0:000:00

0:00

"PSL poprze w Senacie specustawę Prawa i Sprawiedliwości o walce z ASF" - zadeklarował na antenie RMF FM Władysław Kosiniak- Kamysz, lider ludowców.

"Ten projekt jest potrzebny, rolnicy na niego czekają. ASF, afrykański pomór świń, rozlewa się po kraju, doszedł do województw wielkopolskiego, lubuskiego - czyli obejmuje nie tylko wschodnią część naszej ojczyzny, ale też województwa zachodnie" - przekonywał.

Jak zauważyło radio RMF FM, wsparcie PSL może być decydujące (przynajmniej na tym etapie procesu legislacyjnego) dla sukcesu specustawy, przez jej przeciwników zwanej „lex Ardanowski” - od nazwiska ministra rolnictwa Krzysztofa Ardanowskiego.

„Jeśli w głosowaniu weźmie udział wszystkich 48 senatorów Prawa i Sprawiedliwości, to - przy dodaniu trzech głosów senatorów PSL - ustawa zyska poparcie 51 senatorów w liczącej 100 miejsc izbie wyższej” - pisze serwis internetowy radia.

Tym samym ludowcy wyłamali się z opozycyjnego bloku, ponieważ senatorowie KO, Lewicy i niezależni nie zamierzają poprzeć tej ustawy.

Specustawa ASF miała być dyskutowana podczas obrad Senatu 15 stycznia 2020. Ze względu na przedłużające się obrady nad tzw. "ustawą kagańcową" izba wyższa zajmie się nią w czwartek 16 stycznia, a może nawet dopiero w piątek 17 stycznia.

Przeczytaj także:

Do paki za utrudnianie polowań

Największe kontrowersje budzą zapisy wprowadzające karanie więzieniem za celowe utrudnianie oraz uniemożliwianie polowań (do roku) i odstrzałów sanitarnych (do trzech lat). Krytycznie odnosiły się do nich nie tylko organizacja ekologiczne, ale też biura legislacyjne Sejmu i Senatu.

Biuro Legislacyjne Senatu wskazywało m.in. na nieadekwatność sankcji, bo np. utrudnianie akcji gaszenia pożaru jest tylko wykroczeniem. Trudno więc zrozumieć, dlaczego utrudnianie polowania miałoby być przestępstwem zagrożonym więzieniem.

Biuro Legislacyjne Sejmu zwróciło z kolei uwagę na niejednoznaczność i nieprecyzyjność przepisów mówiących o „celowym utrudnianiu i uniemożliwianiu”, co będzie finalnie prowadziło do dowolności w ich interpretacji.

Ale sprzeciw społeczny budzą również inne zapisy, m.in. zgoda na używanie tłumików podczas odstrzałów sanitarnych, zaangażowanie służb mundurowych do odstrzału, czy możliwość zamykania przejść dla zwierząt na drogach publicznych.

Ekolodzy protestują, Wajrak apeluje, w Senacie (spóźniona) debata

W ostatnich dniach w większych miastach Polski, m.in. w Warszawie, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu i Wrocławiu, odbyły się protesty pod hasłem „LAS dla wszystkich! STOP Lex Ardanowski!”.

„Od polityków wielokrotnie słyszymy, że lasy są naszym wspólnym dobrem. Tak mówił np. Andrzej Duda we wrześniu 2019 roku, gdy zachęcał do do udziału w ogólnopolskiej akcji sprzątania lasów” - mówiła 14 stycznia 2020 roku podczas manifestacji pod Sejmem mec. Katarzyna Topczewska, prawniczka specjalizująca się w ochronie zwierząt.

"Kiedy więc mamy sprzątać lasy, to są one naszym wspólnym dobrem, ale teraz to wspólne dobro nam się zabiera. Dlatego, bo tak chce uprzywilejowana grupa. Wąska grupa, która chce sobie w spokoju mordować zwierzęta" - dodała ostro.

Na Facebooku do senatorek i senatorów o odrzucenie ustawy zaapelował Adam Wajrak - dziennikarz i publicysta przyrodniczy „Wyborczej” oraz działacz ekologiczny.

"Myśliwy będzie mógł wygonić z lasu dosłownie każdego: grzybiarza, rodzinę spacerującą w rodzinne popołudnie, trenującego sportowca, obserwatora ptaków albo takiego fotografa przyrody jak ja.

I jeżeli nie zastosujemy się do zaleceń myśliwego, to będzie nas czekała bardzo poważna sankcja karna - do roku więzienia. Czyli więcej niż grozi ludziom, którzy przeszkadzają strażakom w gaszeniu pożaru" - ostrzega Wajrak.

14 stycznia 2020 w Senacie odbyła się zorganizowana przez senatorkę Jadwigę Rokitnicką z KO debata z udziałem naukowców, prawników, senatorów i naukowców.

I choć brzmi to zdumiewająco,

była to pierwsza taka publiczna dyskusja w parlamencie od czasu, kiedy w Polsce bezskutecznie walczy się z ekspansją afrykańskiego pomoru świń. Czyli od 5 lat.

Wynajdywanie martwych dzików ważniejsze niż zabijanie żywych

Podczas dyskusji rozmawiano o trzech przyjętych na świecie filarach walki z ASF: bioasekuracji, wyszukiwaniu martwych dzików i odstrzale.

Wszyscy byli zgodni co do tego, że pierwsze z wymienionych działań zostało w Polsce niemal całkowicie zaniedbane. I to właśnie temu należy przypisywać gwałtowną ekspansję choroby, która dotarła już na zachód Polski.

Prof. Zbigniew Pejsak z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej UJ-UR podkreślał, że głównym rezerwuarem wirusa i jego wektorem są dziki. Jednak wcale nie te żywe, bo zarażone wirusem nie są w stanie przemieszczać się na duże odległości.

Problemem są przede wszystkim martwe zwierzęta, które padły w wyniku choroby. Ich rozkładające się tkanki zanieczyszczają glebę wirusem na okres blisko pół roku.

Szczątkami pożywiają się padlinożercy - również inne dziki - co również sprzyja rozprzestrzenianiu choroby. Ale bywa też tak, że dzik umrze na polu rolnika. Wtedy wystarczy rozjechać zupełnie przypadkiem jego ciało, by np. na kołach traktora czy kombajnu wwieźć wirusa do gospodarstwa.

"Dlatego w Unii Europejskiej uważa się, że poszukiwanie i zbieranie martwych dzików jest najważniejszym elementem zwalczania pomoru, likwidacji źródeł wirusa" - mówił prof. Pejsak.

Niestety, w Polsce na wyszukiwanie martwych zwierząt położono zdecydowanie zbyt mały nacisk. Wiele mówią dane liczbowe, które przedstawił Tomasz Zdrojewski z koalicji „Niech Żyją!”:

Na odnajdywanie martwych zwierząt z budżetu przeznaczono tylko 600 tys. zł, zaś na odstrzał sanitarny dzików - aż 10 mln zł.

"Lex Ardanowski" nie zakłada zwiększenia nakładów budżetowych na poszukiwanie martwych zwierząt.

Dzik wektorem, ale roznosicielem człowiek

Prof. Andrzej Elżanowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Etyczne, apelował, by zachować ostrożność, kiedy mówi się, że dzik jest głównym wektorem ASF - choć w ścisłym sensie jest to prawda. Zaznaczył, że trzeba pamiętać, że takie słowa nie padają w próżnię polityczną, bo polityka eksterminacji dzików odbywa się pod naciskiem "agresywnego elektoratu wiejskiego".

"Dziki są wektorem na niewielkie dystanse. Ale bezwzględnym roznosicielem na dalekie odległości są ludzie i trzeba o tym pamiętać" - powiedział prof. Elżanowski.

Prof. Pejsak nie oponował. Przypomniał dane ze swojego wcześniejszego wystąpienia, że żywe dziki mogą przenieść chorobę zaledwie na odległość 2-3 kilometrów. Potem są już zbyt osłabione dolegliwościami: wysoką gorączką i bólem. Bo chory dzik bardzo cierpi przed śmiercią, o czym często się nie mówi.

Człowiek może wirusa przenieść (np. na butach) w krótkim czasie na setki a nawet tysiące kilometrów. Tak właśnie wirus trafił do zachodniej Polski, dziki nie miały z tym nic wspólnego.

Strzelać czy nie strzelać?

Cytowane wcześniej liczby dobitnie pokazują, że głównym narzędziem walki z ASF w Polsce - i o tym również była mowa podczas debaty - było i jest strzelanie do dzików. Temat zasadności odstrzału pojawił się również podczas debaty.

Prof. Pejsak mówił, że w Polsce powinniśmy możliwie jak najbardziej zredukować populację dzików. „W promieniu 30-40 km od ognisk ASF w ogóle nie powinno być dzików” - mówił. Przekonywał, że „bez dobrze zorganizowanego i mądrego odstrzału nie damy sobie rady".

Wspominał, że obszary odstrzałów powinny być grodzone, by dziki nie mogły się z nich wydostać.

Trzeba jednak pamiętać, że tego - o tym naukowiec nie mówił - w Polsce nie robiono. Dlatego intensywne polowania na dziki mogły prowadzić do ich przemieszczania się na większe odległości, co też mogło sprzyjać rozprzestrzenianiu się choroby.

Zresztą przed takim scenariuszem ostrzegali naukowcy z Polskiej Akademii Nauk w apelu do premiera w styczniu 2019 roku.

„Moim zdaniem żaden odstrzał i żadne grodzenia nic nie zmienią, jeśli nie zostaną wprowadzone twarde sankcje karne za nieprzestrzeganie zasad bioasekuracji dla małych gospodarstw, które w strefie buforowej - tych 30-40 km od ogniska - hodują świnie” - odpowiedział prof. Elżanowski.

Na dziennikarskie pytanie o to, czy zakładane przez rząd docelowe zagęszczenie dzików (0,1 osobnika na 1 km2), które ma zatrzymać ekspansję choroby wśród dzików, jest oparte o jakieś badania naukowe, prof. Pejsak odpowiedział krótko: nie.

Bez społecznej kontroli

Podczas debaty eksperci odnosili się również do samej specustawy „lex Ardanowski". Dr hab. Krzysztof Schmidt z Instytutu Biologii Ssaków PAN krytycznie odniósł się do nowego przepisu, który zezwala powiatowym lekarzom weterynarii i wojewodom nakazanie zarządcom dróg publicznych zamykanie przejść dla zwierząt.

Wskazał, że może mieć to negatywne skutki dla funkcjonowania wielu populacji dzikich zwierząt.

Tego rodzaju działania i tak będą nieskuteczne z punktu widzenia walki z ASF, a na dodatek wygenerują niepotrzebne koszty dla samorządów.

Z kolei mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. Ochrony Praw Zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym, bardzo ostro skrytykowała zapisy mówiące o karaniu za przeszkadzanie w polowaniach. Wskazywała m.in. nie tylko nieostrość sformułowania „celowe utrudnianie i uniemożliwianie". Podkreśliła, że specustawa oznacza

"wyeliminowanie osób trzecich z lasu i brak patrzenia od strony społecznej na to, co robią myśliwi w ramach odstrzałów sanitarnych i polowań, zamiast na to, by wprowadzić właściwy system kontroli wykonywania bioasekuracji".

Postulaty strony społecznej

Specustawa ASF miała być dyskutowana podczas obrad Senatu 15 stycznia 2020. Ponieważ jednak przedłużają się obrady nad tzw. "ustawą kagańcową", przypuszczalnie izba wyższa zajmie się nią w czwartek 16 stycznia.

Reprezentująca 30 organizacji ekologicznych i przyrodniczych koalicja „Niech Żyją!” domaga się m.in. wykreślenia:

  • karania za utrudnianie lub uniemożliwianie polowań;
  • pozwolenia na stosowanie tłumików w broni myśliwskiej;
  • przepisu wydłużającego o rok możliwość wyłączania terenów prywatnych z obwodów łowieckich.

O tej ostatniej sprawie pisaliśmy tu.

Koalicja zabiega też o inne zmiany:

  • wprowadzenie jasnej definicji i kryteriów odstrzału sanitarnego, by nie mieszać odstrzałów sanitarnych dzików z innymi polowaniami;
  • wprowadzenie sankcji za nieprzestrzeganie obowiązku informowania o odstrzałach sanitarnych i właściwego oznaczania ich terenu, by zwiększyć bezpieczeństwo innych użytkowników lasu;
  • dofinansowanie poszukiwania martwych dzików;
  • dofinansowanie bioasekuracji małych gospodarstw - zwrot 100 proc. kosztów.
;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze