Zbigniew Ziobro powinien być usunięty rządu. To on i jego ludzie niszczą państwo prawa, represjonują niezależnych sędziów, chcą zdemolować Sąd Najwyższy, a Polska może dziś stracić przez nich miliardy z unijnych funduszy.
Prokurator Generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pięć lat temu dostał od PiS potężną władzę. Wyznaczono mu jedno zadanie – zreformowanie wymiaru sprawiedliwości, którego główną bolączką są trwające latami procesy. Zadanie powierzono jemu, mimo że wcześniej zdradził prezesa PiS zakładając własną partię Solidarna Polska. Jak spekulowano atutem Ziobry miały być gotowe ustawy i ludzie, dzięki którym mógł szybko przejąć kontrolę nad tym obszarem państwa.
Szybko jednak okazało się, że reformy w wykonaniu Ziobro polegały na wymianie kadr i rozmontowywaniu niezależnego wymiaru sprawiedliwości, tak by go podporządkować władzy.
Dziś PiS chce go wyrzucić z rządu za nieposłuszeństwo wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ale jest wiele innych powodów, za które Ziobro powinien zostać co najmniej wyrzucony z rządu i to już dawno temu. W OKO.press wielokrotnie je opisywaliśmy w naszych tekstach. Oto nasza lista - za co ministrowi Ziobrze należy się dymisja.
W 2010 roku, za czasów rządu PO-PSL, prokuratura dostała niezależność od władzy. Jej pierwszym niezależnym szefem został Andrzej Seremet. Rozłączenie funkcji Prokuratora Generalnego od stanowiska ministra sprawiedliwości było odpowiedzią na wykorzystanie prokuratury do partyjnych celów w rządzie PiS z Samoobroną i LPR w latach 2005-2007. Andrzej Seremet dał prokuraturze niezależność. Prokuratorzy jej posmakowali. Ale nie udało mu się zreformować prokuratury, bo zabrakło odpowiednich przepisów i czasu.
Eksperyment z niezależną prokuraturą zakończył PiS, gdy w 2015 roku wygrał wybory. Jedną z pierwszych instytucji, którą PiS przejął po wygranej był Trybunał Konstytucyjny i prokuratura właśnie. Na jej czele stanął Zbigniew Ziobro. Zaczął od wielkiej czystki personalnej na szczytach prokuratury. Doświadczonych prokuratorów zdegradowano nawet na najniższy szczebel, do prokuratur rejonowych. A kierownicze stanowiska obsadzono zaufanymi ludźmi. Potem zaś awansowano „swoich”.
Tak urządzona prokuratura działa pod dyktando przełożonych. Ale nie działa lepiej. Ze statystyk wynika, że śledztwa trwają coraz dłużej. Prokuratura wycofuje się ze ścigania przestępstw powodowanych nienawiścią. Sypią się za to akty oskarżenia wobec polityków opozycji, a areszty trwają coraz dłużej (za zgodą sądu). Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Nie wszyscy w prokuraturze są pokorni. Ponad 200 prokuratorów należy do stowarzyszenia niezależnych prokuratorów Lex Super Omnia, które jest ostrym krytykiem prokuratury Ziobry. I wielu z nich jest szykanowanych służbowo, np. karnymi delegacjami do pracy w jednostkach oddalonych od domu nawet o kilkaset kilometrów. Są też ścigani przez rzeczników dyscyplinarnych Ziobry. Najwięcej represji spadło na byłego szefa Lex Super Omnia Krzysztofa Parchimowicza, który ma kilka dyscyplinarek. Listę represjonowanych prokuratorów opublikowaliśmy w OKO.press:
Ponadto prokuratura ściga niepokornych prokuratorów oraz sędziów wytaczając im sprawy karne. Ostatnio głośno było o złamaniu przez Prokuraturę Krajową immunitetu sędzi Beaty Morawiec z Krakowa, prezeski stowarzyszenia sędziów Themis. Prokuratura weszła do niej po 06:00 rano i zabrała służbowy laptop, mimo że sędzię chroni immunitet, który nie został uchylony. Już tylko za to - w normalnych warunkach - Prokurator Generalny powinien zostać zdymisjonowany, bo jest to zamach na niezależność sędziego. Prokuratura zrobiła to, bo chce ją oskarżyć o mocno wątpliwe zarzuty. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ta sama prokuratura ściga też innych sędziów walczących o wolne sądy, czyli sędziego Igora Tuleyę i Waldemara Żurka. Tulei chce postawić absurdalne zarzuty za wpuszczenie na orzeczenie dziennikarzy, zaś Żurkowi grożą absurdalne zarzuty za wypadek w pracy.
