0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaPatryk Ogorzalek / A...

Projekt „pakietu wolnościowego” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek złożył w Sejmie w maju 2021 roku. Zapowiadał go już od kilku miesięcy. Ma być jednym z głównych osiągnięć legislacyjnych ministra - obok wielokrotnie zapowiadanych (ale jeszcze nieujawnionych) zmian w „reformie 2.0”, wprowadzonej wcześniej przez wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina.

O „pakiecie wolnościowym” OKO.press pisało wielokrotnie - np. tutaj, tutaj i tutaj.

„W praktyce blokuje możliwość postępowań dyscyplinarnych wobec osób »wyrażających przekonania religijne, światopoglądowe lub filozoficzne«. O tym, co nimi jest, ma decydować komisja przy ministrze”

Wolność dla fanatyków i hejterów?

Co jest w projekcie? Jest to nowelizacja ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”, dotycząca przede wszystkim kwestii przewinień dyscyplinarnych.

  • „Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych” – taki zapis dodaje się do ustawy;
  • Powstanie specjalna odwoławcza komisja dyscyplinarna przy ministrze, do której wykładowca, wobec którego lub której wszczęto jednak takie postępowanie, będzie mógł/mogła się odwołać;
  • Jeśli komisja dojdzie do wniosku, że chodziło o przypadek represji ze względu na przekonania, będzie mogła uchylić postanowienie o poleceniu rozpoczęcia prowadzenia sprawy – „w przypadku gdy sprawa objęta tym postanowieniem dotyczy wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych”;
  • Wszczęcie postępowania dyscyplinarnego nie będzie powodować automatycznego zawieszenia nauczyciela akademickiego;
  • Wcześniejsze kary dyscyplinarne „w zakresie w jakim dotyczą wyrażania przez nauczycieli akademickich przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych, ulegają zatarciu”.
  • Rektorzy mają otrzymać ustawowe zadanie „zapewniania w uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni”.

Minister mówi, że konserwatystów się prześladuje - ale bez przykładów

Do projektu dołączono także uzasadnienie.

Czytamy w nim o „sygnalizowanych naruszeniach wolności wyrażania poglądów występujących w uczelniach, skutkujących wysoce niepożądanym zjawiskiem cenzury myśli i słowa”.

Jak te „naruszenia” mają wyglądać? Okazuje się, że nie chodzi wyłącznie o postępowania dyscyplinarne. Zacytujmy:

„Przejawami wspomnianych zagrożeń i naruszeń są m.in.: wywieranie presji psychicznej, agresja słowna, uniemożliwianie brania udziału w wydarzeniach naukowych, utrudnianie aktywności w zakresie działalności publikacyjnej, czy też wszczynanie postępowań dyscyplinarnych. Te ostatnie, wszczynane częstokroć niezasadnie, należą do szczególnie dotkliwie odczuwanych przez nauczycieli akademickich, jako rodzące poważne konsekwencje w ich życiu osobistym i zawodowym”.

To uzasadnienie jest ważne, ponieważ - jak za moment zobaczymy - wiele odpowiedzi na zarzuty wobec projektu stanowią właściwie cytaty z uzasadnienia.

Istotny jest także powtarzany wielokrotnie przez ministra pogląd o „prześladowaniach konserwatystów” na uczelniach.

Minister Czarnek przy różnych okazjach wspominał o „kilkudziesięciu” przypadkach takich szykan, chociaż nigdy (według naszej wiedzy) nie ogłosił ich listy, nie podawał także licznych przykładów – w jego wypowiedziach pojawiał się tylko przypadek prof. Ewy Budzyńskiej z Uniwersytetu Śląskiego, wobec której wszczęto postępowanie dyscyplinarne po skargach studentów (chodziło o m.in. nieprawdziwe i niezgodne z wiedzą wypowiedzi o aborcji podczas zajęć; o sprawie pisaliśmy obszernie, np. tutaj: „Żłobek jak obóz koncentracyjny. Co mówiła na zajęciach prof. Budzyńska, której broni Gowin”).

Długa lista zarzutów, puste odpowiedzi

W maju 2021 projekt Czarnka trafił do konsultacji publicznych. 16 czerwca opublikowano 21 nadesłanych stanowisk oraz odpowiedź ministerstwa na zarzuty i opinie krytyczne (tutaj).

Większość głosów jest jednoznacznie krytyczna wobec projektu, często w bardzo ostrych słowach, żądając po prostu jego wycofania. Znaleźliśmy jeden głos popierający jednoznacznie ministra - złożony przez Ordo Iuris.

Np. Rada Dziekańska Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu napisała:

„Przekazany do konsultacji projekt (…) jest pierwszym po 1989 roku projektem, w którym próbuje się ponownie i otwarcie podważyć zasadę autonomii polskich uczelni wyższych, co przyjmujemy z ubolewaniem i uznajemy za przejaw niezrozumiałego braku szacunku dla naszej z trudem i z ofiarami wywalczonej w czasach komunizmu podmiotowości akademickiej. (…) Dlatego postulujemy całkowite zaniechanie prac nad tym i kolejnymi podobnymi projektami (w rodzaju „pakietu wolnościowego’1 sprzed kilku miesięcy), które są planem pogwałcenia autonomii szkół wyższych w Polsce wywalczonej wraz z ruchem „Solidarności” w latach osiemdziesiątych”.

Odpowiedzi nie na temat

Polecamy lekturę wszystkich opinii - a zwłaszcza odpowiedzi ministerstwa - osobom o mocnych nerwach.

Odpowiedzi ministerstwa w większości mają taki sam schemat. „Zmiany proponowane przez ministerstwo naruszą autonomię uczelni” - piszą krytycy. „Ale w komisji dyscyplinarnej będą zasiadali naukowcy” - odpowiada ministerstwo, całkowicie nie na temat.

Nie wierzycie? Oto trzy przykłady.

Przykład pierwszy: odpowiedzialność

Konferencja Rektorów Uniwersytetów Polskich napisała:

„Wolność wypowiedzi musi się odbywać w poszanowaniu godności człowieka, a wolność akademicka nie może abstrahować od wiedzy i metodologii badań naukowych. Proponowane zmiany stwarzają niebezpieczeństwo przenikania do debaty akademickiej poglądów ekstremalnych czy zakazanych prawem, zwalniają pracowników nauki z odpowiedzialności za wygłaszane poglądy - co nie licuje z etyką akademicką”.

Ministerstwo odpisało:

„Projektowane zmiany nie mają na celu zwolnienia z odpowiedzialności za jakość warsztatu naukowego nauczycieli akademickich. Osoby te - niezależnie od odpowiedzialności dyscyplinarnej - są i będą obowiązane do przestrzegania «kryteriów naukowości». Wydaje się, że uznanie bądź odmowa uznania naukowości danej wypowiedzi powinny następować po naukowej weryfikacji w ramach naukowej polemiki (glosy, komentarze itp.) - drogą do tego nie musi być postępowanie dyscyplinarne”.

W przypadku „ekstremizmu lub obrażania” ministerstwo proponuje „odpowiedzialność karną lub cywilną”.

Jak widać, jest to odpowiedź nie na temat - KRUP pisze, że ustawa otworzy drogę do głoszenia poglądów „ekstremalnych” na uczelniach, za które nie będzie można karać dyscyplinarnie.

Ministerstwo odpowiada „nie, nie otworzy”. Bez uzasadnienia.

Przykład drugi: wolność słowa i wolność nauki to nie to samo

W innym miejscu Przewodnicząca Komisji Dyscyplinarnej dla nauczycieli akademickich przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego pisze:

„Wadliwe jest utożsamianie treściowe pojęć «wolność nauki» i «wolność słowa», a także że istnieje oczywista konieczność rozróżnienia «wolności badań naukowych i upowszechniania ich wyników» od «wolności słowa», w ujęciu konstytucyjnym czego w założeniach projektu zmian ustawy zabrakło”.

Ministerstwo odpowiada:

„Czyny polegające na wyrażaniu przez nauczycieli akademickich ich przekonań w konsekwencji stawały się niejednokrotnie przedmiotem postępowań przed organami dyscyplinarnymi i jednocześnie były nagłaśniane w mediach, w celu napiętnowania określonego kierunku myślenia i jego wyraziciela. (…) W ocenie projektodawcy sytuacje, w których w uczelniach występuje agresja i jawna odmowa prawa do wyrażania innych poglądów lub poglądów przeciwnych, nie są akceptowalne i nie służą rozwojowi polskiej nauki. Przyzwalanie i bierne przypatrywanie się występowaniu takich zjawisk nieuchronnie musiałoby bowiem prowadzić do milczącej aprobaty dla usankcjonowania się w praktyce cenzury myśli i słowa”.

Przetłumaczmy to na bardziej zrozumiały język. Rzeczniczka pisze: „wolność słowa i nauki to nie to samo, nie każde brednie i ideologiczne poglądy są częścią dyskusji naukowej”. Ministerstwo odpowiada: „w Polsce prześladuje się na uczelniach za poglądy, na uniwersytecie powinno być dozwolone mówienie wszystkiego”. Nie podaje ani jednego przykładu takich prześladowań.

Przykład trzeci. Komisja dyscyplinarna przy ministrze

Projekt przewiduje możliwość powołania „nadkomisji dyscyplinarnej” przy ministrze, która będzie miała prawo umorzenia postępowań dyscyplinarnych wobec nauczycieli akademickich, jeśli stwierdzi, że w grę wchodzą „przyczyny światopoglądowe”.

Uniwersytet Adama Mickiewicza napisał, że ogranicza to autonomię uczelni. Zacytujmy:

„Ingerowanie komisji dyscyplinarnej mającej działać przy ministrze – który reprezentuje władzę wykonawczą i wybierany jest w drodze decyzji politycznych – w autonomiczne decyzje apolitycznego (wybranego przez wspólnotę akademicką) rektora prowadzi do upolitycznienia tej sfery życia społecznego (…)”.

Ministerstwo odpowiedziało:

„Należy wyjaśnić, że minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego i nauki, zwany dalej «Ministrem», powołuje komisję dyscyplinarną spośród nauczycieli akademickich reprezentujących wszystkie dziedziny i posiadających co najmniej stopień doktora. Komisja ta jest organem niezawisłym, niezależnym, bezstronnym, samodzielnie prowadzącym postępowania dyscyplinarne”.

A zatem: minister co prawda komisję powoła i wyznaczy jej członków, ale nie będzie miał wpływu na jej opinie (naprawdę?), a więc nie ma problemu.

Szanse „projektu wolnościowego” są niewielkie

Jakie są szanse „projektu wolnościowego” w Sejmie? Jego los wcale nie jest pewny. Jednoznacznie sprzeciwił mu się wicepremier Jarosław Gowin. Pisał o tym w opublikowanym liście do Czarnka w maju.

21 czerwca w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” nazwał projekt „niebezpiecznym, blankietowym, niepotrzebnym”.

Nie wiadomo jednak ilu posłów Porozumienia zagłosuje wraz z Gowinem przeciw oraz jak zachowa się w tej sprawie Konfederacja oraz Kukiz’15, który ostatnio podpisał porozumienie z PiS.

Gdyby OKO.press miało w tej chwili oceniać polityczne szanse tego projektu, uznalibyśmy, że wynoszą one mniej niż 50 proc. Jego porażka nie jest jednak przesądzona.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze