Publikujemy analizę Krajowego Biura Wyborczego, która może zablokować rozliczenie PiS za nawet najbardziej bezczelne formy prowadzonej „na lewo” agitacji wyborczej. KBW ostrzega PKW przed „interpretacją rozszerzającą” kodeksu wyborczego i podkreśla, że Komitet Wyborczy PiS o niczym nie wiedział
Komitet Wyborczy PiS wyjaśnił KBW, że o żadnej agitacji prowadzonej np. przez ministerstwa nie wiedział i ich nie akceptował. KBW ocenia, że Komitet nie przyjmował żadnych korzyści i na gruncie kodeksu wyborczego nie można go ukarać. Rzecznik KBW tłumaczy OKO.press, co to oznacza
Na czwartek 29 sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza obiecuje – już po raz trzeci – podjąć decyzję, czy przyjąć, czy też odrzucić sprawozdanie Komitetu Wyborczego PiS z kampanii przed wyborami parlamentarnymi 2023. Rośnie napięcie wokół sprawy, a także presja czasu, bo opisany w Kodeksie Wyborczym półroczny termin od złożenia sprawozdania PiS (10 stycznia 2024) minął 11 tygodni temu. Jest to wprawdzie tylko tzw. termin instrukcyjny, ale wypadałoby dać wreszcie znać ministrowi finansów, ile ma wypłacić partii Kaczyńskiego z dotacji i subwencji. I o ile je ewentualnie pomniejszyć.
Tymczasem nie jest jasne, czy PKW może liczyć ze strony obsługującego ją Krajowego Biura Wyborczego (KBW) na współpracę w wycenie agitacji na rzecz PiS prowadzonej miedzy 8 sierpnia a 13 października 2023 przez ministerstwa i inne instytucje rządowe, co miało być podstawą do odrzucenia sprawozdania i naliczenia kar.
Co więcej, KBW w oficjalnej analizie z 29 lipca 2024 stwierdza, że kodeks wyborczy wcale na to nie zezwala. I cytuje – wręcz humorystycznie brzmiące – wyjaśnienia Komitetu Wyborczego PiS, który ze zdumieniem (a nawet oburzeniem) odkrywa, że taka agitacja w ogóle mogła mieć miejsce. I podkreśla, że jest stroną pokrzywdzoną!
Rzecz jest jednak całkiem poważna, bo
stanowisko KBW należy odczytać jako co najmniej próbę zniechęcenia czlonków PKW do rozliczeń kampanii PiS przy pomocy „interpretacji rozszerzającej” prawa wyborczego.
Rzecznik KBW podkreśla w rozmowie z OKO.press (na końcu tekstu), że KBW jest tylko organem wykonawczym dla PKW, ale trudno oczekiwać zaangażowania ekspertów KBW w wyliczaniu kosztów nielegalnej agitacji, skoro zaprzeczają, że miała ona miejsce.
W tej sytuacji odrzucenie sprawozdania wyborczego PiS na posiedzeniu PKW 29 sierpnia wydaje się coraz mniej prawdopodobne.
Ten pesymizm wynika z lektury analizy KBW. Przeczytajmy ją razem ze zrozumieniem.
22 sierpnia 2024 poseł PiS Zbigniew Bogucki, stojąc przed siedzibą PKW, uniósł nad głowę plik kartek twierdząc, że to analiza KBW, która sprawia, że „wszystkie dokumenty składane przez prokuraturę Adama Bodnara, NIK, przez posłów, głównie KO, wszystkie te naciski nie mają żadnego znaczenia”, a ich uwzględnienie przy rozliczaniu kampanii wyborczej PiS byłoby nielegalne.
OKO.press poprosiło KBW o przysłanie tej analizy. I ze zdumieniem stwierdzamy, że Bogucki wiernie przedstawił jej tezy.
Przyjęcie podejścia KBW faktycznie uniemożliwia ukaranie PiS na gruncie kodeksu wyborczego za nawet najbardziej bezczelne formy prowadzonej „na lewo” agitacji.
Opinia KBW jest odpowiedzią na 11 doniesień „o możliwych naruszeniach zasad finansowania kampanii przez Komitet Wyborczy PiS”. Dotyczą one m.in. agitacji prowadzonej przez urzędników Rządowego Centrum Legislacji na rzecz swego szefa (a dziś posła PiS) Krzysztofa Szczuckiego, wykorzystanie na kampanię PiS środków z Funduszu Sprawiedliwości, czy Lasów Państwowych.
W zestawieniu brakuje kilku znanych opinii publicznej spraw, np. pikników MON z udziałem kandydatów i kandydatek PiS, być może dlatego, że dokumenty dotarły do KBW po 29 lipca 2024.
W poniższym tekście tłumaczyliśmy, jak nielegalna agitacja wyborcza mogłaby się przełożyć na kary dla PiS, w innym artykule podliczaliśmy, że wartość kilku form takiej agitacji mogła wynieść nawet 3,5 mln, co oznaczałoby łączną stratę PiS rzędu 56 mln zł.
Rzecz jednak w tym, że KBW w ogóle nie podejmuje oceny (nie mówiąc o „wycenie”) poszczególnych zgłoszeń nielegalnej agitacji stwierdzając, że „ocena działań opisanych w informacjach przekazanych PKW wymaga całościowej analizy przepisów kontroli finansowania kampanii sprawowanej przez PKW”.
Ta „całościowa analiza” prowadzi do radykalnego wniosku, że
„działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego”.
PKW stwierdza nawet, że nie pochwala takich form agitacji: „PKW nie dokonuje ocen, oczywiste jest jednak, że działania naruszające prawo (np. zasady gospodarowania majątkiem publicznym) nie są przez nią akceptowane”.
Ale „dokonanie oceny tych działań należy do innych organów państwa”. W domyśle – do prokuratury.
Szach, mat wobec wysiłków obecnych władz i mniej lub bardziej oficjalnych zapowiedzi niektórych członków PKW, że PiS zostanie ukarany właśnie za to, że agitację wyborczą na jego rzecz prowadziły ministerstwa i inne instytucje państwa PiS.
Przypomnijmy dla porządku, że zgodnie z art. 105 kodeksu wyborczego agitacja to „publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego”.
Podsumujmy. Ministerstwo X podejmowało agitację na rzecz kandydata Komitetu Wyborczego PiS, kandydat i Komitet na tym korzystali, ale wg KBW z punktu widzenia kodeksu wyborczego nie ma sprawy.
Jak to możliwe?
KBW cytuje wiele przepisów, ale kluczowe znaczenie ma interpretacja zapisu art. 144 punkt 3e kodeksu wyborczego, zgodnie z którym odrzucenie sprawozdania następuje w razie „przyjęcia przez komitet wyborczy partii politycznej korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym z naruszeniem przepisu art. 132 § 5” (o ile ta korzyść przekracza dopuszczalny limit takich przekrętów, w przypadku PiS – 387 tys. zł).
Artykuł 132 p. 5 precyzuje, z jakich form nieodpłatnej agitacji wyborczej może skorzystać komitet wyborczy. Legalne jest przyjęcie pomocy w rozpowszechnianiu ulotek, w pracach biurowych, czy użyczenia balkonu na baner. Innych „korzyści” przyjmować nie wolno.
Zarzuty wobec licznych i dobrze udokumentowanych przykładów prowadzonej „na lewo” agitacji na rzecz PiS polegają na stwierdzeniu, że te wydatki stanowiły właśnie „korzyść majątkową” PiS, bo zwiększały szanse wyborcze partii bez wydawania partyjnych pieniędzy.
KBW trzyma się jednak literalnie przepisów i twierdzi, że do naruszenia kodeksu wyborczego doszłoby
wyłącznie w sytuacji „przyjęcia tych korzyści przez komitet wyborczy”, a następnie nie uwzględnieniu ich w sprawozdaniu.
Zgodnie z cytowanym wyżej art. 144, KBW zwróciło się do Komitetu Wyborczego PiS, posyłając mu doniesienia, jakie przyszły do PKW.
Pełnomocnik Komitetu uprzejmie wyjaśnił, że „nie zlecał wykonania materiałów wyborczych, o których mowa w w/w materiałach, nie zlecał również żadnemu organowi administracji publicznej jakiegokolwiek zapotrzebowania na agitację, nie miał wiedzy o opisanych w niektórych pismach sytuacjach i nie miał wpływu na ewentualne działania swoich kandydatów lub osób trzecich”.
Komitet jest wręcz oburzony, bo
"jest pokrzywdzonym w sprawach, w których osoby trzecie bez zgody, wiedzy i akceptacji KW podejmują wątpliwe działania na własną rękę”.
Serce rośnie, co za wyborcza uczciwość!
W głośnej sprawie drukowania materiałów wyborczych ziobrystów w garażu pod Biłgorajem, Komitet wyjaśnia, że „nie miał kontaktów z osobami, które miały być zaangażowane w opisany proceder, o sprawie dowiedział się w maju 2024 r. i zwrócił się do swoich kandydatów o wyjaśnienia”.
Skoro komitet wyborczy PiS nie był zaangażowany w nielegalną agitację, to nawet jeśli miała miejsce, nie ma powodu, by odrzucać sprawozdanie PiS – takie jest rozumowanie KBW.
Autorzy opinii KBW kilkakrotnie wracają do głównej tezy, że „działania innych podmiotów [udział w kampanii] mogą być analizowane przez PKW wyłącznie w celu ustalenia, czy były ściśle powiązane z działaniami komitetu wyborczego (podejmowane w porozumieniu z jego pełnomocnikiem finansowym, a przynajmniej za jego wiedzą i zgodą)”.
Bo jak nie były, to nie podlegają kontroli PKW. Konkluzja jest radykalna:
Nie może być podstawą odrzucenia sprawozdania obiektywny wpływ działań innego podmiotu na polepszenie szans wyborczych komitetu wyborczego, o ile działania te dokonywane były bez porozumienia z komitetem.
KBW podkreśla, że "oceniając zgodność gospodarki finansowej komitetów z przepisami Kodeksu wyborczego, nie może dokonywać rozszerzającej wykładni przepisów, których naruszenie skutkuje odrzuceniem sprawozdania, ponieważ
w demokratycznym państwie prawnym zakazy nie mogą być interpretowane rozszerzająco.
Dotyczy to zwłaszcza zakazów, których naruszenie wiązałoby się z pogorszeniem sytuacji naruszającego prawo", czyli zmniejszeniem dotacji i subwencji.
KBW podkreśla, że naruszenie zakazu przyjmowania korzyści majątkowych może polegać wyłącznie na świadomym przyjęciu przez Komitet niedozwolonych korzyści majątkowych. Przez „przyjęcie” należy rozumieć złożenie stosownego oświadczenia woli przez pełnomocnika finansowego komitetu lub co najmniej przyjęcie przez niego do wiadomości przekazania komitetowi korzyści majątkowej i wykorzystanie jej.
To w zasadzie wyklucza wykrycie jakiegokolwiek przekrętu, bo jeśli ktoś chce wspomóc nielegalnie komitet wyborczy, to na ogół nie zbiera dokumentów, że to robi.
KBW empatycznie podchodzi do sytuacji komitetu wyborczego:
nie ma on żadnych narzędzi, za pomocą których mógłby uniemożliwić lub choćby ograniczyć działania innych podmiotów obiektywnie służące interesom komitetu, lecz prowadzone bez jego zgody.
Tak restrykcyjne podejście do przepisów ma „zabezpieczać komitety wyborcze przed arbitralnością decyzji PKW, a samą PKW przed zarzutami stronniczości” . I zapewnić jej wiarygodność jako organu kontrolnego.
KBW podkreśla, że sprawa udziału tzw. podmiotów trzecich w kampanii wyborczej wymagałaby uregulowania prawnego i „będzie jednym z przedmiotów informacji kierowanych przez PKW do naczelnych organów państwa w najbliższym czasie”.
Ale przestrzega, że "rozszerzenie zakresu przesłanek odrzucenia sprawozdania (czy to w drodze zmian ustawowych, czy to w przypadku niezastosowania dotychczasowej interpretacji przepisów prawa w tym zakresie) może łatwo doprowadzić do sytuacji, w której
odrzuceniu podlegałoby każde lub niemal każde sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego mającego jakikolwiek związek z działalnością innych podmiotów, w tym dysponujących środkami publicznymi.
Można by wtedy uznawać za zabronioną agitację „wszelką aktywności funkcjonariuszy publicznych mających związki z daną partią”.
KBW wyraźnie przestrzega PKW przed przyjęciem „rozszerzającej interpretacji przepisów”.
Fantazja poniosła tu nieco KBW: „Powstałoby także zagrożenie prowadzenia przez podmioty wrogie danemu komitetowi działalności pozornie wspomagającej go w celu doprowadzenia do odrzucenia jego sprawozdania finansowego”.
W dodatku stwierdzenie nielegalnej agitacji wymagałoby precyzyjnego wskazania konkretnych korzyści majątkowych i wycenienia ich. Wycena taka musiałaby być oparta
na analizie „ekwiwalentu reklamowego” danego działania,
nie jest bowiem oczywiście wartością korzyści majątkowych, np. wartość sprzętów przekazanych jednostkom Ochotniczych Straży Pożarnych czy Kołom Gospodyń Wiejskich".
Rzecznik prasowy KBW, Marcin Chmielnicki, poinformował OKO.press, że analiza KBW powstała przed 30 lipca. Opracowali ją eksperci Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych, „w oparciu o 30-letnią praktykę PKW i orzecznictwo sądów”.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Jak się dowiadujemy, niektórzy członkowie PKW twierdzą, że nie znają tej analizy.
Marcin Chmielnicki: Wszyscy członkowie PKW ją otrzymali, była referowana i omawiana w trakcie posiedzenia, informowały o niej media.
Według analizy KBW nie wolno rozliczać wydatków na agitację kandydatów PiS poniesionych np. przez instytucje rządowe, jeśli nie działo się to w porozumieniu z komitetem wyborczym PiS. To oznacza zakwestionowanie wysiłków przynajmniej części PKW, by rozliczyć nielegalną kampanię w oparciu o art. 144 kodeksu wyborczego. Czy KBW występuje tu przeciwko intencjom PKW?
KBW nie zajmuje stanowiska w takich sprawach, ponieważ wszystkie działania są uprawnieniami wyłącznie Państwowej Komisji Wyborczej. KBW jest tylko urzędem obsługującym PKW oraz komisarzy wyborczych. Wszystko, czego dokonuje Krajowe Biuro Wyborcze, dzieje się w odpowiedzi na potrzeby i zlecenie Komisji.
Czy zatem KBW analizuje w szczegółach dokumenty nadsyłane przez NASK, RCL, ministerstwo sprawiedliwości i inne instytucje rządowe pod kątem łamania art. 144?
PKW jako najwyższy organ wyborczy w Polsce działa w granicach i na podstawie prawa. Kwestie oczekiwań społecznych i służącym im narzędzi oferowanych przez ustawodawcę w rzeczonych kwestiach nie zawsze idą ze sobą w parze. Jednak tak, jak miało to miejsce do tej pory w przypadku każdego z komitetów, wszelkie informacje mogące mieć wpływ na ocenę zgodności z prawem gospodarki finansowej komitetów wyborczych są wykorzystywane w trakcie badania sprawozdań.
W wyniku badania sprawozdanie może zostać przyjęte bez zastrzeżeń, przyjęte ze wskazaniem uchybień lub odrzucone w przypadkach określonych przepisami ustaw. Następuje to w drodze podjęcia przez PKW uchwały, która opatrzona jest uzasadnieniem. Na uchwały PKW (zarówno w sprawie odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego, jak i w sprawie odrzucenia sprawozdania finansowego partii politycznej) przysługuje skarga do Sądu Najwyższego.
Nie do końca rozumiem. Opinia KBW zakwestionowała co do zasady rozliczenia oparte na agitacji prowadzonej przez instytucje rządowe, bo komitet wyborczy PiS – jak twierdzi – ich nie akceptował. Czy eksperci KBW pomimo tego (1) analizują np. dokumenty nadesłane przez RCL i starają się wyliczyć „ekwiwalent reklamowy” opisanych tam aktywności urzędników wspierających kandydaturę swego szefa? Czy raczej tylko (2) powtórzą tezę, że „nie podlegają one kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW”? A może (3) w ogóle ich nie będą ich analizowali i ewentualną analizę mieliby wykonać członkowie PKW?
My nie komentujemy pracy PKW. Wszystkie dokumenty, jakie dostajemy, są brane pod uwagę i poddawane analizie. PKW to analizuje, a eksperci KBW są do dyspozycji, jeśli PKW wystąpi o jakąś analizę. Opinia społeczna ma swoje oczekiwania, politycy też, ale my opieramy się na obecnym stanie prawny i wieloletniej praktyce. Z debaty wyłania się czasem oczekiwanie od PKW, żeby była prokuratorem, organem ścigania, a nawet sądem.
Poruszamy się w granicach prawa. Nie możemy kierować się widzimisię jakichś sił politycznych. Problemem jest znalezienie granicy, której przekroczenie narażałoby komitet wyborczy na karę. Pierwszy raz w historii PKW pojawiają się tego typu wątpliwości. Nasi eksperci korzystają tu z – nazwijmy to tak – z „pamięci korporacyjnej”.
Mówi Pan, że autorami analizy są eksperci Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych. Czy chodzi o zatrudnione tam osoby, których jest, zdaje się, pięć? Czy też o zatrudnionych ekspertów zewnętrznych?
Pracowały nad analizą zarówno osoby z Zespołu, których poza dyrektorem Krzysztofem Lorencem jest siedem, jak zatrudnione z zewnątrz m.in. biegły rewident.
Liczba nadesłanych dokumentów jest znaczna. Czy KBW zdąży je opracować przed 29 sierpnia?
Wszystkie materiały, które docierają do siedziby PKW, są bezzwłocznie przekazywane członkom Komisji drogą elektroniczną, zawsze istnieje również możliwość zapoznawania się z dokumentami na miejscu. Wierzę, że członkowie przeanalizują materiały, które do tej pory wpłynęły.
Wybory
Adam Bodnar
Jarosław Kaczyński
Państwowa Komisja Wyborcza
Prawo i Sprawiedliwość
kampania wyborcza
Krajowe Biuro Wyborcze
wybory 2023
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze