„Gdyby ta komisja powstała, to by zmiotło PiS z planszy”. Czy inwigilacja Michała Kołodziejczaka będzie przełomem i przekona kogoś z PiS do głosowania za? W środę spotkanie opozycji z Pawłem Kukizem
We wtorek, 25 stycznia 2022, wieczorem gruchnęła wieść o dwóch kolejnych osobach z Polski inwigilowanych za pomocą systemu Pegasus. Citizen Lab ujawnił, że są to: lider AGROunii Michał Kołodziejczak i Tomasz Szwejgiert, współautor książki o Mariuszu Kamińskim (koordynatorze służb specjalnych).
Ta wiadomość sprawia, że coraz więcej osób i formacji politycznych jest zainteresowanych powołaniem komisji śledczej do spraw inwigilacji. W Sejmie trwa walka o komisję. Opozycja usiłuje doprowadzić do tego, by komisja powstała, PiS - by ją zablokować.
Telefon Kołodziejczaka był na radarze Pegasusa w maju 2019. W tym czasie założyciel AGROunii był już znany opinii publicznej jako lider protestów rolniczych, miesiąc później założył swoją pierwszą partię polityczną Prawda. I zapowiedział start w wyborach parlamentarnych 2019. PiS walczył wtedy o głosy na wsi. Jedynym konkurentem miał być PSL, a tu nagle pojawił się młody rolnik z umiejętnością przyciągania uwagi mediów.
„To jest wojna polityczna. Oni mieli przez kilka dni wszystkie informacje o moim życiu w swoich pisowskich łapach. Nie ma usprawiedliwienia, to jest nieczysta gra!” – skomentował na Twitterze informacje o inwigilacji Kołodziejczak.
Inwigilacja Kołodziejczaka dodaje nowego kolorytu sprawie Pegasusa. Do tej pory wiadomo było, że program szpiegowski instalowano przedstawicielom politycznych elit - takim jak Roman Giertych czy szef sztabu wyborczego KO Krzysztof Brejza. Teraz okazuje się jednak, że w kręgu zainteresowania służb był też polityczny nowicjusz. Niezwiązany ani ze środowiskiem sędziowskim, ani z Platformą Obywatelską. To otwiera pole do zainteresowania sprawą Pegasusa innych grup społecznych.
„W Polsce nikt nie może czuć się bezpiecznie. Zwykłego rolnika, chłopa, który działa w ruchu społecznym i tworzy go od zera, śledzono co najmniej kilka dni” - mówił Kołodziejczak w TVN24, jednocześnie podkreślając, że ta sprawa nie dotyczy wyłącznie najwyżej postawionych polityków. „Mam teraz wrażenie, że Kaczyński był ze mną przy stole, w konfesjonale, w kościele, w łóżku, przy łóżku, przy rozmowach i to wtedy, kiedy my faktycznie byliśmy dla niego zagrożeniem, kiedy nie wiedział, co zrobić”.
Tymczasem w Sejmie toczą się rozmowy o powołaniu komisji śledczej do spraw inwigilacji. Miałaby ona o wiele większe uprawnienia niż ta, która obecnie działa w Senacie. Przede wszystkim: świadkowie wezwani przez sejmową komisję muszą się stawić pod rygorem karnym.
Żeby jednak komisję powołać, potrzebna jest bezwzględna liczba głosów (suma głosów „za” większa niż głosów przeciw i wstrzymujących się). Oczywiście takiej większości opozycja nie ma, bo jest opozycją.
Minimalny warunek, by w ogóle myśleć o powołaniu komisji to poparcie jej przez wszystkich czterech posłów Pawła Kukiza. To dawałoby siłom niebędącym PiS-em 230 głosów (przy stuprocentowej frekwencji), czyli większości wciąż nie ma. Jest pół na pół i cień szansy na wygraną.
Bowiem faktyczny warunek powstania komisji to wyłamanie się choć jednego posła/posłanki PiS. Niekoniecznie głosowanie razem z opozycją, wystarczyłoby, że ktoś nie weźmie udziału w głosowaniu. A tak może się zdarzyć nie tylko z wyboru politycznego, ale też z powodu losowego - choroby. Żeby zminimalizować to ryzyko, Elżbieta Witek ogłosiła, że najbliższe posiedzenie Sejmu odbędzie się w trybie hybrydowym - posłowie będą mogli głosować zdalnie.
„Jest dobra wola i duża otwartość. Wszystko w rękach Kukiza” - mówi mi polityk Koalicji Obywatelskiej po wtorkowym posiedzeniu klubu KO.
Wtorek w Sejmie upłynął wśród takich właśnie oficjalnych zapewnień ze strony opozycji: że jest otwarta na to, co Kukiz proponuje. W kuluarach atmosfera była zupełnie inna: dominowała irytacja jego zachowaniem.
Kukiz zaczął działać na nerwy swoim kolegom z opozycji.
Przypomnijmy: Paweł Kukiz wkroczył do gry o komisję, gdy na początku stycznia 2022 zaproponował, żeby zajmowała się ona nie tylko inwigilacją za rządów PiS, ale również za PO i PSL. Początkowo opozycja odebrała tę propozycję nieufnie. W końcu jednak kierownictwo Platformy Obywatelskiej uznało, że skorzysta z szansy i nie będzie stwarzać wrażenia, że ma coś do ukrycia. Zwłaszcza, że PSL zaproponował, żeby wniosek rozszerzyć również o pierwsze rządy PiS. Zgodził się Kukiz, zgodził się Donald Tusk, dołączyła początkowo sceptyczna Lewica.
I kiedy zdawało się, że Kukiz ma to, czego chciał i sprawa jest zamknięta, muzyk zaczął rzucać pod adresem opozycji oskarżenia.
Najpierw skarżył się, że nie dostał od opozycji podpisów pod swoim wnioskiem. Według polityków PO miał jednak dostać je dopiero po wtorkowym posiedzeniu klubu KO.
Skarżył się też, że Platforma chce mu odebrać inicjatywę: „To mój wniosek i chociaż tego mi nie kradnijcie” - mówił w poniedziałkowym wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”. Oraz: „Kukiz nie podpisuje się pod zmodyfikowanym wnioskiem KO, ale to KO zadeklarowała gotowość do podpisania się pod zmodyfikowanym wnioskiem Kukiza”.
W końcu Kukiz twardo postawił warunek, że chce być przewodniczącym komisji, choć początkowo tego nie chciał. Zresztą opozycja też tego nie chce, ale jednocześnie zarówno Borys Budka z PO, jak i Krzysztof Gawkowski z Lewicy zapewnili, że Kukiz przewodniczącym zostanie, jeśli taka będzie jego wola.
Tu zresztą jest pewien kłopot formalny. Ustawa o komisji śledczej mówi bowiem, że „skład komisji powinien odzwierciedlać reprezentację w Sejmie klubów i kół poselskich mających swoich przedstawicieli w Konwencie Seniorów, odpowiednio do jej liczebności”. A Kukiza nie ma w Konwencie Seniorów. On jednak odpowiedział na to w DGP: „W tym parlamencie i w tym ustroju wszystko jest możliwe. Można na pewno znaleźć formułę, która umożliwi mi udział w tej komisji”.
Skąd te emocje między Kukizem a opozycją, pisaliśmy tutaj:
We wtorek Kukiz atakował nie tylko polityków opozycji, ale nawet dziennikarzy. Na korytarzu rozegrała się taka scena. Idzie Kukiz, podchodzi do niego grupa dziennikarzy, pytając o komisję. Nie ma wśród nich dziennikarzy TVN24, ale po chwili dołączają.
A wtedy Kukiz: „Proszę im zakomunikować, żeby odeszli” - chodzi mu o dziennikarzy TVN24. „Ja nie muszę rozmawiać. Dopóki nie zostaną widzowie TVN24 przeproszeni przez stację TVN24 za wszystkie kłamstwa, sugestie i skierowane na mnie ataki, sugestie, że coś wziąłem, że się sprzedałem, że przyszedłem tutaj po to, że jestem koniem trojańskim, nie będę rozmawiał. Ja mam jedną godność, jeden honor” - mówi Kukiz.
„Świruje” - skwitował jeden z ważnych polityków opozycji.
„Wszyscy teraz sprawdzają, czy są podsłuchiwani” – mówi mi na korytarzu sejmowym jeden z polityków opozycji. „Wszyscy” to oczywiście przesada, ale nie jest tajemnicą, że część polityków opozycji przekazała telefony do sprawdzenia oraz że politycy obozu rządzącego też są zaniepokojeni. Mówił o tym OKO.press Jan Strzeżek z Porozumienia:
„Do mnie zgłosiło się już kilku polityków PiS zasiadających w Sejmie i nawet w rządzie, z prośbą o udzielenie kontaktu do Citizen Lab”.
Do tych zaniepokojonych należy były minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski. „Ja wystosowałem jednoznaczną prośbę, aby wskazać, jakie były zarzuty uwiarygadniające zakładanie podsłuchów konkretnym osobom. I kiedy sąd wydał na to zgodę. Jeżeli takie informacje usłyszę, to będę głosował przeciwko” - mówił w Sejmie. Kiedy dziennikarka „Gazety Wyborczej” dopytywała, co zrobi, jeśli takiej informacji ze strony władz nie będzie, Ardanowski odpowiedział: „Zastanowię się”.
Wśród nazwisk posłów, którzy mogą być słabszymi ogniwami PiS, pojawia się też Tadeusz Cymański. Zdarzyło mu się głosować niezgodnie z PiS - w sprawie Instytutu Demografii i Rodziny.
Czy ostatecznie ktoś z obozu władzy odważy się wyłamać z partyjnej dyscypliny? „Rozmawiamy z kilkoma osobami, ale nie wiemy, co zrobią” - mówi polityk Platformy Obywatelskiej.
„My zawsze mamy większość” - stwierdził jednak we wtorek w Sejmie szef klubu PiS Ryszard Terlecki.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze