0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: SędziaSędzia

Sędzia Wojciech Maczuga z Sądu Okręgowego w Krakowie – na zdjęciu u góry – to drugi sędzia w Polsce, którego dyscyplinarkę umorzono na wniosek nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Minister powołał 3 swoich specjalnych rzeczników.

Ich celem jest odebranie dyscyplinarek, które ludzie Ziobry masowo wytaczali sędziom znanym z obrony praworządności. To główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego dwaj zastępcy Przemysław Radzik i Michał Lasota.

Specjalni rzecznicy ministra odebrali im już 53 sprawy dyscyplinarne. Kolejnym krokiem jest zakończenie ścigania sędziów, czyli umorzenie tych spraw. Chodzi o sprawy wytaczane w związku z obroną praworządności, krytyką Ziobry w mediach, czy za wydane orzeczenia, w tym za stosowanie prawa europejskiego.

Na wniosek specjalnych rzeczników umorzono już 3 takie sprawy. Jako pierwszej dyscyplinarkę umorzono sędzi Edycie Barańskiej z Krakowa. Miała zarzuty z bezprawnej ustawy kagańcowej za wykonanie wyroków ETPCz i TSUE, na podstawie których podważyła status neo-KRS i dawanych przez nią nominacji dla neo-sędziów. Zarzuty postawił jej zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik.

Tydzień temu dyscyplinarkę umorzyła jej nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Zrobiła to, bo specjalny rzecznik dyscyplinarny, sędzia Grzegorz Kasicki cofnął wniosek o jej ukaranie. Nowa Izba jednocześnie orzekła, że sędzia nie złamała prawa, mogła stosować prawo europejskie.

Izba orzekła też wtedy, że minister Bodnar ma prawo powoływać swoich rzeczników i mają oni prawo odbierać rzecznikom Ziobry dyscyplinarki (pozwala na to uchwalony przez PiS przepis ustawy o ustroju sądów powszechnych).

Przeczytaj także:

Zaś w środę 28 lutego 2024 roku nowa Izba umorzyła dwie kolejne dyscyplinarki wobec sędziów Wojciecha Maczugi i Rafała Lisaka z Sądu Okręgowego w Krakowie. Zarzuty postawił im główny rzecznik Piotr Schab.

W tej sprawie wniosek o ich ukaranie cofnął specjalny rzecznik, sędzia Włodzimierz Brazewicz. Nowa Izba SN umarzając sprawę, orzekła, że obaj sędziowie nie złamali prawa. Potwierdziła też, że nadzwyczajni rzecznicy mogą odbierać Schabowi, Radzikowi i Lasocie dyscyplinarki. Więcej piszemy o tym w dalszej części tekstu.

W nowej Izbie na rozprawie nie było sędziego Lisaka. Był za to sędzia Maczuga, który usiadł na ławie dla oskarżonych. Tak skomentował OKO.press umorzenie sprawy: „To ulga po tylu latach. Czuję zmęczenie tym postępowaniem. Czuję jednak niedosyt, bo Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie jest właściwie obsadzonym sądem”. Chodzi o to, że legalność nowej Izby jest podważana, bo jej członków wskazał osobiście prezydent, czyli polityk. Są w niej też neo-sędziowie.

Jeden z nich był w składzie orzekającym, który umorzył sprawę Lisaka i Maczugi. To neo-sędzia SN Marek Dobrowolski. Oprócz niego w składzie był też legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz i ławnik Arkadiusz Sopata. Obu krakowskich sędziów bronił stołeczny prokurator Andrzej Piaseczny i adwokatka Natalia Klima-Piotrowska.

Sędzia Maczuga ma jeszcze jedną dyscyplinarkę za podważanie statusu neo-sędziów. Ta sprawa też jest w nowej Izbie, ale nadzwyczajny rzecznik dyscyplinarny Brazewicz już złożył wniosek o jej umorzenie. Jeśli do tego dojdzie, to na sędzim Maczudze nie będą już ciążyć żadne zarzuty dyscyplinarne.

Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Wojciech Maczuga, stoi w środku. Obok jego obrońcy adwokatka Natalia Klima-Piotrowska i stołeczny prokurator Andrzej Piaseczny. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak ludzie Ziobry zaczęli ścigać Maczugę i Lisaka

Sędzia Wojciech Maczuga i Rafał Lisak z Sądu Okręgowego w Krakowie to pierwsi polscy sędziowie ścigani za chęć zbadania legalności neo-KRS. Razem z nimi ścigano też sędziego Kazimierza Wilczka (obecnie jest już w stanie spoczynku, czyli na sędziowskiej emeryturze). Bo razem zasiadali w trzyosobowym składzie orzekającym, który we wrześniu 2019 roku chciał zbadać legalność nominacji asesora z Sądu Rejonowego w Chrzanowie.

Sędziowie badali odwołanie od wydanego przez niego orzeczenia. I w pierwszej kolejności chcieli ocenić, czy był on właściwie obsadzonym sądem. W tym celu wystąpili do prezesa Sądu Rejonowego w Chrzanowie o informację, kiedy powołano asesora. Czy nominowała go stara, legalna KRS, czy też neo-KRS, która jest upolityczniona i sprzeczna z Konstytucją.

W tamtym czasie nie było jeszcze licznych orzeczeń TSUE, ETPCz, SN, czy NSA podważających zarówno legalność neo-KRS, jak i dawanych przez nią nominacji dla neo-sędziów. Więc ich działanie było niejako pionierskie.

Po sprawdzeniu okazało się, że asesora powołała legalna KRS, co zakończyło wątpliwości formalne i pozwoliło wydać orzeczenie odwoławcze. Ale za tę próbę zbadania legalności neo-KRS na sędziów doniosła ówczesna prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmara Pawełczyk-Woicka. Obecnie jest przewodniczącą nielegalnej neo-KRS.

I 25 listopada 2019 roku główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab pozostawił im zarzut dyscyplinarny oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa. Termin postawienia zarzutów dyscyplinarnych nie był przypadkowy. Było to zaledwie kilka dni po wydaniu precedensowego wyroku TSUE, w którym po raz pierwszy Trybunał postanowił, jak oceniać legalność neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej.

Sędziowie w Polsce zaczęli ten wyrok wykonywać. Jako pierwszy zrobił to sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, za co został potem bezprawnie zawieszony przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną.

Zarzuty dyscyplinarne dla krakowskich sędziów miały przestraszyć innych sędziów, by w oparciu o wyrok TSUE nie podważali neo-KRS i jej nominacji. Wkrótce potem PiS uchwalił bezprawną ustawę kagańcową, która wprowadziła kary dla sędziów za podważanie legalności neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej i neo-sędziów.

Podobne represje spadły w późniejszym okresie na krakowskich sędziów, znanych z obrony wolnych sądów. W tym na sędziów Waldemara Żurka, Macieja Ferka, Macieja Czajkę, Annę Głowacką, Beatę Morawiec czy Dariusza Mazura (obecnego wiceministra sprawiedliwości).

Izba Odpowiedzialności Zawodowej rozpoznała już dyscyplinarkę emerytowanego sędziego Kazimierza Wilczka. I w kwietniu 2023 roku go uniewinniła. Izba orzekła, że sędzia nie złamał prawa, a jego czyn nie jest deliktem dyscyplinarnym.

Sędzia w garniturze za stołem sędziowskim
Główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab. To on w 2019 roku postawił zarzuty dyscyplinarne sędziom Lisakowi, Maczudze i Wilczkowi. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Brazewicz: 200 dyscyplinarek dla niepokornych sędziów

W środę 28 lutego 2024 roku na rozprawie w nowej Izbie nie pojawił się żaden z rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry. Mimo że w tej sprawie była już wcześniej rozprawa, na której był Radzik i podważał decyzję Bodnara o powołaniu specjalnych rzeczników. Wtedy rozprawę odroczono, bo nie było na niej rzecznika Włodzimierza Brazewicza. Tym razem rzecznicy dyscyplinarni Ziobry odpuścili.

Nowa Izba oddzielnie rozpoznała sprawę sędziego Lisaka i Maczugi. Były dwie rozprawy, wydano dwa orzeczenia. Z uwagi na to, że obie sprawy dotyczą tego samego, przytaczamy razem argumenty, jakie padły na obu rozprawach.

Rzecznik nadzwyczajny Włodzimierz Brazewicz cofnął wnioski o ukaranie obu sędziów i wniósł o umorzenie ścigania. Podkreślał, że te sprawy pokazują całe zło dyscyplinarek wytaczanych przez rzeczników Ziobry. Że uderzano nimi w sędziów stosujących prawo europejskie. Podkreślał, że takich dyscyplinarek jest około 200.

Przypomniał, że jemu jako sędziemu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku też wytoczono postępowanie za to, że był w składzie orzekającym, który uchylił wyrok sądu I instancji. To uchylenie nie spodobało się jednak rzecznikom dyscyplinarnym.

Tymczasem przez zaniedbanie jednego z rzeczników dyscyplinarnych Ziobry, nie wykonano wyroku wobec skazanego za pedofilię. Za to jednak nikt nie odpowiedział. Miał na myśli Michała Lasotę, który zawalił wykonanie tego wyroku jako sędzia.

Brazewicz podkreślał, że sędziów nie można karać za wydane orzeczenie. Jeśli sędzia się pomyli, to od wyłapania tego jest sąd odwoławczy, a nie rzecznik dyscyplinarny, który uzurpuje sobie prawo do oceny wyroków.

Brazewicz zaznaczył, że te dyscyplinarki były pokazowe, by dowiedzieli się o nich sędziowie w całej Polsce. Po co? By wywołać efekt mrożący u sędziów. Brazewicz: „Spotykałem się ze stanowiskiem, że lepiej tego nie ruszajmy [statusu neo-sędziów – red.]. Dla sędziego taka dyscyplinarka to szok. Ale tu wniosek o postępowanie dyscyplinarne nigdy nie powinien być sformułowany”.

Brazewicz niezależnie od wycofania wniosku o ściganie Lisaka i Maczugi, wycofał też wniosek o ich zawieszenie. Złożyli go jeszcze rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry. Ale zlikwidowana Izba Dyscyplinarna nie zdążyła go rozpoznać (Izbę zlikwidowano w 2022 roku, zastąpiła ją nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej).

Nadzwyczajny rzecznik dyscyplinarny Włodzimierz Brazewicz. Jest też sędzią Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Obrońcy: Maczugę i Lisaka chciano zastraszyć

Obrońcy obu sędziów poparli wnioski o umorzenie. Adwokatka Natalia Klima-Piotrowska podkreślała, że sędziowie nie popełnili deliktu dyscyplinarnego. Przypomniała, że Schab zarzucał wręcz sędziom przestępstwo przekroczenia uprawnień. Ale do dziś nikt nie postawił im zarzutów. Dodała, że w tej sprawie Schab wyprzedził ustawę kagańcową.

Drugi obrońca, prokurator Andrzej Piaseczny podkreślał, że zarzut dyscyplinarny jest wyimaginowany, a sędziowie spełnili obowiązek weryfikacji powołania asesora. Też uważa, że ta sprawa miała wywrzeć na sędziach w całej Polsce efekt mrożący. I po to też chciano ich zawiesić. Wytknął rzecznikom dyscyplinarnym Ziobry brak kompetencji.

Piaseczny zaznaczał, że sędziowie pełnią służbę wobec obywateli i mają stosować prawo. A nie odgrywać rolę służalczą wobec polityków. Mówił, że ustawa kagańcowa miała sprawić, że sędziowie położą po sobie uszy. Że nie będą się wychylali.

Piaseczny: „Sędzia, który się boi to zastraszony urzędnik. Maczuga nie chciał dopuścić do tego, by była w sprawie bezwzględna przyczyna odwoławcza [z powodu potencjalnej wadliwej obsady sądu z udziałem neo-sędziego – red.]. I za to wytoczono przeciwko nim najpoważniejsze działa. By ich zastraszyć”.

Sędzia Wojciech Maczuga siedzi z tyłu na ławie dla oskarżanych sędziów w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Przed nim siedzą jego obrońcy adwokatka Natalia Klima-Piotrowska i prokurator Andrzej Piaseczny. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Nowa Izba SN: Sędziów nie można karać za orzeczenia i stosowanie prawa europejskiego

Izba Odpowiedzialności Zawodowej obie sprawy umorzyła z uwagi na cofnięcie wniosku o ukaranie przez nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego.

Izba orzekła, że może on przejąć każdą sprawę dyscyplinarną i na każdym etapie postępowania wstąpić do niej. To automatycznie powoduje, że dotychczasowy rzecznik nie może już podejmować żadnych działań. Bo jest odsunięty od sprawy.

Mimo umorzenia nowa Izba odniosła się jednak do zarzutów, jakie sędziom Lisakowi i Maczudze postawił główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab. Skład orzekający nowej Izby powołał się na inne orzeczenia tej Izby, wydane w sprawach represjonowanych sędziów. Wynika z nich, że sędziowie nie odpowiadają karnie i dyscyplinarnie za orzeczenia. Nawet jeśli zrobili w nich błędy.

To skutek prezydenckiej nowelizacji ustawy o SN z 2022 roku. Wprowadzono wtedy do ustawy o ustroju sądów powszechnych przepis, że nawet błędne orzeczenia nie są deliktem dyscyplinarnym. A potwierdziła to uchwała nowej Izby z września 2023 roku, z której wynika, że sędzia nie może odpowiadać nie tylko dyscyplinarnie, ale i karnie za wydane orzeczenie. Nawet wydane z rażącym błędem.

Orzeczenia nowej Izby SN ws. Lisaka i Maczugi uzasadniał legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz. Przypomniał, że sędziów za wyroki nie ścigano nawet w PRL. Zmieniło się to, gdy PiS powołał w 2018 roku Izbę Dyscyplinarną.

Sędzia SN Kozielewicz: „Nie można przyjąć, że to zachowanie [próba zbadania statusu asesora przez Lisaka i Maczugę – red.] wyczerpuje delikt dyscyplinarny, zarówno przed uchwaleniem ustawy kagańcowej, jak i po jej uchwaleniu”. Przypomniał, że TSUE w czerwcu 2023 roku orzekł, że ustawa kagańcowa sprzeczna jest z prawem unijnym.

Sędzia SN Kozielewicz: „Ten wniosek [Schaba o ukaranie – red.] w ogóle nie powinien trafić ani do Izby Odpowiedzialności Zawodowej, ani do sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym”.

Podkreślał, że rzecznik dyscyplinarny powinien sam wycofać oskarżenie, wiedząc, że prezydencka nowelizacja znosi karanie za orzeczenia i stosowanie prawa europejskiego. Dodał, że nawet gdyby nie cofnięto wniosku, to i tak nie mogłoby dojść do skazania Maczugi i Lisaka.

Dalej sędzia SN Kozielewicz uzasadniał, że sędziowie za błędne orzeczenia odpowiadają tylko w formie tzw. wytyku orzeczniczego; który wydaje sąd odwoławczy. Ale wytyk powinien być tylko za karygodny błąd. I jest on bardziej dolegliwy niż dyscyplinarka. Bo trafia do akt osobowych sędziego i ma wpływ na jego awans. Błędne orzeczenia są też kontrolowane przez sąd odwoławczy i SN.

Sędzia SN Kozielewicz: „W demokratycznym państwie prawa niedopuszczalne jest, by sędziowie byli represjonowani za treść orzeczenia. To nie może mieć miejsca. Sędzia nie może odpowiadać za orzekanie, za wyjątkiem zbrodni sądowej”

I dalej: „Sędzia nie może odpowiadać dyscyplinarnie za orzekanie zgodnie z własnym sumieniem i interpretacją prawa. Sędzia może dokonywać wykładni prawa, by wydać sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Prawo to sucha litera. Ono żyje, gdy jego wykładnię daje sędzia. Przepis, zanim się go zastosuje, musi być zinterpretowany”.

Orzeczenia o umorzeniu dyscyplinarek sędziów Lisaka i Maczugi są nieprawomocne.

Skład orzekający nowej Izby, który umorzył sprawy sędziów Lisaka i Maczugi. W środku przewodniczący składu, legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz. Po lewej siedzi referent obu spraw, neo-sędzia SN Marek Dobrowolski, po prawej siedzi ławnik Arkadiusz Sopata. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze