0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mikhail METZEL / POOL / AFPFot. Mikhail METZEL ...

Przekaz propagandowy jest krwawy – nawet jak na obecne rosyjskie standardy. “Publicyści”, “eksperci” oraz “politycy” prześcigają się w opowieściach, co i czym należy teraz trafić w Ukrainie. I kogo zabić.

Tak wygląda rzeczywistość medialna w Rosji po tym, jak na Florydzie Trump – goszcząc prezydenta Zełenskiego – ogłosił, że pokój w Ukrainie jest bliższy niż kiedykolwiek.

Przeczytaj także:

Niespełna dobę po tym spotkaniu Moskwa ogłosiła, że Ukraińcy próbowali zaatakować dronami rezydencję Putina “pod Nowogrodem”. Tak ją nazwali, ale chodzi o ważną dla całego aparatu putinowskiego rezydencję w Wałdaju.

Znikające odłamki

Historia ta, od początku nieprawdopodobna, w miarę upływu czasu staje się prawdopodobna jeszcze mniej. Rosję nie interesuje, że prezydent Zełenski ją zdementował, a zachodnie media wyrażają poważne wątpliwości. Gdyż – w rozumieniu Rosji – media piszą to, co się im każe.

Jednak historię tę czyni nieprawdopodobną sama Moskwa. Rzecznik Putina, pytany, czy są jakieś dowody ataku, odpowiedział, że nie ma, gdyż “wszystkie drony zostały zestrzelone”. Pytany, czy może zostały po tym jakieś odłamki (jak wiadomo to “zestrzelone odłamki” powodują w Rosji od roku pożary rafinerii i portów naftowych), Pieskow odesłał pytających do MON.

Mielibyśmy więc do czynienia z pierwszymi w tej wojnie “znikającymi odłamkami”.

Znikająca sympatia dla Ukrainy

Za to cytowani w oficjalnym przekazie “eksperci” opowiadają, że ukraińskie drony musiały lecieć do Wałdaju 10-12 godzin, więc leciały już, gdy prezydent Zełenski gościł u Trumpa. Pytanie, co przez te 10-12 godzin miała robić rosyjska obrona przeciwlotnicza, nie pada. Za to “komentatorzy” opowiadają, że “Zełenski musiał wiedzieć o ataku” oraz że “nie podjął decyzji bez zgody nadzorców z NATO, a konkretnie Wielkiej Brytanii”. Gdyż “sam Zełenski jest biologicznym dronem, którym Bruksela atakuje Trumpa”.

Wszystko to ma dowodzić, że Zełenski nieszczerze zapewniał Trumpa o gotowości podpisania umowy pokojowej. Zaś Trump teraz na pewno zmieni stosunek do Ukrainy. Bo tak powiedział Putinowi przez telefon, gdy ten powiadomił go o “ataku” (wiemy to od doradcy Putina Uszakowa, sam Trump jest w komentarzach mniej konkretny).

Moskwa zapewnia, że nie tylko Trump jest oburzony, ale cały świat. Z tym jednak jest pewien kłopot: oburzenie “atakiem” wyrazili tylko przywódcy Kazachstanu i Uzbekistanu (z którymi akurat 30 grudnia Putin omawiał przez telefon wspólne interesy), Iran, Abchazja, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Nikaragua, Pakistan oraz Indie. I tylko premier Indii posunął się do tego, by wyrazy współczucia opublikować także po rosyjsku.

Kilku istotnych krajów na tej liście nie ma.

A Chiny opublikowały jedynie apel “do ​​stron konfliktu ukraińskiego o unikanie eskalacji i stworzenie warunków do politycznego rozwiązania kryzysu, kierując się trzema zasadami: zapobieganie ekspansji konfliktu, unikanie eskalacji poprzez powstrzymywanie się od podżegania do wrogości oraz tworzenie warunków do politycznego rozwiązania kryzysu”.

Trump ograniczył się do stwierdzenia, że nie wie, czy to prawda, ale “jest bardzo zły”. Potem jednak Amerykanie ogłosili, że rzecz najpierw trzeba sprawdzić (Matthew Whitaker, stały przedstawiciel USA przy NATO w wywiadzie dla Fox Business).

Znikająca sympatia Trumpa

Uwaga rosyjskich oficjeli o “zmianie podejścia Trumpa do Ukrainy”, jak się lepiej zastanowić, może świadczyć o tym, że Trump miał do Zełenskiego i Ukrainy stosunek lepszy, niż chciała Moskwa.

Domyśliłby się jednak tego tylko ten, kto słyszał o rozmowach na Florydzie 28 grudnia. Z rosyjskich mediów człowiek się o nich nie dowie – nie dowie się więc, że Ukraina godzi się podpisać 20-punktowy plan pokojowy. Że godzi się na poważne ustępstwa, ale w zamian za gwarancję niepodległości i bezpieczeństwa od Zachodu.

Odbiorca przekazu od dawna jest przekonywany, że stosunek Trumpa do Ukrainy jest skrajnie negatywny.

Na czym miałaby polegać “zmiana stanowiska”? Na akceptacji krwawego i o niespotykanej skali ataku na Ukrainę?

Znikające hamulce

Tak naprawdę efektem „ataku” na rezydencję Putina, na który nie ma żadnych dowodów i który z punktu widzenia Ukrainy byłby zupełnie bez sensu, jest nakręcający się krwawy przekaz reżimowych mediów w Rosji.

Faktem niepodlegającym dyskusji jest teraz to, że Rosja ma „nie tylko prawo, ale obowiązek uderzenia w Ukrainie”. I że uderzenie to ma być gorsze niż do tej pory.

(Putin dotychczasowe bombardowanie Ukrainy nazywa „chirurgicznym”).

Szef Dumy Wiaczesław Wołodin mówi w telewizji: “Odpowiedź Rosji powinna być surowa. Deputaci na to nastają”. Przewodniczący frakcji w Dumie wzywają do “zdecydowanych działań”. “Mamy prawo i obowiązek przejść do koniecznych działań”. “Atak zaplanowało NATO”.

Rzecznik Putina Pieskow zapewnia, że cele i termin ataku już został wybrany.

“Eksperci” omawiają te cele: “Możemy zabić Zełenskiego, zniszczyć Bankową [ulicę w Kijowie, przy której jest siedziba prezydenta Ukrainy]. Ale trzeba działać tak, by nas nie porównywano z terrorystami. Sądzę, że odpowiedzią będzie mocniejsze uderzenie na froncie. I odpowiednie uderzenie w infrastrukturę Ukrainy”.

“Skoro zniszczyliśmy energetykę w Ukrainie, to pora na infrastrukturę drogową, mosty i tunele, dworce. Żeby Europejczykom odechciało się jechać do Kijowa”. Bo „Ukraina wypowiedziała Rosji wojnę”.

Wszystko przebija oczywiście były prezydent Miedwiediew, którego Moskwa używa do najbardziej brutalnych wystąpień:

„Kluczowe jest, aby po nieuchronnej śmierci, zamarynowane ciało zielonego homunkulusa zostało wystawione w petersburskiej Kunstkamerze, gdzie rosyjscy carowie kolekcjonowali dziwolągi ku uciesze swoich potomków” – napisał na Telegramie o Zełenskim Miedwiediew.

Ilustracjami do tych wywodów są archiwalne wystąpienia Putina, który chwali się rosyjską bronią dalekiego zasięgu. Widzimy jak 21 listopada 2024 roku opowiada o pierwszym uderzeniu nieuzbrojonego jeszcze Oriesznika w Ukrainę. I jak 19 grudnia 2024 roku proponuje Zachodowi pojedynek: on wyceluje Oriesznika w Kijów, a Zachód spróbuje go zestrzelić.

To jakby kulminacja przekazu z ostatnich dni, pełnego opowieści o wspanialej rosyjskiej broni, którą – jeśli Putin zechce – może zniszczyć cały świat.

I co to znaczy?

Na pewno Rosja próbuje zerwać negocjacje amerykańsko-europejsko-ukraińskie. Ale tak, by Trump uznał, że “Rosja nie miała innego wyjścia”.

Zamiast dyskusji o gwarancjach dla Ukrainy Kreml proponuje dziś rozmowy o gwarancjach dla Rosji. A polegają one na oddaniu Ukrainy Rosji i wycofaniu NATO ze wschodniej flanki. Co jasno powtórzył szef dyplomacji Ławrow 30 grudnia.

Rosja Putina, co już wielokrotnie pisaliśmy, nie jest w stanie zawrzeć pokoju. Władza Putina opiera się na micie “ostatecznego zwycięstwa”. I tym, że z Putinem się nie negocjuje – bo co “powie, to zrobi”. Dopóki Putin będzie miał za co prowadzić wojnę, będzie to robił.

Do tej pory Rosja twierdziła jednak, że rozmowy pokojowe sabotuje Europa, stawiając „nierealistyczne żądania”. Ten argument, w miarę trwania negocjacji, przestał najwyraźniej działać. Rosja ma więc nowe objaśnienie tego, że pokoju nie będzie: rozmowy zablokował sam prezydent Zełenski. I to w momencie, gdy był o krok od wynegocjowania gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy przed ponownym atakiem Rosji.

Argument ten wydaje się bez sensu – ale nie w Rosji, gdzie, jak wspomnieliśmy, stan rozmów amerykańsko-rosyjskich nie jest powszechnie znany.

Co nasuwa myśl, że „operacja rezydencja” jest na wewnętrzny użytek Rosji Putina.

Putin śmiertelny?

Z rosyjskiego oficjalnego przekazu wynika, że Putin zaczął się bać. Widać to po tym, jak propaganda reaguje na życzenia świąteczne prezydenta Zełenskiego, które zakończył słowami “oby zginął”. Choć Zełenski nikogo nie wymienił, a telewizyjne “Wiesti Niedieli” 28 grudnia sugerowały, że chodziło o Trumpa, wielu funkcjonariuszy reżimu uznało za stosowne wyrazić tym oburzenie. Jakby Zełenski wywołał w Rosji myśl, że Putin jest śmiertelny.

Pomysł z “atakiem na Wałdaj” może tym lękom nadawać bardziej racjonalną formę. “Słowa Zełenskiego w jego życzeniach świątecznych wskazują, iż wiedział on o zbliżającym się ataku” – mówią oficjele. Mamy oto charakterystyczne dla reżimów autorytarnych odwrócenie: musieli “wykryć” atak i spisek, bo inaczej – po słowach Zełenskiego – funkcjonariuszom reżimu można by zarzucić brak starań o zdrowie przywódcy.

Przy okazji Putin stał się równy w cierpieniu swoim poddanym. Oni od miesięcy doświadczają ataków dronowych w wywołanej przez Putina wojnie. 30 grudnia ukraińskie drony znowu były zestrzeliwane nad Moskwą – ale w sprawie cierpień Moskwian władza się nie wypowiada.

Wyrażanie troski o życie “naczelnego wodza” stało się tymczasem konkurencją obowiązkową na najwyższych szczeblach władzy. Np. Pieskow, pytany o plany Putina, zamiast tradycyjnego “jak będziemy wiedzieć, to powiemy”, mówi, że planów nie zdradzi ze względu na bezpieczeństwo Putina („Jeśli chodzi o miejsce pobytu prezydenta, to w obecnych warunkach temat ten nie jest przedmiotem żadnej publicznej dyskusji”).

Sukcesy umiarkowane?

Ponieważ skupiamy się na dramatycznej sytuacji Ukrainy, uchodzi naszej uwagi, że Putin naprawdę stąpa po kruchym lodzie. Osiągnięcia na froncie są umiarkowane – w stosunku do nakładów. Putin co i raz ogłasza sukcesy. Ale też 29 grudnia został zmuszony do wydania rozkazu “zrobienia porządku w Kupiańsku” („Próby wroga zmierzające do zakłócenia sytuacji w samym Kupiańsku muszą oczywiście być zdecydowanie tłumione”).

Miasto miało być zdobyte w listopadzie. Ale nadal nie jest.

Dowodzące słabości negocjacje z Trumpem?

Negocjacje w sprawie Ukrainy są dla Putina policzkiem – miało być tak, jak on chciał, tymczasem kilkanaście krajów spiłowuje publicznie jego żądania. I zmusza go do zatrzymania wojny. A on nie może jej zatrzymać, bo zostanie z milionową armią zdemobilizowanych zdeprawowanych mężczyzn, przemysłem zbrojeniowym, którego produkcji zatrzymać nie może. I pogarszającymi się warunkami życia Rosjan, którym nie osłodzi tego żadne “zwycięstwo” i poniżenie Ukrainy.

Wytrzymałość Rosjan?

Tymczasem ponad połowa ankietowanych przez rządowe sondażownie poddanych Putina wyraża nadzieję, że w 2026 roku “specjalna wojenna operacja” się skończy “osiągnięciem jej celów”. Czyli Putin ma nie tylko skończyć niepopularną wojnę, ale i zrealizować jej obietnice.

Wyraźne napięcie w narracji kremlowskiej pojawiło się też po tzw. Linii specjalnej, czyli dorocznej konferencji prasowej z odpowiedzią na pytania od mieszkańców Rosji 19 grudnia. Z 3 mln pytań Putin wybrał 84.

Resztę zanalizowała jednak dla władz komercyjna AI. Putin dostał precyzyjny pomiar nastrojów – być może nastroje te nie są najlepsze.

Może być też i tak, że Rosja – demonstrując wstrząs wywołany “atakiem na dom Putina” – spróbuje zmusić Amerykanów do powrotu do tajnych negocjacji (jak wiadomo, od listopada są prowadzone jawnie) i ustępstw, które można by uznać za “zwycięstwo Putina”.

“Rosja nie zamierza publicznie dyskutować o zaostrzeniu swojego stanowiska negocjacyjnego w sprawie rozwiązania konfliktu na Ukrainie” – ogłosił 30 grudnia Pieskow. O zaostrzeniu coś jednak wiemy, bo zastanawiał się nad nim publicznie “ekspert” Kortunow: Być może wcześniej Rosja była skłonna zostawić Ukrainie Zaporoże i Chersońszczyznę. Ale teraz już tego nie zrobi. Będzie naciskać na zmniejszenie ukraińskiej armii. Nie ma też mowy o współdzieleniu Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej – ma być rosyjska – opowiada „ekspert”.

W tej chwili Putin może pokazać swą sprawczość wyłącznie grożąc. Można sobie wyobrazić trwające teraz zabiegi międzynarodowe, by go przed tym powstrzymać. Ale też Putin grozić nie może w nieskończoność. Musi w końcu uderzyć – skoro ogłosił, że mu wolno wszystko.

To jest straszna wiadomość. A w każdym razie Kreml chce, byśmy tak myśleli. Nieprzewidywalność była zawsze jego najsilniejszą bronią.

“Od Tuska do Macrona wszyscy boją się Oriesznika” – mówią telewizyjne “Wiesti” 30 grudnia.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze