W środę Komisja Europejska zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy. To zestaw szczegółowych programów w dziedzinach uznanych przez wszystkich członków UE za priorytetowe. Ale do wypłaty pieniędzy przewidzianych dla Polski w Funduszu Odbudowy jeszcze daleka droga
Po wielomiesięcznych negocjacjach z polskim rządem w środę 1 czerwca 2022 Komisja Europejska zaakceptowała Krajowy Plan Odbudowy. W czwartek, 2 czerwca, przewodnicząca KE, Ursula von der Leyen, spotka się w Warszawie z premierem Mateuszem Morawieckim i prezydentem Andrzejem Dudą.
„To ważny krok w kierunku przekazania [Polsce] 23,9 miliardów euro w grantach i 11,5 miliardów euro pożyczek” - napisała KE w oświadczeniu opublikowanym po ogłoszeniu decyzji.
W oświadczeniu pada też zdanie: „Polska musi wykazać, że wypełniła kamienie milowe, zanim jakiekolwiek środki zostaną przekazane”. Komisja przedstawiła cztery dodatkowe i szczegółowe warunki, które Polska musi spełnić, zanim dostanie pieniądze. Komisja chce między innymi uchylenia mechanizmu z ustawy kagańcowej, który pozwala zawieszać sędziów.
W tym samym czasie, kiedy KE dyskutowała nad polskim KPO w Brukseli, w Warszawie Senat pracował nad poprawkami do ustawy o Sądzie Najwyższym, a w końcu je przegłosował. Co znaczące, poprawki poparli również senatorowie PiS - za przyjęciem ustawy było 97 senatorów.
Poniżej próbujemy odpowiedzieć na pytania: co tak naprawdę zatwierdziła Komisja Europejska? Czy walka o polską praworządność wraz z decyzją Komisji się skończyła? Czy poprawki Senatu realizują zalecenia Komisji dotyczące praworządności?
W środę Komisja Europejska spotkała się na cotygodniowym posiedzeniu, a jednym z punktów było zatwierdzenie polskiego KPO. Od rana europejskie media donosiły, że wśród komisarzy powstał bunt i część z nich zagłosuje przeciwko zatwierdzeniu polskiego planu. Portal Politico pisał, że zastrzeżenia zgłoszą między innymi Frans Timmermans („komisarz wagi ciężkiej”, jak go określiło Politico, jest on bowiem tzw. komisarzem wykonawczym KE), a także Věra Jourová i Margrethe Vestager.
„Polska nie przywróciła dotąd nielegalnie usuniętych sędziów, mimo nakazu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej” - przytaczał argumentację zbuntowanych komisarzy portal Politico. „Nie twierdzą [komisarze], że Polska nie powinna dostać europejskich pieniędzy, lecz że nie podjęła kroków prawnych wymaganych przez Komisję, by spełnić podstawowe warunki, które pozwolą zaakceptować plan”.
Ostatecznie przeciwko akceptacji polskiego KPO zagłosowało dwoje komisarzy: Vestager i Timmermans. Troje innych (Jourova, Reynders i Johansson) zgłosiło zastrzeżenia, ale byli nieobecni i nie brali udziału w głosowaniu. Taki sprzeciw części komisarzy wobec decyzji Komisji - wyrażony wprost i upubliczniony - zdarza się niezwykle rzadko. „Nie sądzę, żeby Ursula von der Leyen zlekceważyła tak mocny głos” - powiedział OKO.press europoseł Andrzej Halicki (Platforma Obywatelska).
Nieoficjalne doniesienia mówią, że komisarze chcieli przesunięcia decyzji Komisji do czasu, kiedy w Polsce zakończy się proces legislacyjny, czyli znany będzie ostateczny kształt ustawy o Sądzie Najwyższym.
Zacznijmy od tego, że w czwartek 2 czerwca polski rząd ogłosi sukces, być może nawet „wielki sukces”. Zapewne padną słowa o tym, że „osiągnęliśmy porozumienie”, a do Polski popłyną „strumienie unijnych pieniędzy”. Być może premier Morawiecki wspomni też o „żmudnym, długim procesie negocjacji” - zresztą użył tych słów już 19 maja i tym razem, o dziwo, są to słowa zgodne z prawdą. Negocjacje dotyczące tego, jak ma wyglądać polska realizacja wielkiego unijnego planu odbudowy, ciągnęły się miesiącami.
A co powie Ursula von der Leyen? Przewodnicząca KE przedstawi to, co Komisja zrobiła w środę, 1 czerwca: polski KPO został zaakceptowany.
To jednak nie wszystko. Von der Leyen zapewne podkreśli też, że Komisja stawia Polsce szczegółowe wymagania dotyczące praworządności i dopóki nie zostaną one spełnione, wypłat nie będzie.
Czy Ursula von der Leyen powie: „tego i tego dnia do Polski wpłynie tyle i tyle euro”?
Nie. Tego nie powie.
Co w praktyce będą oznaczały słowa Ursuli von der Leyen - dla polskiego rządu i dla tych, którzy od lat walczą o to, by w Polsce przywrócić praworządność?
Cały proces uruchamiania i opłacania środków z Funduszu Odbudowy został opisany w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 12 lutego 2021. W sposób precyzyjny i zrozumiały opowiedziała o tym procesie w rozmowie z OKO.press prof. Danuta Huebner:
Komisja Europejska nie podpisała w środę czeku dla Polski. Zatwierdziła jedynie plan, który wylicza między innymi działania i reformy, jakie zamierza wprowadzić polski rząd, kwoty, o jakie wnioskujemy, oraz sposoby oceny tego, co zostało zrealizowane.
To wstępny etap, który ostatecznie ma prowadzić do wypłaty środków i który innym krajom zabrał kilka/naście tygodni, a Polsce - niemal rok.
„To był ostatni moment na podjęcie tej decyzji przez Komisję Europejską” - ocenia europoseł Andrzej Halicki (PO). Gdyby Komisja przełożyła decyzję, Polska mogłaby się nie wyrobić ze złożeniem, a następnie rozliczeniem projektów w ramach KPO. Europoseł tłumaczy, że akceptacja KPO jest konieczna, żeby różne podmioty mogły zacząć składać projekty, które będą finansowane z KPO: „Żeby złożyć projekty, trzeba mieć umowę. Jeśli nie rozpoczniemy w tym roku rozliczenia, stracimy 60 mld. Straciliśmy rok przez głupotę polskiego rządu, od sierpnia ten dokument prawie się nie zmienił”.
O dzisiejszej decyzji KE Halicki mówi: „Warunki są jeszcze twardsze”.
To, co wydarzyło się dziś i wydarzy jutro zostało opisane we wspomnianym rozporządzeniu, zapis brzmi tak:
„W przypadku gdy Komisja pozytywnie oceni plan odbudowy i zwiększania odporności, we wniosku Komisji dotyczącym decyzji wykonawczej Rady określa się reformy i projekty inwestycyjne, które mają zostać zrealizowane przez państwo członkowskie, w tym kamienie milowe i wartości docelowe, oraz wkłady finansowe obliczone zgodnie z art. 11”.
W czwartek Ursula von der Leyen zapewne powie, że zwróciła się do Rady Unii Europejskiej z wnioskiem o decyzję wykonawczą dotyczącą polskiego planu. To kolejny krok w całym tym procesie.
Rada, a właściwie jej część: Rada do Spraw Gospodarczych i Finansowych (ECOFIN), czyli ministrowie finansów i gospodarki wszystkich krajów UE), ma na podjęcie decyzji wykonawczych maksymalnie cztery tygodnie. Czyli do końca czerwca powinniśmy wiedzieć, czy polski plan przeszedł pozytywną weryfikację kolejnej unijnej instytucji. Tę decyzję rada podejmuje kwalifikowaną większością.
Dopiero wtedy polski rząd będzie mógł złożyć wniosek o wypłatę pieniędzy. To w tym wniosku rząd napisze, że wypełnił kamienie milowe - będzie to albo druga połowa czerwca, albo lipiec. I dopiero wtedy Komisja Europejska oceni, czy to, co robią polskie władze, realizuje zapisy dotyczące praworządności.
Przy czym w europejskim rozporządzeniu (art. 24 par. 3) jest napisane tak:
„Komisja ocenia – wstępnie i bez zbędnej zwłoki, a najpóźniej w terminie dwóch miesięcy od daty otrzymania wniosku – czy odpowiednie kamienie milowe i wartości docelowe określone w decyzji wykonawczej Rady, o której mowa w art. 20 ust. 1, zostały osiągnięte w zadowalający sposób.
Osiągnięcie kamieni milowych i wartości docelowych w zadowalający sposób zakłada, że działania związane z uprzednio osiągniętymi w zadowalający sposób kamieniami milowymi i wartościami docelowymi nie zostały odwrócone przez dane państwo członkowskie.
Na potrzeby oceny uwzględnia się również ustalenia operacyjne, o których mowa w art. 20 ust. 6. Komisję mogą wspomagać eksperci”. [podkreślenia - OKO.press]
I tu wracamy do ustawy, którą dziś zajmował się Senat. Czy bowiem spełni ona wymagania Komisji „w zadowalający sposób”?
Do tej pory KE stawiała następujące warunki:
Projekt prezydenta likwiduje Izbę Dyscyplinarną, a w jej miejsce powołuje do życia Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Do jej składu wylosowanych ma zostać 33 sędziów Sądu Najwyższego, z których prezydent wskaże 11 członków nowej Izby. Projekt w żaden sposób nie odnosi się do kwestii osób powoływanych do Sądu Najwyższego w procedurze z udziałem wadliwie ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Oznacza to, że w SN pozostaną tzw. neo-sędziowie, będą także mogli zatem zasiadać w nowej izbie.
Osoby orzekające do tej pory w ID będą miały możliwość przejścia w stan spoczynku z zachowaniem 100 proc. wynagrodzenia, co ma je niejako zachęcać do ustąpienia ze stanowiska. Ustawa nie przywraca automatycznie do orzekania sędziów ukaranych przez Izbę Dyscyplinarną – otwiera im tylko możliwość weryfikacji zapadłych tam decyzji przez nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej.
Ustawa prezydenta wprowadza jeszcze jedną nową instytucję proceduralną – test niezawisłości i bezstronności. Strony procesów będą mogły każdemu sędziemu sądów powszechnych, wojskowych, administracyjnych i sędziów SN postawić zarzut stronniczości, który ich zdaniem może wpłynąć na treść dotyczącego ich orzeczenia. Jeśli to udowodnią, to dany sędzia zostanie wyłączony z rozpoznania sprawy.
Eksperci uważają, że taki test ma odwrócić uwagę od zarzutów wobec umocowania sędziów powołanych w wadliwej procedurze przed neo-KRS. Podobny test bowiem proponowała uchwała połączonych izb SN ze stycznia 2020 r. W wersji prezydenta test taki nie może być jednak przeprowadzony tylko ze względu na okoliczności powołania sędziego.
Opozycja zgłaszała do projektu Dudy w Sejmie kilkadziesiąt poprawek w tym zreformowanie KRS, której nieprawidłowe ukształtowanie jest źródłem problemów. Jak wskazywał podczas posiedzenia połączonych senackich komisji prof. Marek Chmaj - Senat nie może wykraczać poza materię ustawy uchwaloną w Sejmie, zatem poprawki dotyczące KRS byłyby już przekroczeniem tego zakresu. Kwestia ta była także elementem ustaleń klubów - to głównie PSL, który już na wcześniejszych etapach zgłaszał dość wąsko ingerujące poprawki, stał na stanowisku, by Senat przedstawił poprawki potencjalnie możliwe do zaakceptowania przez Sejm. W to miejsce Senat podjął decyzję o rozpoczęciu prac nad ustawą o KRS niezwłocznie po uchwaleniu poprawek do ustawy o SN.
Senat ostatecznie zdecydował się na następujące poprawki:
IOZ miałaby się z urzędu zająć wszystkimi sprawami w terminie miesiąca od wejścia jej w życie. W tym "trybie ekspresowego rozpatrzenia", jak ujmowali to senatorowie, Izba oddzieliłaby sprawy polityczne, czyli dotyczące karania za orzecznictwo, od niepolitycznych, czyli tych dotyczących pospolitych przestępstw.
Oprócz poprawek merytorycznych opozycji przyjęto także poprawki zgłaszane przez PiS i biuro legislacyjne - dotyczące przepisów przejściowych i przejmowania nierozliczonych zobowiązań ID przez IOZ, czy błędów redakcyjnych. Senatorzy nie zdecydowali się na wprowadzenie poprawek dotyczących sposobu wyłonienia przez prezydenta 11 sędziów zasiadających w IOZ, pomimo tego, że zgłaszali szereg wątpliwości, czy przepisy te nie są naruszeniem trójpodziału władz.
"Stawiamy pierwszy krok naprawczy, autentycznie likwidujemy instytucję, która nie miała przymiotu sądu" - podsumowywał poprawki senator Michał Ujazdowski.
Poprawki większości senackiej były oczywiście krytykowane przez przedstawicieli rządu i prezydenta. Małgorzata Paprocka z Kancelarii prezydenta twierdziła, że przepis narusza zasadę nieusuwalności sędziów gwarantowanej prerogatywą prezydenta do powoływania na stanowisko sędziego.
Wiceminister Sebastian Kaleta twierdził, że "kasowanie orzeczeń sądów jest niekonstytucyjne, niepraworządne" i że przez takie przepisy "możemy nie dostać funduszy unijnych".
"Dziękujemy za te ostrzeżenia. Potraktujemy je tak samo poważnie, jak wy nasze ostrzeżenia, które formułowaliśmy przez sześć lat" - odpowiadał mu senator Aleksander Pociej.
Za ostateczną wersją ustawy, która zawiera poprawki opozycji, zagłosował prawie cały skład Senatu - 97 senatorów. W głosowaniu nie wzięło udziału trzech senatorów PiS: Stanisław Karczewski, Andrzej Pająk i Wojciech Skurkiewicz. Nikt nie był przeciw.
Sądownictwo
Mateusz Morawiecki
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Senat X kadencji
KPO
pieniądze za praworządność
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze