Od końca czerwca w internecie powstają grupy „obrońców” polskiej granicy. Najbardziej radykalni chcą 11 lipca ustalić plan działań, a w sieci nawołują do obalenia rządu i zabijania migrantów. Mniej radykalni na granicy szukają migrantów. I nie mogą ich znaleźć
Przynajmniej sześć grup zrzeszających osoby ze wszystkich części Polski właśnie się organizuje, by oddolnie „bronić polskich granic”. Jednej lideruje zawodowy bokser. Innej – znany hajnowski nacjonalista, wielokrotnie karany. Część „obrońców” już spotyka się podczas „spacerów” przy granicy polsko-białoruskiej. Inni chcą zainaugurować działalność dziś, 11 lipca, w Warszawie podczas Marszu Pamięci o Ofiarach Ukraińskiego Ludobójstwa.
Na razie w mediach społecznościowych wymieniają się poglądami i dobrymi radami.
Ci bardziej radykalni debatują, gdzie kupić broń i jak obejść przepisy dotyczące wydawania pozwoleń na jej posiadanie.
Są oferty na szkolenia strzeleckie, ale i linki do ofert sprzedaży kijów baseballowych. Uczestnicy grup nawołują do przemocy, w tym do obalenia obecnego rządu i do zabijania migrantów, przybywających do Polski z Białorusi.
W mniej radykalnych grupach otwartych uczestnicy zachowują pewną powściągliwość. Najczęściej zapewniają o chęci organizowania „wycieczek” na granicę – tak określają wyjazdy w celu tropienia migrantów. Prezentują też swoją muskulaturę i polowe mundury. Zapewniają o przeszkoleniu lub doświadczeniu wojskowym. Na takich grupach gromadzą się weterani, byli żołnierze WOT. Jeden z członków się chwalił, że niedawno zwolniono go ze służby, bo złamał rękę migrantowi. Dostał liczne wyrazy wsparcia i gratulacje za „właściwe” działanie.
Chociaż pierwotnie grupy „obrońców” skupiały się na „bronieniu” granicy polsko-białoruskiej przed migrantami, część z nich w ciągu zaledwie kilku dni przestawiła się na niechęć wobec migrantów ukraińskich. Zapewne właśnie dlatego pomysł spotkania się w Warszawie 11 lipca, podczas uroczystości poświęconych pamięci ofiar Wołynia, przyjęto z entuzjazmem. „Obrońcy” właśnie tam chcą się poznać i ustalić, jak będą działać.
Czterech napakowanych mężczyzn spaceruje po lesie. Z oznaczenia postu z filmem (10 lipca, wpis na Facebooku) wynika, że znajdują się w województwie podlaskim, niedaleko Bobrownik. To mała miejscowość, znana głównie z zamkniętego obecnie przejścia granicznego. Las jest rzadki, sosnowy, prześwietlony, tuż obok łąka. Żaden migrant nie próbowałby się tam schować przed służbami, bo w sosnowym lesie wszystko widać, i to na dużą odległość. Ale mężczyźni są wyraźnie zadowoleni ze swojej „misji”.
Pierwszy mówi Dariusz Sierhej, bokser. „Jesteśmy dzisiaj na około 25 kilometrze, idziemy wzdłuż granicy z północy na południe” – informuje. Dołączają kolejni spacerowicze: „Chcieliśmy wam podziękować za to, że jesteście, bo dzięki Wam zostaliśmy dzisiaj rozpoznani, dobrze potraktowani, tak że robi się miło na serduszku”. „Dziękujemy wszystkim ludziom, którzy tworzą naszą grupę, mam nadzieję, że będzie nas coraz więcej”. „Chcieliśmy podziękować żołnierzom za dobrą robotę, którą tu wykonują”.
Sierhej kończy te wyznania apelem: „Wspierajmy polskie wojsko, my też będziemy chcieli wspierać”.
Sierhej to zawodnik MMA. Dwóch jego kolegów, z którymi przemierza tereny przygraniczne, dość regularnie gra role epizodyczne w serialach telewizyjnych. Zawsze grają przestępców. Ewentualnie gangsterów o dobrym sercu (taką rolą chwali się jeden z nich na swoim prywatnym profilu).
Nagranie opublikowali na grupie „Bronimy polskiej granicy”, założonej właśnie przez Sierheja 26 czerwca. Liczy ponad 13 tysięcy członków. Większość zapewnia, że także chętnie pospaceruje po przygranicznych lasach. Chociaż, jak wynika z opisu, jest to „grupa mężczyzn, dla których najważniejsza jest ich rodzina”, należy do niej także sporo kobiet. Te liczą nie tylko na „ochronę” przed migrantami – deklarują gotowanie na kuchni polowej i ogólne dbanie o swoich bohaterów.
Oglądam kolejne wideo Sierheja z przygranicznych lasów. Okoliczności przyrody są piękne, panowie są rozgrzani upałem, ale poza tym nie dzieje się nic.
Na jednym nagraniu widać, jak „obrońcy” przygotowują się do wyruszenia w trasę. Tuż przy gruntowej drodze parzą sobie kawę, wyjmują rzeczy z samochodu. W tle szosą przejeżdża wojskowy samochód, To częsty widok na pograniczu w ostatnich latach. Na innym nagraniu lustrują teren przez lornetki. Wokół cisza i spokój.
„Nie możemy Wam wszystkiego pokazywać, ale pamiętajcie, że robimy tutaj coś” – zapewnia Serhiej.
I zbiera lajki oraz pochwalne komentarze od członków grupy. Są dumni, że „ich” obrońcy granicy wykazują się taką odwagą!
Spacery przy granicy urządzają także mężczyźni związani z założoną pod koniec czerwca Inicjatywą Ochrony Mieszkańców Pogranicza. Jej liderem jest Dawid P., znany hajnowski nacjonalista. Ma duże doświadczenie z organami ścigania, stawał przed sądem niejeden raz. Był karany za:
Był także oskarżony w śledztwie, w którym grupa pseudokibiców białostockiej Jagiellonii stanęła przed sądem za handel narkotykami, stręczycielstwo i pobicia na zlecenie.
Jego siostra, Barbara, działająca w tym samym środowisku nacjonalistów, trafiła nawet do więzienia. Została skazana za czynną napaść na policjanta podczas Nocy Kupały w Białowieży w 2016 roku. Prawica okrzyknęła ją wówczas „więźniem politycznym”, porównywała do Danuty Siedzikówny „Inki”, działaczki podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej, i organizowała demonstracje w celu jej uwolnienia. Interweniował wówczas sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Po jego interwencji więzienie zmieniono na dozór elektroniczny, więc Barbara P. mogła odbywać karę w domu.
Teraz Dawid P. zapewnia, że on i jego koledzy – nacjonaliści dbają o bezpieczeństwo mieszkańców granicy. Tak dbają, że aż potrzebują finansowego wsparcia. Dawid P. założył więc zbiórkę na portalu zrzutka.pl. W opisie można przeczytać: „Puszcza Białowieska to duży teren, który do poruszania i działania wymaga odpowiedniego sprzętu. Potrzebujemy odpowiednich ubrań, sprzętów elektronicznych, które zapewnią nam bezpieczeństwo, ale także rzeczy do komunikacji i obserwacji na duże odległości. Oczywiście w naszym wyposażeniu musi się znaleźć sprzęt do pierwszej pomocy przedmedycznej, a także prowiant na wielogodzinne spacery po Puszczy”.
Na zrzutkę wpłacono już 38 tysięcy złotych. Dawid P. i kilku innych mężczyzn spacerują więc po Puszczy Białowieskiej nie martwiąc się o prowiant. Oglądam ich nagrania – grupa co prawda nie rozmawia z dziennikarzami, ale zrobiła wyjątek dla Jowity Kowszyn-Sumary z antysystemowego kanału Rebel. W jej rozmowie z Dawidem P. dużo jest zachwytów nad puszczańską przyrodą, nie ma natomiast migrantów. Zupełnie jak podczas spacerów ekipy Sierheja – las, upał, długie kilometry spacerów i… nic więcej.
Dawid P. nawet nieco żalił się Kowszyn-Sumarze na ten spokój.
„Nie jest możliwe, że osoby, które znają ten las od podszewki, służby, które znają każdą drogę, mają odpowiedni sprzęt, nie mogą znaleźć migrantów” – przekonywał. – „A aktywista wchodzi do lasu na 15 minut i wychodzi z migrantami”.
Wysnuł z tego wniosek, że aktywiści współpracują z migrantami, a więc działają nielegalnie. Opisywał nawet, że aktywiści (Kowszyn-Sumara używała pejoratywnego określenia „aktywiszcze”) zostawiają migrantom znaki i wyposażają ich w dokumenty.
Mężczyzna dowodził też, że aktywiści „nie są stąd” (co jest nieprawdą, część aktywistów to mieszkańcy Pogranicza). Natomiast Inicjatywa Ochrony Mieszkańców Pogranicza to sami swoi. „Mamy swoje grono ludzi, które się obraca w tym środowisku mieszkańców, a nie tylko w swoim gronie. A aktywiści to są osoby, które się obracają w swoim gronie i widzą tylko siebie” – mówił Dawid P.
I zapewniał: „Żeby nie było aktywistów, służby by sobie poradziły z problemem migrantów na granicy. Tylko oni cały czas to utrudniają”.
Dawid P. swoje wnioski wysnuł najwyraźniej bez kontaktu z migrantami (i, być może, z aktywistami), ponieważ jedyna grupa migrantów, którą udało się zauważyć osobom z Inicjatywy, uciekła na ich widok. Znacznie częściej więc „obrońcy mieszkańców” zbierają śmieci zostawione przez migrantów. Jak zapewniają nacjonaliści – „mają do tego odpowiedni sprzęt”.
Hajnowski nacjonalista, wypowiadając się na temat Inicjatywy Ochrony Mieszkańców Pogranicza, odżegnuje się od polityki. Jednak zaraz po założeniu fanpage'a Inicjatywy na Facebooku zauważyłam, że jej administratorzy zaczęli obserwować dwie – i tylko dwie – strony na tej platformie. Jedna to białostocka strona sportowa. Ciekawsza jest druga: oficjalny fanpage Sebastiana Łukaszewicza, posła Suwerennej Polski.
Łukaszewicz, choć posłem jest po raz pierwszy, to znana postać. Był współpracownikiem posła PiS Krzysztofa Jurgiela, doradzał mu, gdy Jurgiel pełnił funkcję ministra rolnictwa. Organizował blokady podczas białostockiego Marszu Równości, gdy doszło do zamieszek. Został też prawomocnie skazany za znieważenie podczas tego wydarzenia (zasądzono mu karę grzywny). W ubiegłym roku przepychał się z ochroniarzami reżyserki Agnieszki Holland, gdy ta przyjechała do Białegostoku na premierowe pokazy filmu „Zielona granica”. A na początku rządów PiS towarzyszył w białostockim klubie nocnym Bartłomiejowi Misiewiczowi, kontrowersyjnemu rzecznikowi ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza.
Kiedy ujawniłam na platformie X fakt polubienia przez Inicjatywę strony Łukaszewicza (co widać na poniższym screenie), polubienie cofnięto. Dziś fanpage obserwuje inną stronę – Prawnicy na granicy. Niedawno założona, przeznaczona „dla osób poszukujących odpowiedzi na prawne aspekty obrony granicy”. Jej treści rozprowadzane są na licznych prawicowych grupach na platformie Facebook (administratorem jednej z nich jest poseł Suwerennej Polski Dariusz Matecki, drugiej – Oskar Szafarowicz z PiS). A jednak Dawid P. twierdzi, że jego przedsięwzięcie nie ma nic wspólnego z polityką.
Jest jeszcze jedna grupa z Hajnówki, która uprawia przygraniczne spacery. To stowarzyszenie o nazwie „Jednostka Strzelecka Hajnówka”. Na jej fanpage`u czytamy, że to organizacja paramilitarna, która „podnosi umiejętności obronne” swoich członków. Stowarzyszenie istnieje od kilku lat, a teraz dołączyło do „obywatelskich patroli”, wspierając grupę Dawida P.
Na ich materiałach, publikowanych w sieci, także widać głównie puszczańską przyrodę, raz nawet uczestnicy pochwalili się widzianym z daleka żubrem. Ostatnio poinformowali, że znaleźli „jedno świeże obozowisko” (w domyśle: obozowisko migrantów). Na nagraniu widać jedną porzuconą część odzieży i jeden kalosz. I tyle. Z prawdziwym obozowiskiem nie ma to nic wspólnego, choć któryś z migrantów rzeczywiście mógł się w tym miejscu przebierać. To największe dotychczasowe osiągnięcie „obrońców granicy”.
Czym innym zajmują się członkowie zamkniętej grupy na Telegramie. Zrzesza osoby z facebookowej grupy założonej przez Dariusza Sierheja i ich znajomych. Tyle że im nie w głowie przygraniczne spacery. Grupowe dyskusje coraz mocniej ewoluują w kierunku nienawiści wobec migrantów… ukraińskich.
To tutaj pojawił się pomysł, by dalsze działania ustalić na spotkaniu 11 lipca. Część członków grupy zamierza bowiem uczestniczyć w Marszu Pamięci o Ofiarach Ukraińskiego Ludobójstwa, który odbędzie się w czwartek wieczorem w Warszawie. Organizuje go między innymi Katarzyna Sokołowska, znana ze swoich radykalnych poglądów antyukraińskich.
Od 10 lipca członkowie grupy rozsyłają maile do mediów, polityków i sieciowych influencerów. Piszą w nich o „napiętej sytuacji nachodźców w Polsce”, „braku reakcji rządu na jawne ogłoszenia w social mediach przewoźników nielegalnych imigrantów, jak i pomoc obywatelom Ukrainy, którzy stwarzają niebezpieczeństwo dla Państwa Polskiego”.
Są też oczekiwania:
„Żądamy jasnych odpowiedzi i upublicznienia realnych statystyk przekroczeń granicy przez uchodźców. Chcemy realnej interwencji polskiego rządu”.
Ten tekst zaproponowała internautka, która – jak sama przyznaje – od dawna mieszka w Wielkiej Brytanii. Grono polonijne, które zamierza bronić polskich granic, przebywając w innym kraju, jest zresztą liczne we wszystkich opisywanych społecznościach.
Mail jest bardzo łagodny w porównaniu do innych wypowiedzi na Telegramie. Są tam nawoływania do obalenia rządu, mniej lub bardziej zawoalowane (pisownia oryyginalna):
Podobne nawoływania dotyczą przemocy wobec migrantów, na przykład: „Wyłapać i od razu zakopać w lesie, żeby to gó… nie szkodziło”. Drugi użytkownik dodaje: „I tych (migrantów – przyp. aut. ), i tych z grupy Granica”.
Fani oddolnej obrony granic wymieniają się też informacjami o szkoleniach strzeleckich (z rabatem dla członków grupy), treningach na strzelnicach.
„Gdzie w Polsce może się to (szkolenie strzeleckie – przyp. red.) odbyć? Chętnie zbiorę Polonię holenderską belgijską i to zrobimy” – deklaruje użytkownik o pseudonimie Ogrodnik. Inny wrzuca ofertę kupna kija baseballowego („drewniany 25 cali naturalny pewny chwyt” – brzmi opis). Kolejny proponuje zaopatrzyć się w pistolet hukowy (dostępny bez pozwoleń i rejestracji). Są i tacy, którzy chwalą się posiadaną bronią.
Kiedy pojawiła się ankieta wskazująca, kto pochodzi z jakiego województwa, okazało się, że
najwięcej „obrońców” wschodnich granic pochodzi z regionu śląskiego. Na drugim miejscu znalazło się Mazowsze.
W najbliższych dniach niechęć do Ukraińców będzie rosła. Obchody rocznicy zbrodni wołyńskiej zaplanowano w wielu polskich miejscowościach. Są organizowane albo przez samorządowców, albo przez zaangażowane w tę tematykę organizacje. Stalowa Wola organizuje nawet „inscenizację historyczną”. W Domostawie (gmina Jarocin) odbędzie się uroczyste odsłonięcie kontrowersyjnego pomnika. Część obchodów organizuje też Konfederacja Korony Polskiej, ugrupowanie europosła Grzegorza Brauna.
W internecie obchody zbrodni wołyńskiej zostaną wykorzystane do generowania negatywnych nastrojów wobec Ukraińców. Na szczęście sytuacja na granicy polsko-białoruskiej trochę się uspokoiła. Samorzutni „obrońcy granicy” mają niewielkie szanse na spotkanie migrantów podczas swoich spacerów. Tyle że to nie rozładowuje napięcia, panującego wśród członków opisywanych grup. Czy ich emocje mogą wybuchnąć w niekontrolowany sposób?
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze