0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

W unijnym programie ASAP (Act in Support Ammunition Production) tylko 2,137 mln euro dostał tylko jeden polski zakład. Pojawia się pytanie, czy można było uzyskać więcej i jak świadczy to o aktualnym stanie polskiego przemysłu obronnego?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, najpierw należy przywołać najważniejsze fakty.

Ukraina potrzebuje ciągłego wsparcia

Napaść Rosji na Ukrainę i wzrost zagrożenia rozszerzeniem wojny na inne kraje Europy sprawił, że nałożyło się na siebie kilka trendów. Jednym było pośpieszne przekazywanie przez państwa europejskie i USA uzbrojenia, wyposażenia i amunicji siłom zbrojnym Ukrainy. Ponieważ czynnik czasu był i jest wciąż istotny, a w roku 2022 był kluczowy, przekazywano sprzęt i zaopatrzenie wprost z sił zbrojnych państw zachodnich lub z magazynów. W szybkim tempie te zapasy się zaczęły kończyć.

W dodatku nie można było przekazać wszystkiego, choćby dlatego, że siły zbrojne Polski czy innych państw muszą zachować minimum własnych zdolności obronnych.

Jednocześnie rozpoczynał się proces odtwarzania konwencjonalnych zdolności wojskowych w armiach europejskich. Cześć państw po zakończeniu zimnej wojny w ogóle pozbyło się ciężkiej artylerii i czołgów lub zostawiła niewielkie komponenty tego sprzętu, przeznaczone do użycia w operacjach ekspedycyjnych. W takich operacjach zużycie amunicji było niewielkie.

W rezultacie należało szybko uzupełnić stany magazynowe, by powiększane własne siły zbrojne miały – mówiąc wprost – czym strzelać, zarówno na poligonach, jak i w razie konfliktu.

Przeczytaj także:

Amunicja przede wszystkim

W sytuacji, gdy powraca w Europie widmo ewentualnej wojny konwencjonalnej, zapotrzebowanie na amunicję artyleryjską jest ogromne. Według informacji z frontu ukraińskiego, dzienne zapotrzebowanie potrafi sięgać do siedmiu tysięcy sztuk.

Ta liczba tylko część układanki. Trzeba na przykład uwzględnić, że podczas wojny amunicja jest zużywana nie tylko przez samo strzelanie, mogą wystąpić straty w atakowanych transportach czy magazynach.

Co więcej, w przeciwieństwie do czasów zimnej wojny, pojawił się tu dodatkowy czynnik ryzyka. W przeszłości jedność transatlantycka i wsparcie USA dla obrony Europy było niepodważalnym dogmatem. Wizja powrotu Donalda Trumpa do władzy oznacza, że to wsparcie może być ograniczone i to znacznie. Europa musi liczyć się z tym, że amerykański arsenał potrzebny do jej obrony może zostać zamknięty.

W tej sytuacji Unia Europejska postawiła sobie ambitne cele. W marcu 2023 r. przyjęty został plan zakładający dostarczenie Ukrainie miliona sztuk amunicji. Do początku stycznia 2024 roku dostarczono tylko 330 tysięcy pocisków – i tylko 60 tysięcy pochodziło z linii produkcyjnych.

Prawdopodobnie do końca marca bieżącego roku dostawy osiągną próg pół miliona pocisków. Oznacza to rozminięcie się z celem o połowę.

Wejście ASAP

Wobec tak pilnej potrzeby zwiększenia produkcji amunicji unijny projekt ASAP miał dofinansować projekty składane przez przedsiębiorstwa zbrojeniowe (lub ich konsorcja) pozwalające na szybkie zwiększenie produkcji pocisków artyleryjskich, pocisków rakietowych, prochów, materiałów wybuchowych oraz możliwości testowania i recertyfikacji amunicji.

Środki z tego funduszu mogą być przeznaczone na wzmocnienie (w tym rozbudowę i modernizację) istniejących linii produkcyjnych, wzmocnienie współpracy międzynarodowej w pozyskiwaniu surowców i komponentów do produkcji amunicji, szkolenie osób zajmujących się produkcją, oraz tworzenie zdolności pozwalających na szybkie zwiększenie produkcji w przyszłości.

W szczególności celem jest zwiększenie tempa dostaw amunicji wojskom ukraińskim oraz eliminacja wąskich gardeł w procesie produkcji. Największe sumy zostały przewidziane dla programów wytwarzania materiałów wybuchowych (190 milionów euro), prochów oraz ich komponentów jak nitroceluzoza czy nitrogliceryna (144 miliony).

Mniejsze kwoty przeznaczono dla produkcji amunicji artyleryjskiej (90 milionów), pocisków rakietowych (40 milionów), najmniej zaś na testowanie i recertyfikację (4 miliony 350 tysięcy).

Jednym słowem, ASAP to program rozbudowy istniejącego potencjału, tak by jak najszybciej zwiększyć dostawy dla Ukrainy i dla armii państw europejskich. Jak na przemysł zbrojeniowy projekt jest realizowany w dość krótkim horyzoncie czasowym – do roku 2025. Wymagany jest też znaczny wkład własny, od 55 do 65 proc. wartości projektu.

Tylko jeden zakład z Polski

Wobec przyznania tak niskiego dofinansowania tylko jednego z trzech zgłoszonych z Polski projektów rozpętała się medialna burza. Szef prezydenckiego BBN Jacek Siewiera w poście na portalu X nazwał taki wynik skandalem, podkreślając, że polski przemysł otrzymał zaledwie 0,4 proc. środków z programu ASAP a niemiecki – 20 proc.

View post on Twitter

Jeszcze ostrzej skomentował to były minister obrony Mariusz Błaszczak, wprost zarzucając brak merytorycznych kryteriów przy rozdziale funduszy.

View post on Twitter

Na tą narrację politycy koalicji rządzącej odpowiedzieli, że wnioski konkursowe były przygotowywane jeszcze za rządów PiS, a więc to politycy tej partii jako wówczas nadzorujący sprawy obronne powinni uderzyć się w piersi.

View post on Twitter

Kto zawinił?

Mając na uwadze podnoszony wątek odpowiedzialności, należy zwrócić uwagę, że rozkłada się ona na kilka urzędów. O ile za kreowanie polityki obronnej odpowiedzialny był resort obrony Mariusza Błaszczaka oraz ośrodek prezydencki, to nadzór nad należącymi do skarbu państwa przedsiębiorstwami zbrojeniowymi przypadał w poprzednim rządzie ministrowi aktywów państwowych Jackowi Sasinowi.

Oznacza to rozproszenie odpowiedzialności. Na poziomie rządowym takim spoiwem powinien być sam premier lub – urzędujący w rządzie PiS przez pewien czas – wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński. Ale jak wiadomo, w ostatnich ośmiu latach teoria i praktyka bywały bardzo rozbieżne.

Bardziej merytoryczne informacje podała Polska Grupa Zbrojeniowa.

Według komunikatu prasowego, trzy polskie spółki złożyły łącznie wnioski na sumę 11 milionów euro. Wysokość sum, o które się ubiegały, wynikała właśnie z ograniczonych możliwości zapewnienia koniecznego wysokiego wkładu własnego.

Wnioski – wszystkie w zakresie produkcji amunicji – zostały złożone przez trzy przedsiębiorstwa należące do grupy Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Były to Dezamet (producent amunicji – granatów oraz pocisków artyleryjskich), Nitrochem (producent materiałów wybuchowych i głowic bojowych) oraz Mesko (producent pocisków rakietowych i amunicji artyleryjskiej i do broni strzeleckiej).

Tylko ta pierwsze firma otrzymała dofinansowanie, według komunikatu PGZ, jest przeznaczone przede wszystkim na automatyzację procesów produkcyjnych. Przyznana suma lokuje polską firmę na ostatnim miejscu wśród siedmiu firm wytypowanych do finansowania w programie amunicyjnym.

Kto dostał więcej

Dla przykładu na szóstym miejscu z finansowaniem w wysokości 4,775 mln euro znajduje się hiszpańska Rheinmetall Expal Munitions. Nazwa Rheinmetall budzi skojarzenia z zupełnie inną częścią Europy – to przedsiębiorstwo w zeszłym roku weszło w skład niemieckiego koncernu zbrojeniowego.

Ten sam koncern otrzymał dla swojej niemieckiej części amunicyjnej 20 milionów euro, a na pierwszym miejscu jest konsorcjum węgierskiego zakładu Rheinmetall i firmy N7 Holding z sumą 22 milionów

Na liście są też dwa projekty zgłoszone przez dwa oddziały nordyckiego amunicyjnego potentata Nammo – szwedzki i fiński, na łączną sumę 34 milionów euro.

Podobnie sytuacja wygląda w innych kategoriach.

W przypadku materiałów wybuchowych dofinansowanie na sumę 60 milionów uzyskały trzy projekty zgłoszone przez jedną firmę – Chemring Nobel, będącą częścią dużego koncernu oraz dwa projekty spółek z grupy Eurenco.

Podobnie dominację dużych graczy widać w rozstrzygnięciu projektów prochowych czy rakietowych.

Czy to oznaka diabolicznego spisku?

Zdecydowanie nie. Raczej, sądząc po liście beneficjentów (same programy są niejawne), działa tu najwyraźniej zasada dofinansowania najsilniejszych. Dla dużych koncernów nie jest trudnością zarówno przygotowanie projektu, jak i uzyskanie odpowiedniego wkładu własnego. Poza tym łatwiej jest im zagwarantować, że program zostanie w miarę szybko zrealizowany.

Szczegóły polskich propozycji nie są znane. Jednak wiedząc, że musiały one rywalizować z propozycjami dużych zachodnich koncernów, należy zadać oczywiste pytanie: dlaczego nie podjęto próby maksymalizacji dofinansowania poprzez złożenie jednego większego projektu, zamiast rozpraszać siły na trzy mniejsze?

Podobnie pojawia się pytanie o to, czy był zapewniony wkład własny. Należy pamiętać o uruchomionym wiosną 2023 roku Narodowym Programie Amunicyjnym mającym na celu zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej w polskim przemyśle. Czy była możliwość, aby przekierować środki z tego programu na wkład własny? Tego nie wiadomo.

Faktem jest jednak, że przemysł zbrojeniowy jest branżą szczególną. Nie podlega typowym zasadom wolnorynkowym – gdyż odbiorcami są państwa i ich formacje zbrojne. Więc to decyzje władz państwowych określają ramy, w których funkcjonują firmy z tej branży. Stąd też przemysł jest traktowany jako jedno z narzędzi polityki bezpieczeństwa państwa. Można łatwo znaleźć przykłady państw, które używają go intensywnie i efektywnie, i takich, które radzą sobie z tym znacznie słabiej.

Gorący czas w Polsce

Wracając do Polski, należy zauważyć, że rok 2023 był pod względem amunicyjnym rokiem gorącym.

Podstawę prawną programu ASAP jest rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE nr 2023/1525 przyjęte w lipcu 2023 roku. Decyzję wykonawczą ogłoszono 18 października z czasem składania wniosków do 13 grudnia.

Tymczasem w Polsce wspomniany narodowy program amunicyjny przyjęto uchwałą rządu pod koniec marca 2023 roku, umowę ramową podpisano w czerwcu, ale wykonawczą – dopiero w grudniu.

Biorąc pod uwagę, że był to rok szczególnie intensywnej kampanii wyborczej, a później powyborczych turbulencji, w tym próby tworzenia kolejnego rządu PiS, można postawić hipotezę, że kampania wyborcza na tyle zaprzątnęła uwagę decydentów, że ucierpiała na tym koordynacja działań należących do skarbu państwa przedsiębiorstw i administracji państwowej w zakresie projektów amunicyjnych.

Brak prochu

Podobnie można stawiać pytania i hipotezy, dlaczego zabrakło zgłoszeń w dwóch ważnych i najhojniej finansowanych programach, mianowicie dotyczących prochów i materiałów wybuchowych.

Polska od 2000 roku nie wytwarza prochów. Zaś odtworzenie tej zdolności poprzez inwestycje w zakładach w Pionkach rozpoczęło się w roku 2019 i towarzyszą temu informacje o poważnych opóźnieniach i innych problemach.

Wreszcie sytuacji polskiego przemysłu nie pomogły ogłaszane w ostatnich latach duże zamówienia, lokowane w znacznej części u dostawców zagranicznych. Tylko cześć spośród ich przewidywała włączenie polskiego przemysłu w realizację tych programów.

Dla przykładu, zakup samolotów F-35 został dokonany bez umowy offsetowej. Co więcej, dokonano go bez przeprowadzenia postępowania mającego charakter konkurencyjny, wymuszającego rywalizację pomiędzy kilkoma dostawcami.

Dla porównania, Finlandia przeprowadziła takie postępowanie i fiński przemysł będzie beneficjentem, montując między innymi przednie części kadłubów oraz silniki. Oczywiście, można wskazać także w Polsce przykłady programów realizowanych przez rodzimy przemysł – jak okręty typu Kormoran czy rakiety przeciwlotnicze bliskiego zasięgu takie jak Grom i Piorun, lub z istotnym jego udziałem – jak przeciwlotnicza Narew czy program fregat Miecznik.

Jednak wciąż są to tylko części potencjału przemysłu zbrojeniowego. Ponadto widać, że ten udział, zwłaszcza gdy rozbity zostanie na szczegółowe komponenty, bywa jeszcze mniejszy. Przykładowo, importowane z Korei wyrzutnie rakiet K239 (Homar-K) są montowane na polskich ciężarówka Jelcz. Ale silniki i skrzynie biegów do tych pojazdów pochodzą z importu.

Kryzys polskiej zbrojeniówki

Warto przypomnieć, że polski przemysł obronny, kiedyś przeznaczony do uzbrajania wielkiej, zimnowojennej armii PRL oraz dostarczający niektóre typy broni także dla innych państw bloku wschodniego, znalazł się w wolnej Polsce w kryzysie.

Niektóre zakłady upadły, niektóre (jak choćby fabryki lotnicze) sprzedano zagranicznym koncernom, inne zdołały przetrwać do nastania lepszych czasów. Rozluźnione lub rozbite więzi kooperacyjne, utrata wielu zdolności (w tym amunicyjnych) zostały tylko częściowo skompensowane pojawieniem się nowych przedsiębiorstw (także zupełnie prywatnych).

Ponadto sporym wyzwaniem jest prowadzenie prac badawczo-rozwojowych. W tym samym czasie inne państwa prowadziły bardziej stabilną politykę wspierania własnych zakładów.

Natomiast w Polsce pojawiły się dwa negatywne zjawiska. Jednym jest kupowanie całych systemów zagranicznych prosto „z półki”, bez uwzględnienia interesu przemysłu. Drugim nierealistyczne wysokie oczekiwania wobec producentów. To prowadziło do paraliżu programów, gdy okazywało się, że oczekiwania wojska są nie do spełnienia. O ile ten drugi problem można rozwiązać po prostu modyfikacją oczekiwań odbiorcy, pierwszy jest bardziej dotkliwy.

Kupowanie z półki

Kupienie wyrobu z półki oznacza bowiem nie tylko jednorazową transakcję. Płaci się zarówno za sprzęt, jak i za konieczność utrzymania go przez kolejne dwadzieścia-trzydzieści lat w służbie, za organizację dostaw części zamiennych, przeglądów, remontów i modernizacji. Jak wreszcie dostaw amunicji.

Wobec dużych kosztów i ryzyka związanego z zależnością od zagranicznego dostawcy (który może po prostu być w danym momencie obciążony innymi kontraktami), racjonalne jest lokowanie choćby części produkcji we własnym kraju. Tymczasem w Polsce dochodziło do zachowań zaskakujących.

Gdy polski przemysł wyprodukował doskonałe sprawdzone działo, jakim jest haubica Krab, program amunicyjny miał znaczące opóźnienia, mimo tego, że od dekad wiadomo było, że artyleria będzie przezbrajana w ten typ sprzętu.

Program rezerwy amunicyjnej powinien zostać ogłoszony nie w 2019 roku, ale dużo wcześniej. Otwartym pytaniem jest też kwestia stosunku wielkości wcześniejszych zakupów do możliwości produkcyjnych i ich faktycznego wykorzystania. Jeśli zamówienia są ograniczone, wpływa to negatywnie na koszt zakupu, gdyż traci się korzyści wynikające z efektu skali oraz rozwoju zdolności produkcyjnych.

Inne decyzje także okazywały się zaskakujące.

Brytyjskie pociski i amerykańskie helikoptery

By odtworzyć zdolność obrony przed czołgami, rozpoczęto program zakupu rakietowych niszczycieli czołgów (”Ottokar-Brzoza”). Wybrano dla niego brytyjskie pociski Brimstone, w których produkcji będzie brać udział fabryka Mesko. Te same pociski mogą być przenoszone przez śmigłowce, ale gdy w latach 2022-23 podejmowano decyzje zakupowe, zarówno te zakontraktowane, jak i te planowane do zakupu maszyny nie zostały zintegrowane z tymi pociskami, tylko z amerykańskimi Hellfire, które będą musiały być importowane.

Pewnym wyjaśnieniem tych zjawisk jest fakt, że zakup z półki gotowego wyrobu jest dla odbiorcy prostszy. Budowa zaplecza przemysłowego czy prace badawczo-rozwojowe, jest bardziej złożona, może wiązać się z problemami, opóźnieniami, których nie widać z perspektywy zakupu gotowego wyrobu.

Na te problemy – które leżą w sferze strategii obronnej i zarządzania potencjałem obronnym, nakładają się inne zjawiska.

O warunkach, w jakich funkcjonuje branża zbrojeniowa, świadczy i to, że w Polskiej Grupie Zbrojeniowej nastał właśnie dziesiąty prezes w jedenastoletniej historii funkcjonowania tej grupy. O traktowaniu posad w strategicznej branży jako łupu świadczył też spektakularny przypadek wzlotu i upadku Bartłomieja Misiewicza, który znalazł się na eksponowanym stanowisku w PGZ.

W takich warunkach trudno mówić o korzystnym środowisku dla stabilnego rozwoju strategicznych dla państwa programów.

Jest kilka mocnych punktów

Mimo tych przeszkód widać jednak, że Polska ma przemysł obronny, który jest typowy dla państwa średniego. Jest kilka mocnych punktów. Jak choćby zakłady produkujące sprzęt artyleryjski i zdolne do produkcji wozów bojowych. Mamy własne wytwórnie broni strzeleckiej, posiadamy także szansę na rozwój systemów rakietowych czy bezzałogowców.

Jest więc kilka obszarów, w których można przemysł rozwijać i włączać go w kooperację międzynarodową. Niestety, nie da się tego osiągnąć w rok czy dwa. Obecna porażka w programie ASAP jest po prostu lekcją do odrobienia.

Należy się spodziewać dalszych programów wzmocnienia europejskiego przemysłu obronnego. Pożądanym krokiem jest więc dążenie do stworzenia solidnych fundamentów – np. zdolności, jakie są wspólne dla wielu programów (a więc na przykład materiały miotające i wybuchowe oraz komponenty do ich wyrobu).

Następnie należy dążyć do maksymalnej polonizacji tych typów uzbrojenia i amunicji, jakie będą wykorzystywane najszerzej (w tym amunicji artyleryjskiej) i wreszcie w bardziej skomplikowanych typach uzbrojenia – jak pociski kierowane – wykorzystać te obszary, w których już posiadamy potencjał.

Konsekwencje mogą być poważne

Nie będzie to możliwe bez stabilnej strategii przemysłowej i realistycznych oczekiwań wobec przemysłu, realizowanej konsekwentnie przez wiele lat. W obecnej sytuacji zaniedbania w przemyśle zbrojeniowym – zarówno polskim, jak i europejskim, mogą mieć tragiczne konsekwencje.

Już teraz Ukraina odczuwa problemy z amunicja i rakietami. Jeśli zostanie pokonana lub zmuszona do zamrożenia konfliktu na warunkach podyktowanych przez Rosję – odczujemy tego konsekwencje.

Jeśli Rosja będzie – a wszystko na to wskazuje – prowadzić agresywną politykę wobec Europy, Europa – w tym Polska – musi mieć środki, by się przed agresją obronić.

Czas o tym poważnie pomyśleć.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Michał Piekarski
Michał Piekarski

Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego

Komentarze