W Polsce rosną nastroje ksenofobiczne i rasistowskie – alarmuje Grupa Granica. Po podlaskich lasach krążą patrole, które zajmują się „wyłapywaniem ciapatych”. Straż Graniczna odsyła na Białoruś nawet tych, którzy składają wnioski o azyl w obecności aktywistów. A politycy uchwalają prawo, które ułatwi służbom bezkarne używanie broni (dziś Sejmie debata)
Według działaczy Grupy Granica od początku czerwca 2024 nawet osoby, które ubiegają się o azyl w obecności aktywistów i aktywistek, są zawracane przez straż graniczną i wojsko na Białoruś. Zmiana praktyki służb ma być związana z tragiczną śmiercią polskiego żołnierza, ugodzonego nożem na granicy.
„Odnosimy nieodparte wrażenie, że ta sytuacja została wykorzystana, żeby wywołać jeszcze większy lęk przed osobami, które przyjeżdżają tutaj w poszukiwaniu bezpieczeństwa” – mówiła podczas dzisiejszej (czwartek, 11 lipca) konferencji prasowej aktywistka Aleksandra Chrzanowska. „Nie mamy wątpliwości, że do tej tragedii doszło w wyniku prowokacji służb białoruskich. Ale odpowiedzialność zbiorową ponoszą uchodźcy” – dodała.
Tylko w czerwcu Grupa Granica odnotowała 66 przypadków zawróceń do Białorusi, mimo chęci rozpoczęcia procedury azylowej. „Nie ma tu żadnej reguły. To dotyczy wszystkich krajów, najczęściej osób z Sudanu, Somalii, Erytrei, Jemenu; osób, które mają paszporty, a także tych, które nie mają dokumentów; mężczyzn, kobiet, a także małoletnich, którzy pojawiają się na granicy bez opieki” – mówiła Chrzanowska.
Według aktywistów osoby, które trafiają do placówek Straży Granicznej i deklarują chęć ubiegania się o azyl w Polsce, mają być przez służby zastraszane lub wprowadzane w błąd.
O tym, że ubieganie się o azyl jest coraz mniej skuteczne, pisała w OKO.press Regina Skibińska.
Od kilku tygodni rośnie liczba cudzoziemców, którzy skarżą się, że funkcjonariusze SG zmuszają ich do podpisywania potwierdzenia, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce.
„Zabrano nas na komisariat Straży Granicznej i poprosiliśmy o ochronę i azyl, a dźgnęli mnie we wszystkie palce dłoni. Powiedzieli nam, że będziemy mieszkać w Polsce, a po zakończeniu oficjalnych godzin pracy zabrali telefony komórkowe, stłukli i zmusili do pobrania odcisków palców, a potem przemocą wywieźli na Białoruś” – tak automatyczny translator tłumaczy informację, którą aktywiści otrzymali od jednego cudzoziemca.
„Zmusili nas do podpisania dokumentu. Nie wiedzieliśmy, co jest w dokumencie. Po prostu zmusili nas do podpisania i po kilku godzinach deportowali na Białoruś” – brzmi fragment innej rozmowy.
Problemem jest też wzrost nastrojów ksenofobicznych i rasistowskich. „Mamy poprzebijane opony, zdarza się spotykać samozwańczych bojówkarzy, którzy organizują patrole w celu wyłapania osób szukających w Polsce schronienia” – opowiadała Aleksandra Chrzanowska.
„Ponad tydzień temu wracałam z lasu z panem z Sudanu, szliśmy do miejsca, gdzie odebrać go miała straż graniczna. Nagle wyłonił się mężczyzna ubrany w moro, miał przy sobie pistolet. Świecąc nam po oczach, trzymając dłoń na kaburze, zapytał: »Swoi czy obcy?«. Nas aktywistów było wiele, dużo białych osób, pan z Sudanu był niewidoczny i tylko dlatego udało nam się bez dramatu przejść dalej. Jeden z kolegów wrócił z tym panem porozmawiać i usłyszał, że ten boi się o bezpieczeństwo rodziny, a jego misją jest »odławianie ciapatych«. Mówił, że gdy spotyka większe grupy, wzywa straż, a jeśli mniejsze, to sam ich zatrzymuje”.
Część patroli organizują mieszkańcy Podlasia, ale zjawisko rozlewa się znacznie dalej. Od końca czerwca w internecie mnożą się grupy samozwańczych „obrońców granicy”. „Ci bardziej radykalni debatują, gdzie kupić broń i jak obejść przepisy dotyczące wydawania pozwoleń na jej posiadanie. Są oferty na szkolenia strzeleckie, ale i linki do ofert sprzedaży kijów baseballowych. Uczestnicy grup nawołują do przemocy, w tym do obalenia obecnego rządu i do zabijania migrantów, przybywających do Polski z Białorusi” – pisała w OKO.press Anna Mierzyńska.
Grupy mniej radykalne, które zrzeszają członków WOT czy weteranów, wolą organizować „wycieczki”, czyli wyjazdy w celu tropienia migrantów.
Aktywiści zaapelowali dziś do służb o podjęcie stanowczych działań.
„Jeden z działaczy Konfederacji opublikował ostatnio zdjęcia, które przedstawiały osoby zatrzymane przez jeden z samozwańczych patroli. Jedna z osób zatrzymanych była zakuta w kajdanki, pozostałe zmuszono do wykonania poniżającego gestu. To zdjęcie było przerażające: wzbudzało najgorsze skojarzenia z najbardziej radykalnymi formami propagandy, z którymi mieliśmy do czynienia w historii” – mówiła podczas konferencji Marianna Wartecka z Fundacji Ocalenie [Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji odciął się od osoby, która opublikowała zdjęcie, twierdząc, że nie jest ona związana z jego ugrupowaniem – red.]. „Te zatrzymania są całkowicie bezprawne, a osoby, które ich dokonują, chwalą się tym publicznie. Służby nie reagują. Nie wiemy o wszczętych postępowaniach. Bojówki stanowią realne zagrożenie dla osób migrujących i dla osób niosących pomoc” – dodała Wartecka.
Instrumentalne wykorzystanie tragedii, do której doszło na granicy, zarzucił politykom rządzącej koalicji prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Jarosław Jagura. Odnosząc się do projektu nowelizacji ustawy o dostępie do broni, stwierdził, że rząd próbuje „wprowadzić licencję na bezkarność służb na pograniczu”. Ustawa, o której mowa, właśnie idzie przez Sejm. Pisaliśmy o niej tutaj – zamieściliśmy w tekście także opinie prawne wskazujące, że ustawa jest niezgodna z konstytucją:
Największe kontrowersje budzi pomysł zwolnienia z odpowiedzialności funkcjonariuszy, którzy użyją środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej z naruszeniem zasad przewidzianych w przepisach, posiłkując się prawem do ochrony granicy. Według Jagury to sprzeczne z międzynarodowymi standardami, które wskazują, że użycie środków przymusu bezpośredniego i broni palnej powinno być wyjątkiem, absolutną koniecznością.
„Ta ustawa przewiduje również możliwość użycia wojska w czasie pokoju na terytorium RP. Funkcjonariusze będą uprawnieni do używania środków przymusu bezpośredniego i broni palnej względem wszystkich osób cywilnych. I nie ma tam zastrzeżenia, że ten kontratyp dotyczy sytuacji granicznej, ale każdej działalności żołnierza” – tłumaczył prawnik Fundacji Helsińskiej.
„Gdyby ktoś chciał robić badania nad populizmem, to ta ustawa jest świetnym przykładem. To jest zalegalizowanie zachowań bezprawnych” – komentował podczas konferencji prof. Włodzimierz Wróbel.
"Nowa władza deklaruje chęć przywrócenia praworządności, ale jest szereg instytucji, które funkcjonują w trybie autorytarnym.
W państwie prawa, w którym występują tego typu napięcia, jak na granicy, trwa kryzys humanitarny, pojawiają się regulacje prawne, które budzą poważne wątpliwości, tego typu dylematy rozstrzygalibyśmy nie na konferencji prasowej, ale przed sądem konstytucyjnym. To państwo nie jest praworządne" – dodał.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze