Coraz więcej wskazuje, że koronawirus jest przekazywany także przez osoby bez objawów. Cześć zakażonych nigdy nie będzie miała symptomów. To pokazuje, że dotychczasowe metody wyłapywania chorych są mało skuteczne. Najważniejsza dziś jest izolacja, kwarantanna i testy!
Coraz więcej badań potwierdza to, co już wcześniej sugerowały doniesienia prasowe: zakażeni mogą przekazywać wirusa dalej jeszcze zanim pojawią się symptomy.
Jak donosi „The Guardian”, analiza rozprzestrzeniania się koronawirusa w Chinach pokazała, że dwie trzecie zakażonych z Singapuru oraz trzy czwarte zakażonych w Tianjin (miasto wydzielone, stanowiące specjalną strefę ekonomiczną) złapało wirusa od osób, które nie miały objawów.
To złe wieści, bo pokazują, że metoda badania temperatury na lotniskach czy w miejscach pracy jest o wiele mniej skuteczna, niż zakładano. Pozwala wychwycić osoby w bardziej zaawansowanym stadium choroby, ale nie wszystkich, którzy zakażają. To znacząco różni koronawirusa od epidemii SARS w 2003 roku.
„Właściwości COVID-19 są inne i być może nieco bardziej niepokojące. Chociaż współczynnik śmiertelności jest znacznie niższy niż w przypadku SARS, rozprzestrzenia się o wiele szybciej i wyraźnie trudniej go powstrzymać” - mówi Azra Ghani, epidemiolożka z Imperial College London.
Niestety, obecna polityka przeprowadzania testów w Polsce wciąż trzyma się kryterium objawów.
Według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) do najczęstszych symptomów koronawirusa (w przypadkach potwierdzonych klinicznie) należą:
Średni okres wylęgania się choroby to 5 do 6 dni, ale maksymalnie może wynosić ok. 14 dni (stąd zalecenia dwutygodniowej kwarantanny).
Grypopodobne symptomy nie ułatwiają szybkiego identyfikowania chorych, ale wszystko komplikuje się bardziej, kiedy dorzucimy do tego przypadki, w których objawy nie różnią się znacząco od zwykłego przeziębienia, albo w których objawy nie występują w ogóle.
Opierając się na danych z Chin, szacuje się, że
Kiedy kwarantanną objęto wycieczkowiec „Diamond Princess”, na którym zakaziło się 696 osób, okazało się, że 20 lutego ponad połowa z pasażerów i załogi, u których wykryto wirusa, nie miała objawów.
ECDC przywołuje dane płynące z różnych części świata: we Włoszech aż 44 proc. wykrytych przypadków miało być bezobjawowych, a w Japonii tylko 0,06 proc. ECDC sugeruje, że te wyniki odzwierciedlają raczej algorytmy testowania niż prawdziwe dane, a WHO szacuje, że nawet u 75 proc. z bezobjawowych przypadków symptomy w końcu się pojawiają. Prawdziwe bezobjawowe zachorowania jednak występują, wg. WHO to od 1 do 3 proc.
Bezobjawowość chorób to nic nowego. Te proporcje przy innych wirusach wynoszą: 8 proc. dla odry, 32 proc. dla norowirusa i aż 90 proc. dla polio.
Nie to jest jednak istotne.
To, czym koronawirus różni się np. od SARS, które szerzyło się na świecie w 2003 roku, to możliwość bycia zakażonym przez osoby niemające objawów.
ECDC przywołuje kilka przykładów:
Przykłady można mnożyć. Poza zakażaniem przez osoby, które przechodzą chorobę bezobjawowo, także te, które w którymś momencie zaczną mieć symptomy, najprawdopodobniej zarażają wcześniej.
Pokazują to m.in. modele statystyczne opracowywane przez badaczy: czas między zakażeniem a zakażaniem innych dla koronawirusa to ok. 4 dni, a średni okres wylęgania się choroby wynosi 5 dni.
Na podstawie dostępnych danych naukowcy oszacowali, że w Singapurze między 45 a 84 proc., a w Chinach między 65 a 87 proc. zakażeń pochodziło od osób, które jeszcze nie miały symptomów.
„Nasza analiza sugeruje, że transmisja przedobjawowa jest dość powszechna” - mówiła CNN Caroline Colijn z Uniwersytetu Simona Frasera w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Badania, którymi kierowała wykazały, że w Tianjin i Singapurze wirus był przekazywany ok. 3 dni przed wystąpieniem symptomów.
Zgodnie z modelem opracowany przez naukowców z Imperial College London współczynnik reprodukcji (R0), pokazujący ile osób zaraża średnio nosiciel wirusa, wynosi między 2,2 a 2,4. Dla porównania R0 grypy sezonowej, to zaledwie 1,3.
Jeśli chodzi o śmiertelność, trudno na razie jednoznacznie ją określić.
„Dane z krajów europejskich mówią o znacznie mniejszej śmiertelności w stosunku do danych z Chin” - mówi OKO.press Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS i podkreśla, że izolacja jest teraz kluczową metodą walki z wirusem.
„Informacje z Włoch wskazują, że doszło do transmisji wirusa w domach opieki, domach starców itp., czyli wśród grup szczególnie narażonych, co na pewno miało wpływ na liczbę zgonów".
ECDC również jest ostrożne w szacowaniu śmiertelności, ale też sygnalizuje, że nie jest ona tak wysoka, jak przewidywano. Chorobę najpierw zaczęto wykrywać - i rejestrować - u poważnie już chorych, a większość łagodnie chorujących przechodziła koronawirusa niezauważona, dlatego na początku w Chinach śmiertelność wynosiła aż 17 proc. (1 -10 stycznia), żeby zmaleć do 0,7 proc. (luty).
Bardzo duży wpływ na wskaźnik śmiertelności ma grupa wiekowa chorych. Pokazuje to poniższa tabelka oparta na szacunkach badaczy z Imperial College w Londynie. Pierwsza kolumna dzieli chorych ze względu na wiek, druga pokazuje procent, który ze względu na objawy będzie wymagał hospitalizacji; trzecia - procent hospitalizowanych, którzy będą w stanie krytycznym, a czwarta - śmiertelność.
Istotna w określaniu śmiertelności choroby jest też odpowiedź państwa i zachowanie obywateli kraju, w którym epidemia się rozwija. Jeśli dopuścimy do dużego wzrostu zachorowań w krótkim czasie, przekroczymy wydolność ochrony zdrowia. To oznacza, że pacjenci, którzy w normalnych warunkach zostaliby wyleczeni, nie będą mogli liczyć na odpowiednią pomoc - śmiertelność wzrośnie.
To właśnie ta logika kryje się za postulowanym „spłaszczaniem krzywej".
Więcej przeczytacie o tym tutaj:
Chociaż różne państwa przyjmują różne strategie walki z epidemią - szczegółowo piszemy o nich tutaj, większość skupia się na ograniczaniu okazji do zakażeń. Dlatego odwoływane są koncerty i zamykane szkoły. Drugim kluczowym elementem tej strategii jest ścisłe przestrzeganie kwarantanny.
Warto wprowadzić tu pewne rozróżnienie:
• auto-kwarantanna, to kwarantanna, którą możemy narzucić sobie sami, jeśli nie mamy objawów, ale podejrzewamy, że mogliśmy się zakazić - np. podczas pobytu w kraju, gdzie jest dużo zachorowań; • kwarantanna nakazana administracyjnie oparta jest na decyzji Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Jeśli np. osoba, u której podejrzewa się lub stwierdzono koronawirusa leciała z nami w tym samym samolocie, może zadzwonić do nas policja lub inspektor i nakazać nam obowiązkową izolację.
„GIS uczestniczy w europejskim systemie wczesnego ostrzegania, gdzie na bieżąco pojawiają się informacje dotyczące nowych chorych i osób, które mogły mieć z nimi kontakt” - mówi OKO.press rzecznik GIS. „Podczas 14- dniowej kwarantanny należy maksymalnie ograniczyć kontakty społeczne, także z najbliższymi członkami rodziny” - zaleca.
A kto zrobi zakupy, wyjdzie z psem? „Rodzina, przy zachowaniu niezbędnych środków ostrożności: higieny osobistej i unikania bliskiego kontaktu z osobą izolowaną” - mówi Bondar.
A osoby samotne? „Kwestie socjalne takie jak zapewnienie żywności, czy opieka nad zwierzętami domowymi należą do zadań gminy. Chyba że dojdzie do masowego rozprzestrzeniania się choroby i trzeba będzie poddać kwarantannie tysiące osób, wtedy zarządzać będzie właściwy wojewoda. Każde województwo ma plan reagowania kryzysowego, który takie wyjątkowe sytuacje przewiduje" - informuje rzecznik.
Co jeśli poczujemy się gorzej? Według obecnych procedur:
Problem pojawia się jednak na etapie wyłapywania osób zakażonych - to kluczowe, bo każda taka nieświadomie zakażająca osoba przyczynia się do wzrostu epidemii. Dostęp do testów jest utrudniony.
Zgodnie z danymi z 17 marca, sanepid zidentyfikował już 73 363 osoby jako zagrożone wirusem (kwarantanna, nadzór epidemiologiczny i osoby wracające z zagranicy). Testów przeprowadzono do tej pory jedynie 9515.
Chociaż ministerstwo zapowiedziało, że rozszerzy testowanie na osoby objęte kwarantanną, na razie kryteria testowania są niejasne, a praktyka chaotyczna.
Zgodnie ze schematem postępowania dla lekarzy, opublikowanym na stronie ministerstwa zdrowia osoba, która wróciła z kraju zagrożenia lub miała bliski kontakt z osobą zakażoną, nadal musi mieć bardzo poważne objawy, żeby doprosić się badania. Jeśli objawów nie ma, albo nie są poważne, zalecana jest samoobserwacja. I mycie rąk.
Takie podejście nieadekwatne do znanych już cech wirusa sprzyja rozwojowi epidemii i prowadzi do tragedii, jak ta z Poznania, gdzie pacjentka chora na koronawirusa była odsyłana do lekarza rodzinnego, a w końcu nawet na SOR, bo jej objawy nie były dla systemu wystarczające.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze