0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Wyniki najnowszego sondażu Kantar Public podały w sobotę 23 lipca wszystkie media, poza publicznymi, które są mediami tylko w pewnym stopniu. Udział w wyborach, "gdyby odbywały się one w najbliższą niedzielę", zadeklarowało 69 proc. (678 z osób 985 badanych). Rzecz w tym, że 27 proc. z nich wybrało KO, a 26 proc. PiS, a w ostatnim miesiącu KO zyskała 4 pkt., a PiS stracił 3 pkt proc.

Zanalizujemy wyniki sondażu, trochę studząc opinie o "triumfie wyborczym KO". Opiszemy też nerwową reakcję PiS, insynuacje Jarosława Kaczyńskiego pod adresem Kantar Public i oddamy głos pracowni.

Przedstawimy też nieznane szerzej szczegóły badań Kantar Public i ulubionej pracowni prezesa czyli Social Changes. Zastanowimy się, skąd mogą się brać zwykle niższe o 2-3 pkt proc. notowania PiS w badaniach bezpośrednich Kantara.

Wynik Kantar Public o tyle sensacyjny, że w comiesięcznym "Barometrze Opinii" prowadzonym od prawie 30 lat techniką wywiadów bezpośrednich (w domu osoby ankietowanej)

ostatni raz przewagę PO nad PiS Kantar odnotował w kwietniu 2015 roku (43 do 37 proc.). Chwilę potem ruszyła machina wyborcza PiS, która w kilka miesięcy wywróciła notowania do góry nogami.

Jeszcze tylko raz, w grudniu 2020 roku, poparcie obu partii się zrównało (po 25 proc.), co z kolei było skutkiem zapaści notowań PiS po wyroku tzw. TK Julii Przyłębskiej zakazującym aborcji w Polsce, nawet wtedy, gdy płód skazany jest na śmierć lub ciężką chorobę.

Notowania w lipcu 2022 po raz pierwszy od 87 miesięcy wskazują na symboliczną przewagę (statystycznie jest remis) największej formacji opozycyjnej nad PiS.

Jest się czym ekscytować, nawet jeśli media zwykle przesadzały w tytułach; "KO wygrywa z PiS" czy "KO wyprzedza PiS". Szefowa (Managing Director) Kantar Public Urszula Krasowska tłumaczy OKO.press, że skoro próba w badaniu była losowo-kwotowa, to trudno mówić o statystycznym (losowym) błędzie pomiaru, ale można z uproszczeniem powiedzieć, że niedokładność sięga tu 3 pkt proc..

Mamy tu zatem sondażowy "remis ze wskazaniem na KO", bo poparcie obu partii mieści się w przedziałach: 24-30 proc. dla KO i 23-29 proc. dla PiS.

Krassowska dodaje, że wygląda na to, że "w ostatnich miesiącach to raczej PiS traci niż KO zyskuje".

Zdecydowanie na wyrost jest np. teza Wirtualnej Polski: "Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, triumfowałaby w nich Koalicja Obywatelska z poparciem na poziomie 27 proc. Jeden punkt procentowy mniej, 26 proc., zdobyłoby Prawo i Sprawiedliwość". Zwłaszcza, że wynik wyborczy obu partii byłby wyższy, bo ludzie nie wrzucają do urny głosu "nie wiem na kogo głosować" (patrz dalej).

Na wszelki wypadek TVP Info w sobotę nie podało wyników sondażu Kantara, zapewne nie chcąc denerwować prezesa Kurskiego, a może i tego ważniejszego prezesa... To nie znaczy, że istnieje zapis na Kantar Public. Kiedy w lutym 2022 pracownia podała, że poparcie dla PiS wzrosło i wynosi 30 proc., a KO miała tylko 25 proc., to TVP Info wybiło tę wiadomość z tytułem "PiS odrabia straty, spadają notowania KO. Nowy sondaż".

Kaczyński w Kórniku: Spokojnie, panie Romanie, "tamto" wymyśliło sondaż

W sobotę 23 lipca odezwał się za to sam Jarosław Kaczyński na spotkaniu wyborczym w wielkopolskim Kórniku. Widać sprawę uznano za tak ważną, że niejaki "pan Roman" cytowany przez prowadzącego wiec, wspomniał o sondażu, w którym wygrywa PO i zapytał wprost:

"Czy faktycznie mamy jako sympatycy PiS powody do niepokoju?"

Odpowiedź Kaczyńskiego była osobliwa: "Ten sondaż przygotowała jakaś grupka, która funkcjonuje przy młodzieżówce PO i to była reakcja na sondaż, gdzie my mamy 39 proc., Kukiz, który jest z nami, ma 2 proc. czyli razem to 41 proc., a Konfederacja, która nie jest z nami, ale nie jest też z nimi, ma 9 proc. 27 proc. ma PO, 10 proc. ma Hołownia. Łatwo podliczyć, że ta prawa strona ma więcej niż ta lewa.

I zaraz później ukazał się sondaż, z którego wynikało, że my mamy o 10 proc. mniej niż naprawdę mamy".

I dalej o sondażu Social Changes, który ma pana Romana uspokoić: "To jest taka wcale nie łagodna dla nas, naprawdę dobra pracownia. A tamto? Na tej zasadzie my też możemy założyć studio badawcze i np. ogłosić wynik, w którym mamy 60 proc. i napisać do Orbána: Słuchaj, miałeś tylko 53 proc., słaby jesteś".

Według Kaczyńskiego wystąpiły zatem dwa zdarzenia:

  • portal wPolityce opublikował wyniki sondażu Social Changes (z tytułem "Wciąż wysokie poparcie dla ZP. Ekonomiczne turbulencje na razie nie wpływają na postawy polityczne"): PiS - 39 proc., KO - 27 proc.; Polska 2050 - 10 proc.; Konfederacja - 9 proc.; Lewica - 8 proc.., PSL - 3 proc., Kukiz - 2 proc. Miało to miejsce w piątek 22 lipca;
  • zareagowała na to "jakaś grupka, która funkcjonuje przy młodzieżówce PO" i odpowiedziała sondażem Kantar Public, który został opublikowany w sobotę 23 lipca.

Już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu nie gra. Z dnia na dzień to można co najwyżej wymyślić wyniki, nie ma mowy o przeprowadzeniu sondażu. Zwłaszcza, że... badanie Social Changes trwało od 15 do 18 lipca, a Kantar Public od 15 do 20 lipca.

Takimi drobiazgami Kaczyński nie zaprząta sobie głowy, bo ma na niej (głowie) poważniejsze problemy: załamującej się gospodarki, wysokiej inflacji i pauperyzacji całych grup społecznych, zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego, chaotycznej polityki rządu. Lider PiS wie, że każdy sygnał wskazujący na utratę poparcia przez PiS może wywołać efekt kuli śnieżnej. Dlatego kieruje bałamutny przekaz, w którym liczy się tylko jedno - podważenie wyniku sondażu. Kieruje go do "panów Romanów", zakładając, że bazowy elektorat PiS to kupi.

Szefowa Kantara: Jestem z jakiejś młodzieżówki? To miód na moje serce

Szefową Kantara Urszulę Krassowską zapytaliśmy, czy jej firma nie zamierza wnieść oskarżenia za zniesławienie, jakiego dopuścił się Kaczyński. Pomówienie o fałszowanie wyników sondażu spełnia warunki art. 212 kodeksu karnego, bo "mogło poniżyć przedsiębiorcę w oczach opinii publicznej lub narazić go na utratę zaufania niezbędnego dla wykonywania zawodu czy rodzaju działalności". Pozostaje to przestępstwem nawet jeśli nie okazało się skuteczne.

"Nie jestem specjalnie chętna na konflikt z PiS, nie to jest naszym zadaniem jako poważnej firmy badawczej.

Powiedzmy, że pan Kaczyński po prostu żartował, bo przecież nie mógł mówić takich rzeczy na serio. Bardzo mnie też podbudowuje - jako osobę z ponad 35-letnim już stażem w badaniach opinii i rynku, że jestem z jakiejś młodzieżówki. Po prostu miód na moje serce! Ciekawe, że pan Kaczyński nigdy nie polemizował z nami, gdy to PiS prowadził w naszych sondażach, a także nie zgłasza zastrzeżeń, gdy publikujemy dane o wysokim zaufaniu do rządu czy premiera" - mówi nam Krassowska.

"Mogę też panu Kaczyńskiemu przypomnieć, że - w odróżnieniu od innych pracowni - osobie ankietowanej przedstawiamy nazwę partii uzupełnioną o nazwisko lidera. A wiadomo, że jak lider wypowiada się mądrze i wykazuje kompetencją, to może pociągnąć notowania swojej partii w górę. A jak odwrotnie, to odwrotnie" - dodaje dodaje szefowa Kantara.

OKO.press: Może nam Pani opowiedzieć więcej o metodologii badań bezpośrednich Kantar Public?

Urszula Krasowska: "Osoba badana widzi pytania, które zadaje mu ankieter na ekranie komputera. Jak niemal wszyscy w Polsce, sondaż prowadzimy na grupie losowo-kwotowej. Losowy jest dobór miejscowości, a kwotowy respondentów - ze względu na wiek i płeć. Ankieter idzie od domu do domu wg precyzyjnej instrukcji, puka do drzwi, przedstawia się i pyta, czy jest tu np. kobieta w wieku 60 plus i czy zgodzi się odpowiedzieć na pytania Kantar Public. CBOS, który też prowadzi badania bezpośrednie, losuje osoby badane z próby imiennej i stosuje tzw. karty zapowiedzi, czyli zawiadomienia pocztą, że będzie ankieter.

W badaniach CBOS zwraca się uwagę na przechył na korzyść partii i osób sprawujących władzę. Może to dlatego, że procedura jest bardziej "oficjalna" i uruchamia obawy osoby badanej, że nie popierając władzy, może się jej narazić?

Nie umiem tego ocenić. Rzeczywiście w sondażach CBOS notowania partii rządzącej, nie tylko PiS, ale także poprzednich, były z reguły dość wysokie.

W waszych badaniach bezpośrednich tego nie widać. Wręcz przeciwnie, np. w porównaniu z Ipsosem, z którego korzysta OKO.press, w Kantar Public notowania PiS są z reguły o 2-3 pkt. proc. niższe.

Jaka mogłaby być przyczyna, że nasze wyniki są bardziej krytyczne wobec władzy niż inne? Nie znajduję wyjaśnienia. Prowadzimy badania od zarania dziejów, czyli 1989 roku. Comiesięczne badania odbywają się za pomocą tej samej procedury, tej samej ankiety, w ramach tzw. omnibusa. Zaczynamy od pytań wyborczych, potem kolejne polityczne, m.in. o ocenę premiera, rządu, prezydenta itp. Gdyby był jakiś błąd metodologiczny, to nie sprawdzałyby się także inne wyniki, w tym pytań zamawianych przez klientów zewnętrznych, którzy chcą np. poznać opinie konsumentów o szamponach czy usługach bankowych. Część polityczna jest naszym własnym wkładem.

Jak jest finansowany?

Działa tu system prenumerat. Każda instytucja może ją wykupić.

Zdarza się, że Koalicja Obywatelska publikuje jako pierwsza wyniki waszych sondaży.

Prenumeratorzy mają takie prawo pod warunkiem, że podadzą wyniki rzetelnie i powołają się na źródło. Nie są właścicielami wyników, nie mają ich na wyłączność. I oczywiście nie mają wpływu na pytania.

Kto prenumeruje?

Tego nie mogą zdradzać. Kiedyś było więcej, teraz zostało kilka podmiotów.

Dlaczego Kaczyński wskazuje na wyniki Social Changes?

Sondaż, który wychwala Kaczyński, został zrealizowany metodą CAWI, czyli na panelu internetowym, co jest uważane za metodę mniej wiarygodną i dokładną niż badania telefoniczne czy bezpośrednie. Wymaga to rekrutacji bazy osób, którzy i które wypełniając ankiety zbierają punktu i dostają nagrody (np. breloczek czy zestaw sztućców). Następnie badacze z odpowiedzi takich ochotników tworzą próby odpowiadające charakterystyce populacji.

"Wyniki muszą być mocno przeważane, żeby uzyskać reprezentatywność, to w pewnej mierze twórczość statystyków" - mówi Krassowska.

O pracowni Social Changes i jej szefie Marku Grabowskim pisaliśmy w OKO.press kilkakrotnie. Grabowski to szef ultraprawicowej Fundacji Mamy i Taty, która na co dzień walczy z rozwodami i zwalcza "homolobby", a poza tym realizuje sondaże dla prorządowego portalu wPolityce.pl.

Przeczytaj także:

Po wyborze na marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego, TVP przedstawiła materiał o jego (rzekomej) korupcyjnej przeszłości. 3 stycznia 2020 roku portal wPolityce.pl opublikował sondaż Social Changes, w którym pytano ni mniej, ni więcej:

"Czy wierzy Pani/Pan w to, że Tomasz Grodzki przyjmował łapówki w czasach, gdy pracował jako chirurg oraz pełnił funkcję ordynatora i dyrektora szpitala Szczecin-Zdunowo?".

51 proc. badanych stwierdziło, że tak.

"Mam nadzieję, że pan marszałek Tomasz Grodzki wycofa się ze słów o fejkowej sondażowni. Osobiście nie wierzę, żeby marszałek mógł przyjmować łapówki i mam nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona. Badanie zostało przeprowadzone rzetelnie, w swojej praktyce realizujemy standardy kodeksu ESOMAR. Każdy kontrahent może zlecić w mojej firmie badanie" - tłumaczył Grabowski.

Fundacja Grabowskiego jest znana m.in. z kampanii "Nie zdążyłam zostać mamą", a także kampanii mającej na celu "promocję małżeństwa jako optymalnej formy profilaktyki przestępczości". Zleceniodawcą tego przedsięwzięcia było Ministerstwo Sprawiedliwości, które zapłaciło za to 1,5 mln zł.

Podczas nauczycielskiego strajku w kwietniu 2019 Social Changes zadało pytanie: "Jak oceniasz propozycję, aby połączyć podwyżki dla nauczycieli ze zwiększeniem pensum, czyli minimalnej liczby godzin, które każdy nauczyciel musi przepracować (obecnie 18 godzin tygodniowo)?".

Pytanie wprowadzało w błąd, bo pensum to nie minimalna liczba godzin, którą nauczyciele muszą przepracować w tygodniu, ale liczba godzin, którą spędzają w ramach etatu przy tablicy. Obowiązuje ich 40 godzinny tydzień pracy, średnio zresztą pracują więcej.

Fundacja Grabowskiego, zasłużona na froncie wojny z gender, regularnie zdobywa rządowe granty, np. w konkursie. "Po pierwsze rodzina" - 405 tys. na 2021 rok.

Jaki więc byłby wynik wyborów?

W pośpiechu oglądając sondaże, traktujemy je - czasem jeden do jednego - jako prognozę wyniku wyborów. Tymczasem z uwagi na aż 15 proc. osób w badaniu Kantar Public niezdecydowanych, na kogo chcą głosować, należałoby "przeliczyć" sondażowe poparcie każdej z partii wyłącznie wśród 85 proc. osób, które kogoś wskazały. Np. 27 proc. osób wyborców KO wśród 85 proc. wszystkich badanych wybierających jakąkolwiek partię, zamienia się w 32 proc.

Dokonując takich przeliczeń przyjmuje się upraszczające założenie, że można po prostu "wykluczyć" osoby niezdecydowane i policzyć odsetki wśród samych zdecydowanych. Są wyniki - także naszych sondaży - które wskazują, że jest to o tyle uprawnione, że niezdecydowani nie mają zasadniczo różnych poglądów niż zdecydowani.

Trzeba jednak podkreślić, że jest to założenie arbitralne. Można przyjąć inne, że osoby niezdecydowane - o ile wezmą udział w wyborach - ostatecznie wybiorą największą partię lub partie, kierując się zasadą, by głosować na mocnych. Ale może być i odwrotnie - niezdecydowanie oznacza, że osoba badana odrzuca wybory oczywiste i że w końcu zdecyduje się na poparcie mniej oczywistej opcji, czyli partii słabszej. Niewykluczone też, że obie te tendencje występują i... równoważą się.

Dodatkowym elementem, który komplikuje szacowanie wyniku wyborów na podstawie sondaży, jest fakt, że nie znamy prawdziwej siły motywacji badanych, by wziąć udział w wyborach. Można jednak przyjąć, że osoby które deklarują, że wezmą udział w wyborach "zdecydowanie" mają większą motywację niż te, które wybierają "raczej".

Interesujące, że w sondażu Kantar Public bardziej zdeterminowane były kobiety (36 proc. "zdecydowanie" weźmie udział, a 31 proc. "raczej") niż mężczyźni (odpowiednio 31 do 38 proc.).

Kantar policzył też też odsetki wyborców "zdecydowanych" i "raczej" w poszczególnych elektoratach. Większą motywacją wyróżniły się dwa z nich: KO i Lewicy, co może oznaczać, że szanse opozycji są odrobinę większe, niż wynikałoby ze zmierzonego poparcia. Kolejny powód do niepokoju dla PiS.

Prognoza składu Sejmu: nieoczekiwana zmiana miejsc

Wyliczenia mandatów w polskim systemie wyborczym są skomplikowane, bo wiele zależy od rozkładu poparcia w okręgach. Każdy z 41 okręgów wyborczych ma przypisaną określoną ilość mandatów tak, by jeden poseł przypadał na podobną liczbę wyborców (od 86 tys. w okręgu konińskim do 78 tys. w okręgu sosnowieckim). Liczba mandatów w okręgu waha się od 20 w Warszawie do 7 w okręgu częstochowskim. Dopiero na podstawie rozkładu poparcia w okręgu obliczana jest ilość mandatów za pomocą metody D’Hondta.

Nikt nie prowadzi sondaży na poziomie okręgów wyborczych. Dlatego do przewidzenia składu Sejmu potrzebne są szacunki poparcia w okręgach. OKO.press korzysta z algorytmu przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę.

Skład Sejmu według sondażu okazuje się zaskakujący - PiS zyskuje aż 10 mandatów więcej niż KO - przy wirtualnym remisie PiS lepiej wypada na poziomie okręgów:

Jak widać, cztery partie prodemokratyczne (KO, Polska 2050, Lewica i PSL plus poseł Mniejszości Niemieckiej deklarujący stanowisko opozycyjne wobec PiS) zyskałyby 257 mandatów, zaś potencjalna koalicja rządowa prawicy (PiS i Konfederacja) tylko 196 mandatów (ew. trzeci koalicjant Kukiz'15 nie wchodzi do Sejmu).

Dzisiejsza opozycja mogłyby zatem utworzyć rząd czterech partii lub trzech - bez PSL tworząc większość 241 miejsc w Sejmie.

Tusk, Hołownia i Czarzasty byliby na siebie skazani, a dodatkowy udział Kosiniak-Kamysza dałby rząd o stabilnym poparciu 257 mandatów, czyli 56 proc. składu Izby.

Rezerwy wyborcze - prawie 8 mln ludzi "do wzięcia"

Warto spojrzeć na wynik sondażu jeszcze w szerszej perspektywie, czyli z uwzględnieniem 31 proc,. osób, które nie zadeklarowały udziału w wyborach, w tym:

  • "zdecydowanie nie" powiedziało 7 proc.,
  • "raczej nie" - 13 proc.,
  • "jeszcze nie wiem" - 11 proc.

Zwłaszcza ta ostatnia kategoria osób, które nie wiedzą, czy pójdą na wybory, czy nie, jest dla partii politycznych potencjałem do "pozyskania". Razem z 10 proc. tych, którzy chcą głosować (wśród wszystkich badanych), ale nie wiedzą na kogo, stanowią aż 21 proc. wszystkich wyborców.

Inaczej mówiąc, 6,4 mln ludzi waha się, czy i/lub na kogo głosować.

Czy sondaż bezpośredni Kantara daje niższe poparcie dla PiS?

Wśród komentatorów można usłyszeć, że sondaże bezpośrednie Kantar Public dają wyniki mniej korzystne dla PiS. Byłoby to zaskakujące, bo zwykle takie badania, w których anonimowość ankietowanej osoby jest mniejsza niż w sondażu telefonicznym, sprzyjają partii rządzącej ze względu na obawy części respondentów, by nie ujawniać swoich "antyrządowych poglądów".

Sprawdzenie hipotezy o gorszych notowaniach PiS w Kantar Public wymagałoby poważniejszych analiz. Porównaliśmy jednak w kolejnych miesiącach 2022 roku wynik badań bezpośrednich pracowni ze średnią wszystkich sondaży, jakie podaje strona ewybory. Wygląda na to, że coś jest na rzeczy.

  • w styczniu 2022 Kantar w sondażu bezpośrednim zmierzył poparcie dla PiS = 27 proc., średnia sondaży wyniosła 31,2 proc.
  • w lutym odpowiednio - 30 proc. oraz 33,1 proc.
  • w marcu - 30 proc. oraz 34,3 proc.
  • w kwietniu - 30 proc. oraz 35,1 proc..
  • w maju - 29 proc. oraz 35,1 proc.
  • w czerwcu - 29 proc. oraz 34,5 proc.
  • w lipcu 26 proc. oraz 33,1 proc.

Co ciekawe, sondaże telefoniczne tej samej pracowni Kantar Public w 2022 roku były dla PiS "lepsze": w styczniu 29 proc., w marcu 31 proc., w czerwcu 31 i 32 proc. Sondaże Ipsos dla OKO.press także wypadły lepiej: w marcu 34 proc., w maju 35 proc.

Porównanie wyników PiS w sondażach bezpośrednich Kantar Public ze średnią wszystkich sondaży wskazuje zatem na systematyczną różnicę od 3 do nawet 7 pkt proc. Ta różnica jest jednak de facto mniejsza, bo we wszystkich sondażach liczba osób niezdecydowanych wynosi zazwyczaj maksymalnie 9-10 proc., a w Kantarze 15-16 proc.

Uwzględniając tę zmienną możemy oszacować różnicę w notowaniach PiS między średnią sondaży a badaniem bezpośrednim Kantar Public na około 3 pkt. proc. (od 2 pkt. w marcu, do 4 pkt. w lipcu 2022).

Skąd ta różnica? Hipoteza metodologiczna OKO.press

Fakt, że badanie bezpośrednie Kantar Public daje systematycznie nieco niższe poparcie dla PiS niż pozostałe sondaże razem wzięte, sugeruje, że - jeśli wykluczymy nieetyczne postępowania, które w przypadku firmy o nieskazitelnej opinii nie wchodzi w grę - działa tu jakiś czynnik metodologiczny.

Opis stosowanej przez sondażownię metody badania bezpośredniego nasunął OKO.press przypuszczenie, że może w grę może wchodzić zaufanie społeczne, które generalnie jest w Polsce niskie.

Oto w drzwiach staje ankieter/ankieterka, osoba obca i pyta, czy może komuś z domowników zadać pytania. Wyborcy PiS - osoby starsze, gorzej wykształcone, bardziej tradycjonalne - mogą reagować z większą nieufnością. Podobne efekty opisywali OKO.press badacze z Ipsos podczas sondaży exit polls. Badacze Ipsos rejestrowali znacznie większą liczbę odmów w elektoracie PiS i brali na to poprawkę, korygując wynik.

Czynnik zaufania tłumaczyłby także względnie wysoki poziom odpowiedzi "nie wiem", bo osoby badane mogą uznać, że zgodziły się pochopnie i lepiej nie ujawniać swoich sympatii politycznych.

Pytanie, czemu taki sam efekt nie występuje w bezpośrednim badaniu CBOS. Może tak być dlatego, że osoby badane dostając z wyprzedzeniem informację o badaniu, mają więcej czasu do namysłu i nie reagują odruchowo. Inne względy zaczynają odgrywać rolę, np. brak czasu osób bardziej aktywnych, które głosują częściej na opozycję.

Trendy historyczne - wszędzie takie same

Mimo różnic między sondażowniami, dynamika zmian postaw politycznych jest wszędzie taka sama.

Wśród wszystkich sondaży rejestrowanych na stronie ewybory poparcie dla PiS na początku roku rosło (z 31,2 proc. w styczniu do 35,1 w kwietniu i maju), ale w czerwcu spadło do 34,5 a w lipcu do 32,9, co oznacza drugi najgorszy wynik od wyborów 2019.

Kantar Public przedstawia swoje notowania partyjne na wykresie od połowy 2018 roku.

Jak widać, poparcie dla PiS w 2018 i 2019 roku oscylowało wokół 40 proc., ale gwałtownie załamało się po wyroku tzw. TK, zakazującym aborcji w październiku 2020 i w grudniu 2020 po raz pierwszy od kwietnia 2015 roku nie wygrywał PiS (był remis między PiS i KO - po 25 proc.).

W 2021 roku PiS odzyskał do września aż 7 pkt proc. (32 proc. wobec 25 proc. KO), ale w kolejnych miesiącach znowu tracił aż do statystycznego remisu w styczniu 2022 (27 do 26 proc.). W lutym-maju lekko się podniósł (do 30 proc.), co mogło mieć związek z wojną w Ukrainie, która sprzyja rządzącym, aż do lipcowego załamania do 26 proc.

Wykres PO, a potem KO, przebiega w 2018 i 2019 w okolicach 20-25 proc., rośnie od kwietnia do sierpnia 2020, ale potem spada wraz z pojawianiem się i wzrostem Polski 2050 Szymona Hołowni i dołuje na poziomie 18 proc. w lutym 2021 (Hołownia ma wtedy 15 proc.). Od tego czasu rośnie aż do poziomu 27 proc. w marcu 2021 i po lekkim obniżeniu w kwietniu - czerwcu, wraca do tego poziomu w lipcu.

Kolejny raz widzimy, że kluczowe znaczenie dla obecnego układu sił politycznych miał autodestrukcyjny dla władz wyrok TK w październiku 2020, który pogrążył partię Kaczyńskiego w oczach młodych ludzi, a zwłaszcza młodych kobiet. W ostatnich miesiącach kluczowa rolę odgrywa pogarszająca się sytuacja gospodarcza z niewielką korektą zagrożenia wojennego. KO rośnie kosztem Polski 2050, co może oznaczać skuteczność ostrej retoryki antypisowskiej i powrót duopolu.

"Koalicja Obywatelska uzyskała o 4 punkty procentowe więcej głosów w lipcu niż w czerwcu i w efekcie to KO zajmuje pierwsze miejsce na podium. Można powiedzieć, że ta zmiana była spodziewana, była kwestią czasu, bo wiele czynników ją uzasadnia – galopująca inflacja, wzrost cen, drożyzna, polityka Narodowego Banku Polskiego, problemy dotyczące węgla i paliw. Przychodzi na myśl pytanie, co będzie jesienią, a co przyniesie nam zima. Dotychczasowe działania rządzących, a w wielu obszarach – właściwie ich brak – nie budują zaufania ani nadziei na przyszłość" - komentuje Krassowska.

"Teraz mamy czas wakacyjny, ale politycy wszystkich ugrupowań pojechali w teren, rozmawiają, przekonują. Zobaczymy, kto będzie skuteczny. Sprawdzimy, czy w następnym miesiącu zmiana się utrwali, czy ten wynik to było tylko jednorazowe wahnięcie"

- mówi szefowa Kantar Polska.

Patrząc w dłuższej perspektywie na sondaże bezpośrednie Kantara, po wyborach 2011 roku (przypomnijmy, że PO zyskała 39,18 proc., a PiS 29,89 proc.) przewaga Platformy utrzymywała się aż do polowy 2013, gdy PiS po raz pierwszy przekroczył 30 proc. i raczej dominował w 2014 roku. W 2015 PO odzyskała wigor i jeszcze w kwietniu prowadziła 43 do 37 proc., ale kampania wyborcza PiS była piorunująca: partia Kaczyńskiego zyskała 38 proc. we wrześniu (w wyborach - 37,6 proc.) a Platforma podzieliła się wyborcami z Nowoczesną schodząc do 23 proc. we wrześniu (w wyborach- 24,1 proc.).

Przez cały okres rządów obu kadencji 2016-2020 roku PiS nigdy nie zszedł poniżej 33 proc. kilkakrotnie uzyskując ponad 40 proc. Załamanie spowodował dopiero wyrok TK.

Tę sama dynamikę polityczną widać w sondażach Ipsos dla OKO.press:

Jak widać, trendy są podobne, a nawet bardziej wyraziste (bo badania robimy 2-3 razy rzadziej). Kolejny sondaż Ipsos dla OKO.press, a także inne sondaże potwierdzą, czy niewielka odbudowa notowań PiS po katastrofie wyroku TK załamała się i czy wystąpi większy odpływ elektoratu, a rosnąca w siłę KO rzeczywiście zrówna się z PiS.

Polska PiS, Polska KO, czyli walka klas

Sondaż Kantara w wyrazisty sposób pokazuje znane nam z sondaży Ipsos podziały socjoekono0miczne.

PiS jest popierany przez aż połowę osób 65 plus (17 proc. nie wskazało żadnej partii), wśród najmłodszych (18-24 lata) Kaczyńskiego wybiera 6 proc., a wybory wygrywa Konfederacja. KO dominuje wśród osób w średnim wieku.

Poparcie dla PiS wyraźnie spada wraz z wykształceniem (z 49 proc. - podstawowym, do 15 proc. - z wyższym). Poparcie dla KO odwrotnie rośnie z 22 do 34 proc., przy czym najniższe jest wśród osób z wykształceniem zawodowym (18 proc.). Podobnie jest z elektoratem Lewicy, nieco mniej inteligencki profil ma Polska 2050.

Tradycyjnie w sondażach wyborcy PiS dominują na wsi (30 proc.), ale przewaga nad KO (24 proc.) jest mniejsza niż w poprzednich sondażach.

Poparcie sześciu partii w trzech największych grupach zawodowych wyróżnionych przez Kantar Public obrazuje klasowy charakter polskiej polityki:

Uderzające jest też silnie zakorzenione poparcie dla PiS w religijności Polek i Polaków. Ponad połowa osób regularnie praktykujących chce głosować na partię Jarosława Kaczyńskiego.

Sondaż Kantar Public, 15-20 lipca 2022 roku, metodą wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo (CAPI), realizacja terenowa przez Research Collective na reprezentatywnej próbie 985 mieszkańców Polski w wieku 18 i więcej lat.

Badanie Social Changes metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na panelu internetowym od 15 do 18 lipca 2022 roku, na ogólnopolskiej, reprezentatywnej (pod względem: płci, wieku, wielkości miejsca zamieszkania) próbie 1082 Polaków.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze