0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

W najnowszym odcinku „Programu Politycznego” – cotygodniowego wideo podcastu OKO.press – Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak przyglądają się relacjom prezydenta Andrzeja Dudy i rządu Donalda Tuska.

Po etapie iskrzenia i docinków w mediach społecznościowych („zmięknie rura”, „cykor”) przyszedł etap negocjacji za zamkniętymi drzwiami w kilku zasadniczych sprawach.

W najbliższych tygodniach będziemy oglądać mniej lub bardziej widowiskowe spory. Wkrótce okaże się, czyje będzie na wierzchu i kto ostatecznie będzie miał wpływ na przykład na nominacje na różne stanowiska europejskie.

Dziennikarki OKO.press wyjaśniają, jakie są linie sporów, o co w nich chodzi, jakie są stawki tych konfliktów. Czytaj tekst pod wideo:

Jak to było z „miękką rurą”

Spory obecnego obozu rządzącego z Andrzejem Dudą mają oczywiście wieloletnią historię. Duda jest przecież współodpowiedzialny za niszczenie państwa prawa w Polsce. Ale czasem było wyjątkowo gorąco.

Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak przypominają sytuację z sierpnia 2023. Podczas spotkania z Donaldem Tuskiem w Ustroniu jeden z uczestników zapytał, czy jeśli jego obóz polityczny przejmie władzę, przeszkodą w naprawianiu państwa nie będzie Andrzej Duda.

„Niektórym się wydaje, że prezydent Duda będzie wielkim problemem dla tych, którzy wygrają i będą chcieli utworzyć rząd. Symboliczny zakład bym zaproponował.

Zobaczycie, jak panu prezydentowi rura zmięknie, kiedy się okaże, że jego patron, jego partia są w opozycji, są słabi, są rozliczani”.

Kilka dni później w wywiadzie dla Polsat News Andrzej Duda odniósł się do wypowiedzi Tuska:

„Na razie to w 2020 roku Donaldowi Tuskowi zmiękła rura, skoro tak sam mówi, choć nie lubię tego określenia, kiedy trzeba było startować w wyborach prezydenckich”.

„To jest taka sugestia, że Donald Tusk, który przejął władzę w Platformie Obywatelskiej i był takim chojrakiem, potem się jednak przestraszył, nie chciał konkurować z Andrzejem Dudą i wystawił Rafała Trzaskowskiego do tej rywalizacji” – komentuje Dominika Sitnicka.

Po przejęciu władzy przez Koalicję 15 października lepiej nie było. Kwiecień 2024 roku.

Andrzej Duda odesłał do TK nowelizację ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej, przy czym trzeba zaznaczyć, że on ją podpisał i odesłał. Zareagował na to Donald Tusk, pisząc na Twitterze: „Zablokowanie ustawy o pigułce dzień po wynika być może z braku rozumu. Próba zablokowania sieci szpitali onkologicznych z braku serca”.

View post on Twitter

Na co Duda odpowiadał: „Patrząc na tę marną manipulację, nie dziwię się, że Donald Tusk bał się konkurować ze mną w wyborach prezydenckich. W 2020 też będzie cykorem?”

Znowu nawiązanie do tego „komu tam rura zmiękła”.

A Tusk mu odpisał: „It's over Mr. President, it's over”.

View post on Twitter

Tymczasowym finałem podszczypywania się przez Dudę i Tuska było zaprzysiężenie nowych ministrów w Pałacu Prezydenckim w poniedziałek 13 maja 2024. Niejedna szpileczka została wtedy wbita.

View post on Twitter

Krzyżowanie szpileczek w Pałacu Prezydenckim

Jeszcze przed zaprzysiężeniem współpracownicy prezydenta przez kilka dni mówili, że Andrzej Duda chce się spotkać z premierem Tuskiem. Dzieją się ważne rzeczy — agent Szmydt. A Donald Tusk co? Choruje sobie.

Andrzej Duda nie omieszkał podczas zaprzysiężenia nawiązać do tego.

„Prezydent odegrał się na premierze za to, że premier go przez kilka tygodni ghostował. Tak się nie robi. Wiemy, że to jest po prostu triggerujące“ – żartuje Dominika Sitnicka.

Donald Tusk do złośliwości na temat swojego zdrowia się nie odniósł, ale też wbijał Dudzie szpileczki. Chyba najbardziej znaczącą była pochwała dla Marcina Kierwińskiego. Tusk powiedział: „Podejmował decyzje świadczące o tym, że kończy się czas bezkarności, także dla polityków, którzy łamali prawo. Niezależnie od tego, jaki polityczny parasol nad nimi wisiał, minister Kierwiński nie wahał się egzekwować prawa i bardzo Panu za to dziękuję”.

Wiadomo, że chodzi o to, jak Andrzej Duda dopomógł Maciejowi Wąsikowi i Mariuszowi Kamińskiemu, zapraszając ich do Pałacu. Ostatecznie to były szef MSWiA podjął decyzję, żeby zatrzymanie odbyło się w pałacu pod nieobecność Andrzeja Dudy.

Kolejna szpilka: w podziękowaniach dla ministra Bartłomieja Sienkiewicza za przejęcie mediów publicznych, w tym TVP.

Dziennikarki OKO.press wspominają pożegnanie byłego ministra kultury z urzędem:

View post on Twitter

Andrzej Duda mówił wcześniej, że to, co robi Bartłomiej Sienkiewicz z mediami, jest nielegalne. A Tusk właśnie za to dziękuje Sienkiewiczowi w obecności prezydenta.

„Zdarzyła się jeszcze jedna rzecz, którą można odczytać jako pokazanie miejsca prezydentowi – dotyczyła KPO” – zwraca uwagę Agata Szczęśniak. „Donald Tusk zapowiedział, że za kilka miesięcy pokaże, co to znaczy nie tylko zdobyć dla Polski pieniądze z Unii Europejskiej, ale też jak je wykorzystać i wydać. To znowu był prztyczek. Andrzej Duda był zaangażowany w negocjowanie ustaw, które miały pomóc Polsce zrealizować kamienie milowe, były spotkania z Ursulą von der Leyen. Donald Tusk pokazał: Pan się starał, panie prezydencie jakieś ustawy pisał, a proszę bardzo, ja pojechałem do Brukseli. Załatwione”.

Duda i Tusk krzyżowali te szpileczki, ale na koniec obaj zadeklarowali wolę współpracy.

Prezydent powiedział, że wręcz prosi o współpracę. Zaznaczył, że dialog będzie możliwy, mimo że on i Tusk teoretycznie wywodzą się z różnych obozów politycznych. Ta deklaracja prezydenta będzie miała duże znaczenie, o czym dziennikarki OKO.press mówią później. Również Donald Tusk oświadczył przed dziennikarzami, że nie chce żadnego konfliktu na szczytach władzy, żadnych sporów o krzesła albo o samolot.

Czy w paru ważnych sprawach ta współpraca będzie?

Przeczytaj także:

Jak PiS próbował siebie i Dudę zabezpieczyć przed porażką

Jeszcze w czerwcu 2023 roku Andrzej Duda zapowiedział ustawę, która unormuje stosunki prezydenta i rządów w sprawie polityki zagranicznej. Ustawa pojawiła się chwilę później — w lipcu. W ciągu jednego dnia, 28 lipca, przeszła trzy czytania.

„Po prostu bardzo sprawny parlament” – żartują dziennikarki OKO.press

Najważniejszą taką nowinką tej ustawy, nazywanej ustawą kompetencyjną, było to, że od tej pory prezydent dostaje przedłożenia kandydatów na stanowiska i on musi je zaakceptować. Chodzi o stanowiska członka Komisji Europejskiej, członka Trybunału Obrachunkowego, sędziego TSUE, rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, członka Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, Komitetu Regionu, dyrektora w Europejskim Banku Inwestycyjnym.

Parlament przyznał też prezydentowi uprawnienia wglądu w te dokumenty, które się pojawiają w Radzie UE. Czyli: prezydent może bardzo głęboko wnikać w strukturę prowadzenia polityki zagranicznej. „Od początku to było bardzo krytykowane, że to jest zabezpieczanie się byłej władzy, Nowogrodzkiej. Spodziewano się, że ups, może jednak PiS przegrać te wybory, więc chcą mieć tego swojego człowieka, który będzie miał coś do powiedzenia” – mówi Dominika Sitnicka. „Według większości konstytucjonalistów to było zaburzenie delegacji konstytucyjnej”.

Czy Duda machnie ręką na komisarza Sikorskiego?

Po wyborach do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca rządy zaproponują kandydatów na komisarzy, czyli tak jakby ministrów w europejskim rządzie, którym jest Komisja Europejska. Już wiadomo, że Donald polski rząd zgłosi Radosława Sikorskiego na stanowisko, którego w tej chwili jeszcze nie ma, ale Ursula von der Leyen zapowiedziała, że zostanie utworzone, czyli komisarza do spraw obrony.

Według doniesień mediów Andrzej Duda chciałby, żeby to był Jacek Saryusz-Wolski.

I jest klincz.

View post on Twitter

Już kilka tygodni temu wiceszef MSZ Andrzej Szejna powiedział to w wywiadzie w radiu TOK FM: „Ta ustawa jest niekonstytucyjna i ją po prostu ominiemy”.

Dominika Sitnicka: „Ale to nie jest tylko tak, że Andrzej Szejna coś tam palnął – wszyscy o tym mówią. Nawet Adam Bodnar ostatnio w wywiadzie Bogdana Rymanowskiego w Polsat News. Rząd zamierza wysłać propozycję kandydatury od razu do Komisji Europejskiej. Tak jak to powiedział Adam Bodnar, ostatecznie muszą [kandydaturę] zaakceptować nasi partnerzy europejscy”.

Agata Szczęśniak: „Tak naprawdę zdanie prezydenta tutaj się nie liczy i nie będzie liczyło, bo te decyzje ostatecznie zapadną w Brukseli.

Osoba, która będzie szefem albo szefową, ale najprawdopodobniej to będzie szefowa Komisji Europejskiej, po prostu ułoży sobie ten rząd po swojemu i nie będzie specjalnie się przejmowała tym, czego chciałby Andrzej Duda. Ale środowisko Andrzeja Dudy pręży muskuły, minister Kolarski, minister prezydencki mówi, że po raz kolejny Donald Tusk rządy siłowe wprowadza. Pewnie będą takie przepychanki przez parę dni, ale skończy się na tym, że Andrzej Duda machnie ręką na tę sprawę”.

Polityczny spektakl i przerzucanie się agentami

Kolejna linia sporu to komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich.

Donald Tusk zapowiedział, że taka komisja powstanie. Projekt ma się pojawić na posiedzeniu rządu 21 maja. Przygotowuje go Tomasz Siemoniak, czyli super minister, który jest szefem dwóch resortów, koordynatorem do spraw służb specjalnych i ministrem administracji spraw wewnętrznych.

Ustawa ma szybko przejść przez Sejm. Pretekstem do powołania komisji jest oczywiście sprawa byłego już sędziego Tomasza Szmydta, który uciekł na Białoruś i okazało się, że był agentem. Nie jest pierwsza komisja do badania rosyjskich wpływów, o której słyszymy.

W poprzedniej kadencji PiS również powołał do życia komisję do badania wpływów rosyjskich. Nazywano ją „lex Tusk”, bo miała doprowadzić do tego, żeby w kampanii wyborczej wzywać Donalda Tuska na przesłuchania i robić z niego rosyjskiego agenta. A ostatecznie uniemożliwić mu objęcie funkcji premiera. Komisja jednak nie funkcjonuje.

Po zapowiedziach, że ma powstać kolejna komisja tego typu, głos zabrał marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Napisał, że nie wyobraża sobie jakiegoś teatru politycznego. A jeżeli chcemy rzeczywiście badać wpływy rosyjskie, to jest zadanie dla służb, które mają swoje narzędzia, swój tryb pracy. Na pewno nie taki, że będą transmitowane jakieś posiedzenia i będzie robiony z tego spektakl.

Wokół powołania tej komisji powstał konflikt w koalicji rządzącej. Adam Bodnar w jednym z wywiadów powiedział, że to nie ma być wcale żaden spektakl, że to będzie poważna komisja pełna ekspertów, będzie pracować na spokojnie w ciszy, nie chodzi o fajerwerki.

„Powstaje znowu pytanie, dlaczego taka komisja ma być pod KPRM-em?” – pyta Dominika Sitnicka. „Nie rozumiem tej konstrukcji. Albo robimy coś, co ma rzeczywiście działać na poważnie i wtedy to się dzieje w obrębie służb, albo jednak decydujemy się, żeby to był spektakl”.

Dziennikarki OKO.press zwracają uwagę, że polityczna atmosfera wokół byłego sędziego Szmydta to przerzucanie się agentem. Szmydt był zaufanym sędzią tak zwanej dobrej zmiany, czyli rewolucji sądowej, którą próbował przeprowadzić PiS. Dostał specjalną szybką promocję, delegację do ministerstwa, potem do KRS-u. Był zamieszany w aferę hejterską.

A później on zmienił front, był jedną z osób, które zeznawały przeciwko ekipie Zbigniewa Ziobry Ministerstwa Sprawiedliwości. PiS wyciąga teraz takie fakty: To jest wasz sędzia, bo wypowiadał się w TVN. Kamila Gasiuk-Pihowicz go zapraszała do Sejmu”.

Jedni i drudzy mówią: „Agenci! Nie, to wy agenci!” Donald Tusk w Sejmie w czwartek 9 maja 2024 nazywał Prawo i Sprawiedliwość płatnymi zdrajcami, pachołkami Rosji, oczywiście nie wprost, ale używając cytatów.

Gdzie w tym prezydent?

Czy Duda razem z Tuskiem powoła komisję do badania wpływów rosyjskich?

To Andrzej Duda przygotował nowelizację poprzedniej ustawy o badaniu wpływów rosyjskich. A deklaruje współpracę z rządem w tej sferze. Prezydent bardzo dba o swój wizerunek kogoś, kto pomaga Ukrainie, a jednocześnie walczy z rosyjskim imperializmem.

Wypowiedział się już Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: „Prezydent uważa, że kwestia zagrożenia rosyjskimi wpływami powinna zostać zbadana, natomiast powinna obejmować nawet dwie dekady wstecz”. Konkluzja jest taka, że prezydentowi zależy, aby działania nie miały charakteru politycznego. „Czyli: chcę z wami współpracować, ale nie róbcie spektaklu. A poza tym to ja ostrzegałem, wiedziałem, próbowałem, a wy idziecie po moich śladach. A nie mówiłem” – komentuje Agata Szczęśniak.

Z wypowiedzi m.in. Jacka Siewiery, ale też innych urzędników związanych z Pałacem Prezydenckim wynika, że prezydent Andrzej Duda najprawdopodobniej podpisze ustawę o powołaniu komisji do spraw badania rosyjskich wpływów.

Być może będą jakieś utarczki, przepychanki dotyczące ostatecznego kształtu tej ustawy, ale wydaje się, że walka z rosyjską dezinformacją, infiltracją, agenturą itd. jest płaszczyzną, na której faktycznie Pałac Prezydencki i rząd mogą się porozumieć. Więc tu chyba nastąpi podanie sobie rąk.

Pytanie, czy będzie tak w sprawie ustawy, która budzi w tej chwili największe emocje i to nie tylko w Pałacu i w Kancelarii Premiera, ale też poza nimi. Chodzi o ustawę o KRS.

Awantura o najważniejszą ustawę

Ustawa o KRS to jest jedną z najważniejszych rzeczy w planie przywracania praworządności. Od 2018 roku mamy neo-KRS, czyli sędziowie w KRS byli wybierani przez polityków, przez parlament i to jest podważane zarówno w polskim orzecznictwie, jak i w orzecznictwie międzynarodowych trybunałów.

W kwietniu Sejm uchwalił ustawę, która wprowadza kopernikańską zmianę, czyli powrót do systemu zbliżonego do tego, który kiedyś tam panował: sędziów będą wybierali w wyborach powszechnych inni sędziowie, a wybory będzie organizowała PKW.

I tu powstała dosyć kontrowersyjna okoliczność. Zaraz po majówce gruchnęła informacja w mediach, że Ministerstwo Sprawiedliwości prowadzi z prezydentem Andrzejem Dudą.

Wcześniej Andrzej Duda miał dwa podstawowe zastrzeżenia do tej ustawy. „Pierwszy jest najbardziej ogólny, o co Wam właściwie chodzi, przecież KRS jest super, mucha nie siada” – przypomina Dominika Sitnicka. „Drugi: w pierwszym naborze do zreformowanego KRS-u biernego prawa wyborczego nie mieliby tak zwani neosędziowie. Prezydent na to się absolutnie nie zgadza, bo nie lubi dzielenia sędziów na lepszych i gorszych. Uważa, że jak sędzia został powołany przez niego, to już jest wszystko okej”.

Kiedy nad ustawą pracował Senat, pojawiła się opinia Komisji Weneckiej. Komisja pochwaliła ustawę, ale stwierdziła też, że odebranie tak zwanym neosędziom prawa do kandydowania do KRS jest nieproporcjonalne. W obliczu tej opinii Komisji Ministerstwo Sprawiedliwości i senatorzy postanowili wprowadzić poprawkę, która kasuje wykluczenie neosędziów z procedury wyboru do nowego KRS-u.

Senat wprowadził poprawkę dopuszczającą neosędziów do wyborów. I podniosło się larum w środowisku sędziowskim. Przede wszystkim wśród sędziów należących do Iustitii – to największe stowarzyszenie sędziów. Ale jest też bardzo dużo głosów krytycznych ze strony różnych profesorów prawa.

Podstawowy zarzut jest taki, że były jakieś negocjacje na linii prezydent – Ministerstwo Sprawiedliwości.

Adam Bodnar wielokrotnie powtarzał, że będzie rozmawiać z prezydentem, bo chce, żeby ta ustawa jednak weszła w życie. Ale nie jest też tak, że już teraz można przewidzieć, co się stanie, że nie są na mur-beton umówieni z prezydentem i po tej poprawce Andrzej Duda na pewno tę ustawę podpisze. Tak nie jest.

Czy Bodnar sprzedał rewolucję w sądach?

„Powiedziałby, że ta rewolucja została sprzedana” – powiedział 10 maja 2024 Igor Tuleya w rozmowie z Renatą Grochal w radiowej Trójce. „Uważam, że to jest skandal. Klasa polityczna firmuje neosędziów, którzy przechodzili przez neo-KRS i zrównuje ich z sędzią Żurkiem czy sędzią Juszczyszynem”.

To jedna z pierwszych wypowiedzi sędziowskich krytykujących tę nowelizację Senatu, ale to dopiero początek i jest tego dużo, dużo więcej.

Dominika Sitnicka: „Oczywiście to jest bardzo słuszny zarzut. Jeżeli będziemy mieć w tej nowej KRS neosędziów, którzy będą później oceniać nominacje neosędziów, to troszeczkę przypał. Plus neosędziów w systemie jest wielu, prawie dwa tysiące osób i też jest podnoszony argument, że jak się zbiorą, to mogą przegłosować swoich nominatów. I będzie tam na przykład Dagmara Pawełczyk-Woicka, czyli jedna z takich bardziej zaufanych osób Zbigniewa Ziobry. Ale z drugiej strony – odpowiada ministerstwo – tak powiedziała Komisja Wenecka”.

W tej krytyce Adama Bodnara i Ministerstwa Sprawiedliwości sędziowie uderzają w bardzo mocne tony.

Krystian Markiewicz, prezes Iustitii w wywiadzie z Mariuszem Jałoszewskim w OKO.press opowiada, że wartości konstytucyjne wyrzuca się ze względu na interes polityczny i to jest zarzut wobec Adama Bodnara.

„Niestety przeważył pozorny zysk polityczny. Bo nowa KRS może się okazać tak samo wadliwa, jak ta obecna, właśnie z uwagi na obecność neo-sędziów w jej składzie” – mówi Markiewicz.

I dalej: „Nawet jeśli prezydent podpisze ustawę, to nowa KRS zbierze się za kilka miesięcy. A w przyszłym roku są wybory prezydenckie. Zyskamy więc tylko kilka miesięcy, a stratą może być to, że znowu dostaniemy niekonstytucyjny organ na kolejne kilka lat. (...) Można było jeszcze poczekać przez rok, przetrwamy bez nowych nominacji sędziowskich”.

Prezes Iustitii proponuje poczekać na nowego prezydenta do 2025 roku.

„Mam wrażenie, że to z dnia na dzień eskaluje” – mówi Dominika Sitnicka i przywołuje felieton profesora Michała Romanowskiego z „Gazety Wyborczej”.

„Nowela ustawy o KRS od chwili powstania i pierwszego projektu, a której autorem jest minister Bodnar, jest zainfekowana bakcylem dżumy, która już obudziła swoje szczury”. Tym szczurem jest właśnie Dagmara Pawełczyk-Woicka, która mówi, że ta nowela to drobny krok w dobrym kierunku.

„Później są podawane różne cytaty, właśnie z „Dżumy” Camusa, jest cytowana Agnieszka Holland jako bojowniczka o sprawę, ale jest cytowany również profesor Albus Dumbledore z Harry'ego Pottera: „To nasze wybory decydują, kim naprawdę jesteśmy”. I profesor kontynuuje: „Minister Bodnar, rząd Tuska, Sejm i Senat Koalicji 15 października dokonali wyboru, aby neosędziowie byli sędziami. To ważny wybór czyniący z sędziego uczestnika gry rządzących”.

„Wszelkie autorytety, nawet profesor Dumbledore, jest wykorzystywany do tego, żeby wsiadać na Adama Bodnara, że zdradził wszystkie ideały tą poprawką” – komentuje Dominika Sitnicka.

Na razie sejmowa debata wokół ustawy została odwołana.

Agata Szczęśniak: „Tutaj są trudne wybory, to jest kwestia tego, w jaki sposób przywracać praworządność, jakimi środkami, jak głęboko, których ludzi można zachować, a których nie? Jak te nowe przebudowane instytucje mają wyglądać? Jak bardzo mają być nowe? To są wszystko poważne pytania, na które w debacie publicznej powinniśmy odpowiedzieć. A jednocześnie rzeczywistość się toczy albo nie toczy, jeśli są wstrzymane nominacje [sędziowskie]”.

Dominika Sitnicka: „Ale nie jest też tak, że całe takie środowisko praworządnościowe jest jednolite. Jest stanowisko Forum Obywatelskiego Rozwoju podpisane przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, Amnesty International i przez Watchdog Polska, która ogólnie chwali tę nowelizację i staje w obronie tej poprawki wprowadzonej przez Senat”.

Bodnar mógł się tego spodziewać

Niektórzy są zaskoczeni siłą i intensywnością krytyki Adama Bodnara przez część środowisk praworządnościowych. Jednak Agata Szczęśniak przypomina swoje rozmowy z politykami okresu formowania się rządu Donalda Tuska.

Agata Szczęśniak: „Wtedy na stole były dwie poważne kandydatury: Borys Budka i Adam Bodnar. Usłyszałam od jednego z polityków, że najprawdopodobniej rzeczywiście Donald Tusk zdecyduje się na Adama Bodnara, który wywodzi się też z tego środowiska demokratycznego, obywatelskiego, praworządnościowego, który był też symbolem tej walki o państwo prawa dla tych środowisk.

View post on Twitter

Dlaczego? Bo już wtedy wiedzieli ci, którzy zaraz mieli przejmować władzę, że walka o przywrócenie praworządności wcale łatwa nie będzie i trzeba będzie pójść na różne kompromisy, między innymi z Andrzejem Dudą. I że to nie zostanie dokonane w tak głęboki sposób, jak spodziewaliby się ci, którzy wychodzili na ulicę, czy ci, którzy byli zwalniani, wysyłani na te delegacje, zawieszani, czy mieli dyscyplinarki itd.

Adam Bodnar miałby być tu kimś, kto ze względu na zaufanie, którym się cieszy, by wiele osób uspokajał. Mógłby łagodzić te ataki. Bo skoro robi to Adam Bodnar, to może jednak jest to w porządku? I ta osoba, z którą wtedy rozmawiałam, powiedziała mi: wiemy, że ten atak będzie bardzo silny, bo będzie duże rozczarowanie, że jednak to nie wygląda tak, jak te środowiska by się spodziewały.

I wtedy ta osoba zadała pytanie: ciekawe, czy Adam Bodnar wie, na co się pisze, w co wchodzi?

Tak jak przez lata był krytykowany przez TVP, przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, to teraz z innych powodów też będzie musiał przeżyć bardzo ciężki atak ze strony środowiska dla niego bardzo, bardzo ważnego” – relacjonuje Agata Szczęśniak.

Dominika Sitnicka: „Jak się porozmawia teraz z politykami koalicji rządzącej, oni nie chcą się wypowiadać publicznie, bo nie chcą zaogniać tej sytuacji, słychać w ich głosie rozgoryczenie. Mówią: „Słuchajcie, nie ma bardziej prosędziowskiego rządu”. Dokładnie te osoby, które krytykują tak mocno Adama Bodnara, są w różnych komisjach kodyfikacyjnych, nie jest tak, że to całe środowisko jest odstawione na boczny tor. Tutaj jest ważenie różnych wartości.

Zresztą Bodnar mówi o sobie, że już przestał być aktywistą, jest politykiem. I nie jest tak, że można sobie czekać nie wiadomo ile miesięcy i pichcić gdzieś jakąś taką ustawę. Został przedstawiony Action Plan w Brukseli, są konkretne terminy, to jest też powiązane z odblokowaniem środków europejskich. Musieli wyłożyć tę ustawę.

Jest rozgoryczenie, że to nie jest akademicka debata, tylko operacja na żywym organizmie, politycznym organizmie” – mówi Dominika Sitnicka.

Nowy idealny prezydent z przyszłości

A co z argumentem, że nie będzie trzeba czekać długo, bo już za rok będzie nowy, lepszy prezydent?

Dominika Sitnicka: „Ja ten argument słyszę nie tylko w tej dyskusji, ale w wielu, wielu innych. A skąd wy wiecie, kto będzie prezydentem za rok?!”

Agata Szczęśniak: „No przecież Rafał Trzaskowski!”

Dominika Sitnicka: „Nie wiemy tego, to mogą być naprawdę różne osoby, nawet jeżeli to będzie osoba z kręgu demokratycznego, to skąd macie pewność, że ta osoba się konkretnie zgodzi na wasze rozwiązania? To jest naprawdę dzielenie skóry na niedźwiedziu”.

Osobą, która nie zgadza się z częścią propozycji strony rządowej dotyczących przywracania praworządności, jest Szymon Hołownia.

Agata Szczęśniak: „Nie tylko w kwestii praworządności prezydent Andrzej Duda jest używany jako wymówka. Są różne inne ustawy, które czekają na tego nowego prezydenta. Chodzi między innymi o aborcję. Pojawia się argument: no wiadomo, Andrzej Duda nie podpisze, więc teraz nie składamy ustawy, która by liberalizowała prawo aborcyjne. Ten argument też pojawia się w przypadku ustawy medialnej, której w zasadzie nie ma. Znowu: tak jak my byśmy chcieli te media na nowo zorganizować, to przecież Andrzej Duda się na to nie zgodzi”.

Dominika Sitnicka: „Biedny ten prezydent koalicji rządzącej. Jak już zostanie prezydentem, to będzie siedział i podpisywał po kolei wszystkie ustawy, które będą pisać przez ten rok. Tu niebezpieczne porównanie ciśnie się do głowy”.

Kulisy konfliktu w krakowskiej Lewicy

W części odcinka „Programu Politycznego” dostępnej na Facebooku tylko dla regularnych darczyńców Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak omawiają Kulisy wyboru Marii Klaman i szerokie, ogólnopolskie tło.

W Krakowie część Nowej Lewicy – frakcja SLD – zerwała koalicję z rządzącą Platformą Obywatelską. Poszło o nową wiceprezydentkę – Marię Klaman. Wbrew pozorom konflikt nie dotyczy tylko Krakowa. W spór zaangażowali się współprzewodniczący Lewicy – Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze