W poniedziałek 27 kwietnia 2020 Jarosław Gowin spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą. Rozmawiali w Pałacu Prezydenckim ponad dwie i pół godziny. W rozmowie uczestniczyli też inni posłowie Porozumienia. Po spotkaniu nie było żadnych oświadczeń dla prasy. Politycy milczą też w mediach społecznościowych.
W trakcie spotkania posłowie dostali informację, że na najbliższą środę i czwartek marszałek Elżbieta Witek zwołała posiedzenie Sejmu. Posiedzenie będzie dwuczęściowe: pierwsza część – w tym tygodniu ma dotyczyć trzeciej tarczy antykryzysowej. W drugiej – od 5 maja – będzie głosowana ustawa o głosowaniu korespondencyjnym, która wróci z Senatu.
Ilu posłów Porozumienia poprze ewentualny wniosek Senatu o odrzucenie ustawy o majowym głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich? W tej chwili nie sposób odpowiedzieć na to pytanie z całkowitą pewnością. Wypowiedzi samego Gowina nie pozostawiają wątpliwości: na wybory w maju, nawet korespondencyjne, jego zgody nie będzie.
Zjednoczona Prawica, czyli PiS i dwie partie – Ziobry Solidarna Polska i Porozumienie Gowina – ma 235 posłów. Kaczyński potrzebuje co najmniej 231 głosów – by odrzucić wniosek Senatu o odrzucenie ustawy lub poprawek Senatu, które sprawią, że wybory w maju nie będą możliwe (decyzje dotyczące taktyki jeszcze nie zapadły).
Porozumienie ma 18 posłów. Na ilu posłów swojej partii może liczyć Gowin? Już pięciu sprawi, że Zjednoczona Prawica traci większość.
Liczenie wiernych
Według jednych, Gowin jest pewny, że poprze go właśnie pięciu partyjnych kolegów. Według innych, że co najmniej dziesięciu. Czy to oznacza stworzenie nowego rządu, z opozycją? Nic nie wskazuje na to, by wizja roztoczona kilkanaście dni temu przez senatora KO Bogdana Borusewicza (rząd bez PiS na czele z Gowinem) miał szanse powodzenia.
„Sam Gowin nie wyobraża sobie współpracy z lewicą, szczególnie z Zandbergiem i posłami z Razem. Jeśli jednak zostanie wypchnięty ze Zjednoczonej Prawicy, może wspierać te sensowne poprawki opozycji, które obecnie są z góry przekreślane przez dyscyplinę w klubie PiS” – mówi nam współpracownik byłego wicepremiera.
Porozumienie nie jest partyjnym monolitem. „Gowin przeszarżował. Myślał, że jeśli będzie wypowiadał się idealistycznie to wszyscy w partii poprą go ciemno. Przeliczył się, bo najpierw trzeba było przekonać wszystkich, a nie doprowadzać do tego, że dowiadujemy się z mediów o kolejnych krokach” – mówi nam jeden z polityków Porozumienia.
Pękną, czy nie pękną
Gowin publicznie przekonuje, że może liczyć na swoich posłów i w momencie próby „nie pękną”, jak powiedział w poniedziałek rano w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24. Mimo, że w Sejmie jego posłowie z wicepremier Jadwigą Emilewicz na czele, głosowali za wyborami korespondencyjnymi, Gowin jest przekonany, że w obliczu wizji majowych wyborów, zagłosują inaczej – przeciw swoim kolegom z rządu.
„Trzeba pamiętać, że tamto głosowanie było, gdy jeszcze nie uchwalono nawet pierwszej Tarczy dla przedsiębiorców, których rzecznikiem chce być Gowin, a którą szykowała Emilewicz” – tłumaczy nasz rozmówca z Porozumienia.
Gdy Emilewicz przejęła po Gowinie tekę wicepremiera, politycy PiS sugerowali, że zdradziła swojego szefa. „Nic z tego, ona jest dla Gowina niemal jak córka i on jest przekonany, że może na nią liczyć” – ocenia nasz informator.
Poseł PiS: „Gryglas zdradzi każdego”
W Porozumieniu jest grupa polityków, która przekonuje Gowina do zwarcia z PiS i wykorzystania politycznej koniunktury dla przepchnięcia autorskich pomysłów młodszych polityków oraz wzmocnienia wpływów politycznych.
Są też jednak i tacy, którzy mogą zmienić front bez większych oporów. Takim politykiem jest Zbigniew Gryglas. To były poseł Nowoczesnej, który dołączył do Gowina jeszcze w poprzedniej kadencji. Gdy nie dostał się do Sejmu, Gowin wskazał go jako jednego z wiceministrów z puli Porozumienia. Gryglas jest wiceministrem aktywów państwowych w resorcie wicepremiera Sasina.
Według naszych rozmówców to właśnie Gryglas dusił pomysł buntu wśród ludzi Gowina. „Gryglas zdradzi każdego. Proponował Nowogrodzkiej, że przeciągnie posłów od Gowina na stronę PiS w sprawie wyborów i utrzymania koalicji” – przyznaje nam rozmówca z PiS.
W szeregach Porozumienia typuje się, że podobne oferty mogli składać także europoseł Adam Bielan (obecnie szef sztabu Andrzeja Dudy) oraz Jacek Żalek, wieloletni współpracownik Gowina od czasu ich odejścia z PO.
Zresztą tuż po dymisji Gowina to właśnie Żalek dostał tekę wiceministra w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Gowin zapewnia, że o wszystkim wiedział i nie ma mowy o rozłamie.
„Z Żalkiem Gowin spotkał się osobiście w jego okręgu i wszystko sobie wyjaśnili. Gowin uwierzył, że działania Żalka były wynikiem jego przekonań i że w ostatecznym głosowaniu on zagłosuje tak samo jak lider Porozumienia” – mówi nam polityk od Gowina.
Wszystkie ambicje Gowina
Uproszczeniem byłoby sprowadzać spór na linii Gowin-PiS do samego terminu wyborów i sposobu przeprowadzenia głosowania. Gowin jako wicepremier mocno zaangażował się w prace nad polskim testem, który umożliwiłby szersze testowanie zagrożonych zakażeniem koronawirusem.
Powstanie takiego testu było ostatnim komunikatem, który przekazał odchodząc z funkcji wicepremiera. Niedługo potem wystąpił na konferencji z posłem Andrzejem Sośnierzem, byłym prezesem NFZ, z którym zaprezentowali wstępne założenia tzw. programy Sośnierza, czyli planu wdrożenia tych testów.
Pomysł przeszedł bez echa. Nie podchwyciło go ministerstwo zdrowia. A od momentu, kiedy minister Łukasz Szumowski zapowiedział, że zorganizowanie wyborów na starych zasadach będzie możliwe najwcześniej za ok. 2 lata ale korespondencyjnych już w maju, Sośnierz zaczął głośno kontestować obecny system testowania.
Co ludzie Gowina wiedzą o testowaniu koronawirusa
Od kilku dni udziela wywiadów, w których pyta jak to możliwe, że mamy możliwość wykonania znacznie większej ilości testów, niż wykonujemy.
„Ludzie Gowina znają wiele tajemnic PiS z początków walki z epidemią i nie mają złudzeń, że rząd przekazuje nieprecyzyjne dane. Temat testów według otoczenia Gowina jest kluczowy, bo bez identyfikacji zarażonych nie da się powstrzymać pandemii” – mówi nasz rozmówca z rządu. W świetle tych informacji, PiS może mieć z Gowinem znacznie większy problemem niż jego sprzeciw wobec majowych wyborów.
Nie od rzeczy wydaje mi się pomysł by opozycja istotnie zaoferowała Gowinowi stanowisko marszałka Sejmu, które to stanowisko nominalnej "głowy państwa" po wygaśnięciu mandatu Dudy mógłby sprawować nawet i dwa lata. (Może przynajmniej przywracając obradom Sejmu normalność)
Bo wydaje mi się, że taka cena za zneutralizowanie Witek i Dudy nie jest dla opozycji zbyt wygórowana.
Czasem trzeba coś na drodze do celu poświęcić. (To do przemyślenia twardogłowym z opozycji)
C'mon, facet nazywa się "Go win", więc jak postanowi to ustawę obali. Tak ja to widzę.
Memłon?
Prorokowanie możliwości przewrotu pałacowego w oparciu o 5 (niepewnych) głosów to piramidalna bzdura w wykonaniu Gowina i Leszczyny. Lewica nie chce z nim gadać (i słusznie). W PO zawsze znajdą się nie rozróżniający przycisków do głosowania. Podejrzewam, że mamy powtorkę okrągłego stołu, z Gowinem w roli Kiszczaka. Być może kaczor pojął, że nieudolność rządu w walce z epidemią i brak koncepcji ochrony przed kryzysem gospodarczym to zwiastuny wariantu rumuńskiego. Raz już oddał władzę. Teraz chce to powtórzyć, ale nie za darmo. Dzięki głupocie Gowina negocjacje z opozycją idą jak z kamienia. To jest przyczyną proroctw Emilewicz (koło ratunkowe Gowina) co do terminu ustąpienia epidemi. Można się spodziewać przesunięcia wyborów na wczesną jesień. Sygnałem o porozumieniu z opozycją będzie też ożywienie się episkopatu. Ci zboczency nie darują okazji do okradzenie państwa.
Biskupi już dali głos. Jak zwykle w pełnej krasie hipokryzji wspomnieli o poszanowaniu układu prawnego. Zapewne czują pismo nosem lub mają lepsze informacje niż media. To wytrenowani szulerzy.