0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys/OKO.pressIl. Mateusz Mirys/OK...

Nie powie, jak ma na imię i jak nazywają się jej koty, a nawet ile ich przywiozła spod rosyjskiej okupacji. Boi się, że po tych szczegółach rozpoznają ją Rosjanie i będą prześladować starych rodziców, którzy zostali w Melitopolu.

Ale powie, jakie dokumenty musiała wyrobić kotom. Zaczęła już zeszłej jesieni, kiedy się okazało, że nie ma komu zostawić zwierząt.

– Kocią krew trzeba było wieźć z Melitopola do Symferopola na Krymie, żeby zbadali, czy nie ma wścieklizny. A to 4 i pół godziny w jedną stronę.

Znalazła człowieka, zapłaciła, ale laborant zepsuł próbkę i trzeba było jechać z nową. Rosjanie wymagali różnych szczepień, zaświadczeń, chipów, kocich paszportów. Na wyrobienie kocich dokumentów wydała ponad 50 tys. rubli (ok. 2200 złotych).

Znalazła człowieka, zapłaciła, ale laborant zepsuł próbkę i trzeba było jechać z nową. Rosjanie wymagali różnych szczepień, zaświadczeń, chipów, kocich paszportów. Na wyrobienie kocich dokumentów wydała ponad 50 tys. rubli (ok. 2200 złotych).

Trafiłam do niej, bo w Warszawie znajomi wolontariusze powtarzali: musisz porozmawiać z Panią od kotów, koniecznie.

Okazało się, że Pani od kotów ma też dzieci, tylko utknęły na granicy. Zatrzymali je polscy pogranicznicy. Koty puścili, dzieci zatrzymali.

Kiedy Warszawa śpi

Warszawa już śpi, a ja czekam z wolontariuszami pod Stadionem Narodowym na kolejny autobus z uchodźcami z Ukrainy.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Komentarze