Wszystko to jest po to, by ich złamać.
Za czasów PiS po kolei rozmontowywano bezpieczniki stojące na straży państwa prawa. PiS najpierw przejął TK, żeby nie podważał uchwalanych w Sejmie przepisów, a potem przejął kontrolę nad prokuraturą. Potem przyszedł czas na sądy. Rozwiązano starą, legalną Krajową Radę Sądownictwa (KRS) i powołano nową. Zrobiono też czystki na kierowniczych stanowiskach w sądach powszechnych.
Próbowano również pozbyć się starszych sędziów SN i prezes SN Małgorzaty Gersdorf, ale pod naporem ulicznych protestów czasowo się z tego wycofano. Ze zmianą prezesa SN poczekano do końca kadencji Gersdorf. Na zwolnione przez nią stanowisko prezesa prezydent powołał Małgorzatę Manowską, byłą zastępczynię Ziobry w resorcie sprawiedliwości. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Te zmiany zostały wprowadzone na podstawie znowelizowanych ustaw, które zawierają niekonstytucyjne przepisy, np. wbrew Konstytucji rozwiązano w trakcie kadencji starą, legalną KRS. Nikt jednak tego już nie ocenia, bo TK został zneutralizowany.
Przynajmniej za częścią tych przepisów stoi resort ministra Ziobry. Nawet jeśli zmiany ustaw były zgłaszane przez posłów PiS, to nieoficjalnie spekulowano, że zostały przygotowane w resorcie sprawiedliwości.
„Reformy” Zbigniewa Ziobry od początku zmierzają nie do faktycznego poprawienia funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, ale do wielkiej wymiany kadrowej.
Zaczęto od wymiany sędziów – członków Krajowej Rady Sądownictwa. Starą Radę rozwiązano, a do nowej posłowie PiS i Kukiz'15 powołali nowych sędziów, głównie takich, którzy poszli na współpracę z resortem sprawiedliwości. Taka rada nie jest niezależna od polityków. A decyduje ona o rzeczach ważnych, czyli o tym, kto zostanie w Polsce sędzią oraz który sędzia dostanie awans. I Rada od kilku lat awansuje, w tym „swoich” sędziów. Awanse dostają też członkowie Rady. Niektórzy awansują aż do samego Sądu Najwyższego. Awanse dostają też sędziowie, którzy w normalnych warunkach takiego awansu nigdy by nie dostali.
Poza KRS resort Ziobry wymienił na swoich wielu prezesów i wiceprezesów sądów.
Ludzie, którzy współpracowali z resortem Ziobry trafili ponadto do Izby Dyscyplinarnej przy SN, która ma pomóc wyrzucać z zawodu niepokornych sędziów i prokuratorów. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Ale dla Ziobry to wciąż za mało. Od ponad roku zapowiadana jest tzw. opcja zero, czyli ostateczna rozprawa z wolnymi sądami. Ma ona polegać na wielkiej reorganizacji sądów, która pozwoli na czystkę wśród sędziów i wyrzucenie z zawodu niepokornych. Według ostatnich doniesień czystka miałaby objąć wszystkie sądy w Polsce, w tym administracyjny i Sąd Najwyższy. To pokazuje na czym polega „reforma” Ziobry. Sądy mają wydawać wyroki, które będą podobać się władzy. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Największą bolączką w sądach są trwające latami procesy. Sędziowie są przemęczeni, bo są zasypani 15 milionami spraw, które każdego roku trafiają do sądu. Rosną zaległości.
I to są sprawy, które bolą obywateli czekających długo na wyrok. Ziobro tego problemu nie rozwiązał. Wręcz go pogłębił przez swoją politykę. Sprawy trwają teraz nawet dwa razy dłużej niż przed rządami PiS.
Sądy pracują coraz wolniej, bo przez wiele miesięcy blokowano w sądach kilkaset wolnych etatów. Zrobiono to celowo czekając na powołanie swojej KRS, by mieć kontrolę nad tym, kto zostanie sędzią. Ale nawet po powołaniu nowej KRS, w sądach nadal wakaty czekają na obsadzenie. Kolejny powód to procedury w sądach. Nadal blokują one sprawność i szybkość procesów. Za dużo też spraw wpływa do sądów, a za mało jest załatwianych na etapie przedsądowym, m.in. poprzez mediacje.
Ziobro planując przejmowanie sądów chyba się nie spodziewał, że napotka na taki opór sędziów. W sądach pomagał mu się rozeznać sędzia Łukasz Piebiak. To były członek stowarzyszenia sędziów Iustitia. Ziobro zrobił go swoim zastępcą. Mówiono, że Piebiak był kadrowym w sądach.
Ale ta sama Iustitia, w której był Piebiak została największym obrońcą niezależnego wymiaru sprawiedliwości i praworządności w Polsce. Jest też krytykiem „reform” Ziobry. Iustitia skonsolidowała w tej obronie sędziów w całej Polsce. To m.in. zasługa jej nowego szefa sędziego Krystiana Markiewicza. Podobną rolę pełni mniej liczne stowarzyszenie sędziów Themis na czele z Beatą Morawiec.
Za tę obronę wolnych sądów i krytykę Ziobry na sędziów spadają dziś represje. Głównie w postaci wytaczanych im masowo dyscyplinarek. Robią je rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry Piotr Schab, Przemysław Radzik i Michał Lasota. Wszyscy są nominatami ministra Ziobry. Listę ściganych sędziów opublikowaliśmy w OKO.press:
To głównie demolowanie niezależnego wymiaru sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę jest dziś osią sporu obecnego rządu z UE. Kaczyński w ciemno dał Ziobrze wolną rękę w sądach, licząc na szybkie zmiany. A dziś, po pięciu latach widać, że Ziobro rozłożył sądy. Zaś jego „reformy” krytycznie ocenia Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Parlament Europejski. Bo zabieranie polskiemu wymiarowi sprawiedliwości niezależności jest sprzeczne z prawem, zasadami i wartościami UE.
To też może być powodem zablokowania Polsce wypłaty funduszy unijnych, bo w UE rozmawia się o tym, żeby ich wypłatę powiązać z kryterium praworządności. Jeśli do tego dojdzie będzie to głównie wina Ziobry, który w konfrontacyjny spór z UE wciągnął cały rząd. Pisaliśmy o zarzutach UE wobec Polski:
Zresztą zrobił to nie pierwszy raz. Do kryzysu dyplomatycznego o wydźwięku ogólnoświatowym doprowadził też nowelizacją ustawy o IPN. To jego resort był autorem przepisów, które pozwalały ścigać za pisanie za granicą o „polskich obozach śmierci” oraz za przypisywanie Polakom współudziału w zbrodniach wojennych. PiS po krytyce na całym świecie się z tego wycofał. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Resort Ziobry kontroluje Fundusz Sprawiedliwości. Wpływają do niego środki z nawiązek zasądzanych przez sądy od sprawców przestępstw. Są to miliony złotych. Te środki mają służyć głównie ofiarom przestępstw. Ale za czasów ministra Ziobry coraz więcej środków płynie do fundacji ojca Rydzyka, na zakup samochodów dla straży pożarnej, czy do fundacji związanej z redaktorem naczelnym prawicowego tygodnika „Do rzeczy”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Afera wybuchła rok temu. Portal Onet ujawnił wtedy, że mała Emi organizowała hejt na niezależnych sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry. Jak pisały media robiła to m.in. z sędziami bliskimi resortowi Ziobry, w tym zatrudnionymi na delegacjach w ministerstwie sprawiedliwości. To po tej aferze stanowisko stracił wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Według mediów był on w kontakcie z małą Emi, która pisała do niego ws. hejtu.
W normalnych warunkach do dymisji powinien się podać też minister sprawiedliwości, który ponosi polityczną odpowiedzialność za swoich ludzi.
Zbigniew Ziobro mógł to wszystko robić przez ostatnie pięć lat za zgodą PiS, które to akceptowało. To też obciąża PiS. Jak widać dla partii ważniejsza od praworządności, Konstytucji, niezależnych sądów jest jednak posłuszeństwo i lojalność wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Dopiero gdy Ziobro ją wypowiedział stał się niewygodny i jest dobrym kandydatem do dymisji.
Sądownictwo
Władza
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Prokuratura Krajowa
rekonstrukcja
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze