W 2019 roku politycy i działacze PiS wymyślili, że Polska będzie wolna od LGBT. Sześć lat później Polska jest wolna od homofobicznych uchwał, które zatruwały życie publiczne
24 kwietnia 2025 radni powiatu łańcuckiego uchylili ostatnią homofobiczną uchwałę w kraju. W obiegu prawnym nie ma już żadnego z ponad 100 dokumentów, które dyskryminowały społeczność LGBT+. To symbolicznie kończy czasy, gdy instytucje państwowe były aktywnie zaangażowane w polityczną kampanię nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych i transpłciowych.
Część retoryki, rozdzielającej rzekomo obcą i zagrażającą porządkowi publicznemu oraz katolickiej tradycji „ideologię LGBT" od ludzi, którzy niezależnie od swojej orientacji seksualnej mają prawo do prywatności (o ile się z nią nie afiszują i nie domagają się praw) wciąż jest obecna w polskiej debacie publicznej. W podobny sposób o prawach społeczności LGBT+ wypowiadają się w trwającej w kampanii prezydenckiej np. Karol Nawrocki (PiS), czy Sławomir Mentzen (Konfederacja). Ale te 6 lat to przede wszystkim historia mozolnej walki o godność, która toczyła się w na ulicach, w sieci, w mediach, przed sądami, a także na poziomie unijnym. Ale zacznijmy od początku.
O strefach wolnych od LGBT zaczęliśmy mówić w 2019 roku. Pomysł zrodził się wśród działaczy i urzędników Prawa i Sprawiedliwości na Lubelszczyźnie. Jako pierwsza tej dehumanizującej zbitki słownej użyła w wywiadzie dla Onetu posłanka PiS Elżbieta Kruk (walcząca wówczas o miejsce w Parlamencie Europejskim).
Pytana o intencję tworzenia samorządowych uchwał anty-LGBT, odpowiadała, że nie chce „promocji tej szkodliwej ideologii".
„Myślę, że Polska będzie wolnym regionem od LGBT" – deklarowała Kruk.
To miał być cios w politykę Rafała Trzaskowskiego, któremu po podpisaniu Deklaracji LGBT+, dokumentu określającego kierunki działań równościowych w stolicy, przypięto łatkę tęczowego polityka.
Współtwórcą treści pierwszej uchwały był Mieczysław Ryba, profesor KUL, zaufany człowiek Tadeusza Rydzyka, wiceprzewodniczący lubelskiego sejmiku. Ryba twierdził, że skoro społeczność LGBT+ ma swoje barwy, flagi i postulaty, to musimy mieć do czynienia z „ideologicznym taranem", który należy zatrzymać.
Gdy Andrzej Duda w toku kampanii prezydenckiej w 2020 roku, mówił, że „tylko próbuje nam się wmówić, że LGBT to ludzie, a tak naprawdę to ideologia" już ponad 100 jednostek samorządu terytorialnego w Polsce deklarowało, że są strefami wolnymi od LGBT.
Niektóre gminy i powiaty przyjęły skrajnie homofobiczną wersję dokumentu, w której wprost odwoływano się do rzekomej ideologii, czy „homopropagandy". Inni, tak jak radni powiatu łańcuckiego, skorzystali z Samorządowej Karty Praw Rodziny przygotowanej przez ultrakonserwatywne Ordo Iuris. Karta nie używała kluczowych słów, ale promowała wzorce rodziny i edukacji, zgodne z doktryną katolicką.
Polskie sądy uznały, że dokument autorstwa Ordo Iuris również ma charakter dyskryminujący.
Bogate orzecznictwo sądów administracyjnych nie pozostawia złudzeń: intencją radnych, którzy uchwalili stanowiska o charakterze światopoglądowym, było wykluczenie i napiętnowanie całej społeczności LGBT+.
Sądy uznały, że swoimi działaniami samorządowcy nie tylko przekroczyli uprawnienia, ale w sposób rażący złamali prawo, w tym polską Konstytucję. W czerwcu 2022 roku Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że społecznym skutkiem uchwał anty-LGBT było „naruszenie godności, czci, dobrego imienia oraz ściśle związanego z tymi dobrami życia prywatnego określonej grupy mieszkańców”. NSA podkreślał, że państwo ma obowiązek chronić wszystkich obywateli, w tym należących do mniejszości.
Sądy wojewódzkie, po skargach Rzecznika Praw Obywatelskich, nie zasłaniały się względami formalnymi. Podejmując decyzje o unieważnieniu dokumentów, brały pod uwagę prawa człowieka i społeczną sytuację osób LGBT+.
Tak np. brzmiała część uzasadnienia WSA w Gliwicach ws. uchwały gminy Istebna:
„Uważna lektura uchwały wskazuje na sposób podejścia jej autorów tak do społeczności LGBT, jak do poszczególnych osób z tego grona. Wynika z niej bowiem, że są to radykałowie, którzy atakują wolność słowa, niewinność dzieci (szczególnie czuły punkt w naszej świadomości społecznej), autorytet rodziny i szkoły oraz swobodę przedsiębiorców, że problemy tego środowiska są wyolbrzymione, a konflikty sztuczne. Mowa w tej uchwale o gorszycielach zainteresowanych wczesną seksualizacją dzieci i o szerzeniu »homopropagandy«. Redakcja zaskarżonej uchwały narusza godność osób, które opisuje i do których się odnosi. Stawia im bez jakiegokolwiek uzasadnienia ciężkie zarzuty, posługując się sloganami i przypisując niegodne intencje i działania, co jest naruszeniem art. 30 Konstytucji”.
Batalia sądowa pozwoliła wyrzucić do kosza najbardziej drastyczne w treści uchwały, ale równolegle sprawą zajęła się Unia Europejska. Nie udałoby się to bez wysiłków aktywistów nagłaśniających sprawę. Najbardziej obrazowa była akcja Barta Staszewskiego, który pojechał do homofobicznych gmin z żółtymi tablicami z napisem strefa wolna od LGBT. Informacje o przyjmowanych uchwałach, głosowaniach, stanowiskach radnych zbierali i agregowali aktywiści Atlasu Nienawiści. Także OKO.press miało epizod z pogranicza dziennikarstwa interwencyjnego i aktywizmu. W lutym 2020 roku wysłaliśmy donosy na strefy wolne od LGBT do bliźniaczych regionów w UE. Apelowaliśmy w nich o zerwanie współpracy.
„Nigdy nie pozwolimy, by część naszych obywateli była stygmatyzowana za to, kogo kochają, za wiek, za przekonania, za religię, za poglądy polityczne" – mówiła Ursula von der Leyen 7 lipca 2021. Wystąpienie przewodniczącej Komisji Europejskiej w PE było preludium do wszczęcia postępowań naruszeniowych przeciwko Polsce i Węgrom za dyskryminację osób LGBT+.
Zarzuty wobec Polski dotyczyły właśnie homofobicznych uchwał. Jak stwierdziła Komisja w komunikacie z 15 lipca 2021 roku, to pogwałcenie wartości zawartych w artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej oraz praw podstawowych (a dokładniej zasady niedyskryminacji, czyli art. 21 Karty Praw Podstawowych). Sprawa mogła trafić nawet przed TSUE, a polski podatnik mógłby zostać obciążony kosztami.
Ale jak ujawniło OKO.press, KE zamknęła postępowanie naruszeniowe 26 stycznia 2023, bo polski rząd w końcu, po dwóch latach uników, odpowiedział na szczegółowe pytania o uchwały. Dotarliśmy wówczas do treści odpowiedzi, które były pełne manipulacji i przekłamań. Rząd Zjednoczonej Prawicy – wbrew orzecznictwu sądów – twierdził, że dokumenty nie miały mocy prawnej, a samorządowcy korzystali z konstytucyjnych gwarancji wolności słowa i poglądów. Komisja Europejska argumentację przyjęła, bo postawiła na inny „kij" wobec Polski.
Chodzi o umowę partnerstwa ws. funduszy spójności, w której KE zapisała, że żadne euro nie popłynie do samorządu, który swoimi działaniami dyskryminuje. Brzmi ona dokładnie tak: „Wsparcie polityki spójności będzie udzielane wyłącznie projektom i beneficjentom, którzy przestrzegają przepisów antydyskryminacyjnych, o których mowa w art. 9 ust. 3 Rozporządzenia PE i Rady nr 2021/1060. W przypadku, gdy beneficjentem jest jednostka samorządu terytorialnego (lub podmiot przez nią kontrolowany, lub od niej zależny), która podjęła jakiekolwiek działania dyskryminujące, sprzeczne z zasadami, o których mowa w art. 9 ust. 3 rozporządzenia nr 2021/1060, wsparcie w ramach polityki spójności nie może być udzielone”.
I dopiero ten zapis zmusił najbardziej opornych samorządowców do wycofania się z dyskryminujących dokumentów.
Uchwały były jednym z najbardziej obrazowych przykładów erozji praw osób LGBT+ pod rządami PiS. Polska spadła wówczas na ostatnie miejsce w rankingu ILGA Europa, który co roku mierzy poziom równouprawnienia tęczowej społeczności w krajach UE.
„Historia Atlasu pokazuje, że nawet mała nieformalna grupa (...) może wpływać na bieg wydarzeń na wszystkich poziomach, od wiejskiej gminy po Komisję Europejską” – komentuje Jakub Gawron na blogu Atlasu Nienawiści, repozytorium homofobicznych uchwał.
„Wystarczy być bardziej upartym niż przeciwna strona. Zajmować się jednym tematem od wielu stron. Nieustannie wracać do niego. Trzymać rękę na pulsie i reagować w odpowiednich momentach. Działać zbiorowo, współpracować z różnymi podmiotami. Stworzyć i aktualizować zbiór informacji pod jednym adresem, łatwo dostępnym dla mediów. Taki długotrwały punktowy aktywizm wbija się w rzeczywistość i zmienia ją” – czytamy.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze