„Zwycięski kandydat opozycji będzie się musiał zwrócić się o poparcie, o pomoc do kontrkandydatów z opozycji. A elektoraty są pamiętliwe. Nawet jeśli przegrany kandydat X będzie wzywał swoich wyborców do głosowania na Y czy Z, który przeszedł do II tury, może nie być odzewu, jeśli granica agresji została przekroczona” – mówi w rozmowie z OKO.press Aleksander Kwaśniewski.
Były prezydent ocenia dotychczasową kampanię wyborczą, analizuje szanse Rafała Trzaskowskiego i komentuje fenomen Szymona Hołowni. Deklaruje również, na kogo odda głos w pierwszej turze wyborów.
Piotr Pacewicz, OKO.press: 3 kwietnia w rozmowie z OKO.press zachęcał Pan opozycję do rozmów z Jarsoławem Gowinem o terminie wyborów. „Pod warunkiem, że jest jasna deklaracja, że 10 maja nie głosujemy. Że tej daty już w polskim kalendarzu nie ma”. Rozmowy się nie udały.
Aleksander Kwaśniewski, prezydent Polski w latach 1995-2005: Udały, nie udały, ale daty nie ma. Kaczyński dążył do wyborów za wszelką cenę – demokracji, konstytucji i zdrowia publicznego – i przegrał.
Przed wyborami parlamentarnymi 2019 głosił Pan ostrożny optymizm: „PiS jest dobrze zorganizowany, ma kolosalne środki finansowe, pod kontrolą media publiczne, rozdał różnym grupom mnóstwo pieniędzy z budżetu państwa, rozdał wiele stanowisk, więc czeka na zysk z tych inwestycji. Jakąś wypłatę dostanie, ale nie wiadomo, w jakiej wysokości – to zależy od działań opozycji”. A co Pan powie przez wyborami prezydenckimi?
W 2019 roku opozycja przegrała wybory do Sejmu o włos i o włos wygrała do Senatu. Teraz tym bardziej są powody do optymizmu. Po pierwsze, udało się nie dopuścić do groźnej farsy wyborczej, czyli głosowania w maju. Wybory odbędą się pod kontrolą PKW w dwóch formach, z możliwością bezpośredniego oddania głosu i głosowania korespondencyjnego, co jest moim zdaniem prawidłowe, tak powinno być.
Terminu póki co nie znamy, ale powinien pozwolić przynajmniej na minimalną kampanię wyborczą kontrkandydatów Dudy. Do plusów trzeba też zaliczyć, że pojawił się silny kandydat Koalicji Obywatelskiej, który może zmobilizować sfrustrowany elektorat Platformy i w ten sposób utrudnić PiS reelekcję urzędującego prezydenta.
Poza tym mija alert związany z pandemią, czyli kończy się strach, który w sposób naturalny skupia obywateli przy władzy.
Jednocześnie ludzie coraz wyraźniej widzą, że rząd nie jest w stanie powstrzymać negatywnych konsekwencji zamykania gospodarki i nieuchronnie pojawi się coraz więcej przejawów kryzysu. Sytuacja urzędującego prezydenta się komplikuje. Przy dużej mobilizacji elektoratów opozycyjnych szanse Dudy maleją.
Rywalizacja czterech kandydatów demokratycznych zapowiada się interesująco. Zacznijmy od Szymona Hołowni, który w ostatnim sondażu Ipsos dla OKO.press miał 15 procentowe poparcie i był drugi za Dudą (41 proc.) przed Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem (12 proc.) i Małgorzatą Kidawą-Błońską (7 proc.)
W każdych wyborach prezydenckich jest zapotrzebowanie na świeżość, na anty-establishmentowość, takie jest oczekiwanie około 20 proc. elektoratu, które nie mają barw partyjnych i szukają czegoś nowego. Akurat w przypadku Hołowni jego antysystemowość jest na wysokim poziomie intelektualnym, kulturowym. Hołownia zaproponował oryginalną, czytelną kampanię z mocnymi przekazami.
Oglądałem wypowiedzi Hołowni, muszę powiedzieć, że to jest dobre, on rzeczywiście może trafiać do ludzi, którzy już mają dość partyjnych układów, a nawet zabierać wyborców innym kandydatom.
Dobrze gra rolę człowieka spoza układów. Czy to wystarczy, żeby znaleźć się w drugiej turze – nie wiem. Po wejściu Trzaskowskiego do gry wątpię.
Elektorat Platformy w sondażu OKO.press rozdzielił swoje głosy niemal po równo na Kidawę-Błońską, Hołownię i Kosiniaka-Kamysza. W odróżnieniu od wyborców PiS, którzy w 96 proc. wybierają Dudę, zwolennicy KO mają płynne upodobania. Ale pan stawia na Trzaskowskiego?
Stawia to za dużo powiedziane. Ta kampania jest jednak zupełnie inna niż jakakolwiek wcześniej, nie wiadomo, jaki będzie realny poziom dotarcia kandydatów do elektoratów, a w szczególności do elektoratu niezdecydowanego. Nie mam instrumentów, żeby to wszystko ocenić. Niewątpliwie Małgorzata Kidawa-Błońska znalazła się w trudnej sytuacji – jej poparcie spadało, jej deklaracje wywoływały konfuzję elektoratu Platformy, bo wzywała do bojkotu i skojarzyła się z tym wezwaniem, żeby nie brać w tym wszystkim udziału.
Pojawienie się Trzaskowskiego powoduje, że elektorat KO zaczyna mieć nadzieję, poczuje się skonsolidowany wokół kandydata. Platforma na opozycji dysponuje największym rezerwuarem wyborczym, to jest ciągle 20 parę procent. Z zimnej analizy wynika, że szanse Trzaskowskiego na II turę są duże.
Może on być także konkurencyjną propozycją dla tych niezdecydowanych, niepartyjnych wyborców, bo jest i odpowiednio młody, i dynamiczny, i europejski. Może coś uszczknąć ze świeżego zasobu Hołowni. Dobrą dynamikę miała kampania Kosiniaka-Kamysza, ale widać wyraźnie trudność z dotarciem szerzej, do nowych środowisk. Zgadzam się, że rysuje się to interesująco.
43 proc. badanych w sondażu OKO.press powiedziało, że w II turze wybierze Dudę, ale aż 39 proc. powiedziało, że zagłosuje na dowolnego kandydata, byle to nie był Duda, a 11 proc., że zależy, kto w tej II turze będzie. Który z nich trzech może zmobilizować największą część tych wahających się 11 proc.?
Tego nikt nie wie, trzeba oddać demokracji odpowiedź na to pytanie. Jeśli Duda nie wygra w pierwszej turze, to będzie miał kłopot. Po pierwsze będzie musiał stanąć do konfrontacji z kontrkandydatem, co najmniej raz, a może dwa razy.
Dojdzie do dyskusji świeżości ze zużyciem.
Moim zdaniem z każdym z kontrkandydatów Dudzie – obarczonemu pięcioletnią prezydenturą – będzie bardzo trudno. Tym bardziej, że nie zdołał sobie wyrobić sobie pozycji męża stanu, który nawet może być w gorszej formie w czasie jednej czy drugiej debaty, ale wszyscy wiedzą, że to wielka zasłużona, postać. Najdelikatniej mówiąc, on takiej pozycji nie ma.
Kluczowe będzie, czy kandydat opozycji, który wejdzie do II tury, dostanie prawdziwy wiatr w żagle.
Zawsze mówię, że wybory to jeden z najbardziej intymnych aktów w życiu człowieka, za kotarą jesteśmy sami, głosujemy tak, jak chcemy, nie musimy się przyznawać ani żonie, ani kolegom. Dla wielu osób liczy się wtedy chęć, by znaleźć się w drużynie zwycięzcy, chcą kibicować wygranemu.
Jeśli okaże się, że wśród kandydatów opozycyjnych ktoś zyskuje dynamikę, że to poparcie rośnie, że zaczyna się toczyć kula śniegowa, to może zdobyć dużą premię w II turze. Na czymś takim właśnie skorzystał Andrzej Duda pięć lat temu.
II tura to sprawa otwarta. Stratedzy PiS będą więc robić wszystko, żeby wygrać w pierwszej turze. Wiedzą, że Duda będzie miał kłopoty w zdobyciu nowych głosów w drugiej.
Pojawia się argument, że Trzaskowski jest najbardziej zagrożony atakiem propagandy PiS. Jako działaczowi Platformy od kilkunastu lat, ministrowi w rządzie Tuska, będą mu wytykać wszystkie grzechy PO. Po drugie, mogą szukać haków w jego warszawskiej prezydenturze.
Tylko pytanie, czy propaganda PiS jeszcze dociera poza elektorat PiS. Poza tym ta propaganda też ma ograniczone możliwości, tym bardziej, że coraz bardziej się dezawuuje, na własne życzenie ośmiesza.
To, co się stało z ocenzurowaniem piosenki Kazika na „Liście przebojów” Trójki, niby drobiazg, ale jest wymownym przykładem, jak bardzo aparat informacji i propagandy jest zdemoralizowany.
Trzaskowski będzie atakowany, na pewno, ale to może także konsolidować jego zwolenników.
A gdyby miał Pan udzielić Trzaskowskiemu, Kosiniakowi-Kamyszowi i Hołowni po jednej radzie, jak wejść do II tury…
Nie, to byłoby z mojej strony bardzo nie fair. Jedną radę mogę dać, ale tę samą dla każdego i także dla Roberta Biedronia. Jeżeli chcesz wygrać, musisz zaproponować wyborcom coś nowego, nie chcę podpowiadać co, bo to jest ich zadanie, ja kandydowałem w innych czasach.
Równie ważne jest pokazanie dynamiki i determinacji.
Wyborca musi być przekonany, że temu facetowi zależy na tym, żeby wygrać, zależy jak jasna cholera. Bo jeżeli wyborca wyczuje cień wątpliwości u kandydata, to natychmiast pojawiają się wątpliwości, dlaczego mam głosować na gościa, który sam nie jest przekonany do swego programu, do zwycięstwa, do siebie samego.
Pierwsze wypowiedzi Trzaskowskiego wskazują, że wchodzi w rolę człowieka zdeterminowanego, by wygrać.
To była chyba największa słabość Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
No tak. Było za dużo wahań, w dodatku słuszne skądinąd wezwanie, żeby nie robić z wyborów farsy, w ustach kandydata, który startuje, spowodowało konfuzję. Gdyby kampania toczyła się w normalnych warunkach, Kidawa-Błońska mogłaby zyskać na swojej kompromisowości, koncyliacyjności, ale niestety nie ma to miejsca. Jest twarda, brutalna walka o wszystko.
A Lewica? W wyborach parlamentarnych prawie 13 proc., Wiosna miewała w sondażach 14 proc., a Biedroń ma w sondażach 5-6 proc. Mówił, że będzie Kwaśniewskim 2.0.
Jeszcze poczekajmy na następne sondaże. Moim zdaniem zadaniem Biedronia jest konsolidować elektorat lewicowy. On też musi dotrzeć do różnych środowisk. Trudno mi z daleka – epidemia zastała mnie w Szwajcarii – oceniać, jak kampania Roberta wygląda, ale
jak chce mnie pan zapytać na kogo będę głosował w pierwszej turze, to odpowiadam jasno, na lewicę.
W pierwszej turze głosujemy na swojego, a później głosujemy na kandydata wspólnego pozycji.
W wyborach 1995 roku udała się Panu rzecz wyjątkowa: dotarł zarówno do elektoratu inteligenckiego, jak i ludowego. Czy kandydaci opozycji powinni zatańczyć discopolo jak Pan?
Proszę pamiętać, że ja kandydowałem w pierwszych swoich wyborach mając 41 lat, moje tańce na scenie wzbudzały różne komentarze, ale były dopuszczalne, gdybym wystąpił dzisiaj, to byłbym po prostu śmieszny. Akurat grono kandydatów, o którym mówimy – Trzaskowski, Kosiniak, Hołownia, Biedroń – jest w dobrym wieku do tego, by łączyć konieczną powagę przyszłego prezydenta z pewnym luzem, ludowością, humorem. Kampania to rozmowa z każdym środowiskiem, bo głosów potrzebujemy wszędzie. To nie może być ani w kółko wykład profesorski, ani non stop discopolo, to musi być i jedno, i drugie, oczywiście w takim stopniu, żeby nie wpaść w śmieszność, bo nie ma nic gorszego dla kandydata, jak stać się kandydatem śmiesznym.
Trzaskowski jest najstarszy z nich, ma 48 lat. Hołownia – 43, Kosiniak-Kamysz – 38 lat.
Ale to tylko 48! Clinton jak wygrywał pierwsze wybory miał prawie 47. Biedroń ma 44 lata. To wszystko młodzi ludzie, sam chciałbym mieć 40 parę lat.
Żeby wygrać awans do II tury muszą się nawzajem zwalczać, obrzydzać? Taka jest logika I tury.
Niekoniecznie. Uważam, że powinni przestrzegać reguł fair play, które przyjmą i wskazując na różnice, które ich dzielą, nie wchodząc na poziom bezpośredniej brutalnej, agresywnej akcji wobec siebie nawzajem. Taka powinna być generalna zasada. Pokazujemy, w czym jesteśmy lepsi, mobilizujemy przede wszystkim swoje elektoraty, walczymy o głosy niezdecydowanych, ale nie ma ataków niszczących, bo to później zaważy na drugiej turze.
Zwycięski kandydat opozycji będzie się musiał zwrócić się o poparcie, o pomoc do kontrkandydatów z opozycji. A elektoraty są pamiętliwe. Nawet jeśli przegrany kandydat X będzie wzywał swoich wyborców do głosowania na Y czy Z, który przeszedł do II tury, może nie być odzewu, jeśli granica agresji została przekroczona. To delikatna rzecz, jak serio rywalizować, nie budząc wzajemnej nienawiści czy odrzucenia, ale do zrobienia. Kandydaci opozycji nie mogą zapomnieć, kto jest głównym przeciwnikiem.
Jaki powinien być ten przekaz krytyczny wobec PiS?
Krytyka tych pięciu lat prezydentury Dudy i rządów PiS musi być jednoznaczna: okres bezprawia, nieliczenia się z konstytucją, partyjniactwo, nepotyzm, a zarazem rosnący chaos. Jednocześnie trzeba uznać, że w pewnych sprawach socjalnych, jak wsparcie dla osób ubogich i rodzin wielodzietnych PiS odniósł sukces, to trzeba poprzeć i tego nie zmieniać.
Ważniejsze jest zarysowanie własnej wizji Polski demokratycznej, kraju prawa, Polski, która wróci do głównego nurtu europejskiego, Polski, która będzie umiała – pragmatycznie, ponad podziałami partyjnymi – dać sobie radę z postkoronakryzysem, recesją, itd. To nie może być wyłącznie anty-PiS.
Stawka tych wyborów jest ogromna. Mamy przed sobą trzy i pół roku rządów PiS, bo nie bardzo wierzę w ucieczkę ludzi Gowina z obozu władzy i załamanie większości parlamentarnej. Jeśli będą mieli Andrzeja Dudę jako prezydenta, to mamy trzy i pół roku pogłębiania bezprawia, działań niekonstytucyjnych, dzielenia społeczeństwa i osłabiania Polski na arenie międzynarodowej. Nie mówię o dyktaturze, czy totalitaryzmie, bo większość tego typu słów jest jeszcze na szczęście nieadekwatna, ale psucie polskiej demokracji będzie postępowało, obawiam się, że w tempie przyspieszonym.
Minister zdrowia w kółko powtarzał, że wybory w lokalach mogą się bezpiecznie odbyć najwcześniej za dwa lata. Naciągając fakty o bawarskich wyborach argumentował, że bezpieczne będzie głosowanie korespondencyjne. Teraz musi połknąć własny język.
Nikt na świecie, nawet minister zdrowia w rządzie PiS, nie jest w stanie stwierdzić, kiedy walka z koronawirusem się skończy.
Równie dobrze ja mógłbym powiedzieć, że bezpiecznie będzie za 16 miesięcy, byłbym tak samo wiarygodny. Nikt tego nie wie. Fakty są takie, że w krajach, gdzie przez wiele lat, np. w Szwajcarii od roku 1950, głosuje się korespondencyjne, to stało się to naturalne. W krajach, gdzie tej tradycji nie ma ogłaszano normalne wybory pomimo epidemii, np. w Korei Południowej.
Ale dzienna liczba nowych zakażeń wynosiła w 51-milionowej Korei w połowie kwietnia nieco ponad 20 przypadków, 15 razy mniej niż dzisiaj w Polsce. Wiele innych krajów odwoływało wybory.
Generalnie Korea świetnie poradziła sobie z epidemią, dzięki szerokiemu testowaniu i dyscyplinie społecznej. Ale nawet nie porównując Polski z Koreą, przewidywanie, że trzeba czekać dwa lata to był, powiem szczerze, absurd.
Teraz jesteśmy na innym etapie, bo wybory, czy to w końcu czerwca, czy na początku lipca, stwarzają większą szansę na skuteczną ochronę zdrowia. Będą rękawiczki, środki dezynfekujące, maseczki, widzieliśmy to w Korei. Będziemy stać w kolejce po półtora metra od siebie.
Trzeba powtórzyć rzecz podstawową. Ogromnym błędem władz było nieskorzystanie z możliwości konstytucyjnych, czyli ogłoszenia stanu klęski żywiołowej i przeprowadzenia wyborów na przykład na jesieni, kiedy już naprawdę mielibyśmy epidemię rozpoznaną, opanowaną, wiedzielibyśmy o niej wszystko. Konstytucja daje możliwość, by dostosować termin wyborów do zmieniającej się sytuacji epidemicznej, bo stan klęski można przedłużać za zgodą Sejmu. A potem trzeba jeszcze odczekać 90 dni. To by było i praworządne, i bezpieczne.
Nieskorzystanie z tego oczywistego rozwiązania jest niewybaczalnym zaniechaniem. Wiadomo, o co Kaczyńskiemu chodziło, w maju miałby w ręku pewne zwycięstwo Dudy, ale tak się w demokracji nie robi. I tyle.
Idac kluczem o ktorym mowi Kwasniewski tylko utwierdzam sie w przekonaniu, ze trzeba glosowac na Szymona Holownie.
Dla mnie ten klucz, to trochę kluczenie, ale… Rzeczywiście, ze strony Kwaśniewskiego dało się wyczuć uznanie dla sprawności intelektualnej Hołowni. I tu ma mój szacun, bo świadczy to o dużej dozie obiektywizmu. U polityka, z przeciwnego bieguna, to nie częste.
Ja też, ja też na Hołownię! Wejdzie do drugiej tury i wiele się wtedy zmieni.
W wielu sprawach było mi nie po drodze z Kwaśniewskim i mam bardzo krytyczne zdanie o jego prezydenturze, ale ze zdaniem: ''W pierwszej turze głosujemy na swojego, a później głosujemy na kandydata wspólnego opozycji.'' zgadzam się w pełni. Inna sprawa to czy kandydatom opozycji uda się nie pokłócić przed I turą, aż tak bardzo by było możliwe porozumienie przed II. Patrząc na dość histeryczne reakcje (media społecznościowe) zwolenników Hołowni, na pojawienie się kandydatury Trzaskowskiego, śmiem wątpić.
Stanisław Sztuber. Z całym szacunkiem, to na naszym "podwórku" pojawili się zwolennicy Trzaskowskiego z "pięściami do bitki". Wiem, że trochę wyrywnie się zachowali po słowach swojego idola. Mam rodzinę w Warszawie i wiem, że chłopaki jak słyszą "bić się" to czasem najpierw przyłożą a potem myślą.
Rozumiem, że Hołownia ma pod górkę w kampanii, ale zraził mnie dwoma rzeczami: kukizowaniem – antysystemowością (albo chce być aktywnym graczem, a wtedy potrzebne zaplecze polityczne, albo strażnikiem żyrandola) i mocno nie fair zachowaniem wobec MKB, która jako jedyna miała rację w kwestii majowej sasinady, a on skwapliwie wykorzystywał jazdę pisowskich hejterów. Również reakcja na wejście do gry Trzaskowskiego niezbyt była przemyślana – lekceważący komentarz o jedynie technicznym znaczeniu ego posunięcia była bucowata. O wiele lepiej/elegancko by wypadło np. takie kurtuazyjne przywitanie nowego w stawce konkurentów w wyścigu o stanowisko "pierwszego wśród równych". Najazd zaś zwolenników Hołowni na profil Trzaskowskiego i wypisywanie różnych głupot w rodzaju, że jest on odpowiedzialny za brutalny atak policjantów na protestujących, atmosfery raczej nie polepsza. Po części rozumiem złość jego zwolenników – już czuli, że ich kandydat ma pewne drugie miejsce i udział w II turze, a tu przyszedł Trzaskowski i "wywrócił stolik".
Zgadzam się z Kwaśniewskim i dlatego też (choć jestem zwolennikiem Trzaskowskiego) jeśliby Hołownia przeszedł do II tury, z całym przekonaniem na niego zagłosuję. Póki co jednak wszystkim proponuję wodę z lodem na głowę. Wróg jest jeden i nie jest to żaden z kandydatów opozycyjnych. Potraktujmy I turę jako prawybory.
Również z całym szacunkiem, ale jestem w obu grupach i uważam, że poziom agresji, pogardy i dyskredytowania jednych przez drugich jest identyczny. To w gruncie rzeczy podobne grupy: hołowniacy bywają może bardziej egzaltowani, a trzaskowiacy – wyższościowy, ale kiedy przychodzi co do czego to padają obelgi wobec obu kandydatów i dochodzi do zapasów w błocie w stylu Beaty Mazurek. Niestety.
Ania Lejwoda Zgoda. Chciałem tylko zauważyć jak ochoczo ludzie rzucają się do okładania się na hasło "bić się". Na swojej grupie wzywałem do uspokojenia emocji, bo to nie służy żadnej ze stron. Coż, miejmy nadzieję, że te kłótnie w "rodzinie" nie doprowadzą do wojny w "rodzinie".
Kwaśniewski ma rację, najważniejsze żeby kandydaci opozycyjni się zbytnio nie poprztykali, bo w II turze muszą wszyscy poprzeć kandydata opozycji, niezależnie kto nim będzie. I to musi być twarde i entuzjastyczne poparcie, bez much w nosie.
Jednak uważam, że Kwaśniewski lepiej by milczał.
Są ludzie którzy szkodzą dla samego szkodzenia.
"…zdeterminowany by wygrać" ???
Jeśli ktoś chce zostać prezydentem tylko dlatego by wygrać z innymi a nie ZMIENIAĆ Polskę to na wygranie nie zasługuje.
I to jest wredny podtekst tej wypowiedzi.
Jak można jeszcze tego postkomucha traktować poważnie – co on tam sobie kłapie?
Z pewnością ma więcej do powiedzenia niż osobnik z tym samym IQ co ty, czyli doktór Jaki. I jakoś komuch Stasiu Daj ciumka Piotrowicz ci prawilna miernoto nie przeszkadza.
Pokładam nadzieję w Panu Trzaskowskim. Jego sztab wyborczy i wszystkich zwolenników wzywam do przestrzegania zasad kulturalnego prowadzenia sporów. Co do kandydata Hołowni to zdałem sobie sprawę, że jego promują ludzie, którzy sami nie mają odwagi zmierzyć się z wyborcami. Irytuje mnie też informacja, że Hołownia od dawna przygotowywał się do bycia prezydentem. Mamy rozumieć, że kandydat odbywał praktyczne ćwiczenia?
Jacy ludzie go promują? Co do przygotowywania się to polecam posłuchać dzisiejszego wieczornego live'a. Chciałbym aby na tym etapie każdy z kandydatów miał taką wiedzę w wielu dziedzinach.
Jak rozumiem przygotowanie Hołowni Pana irytuje, a takie samo przygotowanie kandydata z ławki rezerwowych wprowadzonego po końcowym gwizdku i nieodbyciu meczu uważa Pan za zaletę – karkołomne strasznie to myślenie. Przypomina bardziej slalom w wykonaniu boskiego Alberto Tomby niż logiczne myślenie. Zawiła partyjniacka propaganda zna takie przypadki …
"Anuluj bo przegramy" – obudził się popis w ostatniej chwili i anulował. Rabusie …
Jestem tego samego zdania co Prezydent Kwaśniewski, zresztą pisałem o tym jeszcze w marcu … ale co tam kiedy PO-PiS wie lepiej swoje. Jedni bali się porażki, drudzy kompromitacji – dlatego jednym i drugim było na rękę niewprowadzanie stanu klęski żywiołowej odsuwającego wybory w czasie (kandydaci pozostaliby tacy sami, odsunięty zostałby wyłącznie moment glosowania i wydłużony czas kampanii), bo dla Dudy oznaczało ryzyko dryfu w klęskę wyborczą, a dla PO wizerunkową katastrofę i rozliczenia prowadzące do upadku – więc się dogadali i skorzystali. Jednym słowem oszukali nas … rozbójnicy używający demokracji i Konstytucji tylko wtedy kiedy jest im wygodnie.
"Anuluj bo przegramy" – jeśli można było "nie odbyć wyborów" to dlaczego dziwi nas nieodbycie się notowania legendarnej listy przebojów? Czy w tym kraju nie poraziło już nas wszystkich kompletnie?
PO wymieniło MKB na Trzaskowskiego – którego szanuję, lubię i cenię – ale nie poprę w pierwszej turze – m.in. za grzechy partii, która po kryjomu, w nocy, dogaduje się z "gwałcicielem Konstytucji" i ogłasza to jako swój sukces. Kuriozalne … jak można wierzyć w bzdury wygłaszane przez Budkę – nie mam pojęcia. On chyba sam nie wierzy w to co mówi. Przyzwoitość wymaga, aby tego nie komentować. Więc daruję sobie …
Chciałbym w wyborach zagłosować zgodnie ze swoimi przekonaniami na lewicę i kandydata lewicy, ale uważam, że taki głos miałby wyłącznie charakter sondażowy – i to wcale nie dla formacji politycznej, a wyłącznie dla rankingu popularności kandydata. Kandydata, którego podobnie jak Rafała Trzaskowskiego lubię, szanuję i podzielam jego zdanie w wielu kwestiach, widzę jednak, że Robert ma niewielkie szanse.
Ktoś powie, że Brożek zwariował, bo zmienia zdanie. Ja powiem tylko tyle, jeśli ktoś nie potrafi zmienić zdania, to niczego nie potrafi zmienić. Poparcie dla Hołowni, które kiedyś wyraziłem komentując Wasze artykuły, jest w mojej ocenie tym co powinna zrobić na ostatniej prostej lewica i może również PSL. To paradoksalnie dla nich szansa na znacznie lepszy efekt polityczny niż upieranie się przy swoich kandydatach. Wiem, brzmi to absurdalnie – ale uważam, że po 15 latach prezydentury spod znaku PO-PiS najwyższy czas na zmianę i prezydenta spoza tego układu – choćby nawet był finansowany przez kosmitów. Przyda się wietrzenie w pałacu prezydenckim … a niewprowadzanie stanu klęski żywiołowej wszystkim nam powinno dać do myślenia. Ewolucja … w kierunku demokracji. Może kiedyś dojdziemy do mety, czego nam wszystkim życzę.