0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Od środy 3 lipca prawicowe media i politycy władzy PiS robią nagonkę na Prokuraturę Krajową. Chodzi o przeszukanie, które prokuratura zrobiła tego dnia w budynku, który wynajmuje neo-KRS przy ulicy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie.

Prokuratura wraz z policją weszła wtedy do biura głównego rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba – na zdjęciu u góry – i jego dwóch zastępców Przemysława Radzika i Michała Lasoty. Przeszukanie miało związek ze śledztwem, które dotyczy przetrzymywania przez nich ok. 30 akt dyscyplinarek niezależnych sędziów.

Nie chcą oni wydać ich nadzwyczajnym rzecznikom dyscyplinarnym ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, którzy zostali powołani na początku 2024 roku do zakończenia represji wobec niezależnych sędziów. Tymi rzecznikami są sędzia Grzegorz Kasicki i Włodzimierz Brazewicz.

Decyzją ministra mieli oni przejąć od Schaba i zastępców ponad 70 bezpodstawnych dyscyplinarek niezależnych sędziów. Ale rzecznicy Ziobry ich nie uznają, odmawiają współpracy i nie wydają akt. Prokuratura poszła teraz do nich po akta spraw, które nie zostały skierowane jeszcze do sądów dyscyplinarnych z wnioskiem o ukaranie sędziów.

Chodzi m.in. o dyscyplinarki dla sędziów Waldemara Żurka z Krakowa, Pawła Juszczyszyna z Olsztyna, Piotra Gąciarka z Warszawy, czy trzech sędzi apelacyjnych z Warszawy Marzanny Piekarskiej-Drążek, Ewy Gregajtys i Ewy Leszczyńskiej-Furtak. Są one za stosowanie prawa europejskiego, czy krytykę „reform” Ziobry.

Przeczytaj także:

Odmawiali otwarcia szaf z aktami

Przeszukanie prokuratury trwało kilka godzin, bo rzecznicy dyscyplinarni odmawiali współpracy. Na miejscu był Radzik i Lasota. Schab był na urlopie. Twierdzili, że nie mogą wydać akt, bo rzecznicy ministra Bodnara są źle powołani. Prokuratura musiała wejść siłowo ze ślusarzem, bo nikt nie chciał otworzyć szaf z aktami. Klucze miała zabrać do domu pracownica biura. Dlatego 6 szaf otworzył ślusarz. Potem nagle jednak klucze się znalazły i resztę szaf otworzono bez problemu.

Prokuratura znalazła wszystkie przetrzymywane przez rzeczników Ziobry akta dyscyplinarek, które powinni przekazać rzecznikom nadzwyczajnym ministra. W ich biurze były też akta sprawy dyscyplinarnej, którą założył zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie Jakub Iwaniec.

On chciał ścigać sędziów z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, którzy wykonali wyrok skazujący na więzienie wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Tę dyscyplinarkę też przejął rzecznik dyscyplinarnych ministra, ale Iwaniec akt nie wydał.

Teraz Radzikowi, Lasocie i Iwańcowi grożą zarzuty karne. Niewykluczone, że grożą też Schabowi. Prokuratura Krajowa oceni, kto odpowiada za przetrzymywania akt. Oprócz tego prokuratura chce też stawiać Iwańcowi i Radzikowi zarzuty za udział w aferze hejterskiej. W tej sprawie skierowała już wniosek do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN wniosek o uchylenie im immunitetów.

Prawica robi z nich ofiary „reżimu Tuska”

Mimo to są oni teraz bohaterami prawicowych mediów, które robią z nich ofiary „reżimu Tuska”. Zarzucają one prokuraturze rzekomo bezprecedensowe najście na konstytucyjny organ i naruszenie immunitetów sędziów. Pojawiają się też zarzuty o naruszenie autonomii uczelni wyższej SGGW, bo to do niej należą budynki, w której jest KRS i biuro rzeczników dyscyplinarnych. Wynajmują one pokoje od SGGW.

W atakach na prokuraturę przoduje m.in. członkini nielegalnej neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka. Atakujący trafiają jednak kulą w płot i mieszają podstawowe fakty.

Przewodnicząca nielegalnej neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka. Za nią stoi zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Fot. Piotr Skórnicki/Agencja Wyborcza.pl.

Sędzia Żurek: Prokuratura nie weszła do KRS. To władza PiS po raz pierwszy weszła do KRS, ale tej legalnej

Najpoważniejszy zarzut prawicy wobec prokuratury dotyczy tego, że po raz pierwszy władza przy pomocy policji i prokuratury weszła do konstytucyjnego organu. A tym samym stworzono niebezpieczny precedens i przekroczono Rubikon.

Zarzut jest nieprawdziwy. Prokuratura nie weszła do siedziby KRS, tylko do biura rzeczników dyscyplinarnych. Owszem zgodnie z prawem KRS zapewnia im obsługę. I to neo-KRS wynajmuje pomieszczenia od SGGW i ich część udostępnia rzecznikom. Ich biuro jest jednak odrębne, ma też oddzielne wejście i mieści się na innym piętrze niż neo-KRS. I to tam było przeszukanie.

Jak CBA wchodziło do legalnej KRS

Nie jest też prawdą, że było to pierwsze, precedensowe wejście służb do KRS. W kwietniu 2017 roku do legalnej wówczas starej KRS weszło CBA. Szukało członka i rzecznika KRS sędziego Waldemara Żurka, który był najbardziej prześladowanym sędzią za czasów władzy PiS.

Żurek wtedy jako rzecznik KRS jako jeden z pierwszych w Polsce zaczął bronić praworządności i wolnych sądów. Nie bał się krytykować „reform” Ziobry. Za to zapłacił wysoką cenę represjami, które na niego spadały. W sumie zrobiono mu 23 dyscyplinarki, tropiła go prokuratura, a w sądzie został karnie przeniesiony do innego wydziału.

CBA weszło do KRS, by wręczyć mu decyzję o wszczęciu kontroli jego oświadczenia majątkowego. Bo CBA też szukało na niego haków. Ostatecznie kontrola nic nie wykazała. Potem tylko rzecznicy dyscyplinarni zrobili sędziemu dyscyplinarkę za sprzedaż ciągnika do prac leśnych.

Ich zdaniem Żurek nie zapłacił za tę transakcję kilkuset złotych podatków. Ale nie dawno tę sprawę umorzył Sąd Dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie (bo wniosek o ukaranie wycofał rzecznik dyscyplinarny ministra, który przejął sprawę).

Sędzia Żurek tak mówi o wejściu CBA w 2017 roku siedziby legalnej KRS: „Weszło 3 funkcjonariuszy CBA. Powód był kuriozalny, rzekomo funkcjonariusze chcieli doręczyć mi zawiadomienie o wszczęciu kontroli mojego oświadczenia majątkowego. Był to początek trałowania mnie. Agenci weszli w strefę zamkniętą zamkiem cyfrowym i chronioną przez ochronę. Najpierw zadzwonili do drzwi.

Gdy uchyliła je pani z sekretariatu, włożyli nogę między drzwi a futrynę i wkroczyli bez jakiegokolwiek upoważnienia i zgody KRS”.

Sędzia mówi dalej: „Funkcjonariusze mogą w takie miejsca wejść legalnie podczas pościgu za przestępcą, a tego nie było. Jeśli chcą tu wkroczyć, muszą mieć zgodę szefa KRS. To zawiadomienie o wszczęciu kontroli mogli doręczyć pocztą. Nie mieli nakazu wejścia. Weszli do pokoju przewodniczącego KRS i zostawili dla mnie decyzję”.

Żurek podkreśla: „Przewodniczący KRS napisał wtedy protest do premier Beaty Szydło, która nadzorowała służby specjalne i do ówczesnego przewodniczącego komisji służb specjalnych w Sejmie. Żądaliśmy wyjaśnienia i wyciągnięcia konsekwencji. Ale nie było żadnego wyjaśnienia. Chodziło o zastraszenie mnie, sędziów i pracowników biura Rady. Pracownicy byli zszokowani.

Rzecznicy CBA mówili wtedy, że to rutynowa kontrola oświadczenia majątkowego sędziego. I, że obywatele chcą wiedzieć, skąd Żurek ma majątek. Kontrola nic nie wykazała. Ale najście na Radę było faktem. Do dziś nie wyciągnięto konsekwencji wobec tych agentów”.

Sędzia Żurek podkreśla, że wejście było do legalnej KRS. A obecna KRS nie jest legalna, bo sędziów do niej wybrano ze złamaniem Konstytucji. Wybrali ich w Sejmie posłowie PiS, czego Konstytucja nie przewiduje.

CBA broniło się wtedy tak: „Przepisy ustawy o CBA nie nakładają obowiązku informowania osób postronnych o poszczególnych etapach podejmowanych w toku czynności kontrolnych, dlatego też Biuro nie ma w zwyczaju informowania o przebiegu postępowania”.

CBA przyznało wtedy, że konsultuje tylko z marszałkami Sejmu i Senatu wejście do tych instytucji. „Są to jedyne obiekty na terytorium RP, co do których ustawodawca doprecyzował sposób postępowania w procedurze kontroli” – tłumaczyło CBA. Wejścia do KRS z nikim nie konsultowano.

Drugi raz do KRS weszła policja. Też za władzy PiS. Tyle że policję wezwało już neo-KRS po to, by wyprowadziła protestujących obywateli (zgodził się na to rektor SGGW).

W sierpniu 2018 roku siłą usunęła protestujących Obywateli RP, którzy manifestowali przeciwko konkursowi do SN.

Mężczyzna z założonymi rękami, Waldemar Żurek
Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Waldemar Żurek. Był członkiem i rzecznikiem, starej i legalnej KRS, którą PiS, łamiąc Konstytucję, rozwiązał w trakcie kadencji. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Czy naruszono immunitet Schaba i zastępców oraz autonomię uczelni

A co z pozostałymi zarzutami prawicy wobec przeszukania przeprowadzonego przez Prokuraturę Krajową? Rzekomo naruszano immunitety sędziów Piotra Schaba i jego zastępców Przemysława Radzika i Michała Lasoty.

Prawica powołuje się na orzeczenie stołecznego sądu z grudnia 2020 roku ws. sędzi Beaty Morawiec z Krakowa. Prokuratura przyszła z CBA rano do jej domu, by wydała laptopa. Zaskoczona sędzia go wydała. Prokuratura szukała opinii prawnej, którą sporządziła sędzia. Prokuratura Krajowa uważała, że jej nie sporządziła i za to m.in. chciała stawiać jej zarzuty. Ale na uchylenie jej immunitetu ostatecznie nie zgodziła się nielegalna Izba Dyscyplinarna.

Sędzia najście prokuratury zaskarżyła do sądu, a ten orzekł, że samo żądanie wydanie laptopa było prawidłowe. Stołeczny sąd orzekł jednak, że prokuratura nie mogła zastosować środka przymusu w postaci przeszukania domu, gdyby sędzia laptopa jednak nie wydała. Bo ma ona immunitet.

Prawnicy są podzieleni co do zakresu immunitetu sędziowskiego. Jedni uważają, że immunitet chroni tylko sędziego przed zatrzymaniem, pozbawianiem wolności i stawaniem zarzutów bez zgody sądu dyscyplinarnego.

Inni uważają, że chroni też przed przeszukaniem dom sędziego i jego miejsca pracy. Bo immunitet ma chronić sędziego przed naciskami władzy. Ma mieć komfort swobodnego orzekania.

Ale za władzy PiS prokuratura wchodziła do sądów. Weszła też do Sądu Okręgowego w Krakowie, by zabrać drukarkę, na której sędzia Morawiec wydrukowała swoją opinię. Prezeską sądu była wtedy Dagmara Pawełczyk-Woicka, obecna przewodnicząca neo-KRS, która dziś mówi o najściu na KRS.

Prokuratura próbował też zająć dyski jednej z sędzi Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Ale wtedy postawił się wiceprezes tego sądu, który dysków nie wydał. Bo były na nich projekty orzeczeń i dane objęte tajemnicą sędziowską.

Sprawa Schaba i jego zastępców jest jednak inna. W biurze rzecznika dyscyplinarnego nie wykonują oni funkcji orzeczniczych, które chroni immunitet. Działają jako organ ścigania sędziów.

Akta, których szukała prokuratura, nie są ich własnością. Powinni je już dawno sami przekazać rzecznikom dyscyplinarnym ministra sprawiedliwości, którzy legalnie przejęli te sprawy.

Co już potwierdziły sądy w wielu orzeczeniach, w tym Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. I rzecznicy dyscyplinarni Ziobry dobrze wiedzą, że nie mają racji, bo sami chodzili na te sprawy i dokładnie słyszeli, co sądy mówiły w orzeczeniach.

Czy Prokuratura Krajowa naruszyła autonomię SGGW? Prokuratura, gdy wchodziła do biura rzeczników dyscyplinarnych, poinformowała o tym SGGW. Prokuratorzy poszli tam w związku ze śledztwem dotyczącym przetrzymywania akt spraw dyscyplinarnych sędziów. Szukali konkretnych akt.

Poza tym budynki SGGW na Mokotowie od lat nie pełnią już funkcji dydaktycznych czy związanych z obsługą uczelni. To wszystko znajduje się w kampusie na Ursynowie.

Budynki na Mokotowie są po komercyjnych stawkach wynajmowane. Przed laty mieściła się w nich m.in. Prokuratura Generalna. A obecnie oprócz neo-KRS jest tam też siedziba NFZ.

W piątek pod siedzibą neo-KRS odbyła się pikieta w obronie Schaba, Radzika i Lasoty. Było na niej kilkadziesiąt osób, w tym sędziowie, którzy współpracowali z ministrem Ziobrą.

Oprócz Schaba, Radzika i Lasoty byli m.in. były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak (główna postać w aferze hejterskiej, prokuratura chce mu stawiać za aferę zarzuty), czy były członek nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Konrad Wytrykowski (miał kontakt z Małą Emi, która rozprowadzała hejt na sędziów). Wytrykowski jest teraz sędziowskim emerytem z wysokim uposażeniem.

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze