To może być najważniejszy temat polityczny 2022 roku. Sondaż IPSOS dla OKO.press pokazał wielkie oburzenie Polaków aferą Pegasusa. Co zrobi z tym opozycja?
Będą kolejne nazwiska - mówią politycy Platformy Obywatelskiej, Lewicy i Polski 2050. Uważają, że sprawa inwigilacji za pomocą systemu Pegasus to inny kaliber niż wiele afer, które wybuchały za rządów PiS.
„Nie będzie tak jak dotąd: wzmożenie, pięć konferencji prasowych, wyjście w Sejmie na minutę i temat się kończy” - mówi ważny polityk opozycji.
Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Sprawa dotyczy fundamentu demokracji. To jednak słyszeliśmy od opozycji wiele razy. Różnica ma polegać na tym, że teraz chodzi o wolne wybory i równą konkurencję.
„Istnieje zagrożenie używania służb specjalnych w celach politycznych. To godzi w podstawy ustroju demokratycznego, w którym są jasne zasady konkurencji politycznej, nie wykorzystuje się państwa do walki wyborczej” – mówi OKO.press Maciej Gdula (Lewica).
Przede wszystkim jednak sprawa Pegasusa może rozwijać się jak serial – kolejni pokrzywdzeni, kolejni odpowiedzialni. Więcej: używanie Pegasusa może wywołać niepokój i podziały w obozie władzy. „Ktoś w PiS może być zainteresowany tym, żeby ktoś się na tym przewrócił” – mówi polityk opozycji. Nasi rozmówcy uważają, że wypowiedzi premiera Morawieckiego w tej sprawie były ostrożne i wskazują na to, że nie kontroluje on działań Mariusza Kamińskiego ani Macieja Wąsika, czyli koordynatorów ds. służb specjalnych.
Komisja śledcza w Sejmie, zalewanie prokuratury wnioskami o podejrzenie popełnienia przestępstwa, zaangażowanie NIK, podtrzymywanie zainteresowania sprawą w mediach i instytucjach międzynarodowych - takie są plany opozycji. Czy to wszystko wystarczy, żeby Pegasus podstawił nogę PiS-owi?
Opozycja deklaruje, że nie odpuści tej sprawy. Część polityków, m.in. Grzegorz Schetyna, już zleciło sprawdzenie swoich telefonów.
„Ta sprawa dopiero się zaczyna” – mówi OKO.press Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej. „Jest wiele otwartych frontów, jest potencjał w Polsce, w Citizen Labie w Kanadzie i w Izraelu”
Pierwsza bitwa w sprawie Pegasusa rozegra się po 9 stycznia 2021, kiedy Platforma Obywatelska złoży wniosek o powołanie komisji śledczej.
Przypomnijmy: 20 grudnia 2021 kanadyjska organizacja Citizen Lab ujawniła pierwsze nazwiska osób śledzonych w Polsce za pomocą systemu Pegasus. Byli to prokurator Ewa Wrzosek i mecenas Roman Giertych. Trzy dni później kolejny news: Pegasusem był śledzony w 2019 roku Krzysztof Brejza z Platformy Obywatelskiej i to w czasie, gdy szefował w 2019 roku sztabowi wyborczemu Koalicji Obywatelskiej.
Po co w ogóle ta komisja? Przede wszystkim, żeby ustalić fakty, których nie chcą ujawnić władze. Bo politycy PiS o używaniu Pegasusa wobec opozycji mówią, że to fake news (czyli inwigilacji nie było), a jednocześnie, że na wszystkie działania są zgody sądów (czyli inwigilacja jednak była).
Zgodnie z ustawą komisja może przesłuchiwać świadków, powoływać biegłych, zwracać się do Prokuratora Generalnego o przeprowadzenie określonych czynności. A organy publiczne mają obowiązek udzielania komisji wyjaśnień i przedstawiania jej dokumentów.
Co ważniejsze, prace sejmowych komisji śledczych są transmitowane przez media - a to może mieć znaczenie rujnujące dla rządzących, co pokazała Watergate w USA i afera Rywina w Polsce (o tym więcej - niżej).
Powołanie komisji popiera cała opozycja - od PSL i Porozumienia Jarosława Gowina po Lewicę i Polskę 2050. Wstępne poparcie wyraziła Konfederacja. Jednak to za mało. Potrzebna jest bezwzględna większość głosów (liczba głosów "za" jest większa od sumy głosów "przeciw" i "wstrzymujących się").
Czy Paweł Kukiz, który od miesięcy najczęściej głosuje ręka w rękę z PiS-em, tym razem wesprze opozycję?
Kukiz zaczął od warunku zaporowego: PO miałaby się zgodzić na komisję w sprawie zarzutów o rzekomą korupcję (w szpitalu w Szczecinie, w którym pracował jako chirurg) wobec marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Takiej zgody PO nie będzie.
No i Kukiz zrobił półobrót: teraz chce komisji śledczej, ale takiej, która zbada nie tylko sprawę Pegasusa, ale też zajmie się podsłuchami za czasów rządów PO-PSL. „Badajmy wszystkie partie, a nie tylko jedną” - powiedział Kukiz, który próbuje w ten sposób próbuje ustawić się ponad partyjnym sporem.
Już kilka dni temu politycy mówili nam, że Kukiz może w sprawie Pegasusa zmieniać zdanie. „W momencie, kiedy ta sprawa będzie głosowana w Sejmie, oby jak najszybciej, okoliczności będą takie, że każdemu uczciwemu posłowi, do których chciałbym zaliczać Pawła Kukiza, bardzo ciężko będzie zagłosować przeciw” – powiedział OKO.press Tomasz Siemoniak.
To czekać, aż Kukiz sam zmieni zdanie, czy z nim rozmawiać?
„Każdy, kto umie liczyć do trzech, wie, że także z Pawłem Kukizem należy rozmawiać, a nie – jak część opozycji – tylko go obrażać i poniżać. Uważamy, że ten kanał komunikacji powinien być trwale otwarty, a nie zamknięty" – mówił OKO.press Michał Kobosko z Polski 2050. Z Kukizem rozmawiał Szymon Hołownia.
Optymistyczny jest inny z opozycyjnych polityków: „On jest do przekonania. Podstawowy problem Kukiza jest taki, że on walczy o szacunek. Jest przez opozycję traktowany jak chłop pańszczyźniany. Ma się słuchać. A on ma góralsko-chłopską naturę, przekorną. I poczucie, że został niesprawiedliwie potraktowany”.
Jednak większość naszych rozmówców na Kukiza nie liczy. Uważają, że będzie mnożył warunki, wymyślał uniki, a komisji ostatecznie nie poprze.
A może to jest sprawa, w której można liczyć... na PiS?
„Są sygnały, że ludzie z obozu władzy - i jest ich coraz więcej - będą gotowi zeznawać” – mówił 28 grudnia 2021 Donald Tusk. To blef czy faktycznie są takie osoby?
Niektórzy politycy opozycji liczą, że jeśli dojdzie do głosowania nad powołaniem komisji, część posłów PiS „zatrzaśnie się w toalecie”. Tu przełomem mogłoby być ujawnienie podsłuchów osób związanych z obozem władzy. Politycy opozycji liczą, że prędzej czy później do tego dojdzie.
Mówią, że nie przypadkiem Michał Dworczyk – człowiek premiera Morawieckiego - posługiwał się prywatnym mejlem.
Jednak nie brakuje też głosów, że Pegasus tylko po raz kolejny zmobilizuje i zjednoczy PiS. „Nie ma tam siły, która byłaby zainteresowana powołaniem komisji. Po głosowaniu nad lex Czarnek widać, że są przestraszeni, ale zmobilizowani" - mówi polityk opozycji.
„Według mojego rozeznania komisja nie powstanie, bo pogrążyłaby partię rządzącą ze względu na trudne pytania i ewentualne odpowiedzi” – mówi jeden z naszych rozmówców z opozycji. „Gdyby komisja przeszła, to by się okazało, że w obozie władzy jest kryzys”.
I znów kluczową rolę odegra zapewne marszałek Elżbieta Witek. Bo to w jej rękach znajdzie się uchwała o powołaniu komisji i to ona zapewne nie dopuści do przegłosowania tej uchwały.
„To jest więcej niż pewne, że PiS będzie się starał sabotować ustanowienie tej komisji” – uważa Maciej Gdula z Lewicy, który jest członkiem sejmowej komisji służb specjalnych.
„Komisja będzie, ale po wyborach, bo my tego nie odpuścimy” – mówi OKO.press Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL.
„To jest najgłębszy kryzys demokracji po roku 1989” - oświadczył 28 grudnia 2021 Donald Tusk w odniesieniu do sprawy Pegasusa.
„Przekaz do twardego elektoratu PO i Lewicy. Do nikogo innego nie trafi” - mówił nam wtedy ważny polityk opozycji. Inny (Polska 2050): „Platforma idzie w duże kwantyfikatory, wszystko jest końcem świata. Jedni ludzie już się znieczulili, a inni żyją w ciągłym amoku.
To jest gruba afera, ale ludzie już się znieczulili i ignorują takie sprawy. Każdy koniec świata już był”.
Jednak sondaż Ipsos dla OKO.press pokazał, że aż 75 proc. Polaków uważa, że podsłuchiwanie opozycji przez władzę byłoby niedopuszczalne i oburzające. Nawet wśród wyborców PiS aż 39 proc. wyraziło oburzenie.
Tyle tylko, że nawet powszechnie podzielane oburzenie, musi zostać przetłumaczone na działania - na jakieś oczekiwania wobec osób publicznych - żeby mieć polityczny efekt. Zwłaszcza że według innego naszego sondażu Pegasus nie stał się jeszcze przedmiotem spontanicznych rozmów. Tylko 6 proc. osób przyznało, że rozmawiało o Pegasusie przy świątecznym stole.
Na razie wyborców obchodzą inne sprawy. „Co grzeje? Ceny!” – nie ma wątpliwości rozmówca z opozycji. Inny polityk: „Ceny i pandemia”. I tak właśnie wyglądały pierwsze wskazania w sondażu Ipsos dla OKO.press.
„Pytanie, czy opozycja ma się zajmować tylko tymi tematami, które żywo interesują ludzi, czy również sprawami, które są ważne z punktu widzenia interesu państwa i mogą pomóc w rozliczeniach w przyszłości. Nie można odpuścić tylko dlatego, że części wyborców to nie interesuje” – uważa Maciej Gdula z Lewicy.
Inna sprawa, że coś nie obchodzi ludzi dziś, a może zacząć za miesiąc lub pół roku. Na to właśnie liczą politycy opozycji. I tak właśnie było choćby w przypadku afery Watergate, która jest często przywoływana w kontekście Pegasusa.
O aferze Watergate mówi się, że była szokiem dla amerykańskiej opinii publicznej. Tyle że ten szok nie przyszedł od razu.
Opowiada o tym klasyczna książka „The Battle for Public Opinion. The President, the Press, and the Polls During Watergate” (1983) [Bitwa o opinię publiczną. Prezydent, media i sondaże w czasie Watergate] autorstwa dwójki amerykańskich socjologów Gladys Engel Lang i Kurta Langa.
Opinia publiczna usłyszała o aferze po raz pierwszy latem 1972 roku. „Czy jeśli się potwierdzi, że Republikanie z najwyższych szczebli byli zamieszani we włamanie [do siedziby Demokratów], zagłosujecie na Richarda Nixona [kandydata Republikanów]”? W sierpniu 1972 na takie pytanie aż 68 proc. osób odpowiedziało, że nie ma to dla nich znaczenia („No effect”).
Trzy miesiące później Nixon ponownie wygrał wybory prezydenckie. Jeszcze w marcu 1973 „New York Times” pisał o „monumentalnej apatii” Amerykanów w odniesieniu do Watergate.
Jednak w maju 1973, 53 proc. pytanych przez instytut Gallupa mówiła, że afera Watergate to temat o ogromnym znaczeniu („great importance”). 25 proc. - że ma pewne znaczenie („some”), a tylko 15 proc. - że niewielkie („little”). Przez ten rok do coraz większej liczby osób docierało, że coś takiego jak Watergate miało miejsce. We wrześniu 1972 52 proc. Amerykanów było świadomych afery, w połowie maja 1973 - już 96 proc.
To właśnie w maju zaczęły się przesłuchania przed specjalną senacką komisją. Były one transmitowane na żywo przez największe stacje telewizyjne. Transmisje oglądało 85 proc. amerykańskich gospodarstw domowych. W zasadzie każdy Amerykanin i każda Amerykanka żyjący wtedy w USA zobaczył choć kilka minut przesłuchań.
W trakcie przesłuchań wskaźniki zaufania do Nixona leciały na łeb na szyję.
Dlaczego właśnie przesłuchania tak zmieniły odbiór Watergate? Wcale nie dlatego, że dostarczyły ludziom jakiejś szczególnej wiedzy. Badania przeprowadzane przed samymi przesłuchaniami pokazywały, że Amerykanie całkiem dobrze orientowali się, o co chodzi.
Autorzy zwracają uwagę, że początkowo Watergate była odbierana jako coś bezosobowo złego. Jednak w trakcie przesłuchań przed senacką komisją ludzie zaczynali odbierać aferę jako coś, co mogłoby dotknąć też ich.
„Dla wielu osób Watergate stała się sprawą nie tylko polityczną, ale też moralną”. Co więcej, odpowiedzialność za konkretne wykroczenia ludzie mogli przypisać, że amorficznemu systemowi, tylko poszczególnym osobom. Można było pokazać palcem winnych, w tym samego prezydenta Nixona.
Ale przesłuchania miały jeszcze jeden ważny efekt. Ci, którzy wcześniej nie mieli zdania, uznali, że sprawa jest poważna. Kiedy o Watergate rok wcześniej zrobiło się głośno, bardzo szybko zdanie na temat afery wyrobiły sobie osoby najbardziej zainteresowane polityką. I przez wiele miesięcy pozostawali tym opiniom wierni.
Nie jest jednak tak, że wszyscy śledzą politykę z jednakowym zainteresowaniem. Codzienne, transmitowane godzinami przez niemal wszystkie stacje przesłuchania sprawiły, że od afery nie można już było uciec. Ani od zajęcia stanowiska. A to się narzucało - administracja Nixona wypadała źle.
Aferę Rywina zaczęła publikacja tekstu „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika” 27 grudnia 2002 roku (niemal co do dnia 19 lat temu). Przesłuchania przed komisją śledczą trwały od lutego do grudnia 2003 roku, a ich bohaterami byli między innymi politycy rządzącego SLD. Poparcie dla SLD spadło z 41 proc. w wyborach 2001 do 11,3 w wyborach 2005.
Afera podsłuchowa: pierwsze nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele” tygodnik „Wprost” opublikował w czerwcu 2014. Głównymi obiektami nagrań byli politycy rządzącej Platformy Obywatelskiej. PO przegrała wybory jesienią 2015 roku.
Ani afera Rywina, ani afera podsłuchowa nie przesądziła o wyniku wyborów, ale były wisienką na torcie - dołożyły się do zmieniających się z innych powodów nastrojów społecznych.
Część polityków Platformy Obywatelskiej liczy na podobny efekt w przypadku Pegasusa. Temu właśnie miałaby służyć komisja śledcza. Jednak komisja to nie wszystko.
Inne narzędzie, z którego opozycja zamierza korzystać, to kierowanie wniosków do prokuratury.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika zamierza złożyć Adam Szłapka z Nowoczesnej. Chodzi o przekroczenie uprawnień – art. 131 kodeksu karnego.
„Należy w każdej sprawie, jeśli mamy przypuszczenie popełnienia przestępstwa, składać wnioski do prokuratury” – mówi OKO.press poseł Adam Szłapka. Jego zdaniem nawet jeśli prokuratura postępowania nie podejmie, zacznie się proces administracyjny, który ma znaczenie.
„Jakiś prokurator musi się pod tym podpisać, musi wykonać jakieś czynności, a jeśli nie wykona, to można go pociągnąć do odpowiedzialności, złożyć zażalenie. To zostaje w papierach”.
Dorota Brejza, pełnomocniczka i żona senatora Krzysztofa Brejzy, przygotowuje pozew przeciwko TVP, które publikowało smsy wykradzione z telefonu senatora przez Pegasusa.
Przy czym sam Brejza już we wrześniu skierował do prokuratury zawiadomienie o zhakowaniu jego telefonu. Do dziś prokuratura podległa Zbigniewowi Ziobrze nie wszczęła postępowania. Co więcej, Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie zhakowanego telefonu prokurator Wrzosek.
Sprawą zajmie się Najwyższa Izba Kontroli. Tylko że ma częściowo związane ręce - prawem, które zmienił PiS.
30 grudnia 2021 Marian Banaś ogłosił na Twitterze: „Podejrzenia dotyczące inwigilacji polityków i obywateli to jeden z najpoważniejszych kryzysów demokracji. NIK już po kontroli wykonania budżetu za 2019 rok sygnalizowała poważne wątpliwości w tej kwestii. Czas wrócić do tej sprawy!”
To dzięki NIK wiemy, że polskie służby kupiły Pegasusa. Nie wiadomo jednak, co więcej NIK może zrobić w tej sprawie. „Prezes Izby Marian Banaś polecił swoim ludziom sprawdzenie, w jaki sposób NIK może efektywnie skontrolować ten obszar działania specsłużb” – podało radio RMF FM.
Bo jest problem - PiS zabezpieczył się na wypadek, gdyby NIK chciał skontrolować to, co robią służby. W 2016 roku PiS poszerzył możliwości ingerencji służb specjalnych w prywatność obywateli, a zarazem ograniczył możliwości kontroli.
Gdyby komisja śledcza jednak powstała, czego politycy opozycji chcieliby się dowiedzieć w sprawie Pegasusa?
Piotr Zgorzelski, PSL: „Jak wygląda umowa? Umowa musi być. Czy w umowie został określony zakres dostępu do informacji? Czy polskie służby były jedynym odbiorcą? A może Mosad też? Chciałbym znać zakres działania tego systemu.”
Posłowie chcieliby przede wszystkim poznać listę osób, które były inwigilowane. Są przekonani, że Pegasusa używano nie tylko wobec polityków, ale również wobec przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego i mediów.
„Czy premier wiedział?” – pyta Maciej Gdula z Lewicy. „Czy Mateusz Morawiecki wiedział, co się udało zebrać i decydował, jak to wykorzystywać? Czy Jarosław Kaczyński wiedział? Czy w wąskich grupach obozu władzy dyskutowano o tym, jak wykorzystać materiały?”
Inne pytanie, które się powtarza: dlaczego Polsce odebrano licencję na Pegasusa?
W listopadzie 2021 izraelska firma NS GROUP umieściła Polskę na liście krajów, którym nie będzie już sprzedawać Pegasusa.
Afery
Opozycja
Policja i służby
Jarosław Kaczyński
CBA
Prawo i Sprawiedliwość
inwigilacja
komisja śledcza
Pegasus
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze