"Nie będzie miękkiej gry w walce o wolność słowa" – straszy w wywiadzie dla "Sieci" prezes TVP. Jacek Kurski chwali obiektywizm telewizji, którą rządzi i narzeka nawet, że "Wiadomości" zrobiły się zbyt nudne. OKO.press porównuje fantazje Kurskiego z rzeczywistością
"Wiele osób chciałoby być prezesem TVP, zwłaszcza teraz kiedy została ona tak odbudowana, jest silna i rozpędzona. Część krytyki mojej prezesury wynika z takich ambicji" – wyznaje w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" prezes TVP. Na początku rozmowy Kurski chwali się epokowym sukcesem, czyli Eurowizją Junior ("Mam nadzieję, że teraz nikt już nie będzie nas pouczał, jak walczyć o pozycję Polski w Europie"). Dalsza rozmowa tylko potwierdza, że to na prezesie Kurskim Telewizja Polska stoi.
Kiedy prezes Kurski charakteryzuje "Wiadomości" i politykę informacyjną telewizji publicznej, na myśl przychodzi wiersz Władimira Majakowskiego:
"Mówimy – Lenin, a w domyśle – partia, mówimy – partia, a w domyśle – Lenin".
Tyle że w miejsce Lenina trzeba wstawić TVP.
Kurski bez ogródek wyjaśnia, że telewizja pod jego wodzą jest silnie sprzęgnięta z "dobrą zmianą". Oto kilka fragmentów:
Kurski jest pytany o to, czy nie zamierza trochę odpuścić, skoro po wyborach prezes Kaczyński i Mateusz Morawiecki nawołują do współpracy z opozycją.
"Mam wrażenie, że »Wiadomości« są dużo spokojniejsze, chwilami nawet nudne.
Mam wątpliwości, czy ta nowa epoka, o której panowie mówią, potrwa długo, bo słychać, jak grzeją się motory opozycyjnych czołgów, widać przygotowania do ofensywy w sprawach sądownictwa, cywilizacyjnych, przed nami wybory prezydenckie. Ale też mówię: spróbujmy wszyscy inaczej, we mnie jest dobra wola. Natomiast jasno też deklaruję: nie będzie miękkiej gry w walce o wolność słowa" – deklaruje prezes.
Co ciekawe, mówiąc to wszystko, Kurski odrzuca jednocześnie zarzuty dotyczące propagandy. Gdyby "Wiadomości" i TVP Info uprawiały propagandę, przekonuje Kurski, nikt by tego nie oglądał. Zdaniem prezesa, gdyby propaganda była, to widzowie natychmiast by to dostrzegli i odrzucili.
A skoro oglądają, to znaczy, że propagandy nie ma.
"Sukces tego programu polega na tym, że jest on zaangażowany w obronę świata wartości konserwatywnych i polskich, a jednocześnie ma silny kontakt z rzeczywistością. Ten program opisuje to, co ludzie widzą wokół siebie, czego doświadczają na co dzień".
Daje też normalną informację, co robi władza, a co opozycja. Tego z dzienników komercyjnych często nie sposób się dowiedzieć.
Podczas ostatniej kampanii samorządowej dziennikarze zrzeszeni w Towarzystwie Dziennikarskim opublikowali raport o "Wiadomościach". Przez dwa tygodnie – między 24 września a 7 października 2018 – autory raportu analizowali ilościowy udział wypowiedzi („setek”) kandydatów poszczególnych partii w wyborach samorządowych oraz sposób prezentacji tematów wyborczych.
Aż 73 proc. wypowiedzi należało do przedstawicieli PiS (w drugim tygodniu 76 proc.). Platforma Obywatelska to 22 proc., zaledwie 5 proc. czasu dostali politycy pozostałych komitetów wyborczych.
Obóz władzy ma zresztą przewagę nie tylko w czasie kampanii wyborczych. W sierpniu w OKO.press pisaliśmy, że politycy PiS mają w programach informacyjnych i publicystycznych TVP dwa razy więcej czasu antenowego niż wszystkie inne partie.
Także zdanie Kurskiego o tym, że "Wiadomości" opisują to, co ludzie widzą dookoła i czego doświadczają, wydaje się wątpliwa.
Sondaż IPSOS dla OKO.press z grudnia 2018 pokazał, że główny program informacyjny TVP cieszy się najmniejszym zaufaniem w porównaniu z „Faktami” TVN i „Wydarzeniami” Polsatu. „Wiadomościom” wierzą masowo wyborcy PiS, wśród wszystkich innych osób tylko 8 proc. wskazuje je jako najbardziej wiarygodne.
Jako przykład przybliżania widzom rzeczywistości Kurski podaje przykład ostatniej głośnej produkcji TVP.
Gdy atakuje się społeczeństwo propagandą lewicową – pokazujemy, jak to wygląda od kulis w reportażu „Inwazja”
„Dziennikarska prowokacja” telewizji publicznej, której metody ujawniło OKO.press, miała opowiadać o kulisach organizacji Marszy Równości i szerzej – społeczności LGBT w Polsce. Miała, bo w rzeczywistości był to brutalny festiwal fantazji i oszczerstw rzucanych w stronę osób nieheteronormatywnych i organizacji działających na rzecz osób LGBT.
W materiale utrzymanym w sensacyjnym tonie słyszeliśmy o „podejrzanym finansowaniu”, zorganizowanym ataku na polskie świętości: Kościół katolicki, dzieci i rodzinę (w takiej kolejności) oraz sugestie, że tak jak na zachodzie kolejnym krokiem „lobby LGBT” będzie legalizacja pedofilii.
W sprawie "Inwazji" interweniował Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem materiał mógł zostać odczytany jako przyzwolenie na przemoc.
Z wywiadu wynika, że Jacek i Michał Karnowscy, dziennikarze rozmawiający z Kurskim, generalnie go chwalą i podziwiają, ale mają jednak z TVP pewien problem. Gratulują Kurskiemu, że udało mu się dokonać słusznych i radykalnych zmian, jeśli chodzi o informacje, ale za to w sprawach tożsamościowych, patriotycznych, narodowych TVP jednak trochę leży.
Krótko mówiąc: bracia Karnowscy marzyli o superprodukcjach, przy których owinięci w biało-czerwone flagi płakaliby przed telewizorem, a został im Roztańczony Narodowy i pląsanie do "Życie to są chwile, chwile".
Prezes Kurski także nad tym ubolewa. Chociaż broni disco polo, festiwali i teleturniejów – bo jako prezes musi dbać o wyniki oglądalności – to treści patriotycznych jest za mało. Przyczynę Kurski widzi – o dziwo – w swoim obozie. Jego zdaniem, jeśli jakieś patriotyczne hity powstają, to niestety ich autorami nie są "twórcy bliscy dobrej zmianie".
"Nacisk na wszystko, co tożsamościowe, propolskie jest w TVP ogromny. Moje ramiona są szeroko otwarte na każdy dobry projekt patriotyczny, historyczny czy współczesny. Kłopotem jest, że często tak stoję z tymi ramionami otwartymi, a tam nic nie wpada (...).
Od pierwszego dnia w tym gmachu otworzyłem skup wszystkiego co tożsamościowe, związane z patriotyzmem, prawdą o Polsce czy obroną polskich wartości, opowieści o narodzie, o sprawach ważnych. Odzew był bardzo słaby" – żali się Kurski.
Potem się pobudza:
"Pokażcie mi nazwisko jednego człowieka, który przyszedł do mnie z dobrą propozycją i dostał kosza. Nie ma takiego (...). Nie jest tak, że ja rzeczy tożsamościowych nie chcę. Ja o nie wręcz błagam – ale o dobre".
Ale na koniec gorzko przyznaje:
"Przykra to przechwałka, ale naprawdę sporo z tego, co w obszarze tożsamości się udało na antenie, musiałem po prostu wymyślić".
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze