O likwidacji Funduszu Kościelnego mówił jeszcze przed wyborami w 2023 roku zarówno Donald Tusk, jak i Szymon Hołownia. Jednak teraz rząd nie spieszy się z tym projektem, bo trwa kampania wyborcza
„Fundusz nie może być »ZUS-em dla kleru«” – mówiła w Sejmie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
Pod koniec marca 2025 Lewica zaproponowała projekt ustawy przewidujący likwidację Funduszu Kościelnego. Zgodnie z propozycją, koszty składek na ubezpieczenia społeczne duchownych miałyby zostać podzielone po równo – połowę pokrywałby duchowny, a drugą połowę Kościół jako pracodawca.
„Mamy gotowe założenia projektu, który pozwoli wreszcie zlikwidować Fundusz Kościelny, którego likwidację obiecała koalicja, obiecały partie wchodzące w skład obecnego rządu. I czas najwyższy tę obietnicę dowieźć” – mówiła Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy na prezydenta.
W projekcie Lewicy finansowanie składek duchownych przestaje opierać się głównie na budżecie państwa – obecnie aż 80 proc. tych składek pokrywa Fundusz Kościelny. Zamiast tego, ciężar finansowania zostaje przeniesiony na same Kościoły i duchownych.
Reforma polega na wprowadzeniu bardziej przejrzystego, „pracowniczego” modelu ubezpieczeń, w którym to Kościół ma konkretne obowiązki jako pracodawca.
Gdy pytałam w Sejmie Magdalenę Biejat o to, jak chce przekonać polityków PSL do głosowania za tą ustawą, powiedziała: „Mam nadzieję, że nie będziemy jedynymi, którzy będą przekonywać PSL, dlatego że likwidacja Funduszu Kościelnego i uregulowanie relacji między państwem a Kościołem nie jest tylko hasłem Lewicy. Z tym hasłem szła również Koalicja Obywatelska i Polska 2050”.
Posłanki Lewicy skierowały wniosek o wpisanie swojego projektu ustawy do wykazu prac legislacyjnych rządu. Jeśli projekt po konsultacjach nie przejdzie przez rząd, Lewica zamierza go zgłosić jako projekt poselski.
Projekt Lewicy różni się od projektu proponowanego przez rząd Donalda Tuska w 2013 roku. Już wtedy prawie doszło do zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym wiernych w wysokości 0,5 proc. Prawie, bo projekt był już gotowy, przeanalizowany, skonsultowany i przeliczony. Dokument został skierowany do konsultacji społecznych, ale prace nad nim ostatecznie przerwano.
W 2014 roku rząd umówił się z Kościołem katolickim na odłożenie kwestii do 1 stycznia 2016 roku, uznając, że temat nie powinien być przedmiotem kampanii wyborczej.
Szacowano wtedy, że jeśli na taki odpis zdecydowałoby się 40 proc. podatników, Kościoły dostałyby 140-150 mln zł rocznie. Dzisiaj m.in. ze względu na podwyższenie kwoty wolnej od podatku i odpływ wiernych, negocjacje musiałyby rozpocząć się na nowo.
Fundusz Kościelny reformować chciał także Szymon Hołownia, który publicznie deklaruje, że jest praktykującym katolikiem, a przed swoją karierą polityczną był katolickim publicystą.
„Szymon Hołownia od początku swojej drogi politycznej prezentuje jednoznaczne stanowisko w sprawie relacji państwa z Kościołem. Był jednym z pierwszych polityków, którzy otwarcie mówili o potrzebie realnego rozdziału Kościoła od państwa” – mówi Barbara Oliwiecka z Polski 2050 w rozmowie z OKO.press. „Hołownia zdecydowanie sprzeciwia się finansowaniu prywatnych przedsięwzięć religijnych z publicznych pieniędzy, w tym np. biznesów ojca Rydzyka czy innych budzących wątpliwości projektów” – dodaje.
W 2021 roku eksperci Hołowni opublikowali obszerny dokument dotyczący rozdziału Kościoła od państwa. Miał on aż sześć rozdziałów: finanse Kościoła, lekcje religii, kościelna pedofilia, kapelani i cmentarze, sfera symboliczna oraz regulacje konstytucyjne i konkordatowe.
Jednym z postulatów Hołowni było zlecenie Najwyższej Izbie Kontroli analizy przepływów finansowych pomiędzy budżetami państwa i samorządów a instytucjami kościelnymi. Szczególną uwagę NIK miałby poświęcić dotacjom kierowanym do fundacji o. Tadeusza Rydzyka.
I to Hołowni udało się zrobić.
Wiosną 2024 roku Marszałek Sejmu zlecił Najwyższej Izbie Kontroli przeprowadzenie kontroli wydatków publicznych na Kościoły, w latach 2019-2023. Wnioski powinny być znane – jak zapewniają politycy Polski 2050 – jeszcze w kwietniu.
W skrócie – NIK sprawdzi, ile publicznych pieniędzy trafiło do Kościołów i na jakich zasadach – oraz czy wszystko odbywało się przejrzyście i zgodnie z prawem.
Ale, jak pisał Daniel Flis w OKO.press trzy lata temu, NIK nie ma szans na dokładne zliczenie wszystkich transferów między państwem a Kościołem. Kościół katolicki to nie jedna instytucja, ale ponad 10 tysięcy parafii, 41 diecezji, zakony, i wiele innych osób prawnych Kościoła katolickiego, w tym np. diecezjalne Caritasy, wydawnictwa itp.
Nawet nie wiadomo, ile dokładnie ich jest, bo nie ma rejestru, który by je liczył.
Poza tym duchowni prowadzą organizacje pozarządowe, które, choć nie są kościelnymi osobami prawnymi, często korzystają z hojności prokościelnych polityków i urzędników.
Flis w swoim artykule podkreślał, że kontrolerzy NIK-u nie będą w stanie w skali kraju odróżnić ich od organizacji na wskroś świeckich.
Kościelnymi instytucjami formalnie nie są na przykład tzw. dzieła ojca Rydzyka. Redemptorysta – jak wtedy obliczyła w OKO.press Bianka Mikołajewska – zebrał w ciągu czterech lat rządów PiS 214 mln zł od instytucji państwowych nie na swój zakon, lecz na fundacje, prywatną szkołę i spółkę z o.o.
„Fundusz Kościelny jest instytucją anachroniczną, o rodowodzie józefińsko-stalinowskim, zbyt obciążającą wizerunkowo” – mówił OKO.press prof. Paweł Borecki.
Dlatego potrzebny jest nowy mechanizm rozdysponowywania środków pochodzących od podatników na rzecz wszystkich oficjalnie działających w Polsce Kościołów i innych związków wyznaniowych w Polsce, których jest obecnie około 185.
Tylko że nawet jeśli Kościół katolicki straci finansowanie z Funduszu Kościelnego, będzie to naprawdę znikoma część środków, jakie on sam i jego duchowieństwo rokrocznie otrzymują z budżetu państwa i samorządów. Same pensje katechetów kosztują podatników około 2 mld zł rocznie. I Kościół ma tego pełną świadomość.
10 lat temu rząd PO-PSL zapowiadał – jak pisałam wyżej – zastąpienie Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym, czyli rozwiązaniem podobnym do znanego od lat odpisu na organizację pożytku publicznego.
Jednak w umowie koalicyjnej obecnego rządu KO-Trzecia Droga-Lewica to rozwiązanie wprost nie jest zapisane. Jest tylko dość ogólnikowy
zapis o rozdzieleniu Kościoła od państwa.
Jednak rząd w grudniu 2023 roku zdecydował o podjęciu prac nad likwidacją Funduszu Kościelnego. Został w tym celu utworzony zarządzeniem premiera Tuska z dnia 11 stycznia 2024 Międzyresortowy Zespół ds. Funduszu Kościelnego, któremu przewodniczy wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL.
Dotychczas – jak wynika z informacji publicznej – zespół spotkał się dwa razy w 2024 roku. Pierwsze sprawozdanie z prac zespołu miało być przedstawione 31 marca 2024 roku. Rok po zapowiedziach wciąż nie ujawniono, jak mają wyglądać nowe rozwiązania dotyczące finansowania Kościoła.
Szef MON-u miał tłumaczyć, że „na część rozwiązań nie zgadzało się ministerstwo finansów, na przykład na odpis podatkowy. Uznało, że to jest zbyt obciążające”.
Dlaczego zatem Fundusz do tej pory nie został zlikwidowany? Zapytaliśmy o to resort Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Nasze pytania:
Oto odpowiedź, jaką uzyskaliśmy od Ministerstwa Obrony Narodowej:
Prace Międzyrządowego Zespołu ds. Funduszu Kościelnego (MZdsFK) obecnie znajdują się na etapie analizy dokumentu zawierającego kilka propozycji rozwiązań wypracowanych przez Zespół problemowy (składający się z ekspertów wskazanych przez członków MZdsFK) powołany po posiedzeniu MZdsFK w dniu 16.08.2024 r.
Dotychczas MZdsFK spotkał się dwa razy, natomiast ww. Zespół problemowy odbył cztery posiedzenia.
Rozważane są różne warianty zmian, tak by zapewnić właściwe funkcjonowanie kościołom i związkom wyznaniowym. Na ich podstawie Zespół będzie przygotowywał szczegółowe projekty i rekomendacje w zakresie reformy finansowania kościołów oraz związków wyznaniowych w Polsce. Obecnie nie można przesądzić o kształcie ostatecznej propozycji rozwiązań i terminie zakończenia prac.
Udział w pracach MZdsFK jest nieodpłatny.
Szymon Hołownia zapytany przez OKO.press, czy to lider ludowców jest jednym z hamulcowych likwidacji Funduszu, odpowiedział: „Nie wydaje mi się".
„Jestem zwolennikiem likwidacji Funduszu Kościelnego” – dodał. Jego zdaniem zastąpienie Funduszu mechanizmem odpisu podatkowego może spowodować, że Kościół katolicki nie straci, a wręcz przeciwnie – zyska.
Dlaczego? W Polsce grupa wiernych jest bardzo liczna – według GUS 71 proc. polskiego społeczeństwa do niego należy, choć praktyka religijna jest niższa – 28,3 proc. chodzi na msze święte (według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego).
Kościół ma duży autorytet i wpływ na wiernych zwłaszcza w mniejszych miejscowościach oraz świetnie rozwinięte narzędzia komunikacyjne – parafie, media (radio i telewizja), kazania, katechezę – czyli sporo możliwości do mobilizowania wiernych.
Za odpisem podatkowym jest również Władysław Kosiniak-Kamysz. „Uważam to za bardzo dobry sposób pokazujący zaangażowanie i wkład, oddający też wielkość pod względem populacji wiernych” – mówił w lutym wicepremier.
Odpis podatkowy – taki system działa we Włoszech – mógłby przynieść większą przejrzystość finansową i umożliwić społeczeństwu realną kontrolę nad tym, na co konkretnie trafiają środki. Dla Kościoła oznaczałoby to większą niezależność od woli polityków i decyzji kolejnych rządów.
Taki system mógłby też wywołać publiczną dyskusję na temat sensowności utrzymywania dodatkowych opłat, takich jak taca podczas mszy czy „co łaska” w kancelariach parafialnych.
Pozostaje jednak pytanie, co zrobić, by likwidując Fundusz, nie osłabić mniejszych kościołów. „Do mnie zgłaszają się przedstawiciele Kościołów ewangelickich i prawosławnych, którzy mówią wprost: przy ich skali, likwidacja Funduszu to dla nich wyrok” – mówi Szymon Hołownia.
Bo Kościoły mniejszościowe (np. prawosławny) mają niewielu wiernych i skromniejsze środki, a ich przychody z odpisu mogą być zbyt małe, by utrzymać duchownych i działalność.
Należy też pamiętać, że samej dyskusji o likwidacji Funduszu Kościelnego nie należy rozpatrywać w kontekście represjonowania Kościoła czy próby jego ograbienia. Raczej chodzi o wypracowanie mechanizmu opartego na dobrowolnym zaangażowaniu wiernych w system finansowania, który mógłby ich zachęcić do aktywnego wspierania swojej wspólnoty religijnej.
„Być może warto rozważyć – tak jak proponuje Magdalena Biejat i inni – by zakończyć fikcję Funduszu, ale jednocześnie zawrzeć porozumienie z kościołami, że państwo – w ramach jasno określonej i równej zasady – pokryje część składek emerytalno-rentowych duchownych, jeśli taka będzie wola” – mówi Hołownia.
Hołownia jednak zauważa, że znacząca większość środków z Funduszu Kościelnego – niemal 100 proc. – i tak wraca do państwa jako składki ubezpieczeniowe duchownych różnych wyznań, trafiając do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
„Nie możemy dopuścić do sytuacji, w której w FUS powstanie dziura na ponad 250 milionów złotych. Tak, mechanizm Funduszu Kościelnego jest patologiczny, ale nie możemy udawać, że jego likwidacja nie wywoła skutków budżetowych” – zauważa.
Dlatego też pytanie o likwidację Funduszu jest pytaniem o model ubezpieczenia społecznego osób duchownych. Jednym z rozwiązań jest model z Polski międzywojennej – jak mówił OKO.press dr Marek Strzała, adiunkt Pracowni Prawa Kościelnego i Wyznaniowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie duchowni nie byli objęci ubezpieczeniami społecznymi, więc nie płacili składek ani nie korzystali ze świadczeń.
Innym modelem jest objęcie duchownych ubezpieczeniami społecznymi – emerytalnym, rentowym, chorobowym i wypadkowym, jak pracowników, ale to rodzi pytanie o finansowanie składek. W Polsce składki zależą od pensji i są częściowo opłacane przez pracodawcę, w części przez pracownika. To nie dotyczy np. osób zakonnych, które nie uzyskują dochodów. Duchowni, którzy uzyskują przychody w stosunku pracy, jak np. katecheci, są objęci ubezpieczeniem społecznym i opłacają składki na takich samych zasadach, jak inni pracownicy.
Kwestia Funduszu Kościelnego jest wygodna dla wszystkich: dla koalicji rządzącej, bo pozwala powiedzieć, że coś w tej kwestii robi, dla kandydatów na prezydenta, bo jest to hasło wzbudzające ogromne emocje w społeczeństwie, a nawet dla biskupów, bo istotna część przepływów finansowych od państwa – ta poza Funduszem Kościelnym – pozostaje nienaruszona.
Przynajmniej do wyborów rząd nie zajmie się projektem Lewicy dotyczącym likwidacji Funduszu Kościelnego – o tym informowało RMF FM. Jego dalsze losy są raczej przesądzone, bo nie wszyscy koalicjanci są za.
Fundusz Kościelny jest sprawą symboliczną, ale dla wielu osób może mieć duże znaczenie w kontekście relacji państwa z Kościołem. Jego reforma to krok ku transparentności publicznych wydatków na związki wyznaniowe w Polsce.
Każda potencjalna zmiana dotycząca Funduszu Kościelnego może jednak zostać zawetowana przez prezydenta. Być może dlatego rząd dotąd nie spieszył się z przedstawieniem projektu. I zapewne partie koalicji kalkulowały, czy przedstawienie takiego projektu przysłuży się w wyborach prezydenckich.
Niemniej, Lewica na pomyśle likwidacji Funduszu może zyskać – bo dzięki temu ma szansę zaistnieć w kampanii.
Wszystko wskazuje na to, że temat finansowania Kościołów trafił – podobnie jak liberalizacja prawa aborcyjnego czy związki partnerskie – na listę spraw, których nikt nie chce realnie rozwiązać przed wyborami prezydenckimi.
Kościół
Wybory
Magdalena Biejat
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Donald Tusk
fundusz kościelny
państwo
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze