0:000:00

0:00

Prawa autorskie: ShutterstockShutterstock

W czwartek 27 maja 2021 roku udało się coś, co dotąd pozostawało polityczną fantazją - jednego kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich poparła zarówno opozycja, jak i Jarosław Gowin. Jak pisaliśmy, opozycja szukała takiej osoby już w lutym.

Ostatnie godziny przed zgłoszeniem dr. hab. Marcina Wiącka na RPO to polityczny rollercoster, setki telefonów między liderami opozycyjnych klubów, nagłe zmiany decyzji. „Scenariusze zmieniały się co godzinę" - opowiada polityk zaangażowany w tę sprawę. Negocjacje z Gowinem prowadził PSL. „Ludowcy ładnie to rozegrali" - ocenia nasz rozmówca.

Pod kandydaturą Marcina Wiącka jest pięć podpisów polityków Porozumienia, w tym Jarosława Gowina. Poparli ją także politycy koła Polskie Sprawy (Paweł Szramka, Andrzej Sośnierz, Agnieszka Ścigaj), posłowie niezależni (Leszek Kołakowski, Ireneusz Raś i Paweł Zalewski), a nawet Zbigniew Girzyński z PiS.

Dlaczego PSL postawił na dr. hab. Marcina Wiącka?

„Łączy naukę z praktyką. Ma bardzo duży dorobek w dziedzinie obrony praw człowieka. Pracował w Radzie Legislacyjnej przy premierze - zarówno za obecnej, jak i poprzedniej władzy. To pozwala sądzić, że będzie osobą działającą ponad podziałami" - mówi OKO.press wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL. Kluczowe mogło być jednak coś innego. W gorącym okresie sporu o prezesurę między Adamem Bielanem a Jarosławem Gowinem Wiącek napisał opinię prawną, według której to Gowin jest prezesem Porozumienia.

Wiącek opinia Gowin Bielan

PiS wystawił Lidię Staroń - senatorkę, której kandydaturę wcześniej rozważał Jarosław Gowin.

Czy Wiącek zostanie Rzecznikiem? Co zrobią konfederaci?

Najbliższe posiedzenie Sejmu zostało zaplanowane na 15 czerwca. Czy właśnie wtedy odbędzie się głosowanie? Nie wiadomo. PiS może opóźnić wybór Rzecznika, bo nie jest pewny wyniku. W czerwcu będzie się bowiem liczył każdy głos, a zadecydować mogą pojedynczy posłowie.

Jak pisaliśmy, Wiącek ma szanse na większość, jeśli go poprze - a nawet wstrzyma się od głosu - Konfederacja.

Przeczytaj także:

Negocjacje z Konfederacją prowadzą politycy PSL. Podzielili się kontaktami z podgrupami konfederatów. Władysław Kosiniak-Kamysz rozmawia z korwinowcami, Marek Sawicki z Grzegorzem Braunem, a Piotr Zgorzelski z narodowcami. W piątek wieczorem żadnych decyzji nie było.

W poprzedniej rundzie głosowań nad RPO Konfederacja się dzieliła. Sześciu posłów było za kandydatem obozu władzy, Bartłomiejem Wróblewskim (w tym Robert Winnicki z narodowców), trzech się wstrzymało (Bosak, Dziambor i Korwin-Mikke). Trzech konfederatów poparło kandydata Koalicji Obywatelskiej i PSL prof. Patyrę (Dziambor, Korwin i Kulesza). Konsekwentnie nie brali udziału w głosowaniach Grzegorz Braun i Konrad Berkowicz.

Konfederacja wie, że jest języczkiem u wagi i zapewne będzie przeciągać rozmowy do ostatniej chwili.

Jednak porażka lub sukces opozycji i Gowina w sprawie RPO zależy jeszcze od dwóch elementów: sposobu głosowania i... od samego Gowina.

Zdecyduje alfabet czy Gowin?

Głosowania w sprawie RPO odbywają się według zasady: przechodzi kandydatura, która pierwsza zdobędzie większość. A kandydaci ustawiani są w porządku alfabetycznym. Gdyby więc Lidię Staroń poparła więcej niż połowa obecnych, w ogóle nie będzie głosowania nad kandydaturą dr. hab. Marcina Wiącka.

Opozycja chce walczyć o to, żeby zmienić tę zasadę.

Wicemarszałek Piotr Zgorzelski z PSL złożył w piątek na ręce Elżbiety Witek wniosek o przeprowadzenie łącznego glosowania nad obiema kandydaturami. Mówi OKO.press, że w ciągu 48 godzin przedstawi opinię konstytucjonalisty, której tezy już zna. Osoba, która alfabetycznie jest dalej, może mieć szansę na uzyskanie większej liczby głosów, a kolejność alfabetyczna ją tej szansy pozbawia. A to stwarza nierówność między kandydatami.

Jest jeszcze jedno kluczowe pytanie: czy opozycja może być pewna Gowina?

Gdyby głosowanie odbywało według dotychczasowych zasad (czyli najpierw Staroń) zachowanie posłów Porozumienia będzie decydujące. Żeby kandydatura Staroń upadła, muszą zagłosować przeciw - wstrzymanie się od głosu nie wystarczy.

Tymczasem Jarosław Gowin w piątek wieczorem udzielił wywiadu TVN24, w którym... zachwalał obie kandydatury. „Oboje są znakomitymi kandydatami" - mówił. O Lidii Staroń powiedział, że ma ogromne zasługi jako społecznik, „to bardzo dobra kandydatura" i jeśli Wiącek odpadnie, to z czystym sumieniem ją poprze.

Jednocześnie Gowin nawoływał do porozumienia ponad podziałami, mówił, że leży to w interesie Polski. „My, politycy, jesteśmy zobowiązani, żeby przerwać ten chocholi taniec".

Wydaje się, że osobą, która lepiej spełnia kryterium bycia ponad podziałami, jest dr hab. Wiącek. Czy jednak Gowin może ostatecznie poprzeć Staroń, choć podpisał się pod kandydaturą Wiącka? Być może odpowiedź kryje się w tej wypowiedzi wicepremiera:

„W ciągu dwóch najbliższych tygodni wiele się może wydarzyć. To jest chwila testu dla polskiej klasy politycznej" - stwierdził Gowin. I zaznaczył: „Być może w niektórych przypadkach wybór [członków Porozumienia] będzie inny niż mój".

Kim jest Marcin Wiącek?

Dr. hab. Marcin Wiącek nie był dotąd znany szerokiej opinii publicznej. Kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich kieruje Zakładem Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem ponad stu publikacji, współautorem komentarza do Konstytucji. Zajmował się kwestiami związanymi z sądownictwem. Jego doktorat był zatytułowany: „Pytanie prawne sądu do Trybunału Konstytucyjnego (art. 193 Konstytucji) w świetle orzecznictwa TK".

W latach 2003-2007 pracował w Trybunale Konstytucyjnym w Zespole Orzecznictwa i Studiów. A od 2007 r. jest zatrudniony w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Kieruje też aplikacją legislacyjną prowadzonej przez Rządowe Centrum Legislacji.

„Jest przykładem państwowca" - powiedział o nim Jarosław Gowin w TVN24. Osoby z kręgów prawniczych podkreślają ogromny dorobek naukowy Wiącka i doświadczenie eksperckie.

„Będę rzecznikiem każdej osoby"

„Jestem człowiekiem nauki" - mówił o sobie dr hab. Marcin Wiącek podczas jedynego dotąd spotkania z dziennikarzami, tuż po ogłoszeniu jego kandydatury. Zwracając uwagę na swoje doświadczenie pracy w otoczeniu sędziów, powiedział: „Przez całe życie czułem powiew niezależności, dlatego nie podejmowałem innej pracy niż naukowa i ekspercka".

O tym, czym się będzie kierował, mówił: „Moim credo, jeśli zostanę powołany, będzie przede wszystkim art. 30 Konstytucji, który mówi o godności człowieka, prawa do szczęścia, do aktywności społecznej, do szacunku. Jest nim również preambuła Konstytucji, która mówi, że każdy ma taką samą godność niezależnie od tego, jaki ma świadomość, czy wierzy w Boga, niezależnie od poglądów politycznych".

Podczas konferencji padło pytanie: „Czy pan uważa, że w Polsce jest naruszana demokracja, czy łamane jest prawo?"

Zacytujmy odpowiedź słowo w słowo:

„Szanowni państwo, przede wszystkim rolą rzecznika jest ochrona wolności i praw każdego człowieka, niezależnie od poglądów politycznych, niezależnie od jakiegokolwiek światopoglądu. Ja mam zamiar być rzecznikiem każdej osoby, niezależnie od tego, po której stronie sceny politycznej taka osoba widzi siebie bardziej, a po której mniej. RPO odpowiada za to, że ma chronić każdego człowieka, dysponując takimi instrumentami, jakie mu daje prawo.

RPO nie ma kompetencji do zmiany prawa. I ja będę się trzymał kompetencji takich, jakie rzecznik posiada, a do tych kompetencji nie należy zmiana prawa, rzecznik musi się poruszać w takich obszarach, które ma do dyspozycji".

Kolejne pytanie dziennikarzy: Czy mamy problemy z praworządnością?

Wiącek: „Rolą Rzecznika nie jest ocenianie jakichkolwiek sytuacji z punktu widzenia poglądów politycznych. Ja jako rzecznik będę dysponował takimi, a nie innymi instrumentami. Będę miał kompetencje do składania wniosków procesowych i zamierzam z tej kompetencji korzystać".

Czy będzie występował w obronie protestujących? - zapytali też dziennikarze

Wiącek: „Do RPO wpłynęło w 2020 roku 70 tys. skarg, za każdą z takich skarg stoi człowiek, niezależnie od tego, czy wierzy w Boga, czy jest niewierząca, każda taka osoba potrzebuje wsparcia od RPO. Takie wsparcie będzie, ja nie będę patrzył na niczyje poglądy polityczne" - odpowiedział Wiącek.

Opinie o Wiącku: „Byłem sceptyczny”. „Przyzwoity człowiek”

Wiącka chwalą ludowcy, którzy go zaproponowali. Zachwalał też Borys Budka (PO/KO): „To kandydat niezależny i profesjonalny. To gwarantuje, że Prawa Obywatelskie będą dla niego priorytetem".

Jednak wśród polityków można też spotkać dużo chłodniejsze opinie.

„Na początku byłem sceptyczny. To nie jest człowiek, który dał się poznać jako fighter. Nie zabierał głosu, to nie jest demokrata uliczny ani drugi Adam Bodnar" - mówi nam parlamentarzysta opozycji zaangażowany w wybór RPO.

Mimo to go popiera. Dlaczego? „Wiącek jest wyznawcą Konstytucji w jej obecnej formie, stoi na gruncie Konstytucji". Czyli spełnia minimalne oczekiwanie opozycji. Ale przede wszystkim: nie jest nominatem PiS-u i ma realną szansę na wybór.

Kandydatura Wiącka nie budzi entuzjazmu w środowisku prawników zaangażowanych w obronę państwa prawa. Są też głosy, że chociaż się nie angażował, to „przyzwoity człowiek”.

Prof. Wyrzykowski: „Przez sześć lat nie zabierał głosu”

O opinię na temat kandydatury dr hab. Marcina Wiącka poprosiliśmy prof. Mirosława Wyrzykowskiego. To sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, były dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, dawny współpracownik dr. hab. Wiącka.

Prof. Wyrzykowski opisuje sytuację sprzed kilku lat, która jego zdaniem pokazuje cechy osobowościowe Wiącka. Cytujemy dokładnie słowa Wyrzykowskiego:

„Prawa człowieka stały się przedmiotem obowiązkowym na I roku studiów. Rozpoczęte zostało przygotowanie podręcznika przez pracowników Zakładu oraz prof. Wiącka, który, w związku z moim przejściem na emeryturę, miał przejść do Zakładu Praw Człowieka. Gdy zbliżał się finał prac nad podręcznikiem, prof. Wiącek jako koordynator przedmiotu oświadczył, że zarządził, iż podstawą dydaktyczną nie będzie przygotowany podręcznik, lecz jeden z istniejących już podręczników akademickich.

Po krótkim czasie okazało się, że prof. Wiącek zaprosił jeszcze dwóch kolegów z innych katedr i razem opracowali – bez udziału pracowników Zakładu – nowy podręcznik. A wśród wyeliminowanych z prac nad podręcznikiem były osoby, które przez wiele lat tworzyły krajową i międzynarodową renomę Zakładu: Adam Bodnar - przebywający na urlopie okolicznościowym w związku z wyborem na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, Adam Ploszka - laureat I nagrody za najlepszą pracę doktorską w konkursie „Państwa i Prawa”, Krzysztof Śmiszek - specjalista z zakresu równości i antydyskryminacji, czy Barbara Grabowska-Moroz. Co więcej, dr Barbara Grabowska-Moroz, mimo że wygrała konkurs na stanowisko adiunkta, nie została zatrudniona.

Okoliczności tego zdarzenia były tak skandaliczne, że w proteście podał się do dymisji ówczesny prodziekan Wydziału będący przewodniczącym komisji konkursowej, prof. Łukasz Pisarczyk. Nie powinna być zaskoczeniem informacja, że stanowisko adiunkta zostało chwilę później obsadzone. Natomiast B. Grabowska-Moroz została zatrudniona na Uniwersytecie Groningen w Holandii. Dobrze dla niej, ale na pewno nie dla Zakładu Praw Człowieka”.

Pytamy, czy dr hab. Marcin Wiącek będzie bronił praw obywatelskich. Prof. Wyrzykowski odpowiada pytaniem:

„Czy kierownik Zakładu Praw Człowieka wyraził jakiekolwiek stanowisko w ciągu ostatnich sześciu lat w sprawach konstytucyjnych czy w sprawach praw człowieka? Czy ktokolwiek słyszał jego wypowiedzi dotyczące nielegalnego zatrzymywania demonstrantów, naruszania Konstytucji? Czy zabierał głos, gdy prowadzona była nagonka na osoby LGBT? Czy na Radach Wydziału zabierał głos w sprawie deformy wymiaru sprawiedliwości?".

Zdaniem prof. Wyrzykowskiego konstytucja jest sprawą publiczną, a prawnicy są osobami zaufania publicznego. „Ktoś, kto godzi się na naruszanie konstytucji, nie może nazywać się prawnikiem. Jest co najwyżej absolwentem wydziału prawa. Bez względu na stopnie zawodowe i tytuły naukowe".

Prof. Wyrzykowski podkreśla też, że ten, kto zajmuje się prawami człowieka, ma szczególne zobowiązania i powinien spełniać najwyższe standardy etyczne, niesie bowiem „potworny ciężar tragicznych doświadczeń pokoleń ludzi, którzy byli zabijani, torturowani, umierali jako niewolnicy, ginęli z wycieńczenia czy, jak ostatnio, głodu i byli bici na manifestacjach w obronie ideałów demokracji, rządów prawa i praw człowieka".

Dodaje: „Przez 33 lata Rzecznicy budowali, każdy na swój sposób, znaczenie praw obywatelskich. Od sześciu lat prowadzona jest skutecznie wojna przeciwko Konstytucji, orkiestrowana prowadzona przez konstytucyjne organy państwa - Sejm, Senat (poprzedniej kadencji), premiera, rząd, a od pewnego czasu przez pierwszą ofiarę tej wojny, czyli Trybunał Konstytucyjny. W tej wojnie ostatnią redutą instytucjonalną jest Rzecznik Praw Obywatelskich - ostatni jednoosobowy jedyny konstytucyjny organ, który jeszcze stoi stał na straży Konstytucji".

Do codzienności urzędu RPO należy wchodzenie w konflikt z różnymi instytucjami i przedstawicielami władzy - by bronić pokrzywdzonych. Dlatego urząd ten nie może ulegać naciskom rządzących. Czy można się spodziewać, że dr hab. Wiącek zapewni urzędowi RPO niezależność?

„Nie mamy żadnego świadectwa, które dawałoby podstawę, by sądzić, że zapewni niezależność urzędowi RPO. Ale pozostaje nadzieja, że kiedy zostanie Rzecznikiem, dorośnie do tej funkcji. To jednak zależy od niego" - odpowiada prof. Wyrzykowski.

Podobnie ocenia kandydaturę Wiącka Ewa Siedlecka - dziennikarka „Polityki", od lat specjalizująca się w zagadnieniach związanych z prawami człowieka:

„Jeżeli mamy człowieka, który przez sześć lat nie uznał za stosowne podpisać się pod żadnym stanowiskiem własnej rady wydziału w sprawie praworządności, choć podpisywali się jego koleżanki i koledzy, to mam zasadnicze obawy, czy będzie w stanie wypowiadać się w sprawach właściwych RPO tam, gdzie trzeba się postawić władzy.

A taka jest rola Rzecznika w sytuacji, gdy władza nie szanuje praw i wolności gwarantowanych Konstytucją".

Prof. Wyrzykowski uważa, że w związku z tymi wszystkimi wątpliwościami Marcin Wiącek powinien usłyszeć od dziennikarzy lub posłów na komisjach następujące pytania:

  • Czy pójdzie o trzeciej rano na komisariat policji, jeśli będzie taka potrzeba?
  • Czy spotka się w sądzie przed Sądem Najwyższym z sędzią Morawiec lub sędzią Juszczyszynem?
  • Czy będzie gotów pojechać pod ambasadę Białorusi, by wspierać ofiary reżimu Łukaszenki?
  • Czy będzie kierował wnioski do Trybunału Konstytucyjnego dotyczące zagadnień ustrojowych, skoro wiadomo, jakie będzie orzeczenie?
  • Czy będzie przedstawiał opinie przyjaciela sądu (amicus curiae) przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej?
  • Czy będzie kontynuował praktykę dotychczasowego Rzecznika w zakresie zaskarżania uchwał samorządu lokalnego w sprawach uchwał dotyczących stref wolnych od LGBT?

Ostatnia szansa na wybór niezależnego RPO?

Przez wiele miesięcy opozycja szukała kandydatury, która pozwoliłaby obsadzić stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, po tym jak 9 września 2020 skończyła się kadencja dr. hab. Adama Bodnara.

Najpierw opozycyjne kluby poparły kandydatkę wydawałoby się idealną. Zuzannę Rudzińską-Bluszcz zgłosiło i poparło ponad 1200 organizacji obywatelskich. Ta doświadczona prawniczka zajmująca się sprawami precedensowymi w Biurze RPO starała się zdobyć nie tylko głosy opozycji. Odbyła serię spotkań z przedstawicielami obozu władzy. A ci, chociaż nieoficjalnie przyznawali, że są pozytywnie zaskoczeni jej osobą, ostatecznie głosowali przeciw.

Jak bardzo by nie zapewniała o swojej otwartości na rozmowę, już na pierwszy rzut oka było widać: może i z PiS-em pogada, ale żadnej władzy kłaniać się nie będzie. Co w oczach obecnej władzy ją przekreśliło.

Gdy PiS dwa razy zablokował kandydaturę Rudzińskiej-Bluszcz, skończyła się jedność opozycji w tej sprawie. Najpierw PSL zaproponował swojego kandydata - ekonomistę Roberta Gwiazdowskiego. Potem KO i PSL wystawiły prof. Sławomira Patyrę, a Lewica - Piotra Ikonowicza. PiS tymczasem chciał przeforsować posła Bartłomieja Wróblewskiego - nieskutecznie, poległ w Senacie.

W międzyczasie obóz rządzący otworzył sobie jeszcze jedną furtkę do obsadzenia urzędu RPO. TK oświadczył, że Adam Bodnar nie może sprawować swojej funkcji, skoro skończyła się jego kadencja. Na uchwalenie nowej ustawy w sprawie RPO Sejm ma czas do połowy lipca.

W polityczno-prawnych warunkach Polski 2021 niezależność i bezkompromisowość w relacjach z władzą należą do tych cech, które skreślają z listy kandydatów na konstytucyjne urzędy. Po roku poszukiwań kandydata na RPO opozycja stanęła zatem przed dylematem: szukać osoby, która będzie symbolem i przepadnie, czy osoby, która budzi rozmaite wątpliwości, ale ma szansę przekonać do siebie co mniej twardogłowych członków obozu władzy. I liczyć, że może z czasem urząd zrobi z niej/z niego obrońcę praw każdej obywatelki i obywatela.

Czas jest do połowy lipca. Jeśli do momentu uchwalenia nowej ustawy ustawy o RPO nie uda się wybrać kompromisowego kandydata, biurem RPO zapewne zarządzać będzie nominat PiS-u.

Podsumowuje Ewa Siedlecka: „Od dawna uważam, że pożądaną przez PiS opcją jest taka, żeby to stanowisko nie było obsadzone, co spowoduje, że nie będzie działał cały urząd. Prawdopodobnie dla obywateli będzie lepiej, jeżeli będzie rzecznik, niż jeśli nie będzie go wcale”.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze