Dynamikę kryzysu w koalicji Zjednoczonej Prawicy być może najlepiej obrazują dwa nagłówki sympatyzującego z PiS portalu wPolityce. Oba zostały zamieszczone późnym wieczorem i nocą w środę 23 września, tuż po drugim spotkaniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z szefem Solidarnej Polski Zbigniewem Ziobro. Obaj panowie mieli ostatecznie uzgodnić na nim warunki porozumienia.
- O godz. 21:30 portal braci Karnowskich informował: „NASZ NEWS. Konflikt w Zjednoczonej Prawicy zakończony!”.
- Ale już niespełna dwie godziny później, o 23:20 wPolityce opublikowało tekst o tytule: „TYLKO U NAS. Źródło: Jest bliżej niż było, ale to nie koniec”.
I tak właśnie plotła się ta opowieść przez cały czas siedmiodniowego serialu o wojnie na szczytach władzy.
Opinia publiczna skazana była na domysły, przecieki do mediów zainteresowanych stron oraz interpretacje, tym bardziej obarczone błędem, im mniejsze skrawki sprawdzonych informacji wychodziły na zewnątrz z gabinetów polityków.
Wydaje się, że obecny etap konfliktu powoli przechodzi do historii, dlatego odpowiadamy w OKO.press na trzy podstawowe pytania dotyczące prawicowej wojny na górze.
Po pierwsze, o co w tym wszystkim chodzi?
Dawno (jeśli w ogóle) nie byliśmy świadkami konfliktu politycznego, który w sposób tak rażący byłby pozbawiony merytorycznych, programowych podstaw. Liderzy obozu nie spierali się na śmierć i życie, co robić dla Polski, ale o to, kto kogo politycznie wykończy: jeśli nie dziś, to za rok lub dwa.
Oficjalnie powodem konfliktu był sprzeciw Solidarnej Polski wobec tzw. ustawy futerkowej, poprawiającej los zwierząt hodowanych na futra. Ale była to tylko zasłona dymna, a los męczonych norek był w całej sprawie od początku najmniej ważny.
Powody konfliktu bardzo szczegółowo opisał w OKO.press nasz dziennikarz Radosław Gruca. Oto informacje, które zdobył:
- Podstawowym powodem konfliktu była rywalizacja między Zbigniewem Ziobro a Mateuszem Morawieckim o sukcesję po Jarosławie Kaczyńskim. Wśród polityków obozu władzy coraz częściej mówi się o tym, że wybory parlamentarne w 2023 roku mają być ostatnimi, do których PiS i przystawki poprowadzi Kaczyński.
- By zyskać dobrą pozycję wyjściową w walce o miejsce po prezesie, Zbigniew Ziobro chciał wiosną 2020 roku wejść wraz ze swoją partią do PiS, aby mieć możliwość formalnego ubiegania się o pozycję lidera w Prawie i Sprawiedliwości. Propozycja została odrzucona.
- Wtedy Ziobro zintensyfikował konflikt z premierem Morawieckim, próbując za wszelką cenę podważyć jego pozycję w rządzie. Ostatnim akordem tej strategii była odmowa poparcia przez Solidarną Polskę tzw. ustawy o bezkarności, która zwalniała m.in. Morawieckiego z odpowiedzialności karnej za działania podejmowane w czasie pandemii.
- Ale tym, co ostatecznie zdecydowało, że Kaczyński postanowił pójść z Ziobrą „na ostro”, była decyzja podległej ministrowi prokuratury o postawieniu zarzutów w śledztwie smoleńskim rosyjskim kontrolerom lotu. Kaczyński miał uznać, że Ziobro wchodzi na „ziemię świętą”, obszar, w którym nic nie może się zdarzyć bez woli prezesa. Prezes przestraszył się również, że Ziobro chce zamknąć sprawę i tym samym ostatecznie pogrzebać teorię zamachu i winy Donalda Tuska. Zapadła więc decyzja, by utemperować ministra sprawiedliwości.
Po drugie, kto wygrał wojnę na górze?
Tego – poza samymi zainteresowanymi – nie wie nikt. Niby w środę 23 września miało dojść do porozumienia między walczącymi stronami, ale opinia publiczna nie poznała jego warunków:
władza sama ze sobą się kłóci i sama ze sobą się godzi, nie mówiąc wyborcom nic ponad to, co potrzebne jest do bieżących partyjnych rozgrywek.
Mówi się więc, że Solidarna Polska będzie musiała poprzeć zarówno ustawę futerkową jak i przepisy o bezkarności – gdyby tak było, bez wątpienia upokarzałoby to Zbigniewa Ziobrę. Jednocześnie słyszymy jednak, że do obu ustaw mają zostać wprowadzone poprawki. Gdyby były znaczące, wskazywałyby z kolei na triumf Ziobry: mógłby mówić, że postawił się Kaczyńskiemu i dzięki temu złe w jego mniemaniu ustawy zostały poprawione.
Wicemarszałek Sejmu i bliski współpracownik prezesa PiS Ryszard Terlecki potwierdził w czwartek 24 września, że do rządu w randze wicepremiera wejdzie Jarosław Kaczyński. Choć może „potwierdził” to za duże słowo, bo dodał: „Taki jest plan, zobaczymy, jak będzie”.
Kaczyński miałby zostać szefem struktury nazwanej roboczo Komitetem ds. Bezpieczeństwa i w tej roli kontrolować Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwo Obrony Narodowej oraz – co w tej sytuacji najważniejsze – Ministerstwo Sprawiedliwości.
A więc Ziobro przegrał? Niekoniecznie. Solidarna Polska na pomysł wejścia Kaczyńskiego do rządu zareagowała entuzjastycznie:
„To byłaby bardzo dobra sprawa dla Polski, dla rządu, dla jedności Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska od początku mówiła, że bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby zdecydował się dołączyć do rządu”
– mówił Jan Kanthak z SP.
Skąd ta deklarowana radość Ziobry i jego ludzi? To proste: Jarosław Kaczyński w rządzie zmienia układ sił. Nawet jeśli będzie wicepremierem, de facto będzie pełnił rolę nadpremiera. A więc, przynajmniej przez jakiś czas, osłabi pozycję Mateusza Morawieckiego, głównego wroga Ziobry.
Co prowadzi nas do kolejnego pytania:
Po trzecie, czy to już koniec konfliktu?
W żadnym razie. Jesteśmy jedynie świadkami zakończenia jego pierwszego etapu. W kończącej się rozgrywce nikt na pewno nie wygrał, ani nikt na pewno nie przegrał. Oba obozy policzyły swoje wojska, zasoby i dokonały inwentaryzacji w magazynie amunicji, żeby zobaczyć, jaki mają potencjał w kolejnych bitwach.
Najbliższa już niedługo, podczas listopadowego kongresu Prawa i Sprawiedliwości, na którym Mateusz Morawiecki miał zostać pierwszym wiceprezesem partii, czy naturalnym następcą Jarosława Kaczyńskiego.
Ale po wydarzeniach ostatniego tygodnia wcale nie jest już takie pewne, że obejmie tę funkcję.
Nowym frontem może stać się również wojna z kobietami, której radykalnym heroldem jest Ziobro: już 22 października Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej de facto zdelegalizuje aborcję w Polsce, a to, jak szybko jego wyrok zostanie przekuty w nowe prawo, zależy od koalicyjnych ustaleń. Nie wiadomo również, czy Solidarna Polska porzuci swoje pomysły na wypowiedzenie antyprzemocowej Konwencji Stambulskiej – sceptyczny wobec takich demonstracyjnych ruchów był premier Morawiecki.
Trzymając się serialowej metafory, można napisać, że o ile ostatnie pięć lat rządów PiS było mrocznym, ale też trochę zabawnym serialem w stylu braci Cohen, kolejne odcinki wyreżyseruje już Quentin Tarantino – duża dawka brutalności, suspensów i krwi jest gwarantowana.
W PiS i ZP nie było wojny. Jaruś chciał pogadać z przystawkami i sobie pogadał. A że wszyscy musieli słuchać. Taka rola dzieci.
A niech sobie Jaruś, nawet te pochlewajki z chłopakami z ferajny przy dzieciach u siebie w Willi Lisa-Kuli robi, bo sąsiedzi w bloku, co normalnie żyją, już tych ciągłych libacji dosyć mają. A jak nie, rydzyk-fizyk i spółdzielnia prąd odetnie. Taka już rola, meliny dyrektora.
Kto przegrał? Hmm my wszyscy przegraliśmy. Jak przegrywamy od ponad 5 lat. Problemów nie brakuje a oni tworzą nowe i zajmują się sobą. Szkoda na dziada, zero. I pozostałych pisichsynów czasu.
Przeprowadzona analiza nie stawia jednak żadnych tez dotyczących wpływu tych wydarzeń na pozycję Polski i nasz interes narodowy. Powinna pobudzić do myślenia w jakim kierunku podążamy. Trudno się nie zgodzić z przedstawionymi ocenami i wnioskami. Jednak główny problem tkwi znacznie głębiej. W roku 1989 wkraczaliśmy na ścieżkę prowadząca do nowoczesności z pozycji państwa bardzo, że tak powiem zaniedbanego zarówno w kontekście infrastrukturalnym jak i społecznym. I tak jak pewne procesy modernizacyjne, szczególnie po naszym wstąpieniu do UE zmieniały w wymiarze infrastrukturalnym nasz kraj, tak do procesów modernistycznych kolejne rządy nie przywiązywały zbytniej wagi. Przy czym zarówno jedne jak i drugie wymagają czasu i wielkiego zaangażowania. Obecna ekipa rządząca postanowiła zmienić wektory i skupiła się na tworzeniu warunków utrzymania władzy wykorzystując pewne zaniedbania modernistyczne społeczeństwa. I tak na pierwszy ogień poszedł TK, następnie odwrócone zostały wprowadzone reformy w obszarze wymiaru sprawiedliwości (połączenie stanowisk MS i PG, odejście od kontradyktoryjnej reformy procedury karnej) kolejny krok to przejęcie politycznej kontroli nad KRS następnie SN itd. I drugim kierunkiem zmian było wprowadzanie państwa do gospodarki jak i kupowanie poparcia wyborczego prostymi transferami do wybranych środowisk pieniędzy publicznych. Jakie są efekty takiego rządzenia? W stanie zapaści podstawowe systemy usług publicznych jak ochrona zdrowia, edukacja itp. A jakie są wyniki zarządzania państwowym segmentem gospodarki wystarczy popatrzeć na wyniki spółek SP których wartość spadła o ok. 30%. Temu wszystkiemu towarzyszą afery finansowe z udziałem prominentnych działaczy partyjnych zamiatane przez prokuratury pod dywan. cdn
cd. Reasumując nastąpiła zmiana ustroju państwa z systemu demokracji liberalnej, państwa prawa, na system, w którym panuje powszechny woluntaryzm polityczny i ekonomiczny. Czyli może nie pełne jeszcze, ale znaczne podporządkowanie działania państwa i jego podmiotów woli politycznej partii. Czym to skutkuje, znacznym zmarginalizowaniem w UE, bezkrytycznym uzależnieniem się od hegemona jakim są USA. Przestaliśmy dyskutować o przyszłości, za to w debacie publicznej rozdrapujemy stare rany i żyjemy głównie duchami przeszłości.
——–
Żeby mówić o przyszłości trzeba mieć wyobraźnię i odrobinę wiedzy. W przeciwnym przypadku będziemy mieli kolejny milion polskich samochodów elektrycznych, małe, przydomowe elektrownie atomowe lub krajową szczepionkę na COVID.
Zgadza się, ale aktualny konflikt jest efektem, a nie przyczyną tego procesu. Więc trudno analizować go pod tym kątem.
Ja bym raczej powiedział elementem tego procesu, a nie efektem. Przyczyn, a bardziej źródeł tego procesu był szukał u samego zarania transformacji. I tu znamienne w tym zakresie było, jeśli mogę przypomnieć wystąpienie, w czasie którego został upubliczniony cel przynajmniej znacznej części polskiej prawicy, polskiej polityki przez ówczesnego wiceprezes Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej, Henryka Goryszewskiego, który w lutym 1993 roku, podczas mszy św. w Rudce koło Briańska powiedział: „Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt – najważniejsze, aby Polska była katolicka”. Ten cel realizuje obecnie zjednoczona prawica w raczej moim zdaniem taktycznym niż strategicznym sojuszu z instytucjonalnym KK.
Z chopa – król
Z króla – cysorz
Z cysorza – dziad
A resztą hula wiatr
Kaczyński w rządzie – to coś jak incitatus.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Starszych ludzi zwalnia się z pracy i wypycha na emeryturę. A dla emeryta Kaczyńskiego znalazła się nowa posada. Ot i sprawiedliwość
Uważam, że większość publikujących tu analityków nie docenia sedna sprawy. Głupio wywołany przez kaczora spór w sprawie futerek unaocznil głęboki konflikt na prawicy (i nie tylko). Rozwiązaniem będzie odpowiedź na pytanie: czy Polska zostanie oddana pod wpływy Rosji (orędownikami Kaczyński i Morawiecki), czy Watykanu (Ziobro). Rosja – to antyzachodnia gospodarka, sojusze (UE i NATO). Watykan, a raczej Polski episkopat to państwo wyznaniowe, utrzymujące sforę przestępców i nierobów. Wiele zależy od tego czy Ziobro, oficjalnie lub nie ujawni powiązania Morawieckiego z Misiakiem i Falentą, emisarjuszami Putina, którzy na jego zamówienie wsparli PiS w walce o władzę. Morawiecki nie był tu obserwatorem. Był aktywnym uczestnikiem, w której to sprawie okłamał ABW (swoim zwyczajem, pod przysiegą). Pozostaje problem Kaczyńskiego. Wiedział o działalności rusofili (delikatnie mówiąc), nagrodził Morawieckiego za pilnowanie interesów PiS. Czy Ziobro jest już na tyle silny, aby skompromitować kaczora?