zbigniewa Ziobrę, działa bez zarzutu. Za to "za PO" dochodziło w nim do nieprawidłowości.
Ten zryw to pokłosie kontroli Funduszu przeprowadzonej przez NIK, w ramach corocznej analizy wykonania budżetu państwa. O wynikach kontroli - miażdżących dla Ziobry - OKO.press pisało już kilkakrotnie. Wcześniej ujawniliśmy wiele przykładów co najmniej dziwnych dotacji i wydatków z FS.
Jan Kanthak, rzecznik resortu sprawiedliwości przekonuje, że krytyczny raport NIK to „vendetta” i „prywatna wojna” szefa Izby - Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Z kolei dziennikarka TV Republika Dorota Kania „ujawnia”, że w czasie rządów PO-PSL miliony złotych z Funduszu miały być przekazywane organizacjom zajmującym się „wspieraniem aborcji, LGBT i gender”.
Fundusz Sprawiedliwości przyznaje dotacje organizacjom pozarządowym, a po zmianach wprowadzonych przez Ziobrę w 2017 roku - także podmiotom publicznym (np. uczelniom, sądom, CBA, Ochotniczym Strażom Pożarnym). Oficjalnie pieniądze idą przede wszystkim na pomoc ofiarom przestępstw.
Od roku ujawniamy w OKO.press, że jest inaczej:
We wtorek, 23 lipca 2019, gościem Doroty Kani w TV Republika był Jan Kanthak - rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości i szef gabinetu politycznego Ziobry. Rozmowa dotyczyła wyemitowanego chwilę wcześniej materiału o działaniu Funduszu Sprawiedliwości za rządów PO-PSL, a dokładniej w latach 2012-2015.
Te same informacje ukazały się dzień później jako artykuł Doroty Kani w "Gazecie Polskiej" oraz w dziale opinii Wirtualnej Polski.
Zarzuty zawarte w tych publikacjach są dwojakiego rodzaju.
Jak wskazuje Kania za rządów PO-PSL "najwięcej pieniędzy otrzymały stowarzyszenia i fundacje, które oprócz działań antyprzemocowych intensywnie zajmują się promocją feminizmu, aborcji, LGBT oraz ideologii gender".
Ma to być zapewne odpowiedź na zarzuty dotyczące tego, jakie projekty FS finansuje teraz, pod rządami Zbigniewa Ziobry. Po pierwsze, znaczną część pieniędzy dostają nowo powstałe organizacje katolickie, po drugie - miliony złotych przeznaczane są na wydarzenia i działalność o charakterze religijnym.
Według Kani za poprzedniej władzy z Funduszu dotowane były organizacje "z polityką w tle" (zarzuty są kuriozalne, o czym piszemy poniżej w tekście).
To z kolei odpowiedź na to, co ujawniło OKO.press: że w obecnej kadencji miliony złotych z FS trafiają do organizacji powiązanych z Solidarną Polską i PiS. I że szły także na promocję polityków partii Ziobry.
Skala i waga zarzutów Kani w stosunku do tego, co ujawniło OKO.press, jest nieporównywalna. Wyjaśnimy to dokładnie w dalszej części tekstu.
W rozmowie z Kanią w TV Republika Jan Kanthak mówił: "Widać było to kupowane poparcie wśród tych organizacji bardzo jasno opowiadających się po stronie tych wartości LGBT, tej całej ideologii promowania Konwencji Stambulskiej. To jest środowisko obecnego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara czy jego jeszcze do niedawna zastępcy, czyli pani Sylwii Spurek".
Rzecznik ministerstwa dodał, że w wyniku audytu w Funduszu, który przeprowadzono po objęciu ministerstwa przez Ziobrę, skierowano zawiadomienie do prokuratury w Poznaniu. "To postępowanie się toczy" - mówił.
Przyjrzeliśmy się bliżej doniesieniom Kani oraz postępowaniu, o którym wspomina Kanthak.
Kania opisuje trzy NGO'sy, które jej zdaniem dostawały pieniądze z Funduszu oraz "promowały LGBT i gender":
Pierwsze dwie organizacje pomagają pokrzywdzonym od ponad 20 lat. Na celowniku ministerstwa znalazły się po przejęciu władzy przez PiS. Mimo doświadczenia i tego, że do tej pory nie było żadnych zastrzeżeń co do ich pracy, od 2016 roku nie otrzymały dotacji.
Rzecznik ministerstwa pytany na antenie TV Republika o stowarzyszenie BABA mówił: "Oni bardzo wąsko rozumieją i jeszcze w taki sposób zideologizowany tę pomoc. Dla nas pomoc nie ma barw partyjnych, nie ma znaczenia, kto jakie wyznaje wartości, tylko pomoc to jest pomoc".
W lutym 2017, w wyniku zawiadomienia ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, Prokuratura Regionalna w Poznaniu wszczęła postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez urzędnika ministerstwa z czasów PO. Chodziło o przyznawanie dotacji z Funduszu oraz ich rozliczenia.
Dzień po Czarnym Proteście, 4 października 2017 roku, do siedzib oddziałów Centrum Praw Kobiet w Łodzi, Gdańsku, Warszawie oraz Lubuskiego Stowarzyszenia na rzecz Kobiet BABA bez zapowiedzi wkroczyła policja. Zarekwirowała dokumenty, komputery i dyski przenośne.
"Miałyśmy status świadka w sprawie przeciwko urzędnikowi Ministerstwa Sprawiedliwości o przekroczenie przez niego uprawnień lub niedopełnienie obowiązków. Szukano czegokolwiek, co by potwierdzało nieprawidłowości w realizacji przez nas zadań zleconych przez ministerstwo: błędów w fakturach, źle wydatkowanych pieniędzy itd. Nigdy wobec nas nie było żadnych zarzutów, że źle pracujemy czy źle pomagamy ofiarom przestępstw, więc prokuratura nie znalazła też nic, co mogłoby potwierdzić tezę, że nas dobrze nie nadzorowano" - mówi dr Anita Kucharska-Dziedzic, prezeska BABY.
Jak mówi, jej stowarzyszenie dostawało pieniądze od początku działania Funduszu. Pomagali w 13 punktach w woj. lubuskim, około 1600-1800 osobom rocznie.
Od kiedy nie dostają dotacji z Funduszu, prowadzą tylko jeden punkt w Zielonej Górze, a liczba osób, którym mogą pomóc, spadła prawie dwukrotnie.
Dorota Kania zarzuca także szefowej BABY zaangażowanie polityczne - działanie w Wiośnie Roberta Biedronia. Kucharska-Dziedzic odpowiada krótko: to jej pierwsza partia polityczna, powstała cztery lata po tym, jak stowarzyszenie BABA dostało ostatnią dotację z Funduszu Sprawiedliwości.
Trudno więc uznać, że pieniądze były przyznawane organizacji powiązanej z Wiosną.
A śledztwo? Jak mówiła w TV Republika rzeczniczka prokuratury Anna Marszałek, do tej pory przesłuchano w charakterze świadków kilkadziesiąt osób, nikomu nie postawiono zarzutów. Śledztwo przedłużono do 20 sierpnia 2019.
Podobnego kalibru zarzuty Kania wysuwa pod adresem Centrum Praw Kobiet (CPK).
„Od 25 lat pomagamy kobietom, które doświadczyły przemocy. Działamy na rzecz równości płci, wyrównywania szans kobiet. Wspieramy je, żeby miały odwagę przeciwstawić się przemocy i dochodzić swoich praw. Działałyśmy na rzecz ratyfikacji przez Polskę konwencji stambulskiej i jej wdrażania do polskiego porządku prawnego. Więc tak, zajmujemy się gender” - mówi Urszula Nowakowska, prezeska CPK.
To wystarczyło, żeby Ministerstwo Sprawiedliwości w 2016 roku nie przyznało CPK dotacji. Resort był zdania, że pomaganie tylko kobietom doświadczającym przemocy (chociaż to właśnie one najczęściej korzystają z Funduszu pomocy pokrzywdzonym) ogranicza zakres pomocy.
Jak mówi nam Nowakowska, brak dotacji z Funduszu ograniczył działalność CPK (np. jeśli chodzi o pomoc finansową dla ofiar: bony, koszty wynajmu mieszkania, opłacenia kursu). „Na szczęście dzięki temu, że działamy od tylu lat, mamy więcej wsparcia z innych miejsc, pomoc wolontariuszy. Staramy się tę finansową lukę odbudowywać” - wyjaśnia szefowa CPK.
Trzeciej organizacji, wrocławskiemu INTRO Kania zarzuca, że za rządów PO dostało "wysoką dotację, bo aż ponad 1,5 mln", a dodatkowo jego przedstawiciele "zajmują się krytyką obecnego rządu". Rozmawialiśmy z szefową INTRO Małgorzatą Osipczuk.
"Dostaliśmy 1,5 mln, ale przez trzy lata. Natomiast za obecnych rządów dostaliśmy więcej, od 2016 roku ponad 2 mln zł. Ale rozumiem, że to już zgrzyta z głównym przesłaniem tekstu, więc tej informacji tam nie ma" - mówi Osipczuk.
INTRO brało udział także w ostatnim konkursie z Funduszu Sprawiedliwości na pomoc pokrzywdzonym we Wrocławiu na lata 2019-2021. Ministerstwo rozpisało konkurs, a następnie - bez podania przyczyny - go anulowało. Do tej pory nie rozpisało nowego. "Kolejne instytucje i ofiary pytają nas, dlaczego Wrocław ciągle pozostaje bez ośrodka pomocy pokrzywdzonym przestępstwem" - mówi Osipczuk.
Dorota Kania i Jan Kanthak twierdzą też, że za poprzednich rządów, pieniądze z Funduszu trafiały do organizacji "z polityką w tle". Konkrety?
I to by było na tyle z ustaleń redaktor Kani. Rzecznik resortu sprawiedliwości pytany przez Kanię o to, czy to prawda, że obecnie pieniądze z Funduszu idą do partyjnych znajomych z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, stanowczo zaprzeczył .
"To są absurdalne zarzuty" - mówił Kanthak. Później dodał: "Czynienie zarzutów, że w jakimś jednym czy dwóch przypadkach znalazła się osoba, która miała jakikolwiek związek..."
"Po pierwsze: nie miała, a po drugie - nawet gdyby, to proporcja pokazuje, że na dwa tysiące podpisanych umów, jeśli w dwóch czy trzech przypadkach się zdarzy, to jest czysty... przypadek"
Wymieniamy i opisujemy w skrócie te przypadki:
Afery
NGO
Jan Kanthak
Krzysztof Kwiatkowski
Michał Wójcik
Michał Woś
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Najwyższa Izba Kontroli
Fundusz Sprawiedliwości
TV Republika
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze