0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys / OKO.pressIl. Mateusz Mirys / ...

W sobotę 27 września 2025 wchodzi do kin najnowszy i być może ostatni film duetu Pasikowski–Linda „Zamach na papieża”. Thriller ten zainspirowały wydarzenia z 13 maja 1981 roku, kiedy to w Rzymie Mehmet Ali Agca próbował zabić papieża Jana Pawła II.

Bogusław Linda gra w filmie doświadczonego snajpera zamieszanego w szpiegowską intrygę. Intrygę, którą Władysław Pasikowski oparł na rozmaitych tropach i domysłach dotyczących wydarzeń z 1981 roku.

Ile ta fabuła ma wspólnego z faktami?

Przeczytaj także:

W gęstwinie tropów

„Jedna ręka strzelała, a inna kierowała kulą”, mówił sam Jan Paweł II o kulisach zamachu. Czy wspominając „inną rękę”, miał na myśli Opatrzność, czy też zleceniodawców Alego Agcy? Tego nie wyjaśnił. Przez lata trwały prace organów ścigania, dywagacje publicystów i polityków.

W sprawie zamachu w 2006 roku śledztwo wszczął także prokurator Michał Skwara z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Katowicach. „Bazowało na ustaleniach pięciu włoskich śledztw i procesów, które odbyły się w latach 1981 i 1985-1986, procesu apelacyjnego z 1987 roku, śledztwa sędziego Romana Priorego prowadzonego w latach 1985-1998 oraz włoskiej Parlamentarnej Komisji Śledczej. Zostało uzupełnione materiałami pochodzącymi z przesłuchania świadków oraz analizą dokumentów wytworzonych przez komunistyczne organy bezpieczeństwa z PRL, Bułgarii oraz NRD. W tym ostatnim przypadku chodziło głównie o operacje dezinformacyjne prowadzone już po zamachu dla zatarcia »bułgarskiego śladu«”, czytamy na stronach Instytutu.

Ów „bułgarski ślad” oznacza – mówiąc w skrócie – że na Placu Świętego Piotra w 1981 roku strzelał i został zatrzymany turecki terrorysta Ali Agca, związany z prawicową formacją Szarych Wilków, jednak udział w spisku brały służby specjalne komunistycznej Bułgarii, działające na zlecenie władz ZSRR.

Czy Włosi ukręcili sprawie łeb?

Osobliwe połączenie, a jednak od lat śledczy, dziennikarze i historycy wskazują, że całkiem prawdopodobne. Tyle że zatrzymany Ali Agca przez lata wygłaszał zza krat wiele sprzecznych oświadczeń o tym, na czyje zlecenie działał.

Z kolei żadnych Bułgarów nie udało się skazać. Wprawdzie pod zarzutem współuczestnictwa w spisku już w 1982 roku aresztowano we Włoszech Siergieja Antonowa – pracownika przedstawicielstwa linii lotniczych Bałkan, do którego samochodu miał ponoć udać się Agca, gdyby nie został zatrzymany – jednak uniewinniono go w roku 1986. Po latach prokurator Skwara dotarł do dokumentów wskazujących, że był on tajnym współpracownikiem bułgarskiego wywiadu ps. „Krum”. Czy to jednak przesądza sprawę?

Zatrzymania uniknęli podejrzani dyplomaci Żeliu Wasilew i Todor Ajwazow, z którymi także kontaktował się Agca. Bułgarzy zdążyli wrócić do ojczyzny. Zabrakło dowodów – a zdaniem niektórych komentatorów: także woli i determinacji władz włoskich – by ich ścigać i skazać.

„Włosi ograniczyli się wyłącznie do wyjaśnienia roli bezpośrednich współpracowników Agcy. Nie zadawali przy tym pytań, dlaczego Bułgarzy to robili, ponieważ pytanie o mocodawców zamachu musiałoby doprowadzić do szukania śladów sowieckich, a Włosi tego nie chcieli” – stwierdził w wywiadzie dr Andrzej Grajewski, który wraz z prokuratorem Skwarą napisał książkę „Agca nie był sam”. Czyli zwyciężył strach przed rozchwianiem sytuacji politycznej w skonfliktowanych Włoszech i podgrzaniem zimnowojennych konfliktów.

Dr Grajewski zwraca uwagę, że jeśli służby bułgarskie nie były zamieszane w zamach, to dlaczego zaraz po nim pojawiły się w Berlinie, by prosić enerdowską Stasi o wsparcie operacji dezinformacyjnej, mającej skierować podejrzenia na tureckich nacjonalistów z Szarych Wilków, kolegów Agcy?

Zaginione nastolatki

Zastanawiające jest także niewyjaśnione do dziś zaginięcie w 1983 roku piętnastoletniej Emanueli Orlandi, córki urzędnika watykańskiego, za której uwolnienie kidnaperzy zażądali rzekomo zwolnienia Ali Agcy z więzienia. Papież Jan Paweł II nazwał ten przypadek aktem „międzynarodowego terroryzmu”. Więcej jednak – i w tym przypadku – nie wyjaśnił.

Dodajmy, że czterdzieści dni przed Orlandi zaginęła w Rzymie szesnastoletnia Mirella Gregori. Nie brak spekulacji, że sprawy były ze sobą powiązane i służyły szantażowaniu osób związanych ze śledztwem, może nawet Agcy.

„Sędzia Imposimato, który był pełnomocnikiem rodziny Orlandich, dowodzi, że istnieje bezpośredni związek między losami dziewczyny a przybyciem do Rzymu bułgarskich śledczych Ormankowa i Petkowa. Obaj mieli przesłuchiwać Agcę, jednak ich wizyta służyła do wywarcia presji na Turka i spowodowała, że pod wpływem gróźb przestał on składać wyjaśnienia na temat roli Bułgarów w przygotowaniach do zamachu [...] Zdaniem sędziego Imposimato, Agca od razu zrozumiał, że zniknięcie Orlandi ma bezpośredni związek z nim. Odtąd do swych wyjaśnień zaczyna wprowadzać elementy, które po zweryfikowaniu okażą się nieprawdziwe, rozpoczyna więc proces autodestrukcji całego materiału dowodowego, opartego przecież wyłącznie na jego słowach”, piszą autorzy „Agca nie był sam”.

Bułgarski ślad czy kit?

W 2014 roku postępowanie IPN w sprawie zamachu zostało umorzone. Niemniej jednak prokurator Skwara tak podsumował kilkuletnie prace: „Śledztwo doprowadziło do ustalenia, iż zamach na Papieża Jana Pawła II był przedsięwzięciem zrealizowanym przez związek przestępczy o charakterze zbrojnym, w którego skład wchodzili funkcjonariusze LRB [Ludowej Republiki Bułgarii], a także że w celu uzyskania we Włoszech wyroku uniewinniającego obywateli bułgarskich funkcjonariusze służb specjalnych NRD, LRB i ZSRR zawiązali inny związek przestępczy, którego działania miały na celu wpływanie na włoskie organy sądowe i Mehmeta Ali Agcę”.

W Bułgarii wielu badaczy pozostaje jednak nieprzejednanych i twierdzi, że ten trop jest fałszywy. Podtrzymywał taką opinię w rozmowie z Polską Agencją Prasową w 2021 roku dziennikarz i pisarz Kalin Todorow. W swoich książkach powołuje się m.in. na wspomnienia byłego szefa KGB Władimira Kriuczkowa, który miał sprawdzić, że oskarżenia wobec Bułgarów są tylko wymysłami.

Bułgaria zaś stała się celem propagandowego ataku ze względu na współudział w nielegalnym przemycie na Zachód – z pomocą tureckiego i arabskiego świata przestępczego – broni, narkotyków, alkoholu, papierosów, towarów luksusowych.

Dziś podejrzana trójka Bułgarów – Antonow, Wasiliew i Ajwazow – już nie żyje. Zabrały ich: wylew, wypadek samochodowy, rak. Więcej już więc nie zdradzą. Publicyści nie ustają jednak w dociekaniach i teoriach spiskowych.

Co ukrywają Amerykanie?

Autor „Kryminalnej historii Watykanu” prof. Arkadiusz Stempin stwierdził w wywiadzie w 2022 roku: „Żyjący jeszcze zamachowiec Ali Agca sam nie wie, od kogo finalnie otrzymał zlecenie. Wpływowi mocodawcy przy coraz większych możliwościach manipulacji układają fałszywe tropy, które śledczych mają doprowadzić do szału. Trop bułgarski prowadzący do radzieckiej KGB w okresie zimnej wojny wykreowała CIA.

Przypomnę, że sam papież, jeszcze w stanie lotnego umysłu, podczas wizyty w Bułgarii expressis verbis zapewnił Bułgarów, że trop bułgarski jest nieprawdziwy. A wiedział, co mówi. Do końca pontyfikatu pozostawał w bardzo bliskich relacjach z amerykańskim prezydentem i miał wgląd do wiedzy, którą dysponowała CIA”.

Bogusław Wołoszański rozważał zaś w roku 2013 na łamach magazynu „Focus Historia”: „To oczywiste, że bułgarskie służby – oczywiście działając na polecenie Moskwy – mogły być zainteresowane usunięciem papieża Polaka. Jan Paweł II mógł przecież doprowadzić (i doprowadził) do rewolucji w Polsce, co mogło zapoczątkować (i zapoczątkowało) upadek socjalizmu w Europie. Aresztowanie w Rzymie pracownika bułgarskich linii lotniczych, jako oficera prowadzącego Agcę, uprawdopodobniło całą intrygę. Niczym w dobrym kryminale był motyw i sprawcy. Wszystko się zgadzało.

Pozornie. Bo jak Agca, członek ultraprawicowej organizacji Szare Wilki, mógł podjąć współpracę z bułgarską tajną służbą? Wcześniej, kierując się nienawiścią do komunistów, zastrzelił redaktora naczelnego lewicowego pisma. Jego organizacja miała na koncie wiele morderstw lewicowych działaczy. I oni mieliby przyjąć zaproszenie do współpracy wystosowane przez komunistyczne tajne służby?!

Co jeszcze ciekawsze, Szare Wilki założono w Turcji w 1952 roku, gdy państwo to wstąpiło do NATO. Oznacza to, że od początku były kontrolowane przez CIA. KGB i bułgarska Drżawna Sigurnost [tajna policja, przyp. red.], zlecając przeprowadzenie zamachu takiej grupie, równie dobrze mogły wysłać list do kolegów z USA, informujący o planach”.

Z pewnością amerykańskie służby nie ujawniły wszystkiego, co wiedzą o zamachu z 13 maja 1981 roku. To daje pole do popisu dla kolejnych teorii spiskowych.

Bankierzy i masoni

Jedna z nich mówi, że za zamachem wcale nie stali mocodawcy komunistyczni, lecz persony bliższe kurii rzymskiej. Ci, którym zależało, by papież nie rozliczył finansowego skandalu związanego z Banco Ambrosiano, którego głównym udziałowcem był Bank Watykański (Instytut Dzieł Religijnych).

Śledztwo ujawniło nielegalne wyprowadzanie pieniędzy, sugerowano powiązania z mafią i prawicową lożą masońską Propaganda Due (P2). Watykan, poprzez Banco Ambrosiano, miał też ponoć wspierać ruchy antykomunistyczne: w Polsce „Solidarność” oraz contras w Nikaragui.

Faktem jest, że po finansowym skandalu doszło do kilku tajemniczych zgonów. Roberta Calviego, prezesa Banco Ambrosiano, znaleziono powieszonego pod mostem Blackfriars w Londynie w czerwcu 1982 roku. Jego sekretarka Graziella Corrocher zginęła, wypadając z okna z siedziby banku w Mediolanie.

Z kolei szef Banku Watykańskiego i współpracownik Calviego biskup Paul Marcinkus nie mógł opuścić Stolicy Piotrowej, ponieważ poszukiwano go listem gończym, i ostatecznie w 1989 roku ustąpił ze stanowiska. Jego współpracownik Michele Sindona, członek loży Propaganda Due, został w 1985 roku otruty w więzieniu...

Nic dziwnego, że wydarzenia te stały się inspiracją dla trzeciej części „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli.

Co jeszcze powie Agca?

Czy Ali Agca jeszcze cokolwiek kiedykolwiek ujawni? A może po jego rewelacjach (w których np. ogłosił się reinkarnacją Jezusa Chrystusa!) nie sposób mu zaufać?

„Ali Agca nie jest kompletnie niewiarygodny, choć zrobiono wiele, aby przenieść go do sfery popkultury i uczynić z niego osobę znaną, pożądaną, ale taką, której słów nie traktuje się poważnie. On sam zresztą nie jest bez winy: wypowiadał się na wiele tematów, o których pewnie nie miał zbyt wielkiej wiedzy, i jest oczywiste, że ktoś mu zlecał prezentowanie takich, a nie innych poglądów. Choćby w kwestii uprowadzenia Emmanueli Orlandi, w które – jak sądzę – nie był w ogóle wtajemniczony” – mówi OKO.press Artur Górski, historyk i autor książek o działalności wywiadów i zorganizowanej przestępczości.

Jak podkreśla, w akcjach dezinformacyjnych wokół Agcy kluczowe były jego związki z Szarymi Wilkami. To organizacja skrajnie prawicowa, wspierająca islamski fanatyzm, zaangażowana zarówno w ataki terrorystyczne w wielu krajach, jak i w zorganizowaną przestępczość. Należała do Antybolszewickiego Bloku Narodów, swoistej walczącej antykomunistycznej międzynarodówki powiązanej z CIA.

„Wątek Szarych Wilków to doskonała legenda odwracająca uwagę od działań służb państw komunistycznych (nie tylko ZSRR). Jeśli rzeczywiście Moskwa zleciła zamach, tam mogła powstać wersja o zaangażowaniu tureckich terrorystów. Udział Bułgarów w całej sprawie także jest elementem tej układanki. Trzeba pamiętać, że w Bułgarii żyje bardzo liczna turecka społeczność („słowianizując” ich nazwiska, dodawano im końcówkę „ski”). To poprzez Turków, współpracujących ze służbami z Sofii, te ostatnie mogły docierać do interesujących ich środowisk nad Bosforem. A że potencjalnie rozmawiały ze strukturą prawicową? Jakie to ma znaczenie dla służb? Kontakt z ideologicznym przeciwnikiem gwarantuje, że sojusz nie zostanie wykryty” – tłumaczy Górski. Podejrzewa jednak, że Agca nie ma wielkiej wiedzy na temat międzynarodowego i ponadideologicznego charakteru spisku…

Terroryści znad Wisły

A co z polskim wątkiem, eksplorowanym w filmie „Zamach na papieża” Pasikowskiego?

PRL–owskie służby stać było na brutalne operacje, także za granicą, czego dowodziła akcja „Żelazo”. Oto w latach 70. współpracownicy polskiego wywiadu wespół z bandytami na Zachodzie brali udział w krwawych napadach rabunkowych. Zdarzały się nawet ofiary śmiertelne. Łupy z akcji wspierały finansowanie samych służb, ale trafiały też w ręce chciwych oficerów MSW.

Także w czasach PRL nad Wisłą bezpieczną przystań miał Abu Daud – jeden z przywódców organizacji terrorystycznej Czarny Wrzesień, współautor operacji uprowadzenia izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium w 1972 roku.

Parasol roztoczony przez polskie służby nie okazał się szczelny: latem 1981 roku Palestyńczyk został kilkakrotnie postrzelony w kawiarni warszawskiego hotelu Victoria. Napastnik uniknął zatrzymania. I to tenże hotel Victoria był ulubionym miejscem relaksu słynnego zabójcy Carlosa-Szakala, gdy przebywał w Polsce – jak twierdził po latach generał Czesław Kiszczak.

A zatem polskie służby nie były wówczas na marginesie międzynarodowego terroryzmu. I stać je było na udział w akcji w Watykanie. Badacze nie trafili jednak na taki trop.

Co najwyżej władze PRL dyskutowały po zamachu o „oddaleniu oszczerczej propagandy wobec bratniej Bułgarii”. Nie wspierały jednak akcji Agcy.

„Pozyskaliśmy dokument STASI o posiedzeniu komisji obrony parlamentu Włoch, na którym przedstawiono wiedzę śledczych włoskich o zadaniach służb specjalnych w krajach komunistycznych w związku z zamachem. W raporcie tym o polskim wywiadzie nie było ani słowa. Z dokumentów można wyczytać między wierszami, że w Polsce działała wtedy »Solidarność« i z tego powodu służby PRL stały się niepewnym sojusznikiem” -, stwierdził w 2019 roku prokurator Michał Skwara.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze