Budka do Kaczyńskiego: "to Pan stał się uosobieniem oderwanych od życia elit politycznych". Gawkowski: „Symbolem Pana rządów jest pałka teleskopowa". Morawiecki: „panie prezesie, dziękuję za pana drogę". Późnym wieczorem większość sejmowa odrzuciła wniosek o wotum nieufności dla wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego
W środowy wieczór 9 grudnia po przeszło godzinnej debacie większość sejmowa odrzuciła wniosek o odwołanie z funkcji wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Za odrzuceniem wniosku głosowało 233 posłów Zjednoczonej Prawicy. Po zakończonym głosowaniu dwie posłanki wręczyły mu bukiet czerwonych róż przy oklaskujących na stojąco lidera posłankach i posłach partii rządzącej. Wcześniej nikt z nich nie odniósł się do zarzutów opozycji.
„Panie prezesie dziękuję za pana drogę, która doprowadziła do fundamentalnej zmiany w naszej ojczyźnie. Wasze 10 stron nie przykryje tych lat, które były latami walki o sprawiedliwą i silną Polskę" - zamknął dyskusję premier Mateusz Morawiecki i podziękował prezesowi oraz jego zmarłemu bratu, „o którym pamięć jest święta, a jego idee i jego czyny żyją wśród nas”.
Tak zakończyła się debata nad wnioskiem o wotum nieufności wobec prezesa PiS, którego decyzje doprowadziły do bezprecedensowych spontanicznych wystąpień setek tysięcy Polek, które od ponad miesiąca protestują na ulicach polskich miast i miasteczek.
O przyczynie tych protestów, czyli (wciąż nieopublikowanym) wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej, który zdelegalizował aborcję ze względu na wady płodu, nikt z PiS nawet nie próbował dyskutować. Podobnie jak o rosnącej brutalności policji, niesłabnącej pandemii koronawirusa, spadającym poparciu społecznym i groźbie weta Polski do budżetu Unii Europejskiej, która może doprowadzić do dalszej izolacji naszego państwa w UE i utraty znaczących środków finansowych.
Skończyło się na rytualnym atakowaniu opozycji i wychwalaniu prezesa, który ostatnio nawet w szeregach własnej partii przestał być uznawany za nieomylnego stratega prowadzącego partię do kolejnych zwycięstw.
Ton sejmowej debacie nadał Borys Budka, który przedstawił wniosek o wotum nieufności. Lider Koalicji Obywatelskiej zarzucił Kaczyńskiemu, że rozhuśtał emocje społeczeństwa po to, by odwrócić uwagę od porażki rządzących na froncie walki z pandemią.
„47 tysięcy. 47 tysięcy ludzi, którzy nigdy nie zobaczą już swoich dzieci, rodziców, wnuków. Do końca listopada w Polsce zmarło o 47 tysięcy osób więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Do końca roku będzie to ponad 60 tysięcy zgonów. 60 tysięcy ludzi! To tak, jakby z mapy Polski nagle zniknął Pruszków, Ełk albo Bełchatów” - rozpoczął obrazowo i szybko przeszedł do sedna.
„Rozpętał pan w Polsce piekło kobiet, uzależniony od pana pseudo-TK wydał nieludzkie orzeczenie, które godzi w godność i elementarne prawo kobiet, które nakazuje heroizm ponad ludzką miarę. Dlaczego pan to zrobił? Tylko dlatego, że nie potrafiliście sobie poradzić z pandemią i kryzysem” - mówił Budka, po czym zapowiedział koniec Kaczyńskiego i „epoki szukania wrogów”.
„To jest koniec i Pan o tym doskonale wie. Wiedzą to też posłowie Zjednoczonej Prawicy, siedzący dziś wokół Pana, w sejmowych ławach. To nie przypadek, że coraz częściej buntują się przeciwko Panu jawnie lub w prywatnych rozmowach. Pana czas się skończył. Wiedzą o tym Premier Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro. Dlatego walczą między sobą na śmierć i życie o schedę po Panu, pogrążając nasz kraj w chaosie. Rozumieją to obywatele, również Pana niegdysiejsi wyborcy, z których prawie 70 proc. żąda dziś Pana dymisji” - kontynuował Budka.
Nawiązał tym do ostatnich sondaży, w których przygniatająca większość ankietowanych uważa, że Kaczyński powinien odejść z rządu, a nawet przejść na polityczną emeryturę. Wg sondażu OKO.press za emeryturą dla prezesa PiS jest 80 proc. badanych, w tym nawet 42 proc. wyborców PiS.
„Kończy Pan polityczną karierę jako postać groteskowa. Okazał Pan się tym wszystkim, z czym obiecywał Pan walczyć. To Pan stworzył prawdziwy układ, to Pan stał się uosobieniem oderwanych od życia elit politycznych, to Pan uczynił Polskę słabą i odizolowaną, to Pan prowadzi ją do ruiny. Od dawna działa Pan nie tylko w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem i z interesem Polski, ale także z głoszonymi przez Pana niegdyś ideałami. Podeptał Pan wartości, na których przed dwudziestoma laty zbudował Pan z bratem polityczny projekt Prawa i Sprawiedliwości” - przywołał prowokacyjnie zmarłego brata prezesa PiS Lecha Kaczyńskiego.
Kaczyński nie dał po sobie poznać, że wywołało to w nim emocje.
Na zakończenie lider PO zwrócił się do posłów Zjednoczonej Prawicy. „Nawet jeśli dziś posiadacie tu większość, to na ulicach polskich miast i w sercach nie macie. Polsce potrzebne są nowe wybory. Dołożymy wszelkich starań by jak najszybciej Polacy rozliczyli Jarosława Kaczyńskiego” - mówił spokojnie Budka.
„To hańba dla Polski, że ktoś tak nienawidzący Polek i Polaków jest w rządzie. Jarosław Kaczyński to pierwszy w historii cywilizowanych państw wicepremier ds. bezpieczeństwa, który zajmuje się sianiem nienawiści, który chce, by obywatele żyli w atmosferze stanu wojennego, który w okresie pandemii, podgrzewając emocje sprawia, że brutalizują się działania policji” - wtórowała Budce niezwykle emocjonalna Monika Wielichowska z KO. Dodawała, że wotum składają po to, żeby bronić Polskę przed prezesem PiS. „Za to wszystko Pan odpowie jako wicepremier. Pewnie jeszcze nie dziś, ale już niedługo” - podsumowała.
Krzysztof Gawkowski z Lewicy odwołał się do protestującej młodzieży. Z mównicy wymieniał imiona nastolatków zatrzymywanych przez policję.
„Symbolem Pana rządów jest pałka teleskopowa. Jarosław Kaczyński dziś jest kłębkiem nerwów. (...) Czas przerwać ten szaleńczy taniec” - puentował szef klubu poselskiego Lewicy.
Z kolei konserwatywny lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że „najprostsza droga do dechrystianizacji polski wiedzie przez PiS”. Głównie jednak koncentrował się na ciężkiej sytuacji, w jakiej postawiły przedsiębiorców obostrzenia pandemiczne.
Z ramienia PiS występował dawno nie widziany Jarosław Zieliński, były wiceszef MSWiA odpowiedzialny za policję. Wrócił do opowieści o frustracji opozycji, która nie chce pogodzić się z tym, że społeczeństwo ich wybrało. Zupełnie bezbarwne wystąpienie zaliczył Sylwester Tułajew z PiS, który wniosek nazywał wniosek bezzasadnym, niemerytorycznym, niepoważnym i całkowicie pozbawionym sensu.
Prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński, ani przez moment nie zająknął się na temat prawdziwego powodu wybuchu protestów, nieprzygotowaniu do powstrzymania pandemii czy agresji policji oraz gazowaniu posłów.
Zamiast odnieść się do zarzutów wygłosił wywód obarczający opozycję odpowiedzialnością za inspirowanie protestów.
„Okazało się, że całkowicie nielegalne manifestacje, skrajnie szkodliwe dla ludzi, podlegające artykułowi 165 paragraf 3, którego się tak boicie, od dwóch do 12 lat, poinformuję was żebyście wiedzieli. (..) to wszystko jest w porządku. Natomiast przeciwstawianie się temu to jest po prostu zbrodnia. Że atakowanie kościołów to jest element pokojowych demonstracji a wzywanie do ich obrony, to jest w gruncie rzeczy dzielenie narodu i wręcz przestępstwo” - mówił Kaczyński, na co poseł Sławomir Nitras zareagował okrzykiem „wzywanie do nienawiści”.
„Tak, tak, wzywanie do obrony kościołów przed różnymi aktami profanacji, to jest wzywanie do nienawiści” - odparował prezes i był to jedyny moment, kiedy nawiązał do rzadkich docinek opozycji.
Wicepremier niczym nie zaskoczył. Po raz kolejny próbował zrzucić na opozycję odpowiedzialność za masowe protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października.
„Jeśli chodzi o prawdę, to prawda jest taka, że wyjątkowo wulgarne, niszczące polskie życie publiczne, wyjątkowo nieprzyzwoite pod każdym względem okrzyki, to wzywanie do dialogu. W pisemnym uzasadnieniu okazało się, że ja mam prowadzić dialog, że to nawet mój obowiązek” - próbował ironizować Kaczyński, który tym razem nie dał się wyprowadzić z równowagi. Na wszelki wypadek wspierał go jedynie prowadzący debatę wicemarszałek Ryszard Terlecki upominając przerywającego Kaczyńskiemu posła Sławomira Nitrasa.
„Okazuje się, że obrona konstytucji, która została przez was przy końcu VII kadencji brutalnie złamana, to jest demontaż państwa. Okazało się, że demonstracje całkowicie nielegalne, skrajnie szkodliwe dla ludzi, wzywanie do zabójstwa z wymienieniem nazwiska i odwoływaniem się do tego, że ci, którzy są wzywani, mają broń. To wszystko jest w porządku, natomiast przeciwstawianie się temu to zbrodnia, że atakowanie kościołów to jest element pokojowej demonstracji, ale wzywanie do ich obrony, to jest w gruncie rzeczy dzielenie narodu i wręcz przestępstwo” - mówił Kaczyński, wracając do oskarżeń o to, że manifestacje przyczyniły się do wzrostu zachorowań.
To fałszywa teza - pisaliśmy o tym w OKO.press:
Wniosek o odwołanie Kaczyńskiego złożyła Koalicja Obywatelska wraz z Lewicą. Jego powody wyliczał w momencie ogłoszenia wotum Borys Budka nazywając je pięcioma grzechami Kaczyńskiego. Były nimi:
Bezpośrednią przyczyną złożenia wotum nieufności wobec wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego były wydarzenia z 18 listopada.
W tym dniu na ulicach Warszawy „porządku” miało pilnować 3,7 tys. policjantów, z czego około połowa została ściągnięta z kraju. Wszystko po to, by chronić sejm przed planowaną manifestacją Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Sejm zamienił się wtedy w warowną twierdzę, ale protestujący nie zamierzali go atakować. Gdy protestujący mieli się już rozchodzić policja otoczyła ich na pl. Powstańców Warszawy pod siedzibą TVP. Ubrani po cywilnemu policjanci antyterroryści zaatakowali protestujących pałkami teleskopowymi, a posłanka Lewicy Magdalena Biejat została zaatakowana gazem.
O wydarzenia z ostatnich tygodni, przede wszystkim o powody narastającej brutalności policji, pytali wcześniej na komisji spraw wewnętrznych i administracji posłowie opozycji. Odpowiedzi udzielali Komendant Główny Policji gen. Jarosław Szymczyk i Mariusz Kamiński, szef MSWiA.
„Osoby, które biorą udział w nielegalnych zgromadzeniach dopuszczają się wykroczeń” - powtarzał jak mantrę Kamiński „Kiedy uczestniczycie w manifestacjach proszę byście nie nadużywali mandatu” - komentował interwencje poselskie podczas manifestacji i próbował przekonywać, że to do niego winny być kierowane zarzuty stawiane prezesowi Kaczyńskiemu.
Sam szef policji gen. Jarosław Szymczyk, również obecny na posiedzeniu komisji, pozwolił sobie nawet nazwać protestujących „potencjalnymi siewcami śmierci” i dodawał, że oczekuje od posłów „szacunku dla moich ludzi”.
„Ani ja, ani pozostałe posłanki i posłowie nie usłyszeliśmy odpowiedzi na nasze pytania. W zamian minister Kamiński wygłosił tyradę o tym, że protesty rażą go estetycznie i przywoływał posłów do porządku (!) bo nie podobały mu się nasze pytania. A Komendant Główny poczuł się urażony. Muszę przyznać, że w sztuce obrażania się na rzeczywistość rządzący osiągają mistrzostwo” - napisała po trwającej 5 godzin komisji posłanka Biejat.
Mimo wielu godzin dyskusji skończyło się jedynie na obietnicy Komendanta Policji, że wszystko zostanie wnikliwie wyjaśnione. Jak i kiedy? Nie wiadomo. Jedynym pewnym ustaleniem tego dnia był esemes od nadkom. Sylwestra Marczaka, rzecznika Komendy Stołecznej Policji, który dziennikarzom "Faktów" napisał, że żadne postępowania dyscyplinarne się nie toczą.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze