0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jarosław Kaczyński, Mariusz Błaszczak, z tyłu Antoni Macierewicz, podczas 156 miesięcznicy smoleńskiej, 10 kwietnia 2023, Pl. Piłsudskiego w Warszawie Fot. z filmu "Kronika obrzędów żałobnych"Jarosław Kaczyński, ...

Piotr Pacewicz, OKO.press: Dokument o miesięcznicach „Kronika obrzędów żałobnych”, który ma właśnie premierę* zaczynasz od „Reduty Ordona”, patetycznego eposu o moralnym zwycięstwie okupionym śmiercią (choć de facto gen. Ordon wcale nie zginął na szańcu). „Warszawa jedna twojej mocy się urąga”...

Robert Kowalski, autor filmu: „Podnosi na cię rękę i koronę ściąga”... Ale ta recytacja nie była żadną ustawką. 10 kwietnia 2021 roku pod protesty antysmoleńskie podłączyli się antyszczepionkowcy, żeby dostać się blisko Kaczyńskiego. Masa agresywnych mężczyzn. Interweniowała policja konna. Jakiś facet w czerwonej kurtce tłumaczył, że potrzebna jest rewolucja, zacząłem się przysłuchiwać i wtedy on zwrócił się do kamery, jakby czekał na taką okazję. Zadeklamował duży fragment “Reduty Ordona”, odwrócił się i poszedł. Brzmiał jakby był kiedyś aktorem, starałem się go nawet namierzyć w sieci, bez skutku.

Ten patos jest oczywiście podszyty ironią.

Nie było chyba wierniejszego od ciebie wyznawcy religii smoleńskiej. Ile ze 175 miesięcznic obsłużyłeś?

Zacząłem dopiero od nr 76, skończyłem na nr 170 w czerwcu 2024. W dodatku opuściłem jakieś 10 miesięcznic. Zrobiliśmy w sumie około 80 relacji, które ukazały się na You Tube i stronie OKO.press.

200 godzin materiału? 300?

Na pewno dużo więcej. Zdarzało się, że byłem w trzech miejscach jednocześnie. Jedna kamera dla prezesa, druga dla protestujących, trzecia dla wybranej osoby, bohatera dnia.

To zresztą zależy od etapu, bo były dwa.

Kontr-miesięcznica, 10 sierpnia 2017, Plac. Zamkowy w Warszawie. Fot. Robert Kuszyński

Pierwszy trwał, od kiedy PiS przejął władzę. Po wieczornej mszy Krakowskim Przedmieściem ruszał pochód smoleński. Obywatele RP stali w milczeniu trzymając białe róże. Zamknęło ten rozdział powstanie pomnika, czarnych smoleńskich schodów.

Za te róże dwie aktywistki dostały w kwietniu 2017 od smoleńskiego tłumu „z łokcia i różańca”, gdy podeszły do przemawiającego Kaczyńskiego. Agnieszka Holland zżyma się w filmie, jak można było uznawać różę za broń.

Przeczytaj także:

W kwietniu 2018 Obywatele ogłosili, że walkę wygrali, bo władze wycofały się z pochodów. Radość była przedwczesna, prezes tylko zmienił formułę. Przeniósł uroczystości z wieczora na rano i skręcał z Krakowskiego Przedmieścia na Plac Piłsudskiego.

Etap I należał do epoki, kiedy wierzyliśmy w sens wielkich zgromadzeń. Dawanie świadectwa w dziesiątkach czy setkach tysięcy miało zatrzymać zło. Ale nie licząc buntu kobiet po wyroku TK w październiku 2020, frekwencja spadała. Jak długo można kopać się z koniem?

Drugi smoleński etap został zagospodarowany przez Lotną Brygadę Opozycji. Zaczęła się era ulicznego teatru, performansu politycznego, przygotowywanego przez aktywistów-artystów, którzy czerpali z tradycji Pomarańczowej Alternatywy. Szykowali stroje, wymyślali scenariusze. Co miesiąc coś innego.

W listopadzie 2019 Lotna Brygada dokonała przy pomocy tekturowego czołgu brawurowego ataku na władze, poprzedzając go honorowym okrzykiem „Poddajcie się, jesteście otoczeni”.

Lotna Brygada Opozycji, performans. Marta Michalska, ps. Tita Halska śpiewa "psalmy" z "pisma świętego" ***** ***. Pl. Piłsudskiego, 10 lutego 2022. Fotos z filmu "Kronika obrzędów żałobnych"

W twoim filmie brakuje mi dat.

Może faktycznie, to by jakoś porządkowało opowieść, ale każdy napis odciąga uwagę od tego, co widać i słychać. Właśnie – słychać, bo totalnie poprawiliśmy dźwięk. W materiałach publikowanych na bieżąco dawaliśmy napisy, bo taki jest standard youtubowy, ale także dlatego, że dźwięk był niewyraźny. Zostało to super wyczyszczone w postprodukcji.

Można teraz usłyszeć, jak ochroniarz na cmentarzu mówi do telefonu „Tak jest, panie prezesie„, albo jak generał Robert Głąb musztruje żołnierzy przed pomnikiem Lecha Kaczyńskiego „spróbujmy może dystansik złapać”.

Na miesięcznicy w marcu 2020 podczas podstawiania limuzyn podsłuchaliśmy, jak dowodzący oficer SOP mówi „Daj samochód pod Brylanta„. Uznaliśmy w OKO.press, że to ksywka Kaczyńskiego. SOP przysłał wtedy całkiem dowcipne sprostowanie, że „nie posługują się takim określeniem w odniesieniu do Pana Jarosława Kaczyńskiego”.

Podczas pandemii maseczki wzmacniały wrażenie rytuału, a aktorzy zyskiwali, bo rzucane w kamerę spojrzenie nabiera wyrazu. W jednej ze scen Morawiecki gromi was wzrokiem, aż drży ekran, jakby miał całą twarz do dyspozycji, to by się to rozmyło.

Na początku to mi się wydawało, że mi się tylko wydaje, ale potem nabrałem pewności, że prezes Kaczyński zawsze wiedział, gdzie jest moja kamera. Jak rasowy aktor potrafił ją wyłowić i spojrzeć w obiektyw. I perfekcyjnie zagrał wszystkie swoje role: cierpiącego brata, przywódcy narodu, wkurzonego satrapy, bezradnego w swej agresji starszego pana.

Tolerowali kamerę OKO.press, aż dziwne, jak bardzo.

Generalnie tak, choć zdarzały się drobne akty agresji. Pani Beata Mazurek, rzeczniczka PiS, walnęła ręką w kamerę. A z drugiej strony kamery jest oko, więc operator to odczuł. Bywały przepychanki z policjantami, ale na uwagę zasługuje raczej sytuacja, gdy mnie i operatorowi zrobiono proces karny. To był kwiecień 2018 roku, kiedy Macierewicz z prezesem zdecydowali, że ekshumują każde nieskremowane ciało, bez względu na protesty rodzin.

W filmie Sławomir Rybicki opowiada o wyciąganiu z grobu brata. Aż się chce płakać.

Tak, Arama. Ale proces mieliśmy za próbę zablokowania w kwietniu 2018 ekshumacji w Łodzi, ciała Joanny Agackiej-Indeckiej, Prezeski Naczelnej Rady Adwokackiej. Jej matka, emerytowana sędzia, bardzo wspaniała pani, pisała nawet do Sądu Najwyższego, że się nie zgadza, ale bez skutku. Skontaktowali się z nią aktywiści i zapytali, czy nie chciałaby, żeby ją wesprzeć. Odpowiedziała, że chciałabym, żebyście ze mną byli.

Startowaliśmy z cmentarza prawosławnego, który graniczy z katolickim, wspinaliśmy się na jakieś drzewo, żeby przeskoczyć w najmniej strzeżony kawałek. Spędziliśmy z pięć godzin, czołgając się między grobami, bo wszędzie było wojsko i żandarmeria.

Podchody na cmentarzu?

Ale w aurze wojennej, bo na katolickim cmentarzu stał olbrzymi reflektor lotniczy, i cały czas omiatał przestrzeń, trzeba było czekać, żeby przeskoczyć z alejki w alejkę. Wszystkich nas wyłapała policja, noc spędziliśmy na dołku. Uznali nas za aktywistów, choć legitymowaliśmy się jako dziennikarze.

Niejeden scenarzysta, patrząc na „Kronikę obrzędów żałobnych” wpadnie we frustrację, widząc sceny, których sam by nie wymyślił, a gdyby nawet, to by się nie odważył napisać, np. bitwy o flagę europejską.

Flagę rozpiętą na pomniku smoleńskim ściąga policja, ale aktywistki i aktywiści odbijają ją, policja znów wyrywa, w pewnym momencie owinięty we flagę policjant traci równowagę, a także czapkę, leży na trotuarze jak w granatowym kokonie. Inny policjant go odwija, wyrywa flagę z rąk Babci Kasi i jak rugbysta pędzi z nią pod pachą przez plac Piłsudskiego do furgonetki, flaga odjeżdża z miejsca zdarzenia.

Nagrałem też taką scenę, gdy prezes przed kościołem mówi do współpracownika „Sfotografować mi te wszystkie męty".

Złapałeś Kaczyńskiego parę razy na tym, jak mu puszczają nerwy. Krzyczy „zasrany gnoju, do kogo ty per ty mówisz„. Albo wyrywa starszemu facetowi transparent i okazuje się, że do tego samego gościa „Spieprzaj dziadu!” krzyczał w 2002 roku Lech Kaczyński.

Tak, też historia z gatunku nie może się zdarzyć, ta sama ofiara obu bliźniaków.

W ostatnich miesięcznicach pokazaliśmy prezesa, który przy pomocy sekatora próbuje zniszczyć tabliczkę na wieńcu aktywisty Zbigniewa Komosy. Nie daje rady, w końcu porywa wieniec, nieudolnie pakuje do limuzyny, siada na nim.

Jarosław Kaczyński z ochroniarzem i policjantem, 10 października 2023. Fotos z filmu „Kronika obrzędów żałobnych"

Zabrakło mi sceny, kiedy Kaczyński wydaje polecenie policji, żeby uciszyć Lotną Brygadę.

To był wrzesień 2021. Uznałem, że w szerszej perspektywie scena niewiele dodaje, choć jako news była mocna – zdobyliśmy bezpośredni dowód, że to prezes wzywa parę nierozłączek Kamiński-Wąsik, opierdala ich i idą rozkazy, by Lotnej wyrywać tuby, z których niosło się „Kazałeś lądować bratu? Gryzie cię sumienie?".

Nie ma Arkadiusza Szczurka z Lotnej Brygady siedzącego na pomniku Lecha Kaczyńskiego.

Znamy to ze zdjęcia Roberta Kuszyńskiego, Arek dał cynk tylko jemu. U mnie jest scena, kiedy prezes stoi rozmodlony pod pomnikiem, a w tle policjanci zwijają faceta na rowerze, który trzyma nieduży biały transparent. Ten facet to właśnie Szczurek, a na transparencie nie ma ani jednego słowa. Szczurek tak się zdenerwował za to zatrzymanie, że następnego dnia przyjechał znowu na rowerku, ale miał transparent „Gdzie jest wrak?", a także drabinę. Wlazł na pomnik, wciągnął drabinę. Było to pierwsze zdobycie Lecha.

Czy role aktywisty i dziennikarza ci się nie mieszały?

Nie, absolutnie. Stałem często blisko demonstrantów, biegałem za aktywistami lub policją, ale wszyscy wiedzieli, w jakiej jestem roli.

Korzystałeś z bliskich relacji z aktorami ulicznego teatru. Babci Kasi zakładałeś mikroport.

Babcia Kasia wpadła mi w oko latem 2021 roku. Kręciła się koło Lotnej. Pomyślałem, że może solo pociągnąć dużą rolę. Za każdym razem starałem się mieć ciekawy materiał, choć to było przecież w kółko to samo, i to samo, i to samo.

Zapytałem, czy będzie na październikowej miesięcznicy. Powiedziała, że chciałaby wejść z Kaczyńskim do kościoła. Poszliśmy razem grubo przed przyjazdem prezesa i... ją wpuścili, nie rozumiem na jakiej zasadzie. Jak weszła, to sobie uprzytomniłem, że zapomnieliśmy ją podpiąć. Więc dzwonię, żeby wyszła. I niby w kąciku, ale przecież na oczach policjantów, tajniaków, sopowców, straży pisowskiej, wkładamy jej mikroport do torebki. Oficer SOP sprawdza torebkę, pyta, co to jest, a my wszystko słyszymy, bo leci transmisja. Babcia Kasia mówi, że nie wie, ale zawoła wnuczka. I woła „Kacper, Kacperek!” do mojego operatora, którego widziała pierwszy raz na oczy. Kacper Walczak, bardzo zdolny operator, tężeje, bo to jego pierwsza miesięcznica, ale podchodzi. Oficer pyta, czy to jest telefon? Kacper milczy. Dlaczego wpuszczają Babcię Kasię po raz drugi, a Kacperek wraca do mnie jakby nigdy nic?

Po mszy Babcia Kasia czeka na prezesa. Staje z nim oko w oko, w odległości metra.

I wygarnia mu w imieniu narodu. Słynna scena.

„Pod Trybunał Stanu pójdziesz, gdzie jest wrak, facet".

Nakładasz na „Kronikę obrzędów żałobnych” ramy interpretacyjne. Publicysta Michał Sutowski pokazuje religię smoleńską jako wykalkulowaną politykę. Filozof kultury Andrzej Leder odkrywa w tej nekropolityce pokłady narodowych emocji. Która z tych interpretacji jest ci bliższa?

Michał opowiada, jak Macierewicz wyrwał prezesa z odrętwienia po katastrofie. Kaczyński w kampanii do wyborów prezydenckich 2010 był jak nie on, nagrał nawet przemówienie „Do przyjaciół Rosjan”. Po porażce ogłosił, że był pod wpływem podawanych mu leków. Przyszedł do niego Antoni i mówi: „Jarek, ty zapomniałaś o Lechu”. I już poszło na ostro.

Andrzej Leder komentuje antropologicznie, filozoficznie widzi miesięcznice, jak rytuał narodowych Dziadów. W polskiej tradycji prawda ofiary śmierci tragicznej, męczeńskiej, jest o wiele ważniejsza od banalnej prawdy faktu. Zagranie ciałem zmarłego prezydenta służy pisaniu mitu Polaka zdradzonego, który dla nas zginął, zabity przez odwiecznych wrogów – Rosjan i to jeszcze z pomocą rodzimych zdrajców. Tak został ten mit napisany, ale to się odbyło – wracamy do Sutowskiego – całkowicie cynicznie, po to, żeby przejąć władzę nad umysłami dostatecznie dużej grupy i wygrać wybory 2015 roku.

Mówi Leder, że ktoś, kto się w Polsce odwołuje do cieni zmarłych, może powiedzieć wszystko.

Prezes już powiedział wszystko. Powiedział w Sejmie: „nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata. Zabiliście go! Jesteście kanaliami!". Do premiera powiedział, że jest niemieckim agentem. Na moim filmie o tych, którzy protestują, mówi, że to agenci Putina.

Przeżywamy to wszystko jeszcze raz z poczuciem napięcia i zmęczenia, zamknięci we wspomnieniu jak koszmarnym śnie.

Z ludzi można zrobić idiotów, a nawet zbrodniarzy, wmówić im wszystko. Przecież kłamstwo smoleńskie nie upadło wraz z PiS. Miliony wokół prezesa w to wierzą, a nawet jak nie wierzą, to uważają, że dla dobra partii i Polski, należy w to uwierzyć, skoro prezes tak mówi. Okazuje się, że można zaprząc państwo do obsługi kłamstwa i to celebrować. To demoralizujące. O tym jest nasz film.

Jak już zmontowałem 15 wersję, to zobaczyłem jednak, że to aż takie smutne nie było. Ludzie pokazali, że wierzą w wolność i w prawdę. Spalają się w tym proteście, w tych przebierankach, w performansach, ryzykują moralne, psychologiczne, a nawet fizyczne szkody, żeby krzyknąć słowa prawdy w kierunku władcy, bez gwarancji, że usłyszy i że ktoś im będzie bił brawo.

Więc ci Polacy i te Polki są jednak fajni, czują się wolni, a na dodatek potrafią szydzić, ironizować, odwracać znaczenia.

Czyli opowieść o wojnie wolności z kłamstwem?

Można pójść pół kroku dalej, szło także o to, żeby tu nie było Moskwy, czy Mińska. Bo wtedy Lotna Brygada Opozycji wystąpiłaby na proteście jeden jedyny raz. My stracilibyśmy od razu co najmniej kamerę.

Wrócę jeszcze do pułapki przeżywanych na nowo emocji, w jakiej film nas zamyka. Wychodzi z niej w ostatniej scenie Stanisław Mancewicz publicysta „Tygodnika Powszechnego”.

Staszek w swoich felietonach dużo miejsca poświęcał PiS. Ukuł takie określenie – gospodarz. Za każdym razem, jak czytałem, że nasz gospodarz przemówił albo pojechał, to mnie to śmieszyło. Poprosiłem, żeby opowiedział widzom, o czym był film, który właśnie zobaczyli.

Zauważa, że w filmie występują też zwierzęta: psy, konie, ty dorzucasz jeszcze faceta, który podczas miesięcznicy prowadzi na smyczy trzy mrówkojady.

Ostronosy one się nazywają. I są jeszcze ptaki. Jedyne zwierzęta, które nawet w dniu miesięcznicy mogą lecieć, gdzie chcą. Staszek sugerował, że może zwierzęta coś wiedzą, czego my nie wiemy. Oczywiście to bujda na resorach. Prawda jest taka, że pod Smoleńskiem wydarzyła się katastrofa lotnicza w wyniku całej serii błędów i zaniedbań. Nie ma tajemnicy smoleńskiej.

*„Kronika Obrzędów Żałobnych”, reż. Robert Kowalski, Festiwal Watchdocs. Kinoteka, Pałac Kultury, Czwartek 28 listopada 2024, godz. 18:00, piątek godz. 20:30. W grudniu film zostanie udostępniony Czytelniczkom i Czytelnikom OKO.press

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze