Na granicy polsko-białoruskiej jest coraz więcej nieletnich migrantów bez opieki. Tymczasem Straż Graniczna niechętnie współpracuje z prawnikami, sądy nie są przygotowane do prowadzenia spraw nieletnich, brakuje kuratorów i miejsc w domach dziecka [RAPORT]
W związku z dużą ilością nieletnich samotnych migrantów, którzy pojawiają się w Polsce od początku kwietnia tego roku, placówki opiekuńcze są przepełnione. Strzeżone Ośrodki dla Cudzoziemców (SOC) i placówki SG przetrzymują nieletnich, bo nie mają gdzie ich kierować.
Zdarza się, że SG zawozi małoletnich pod dom dziecka, zostawia i odjeżdża. Dlatego, gdy na granicy pojawiają się kolejni, funkcjonariusze prawdopodobnie wyrzucają także małych migrantów za płot, bo wiedzą, że nie będą mieli, gdzie ich umieścić.
Tak twierdzą osoby aktywistyczne i prawnicze. Grupa Granica tylko w ciągu czerwca zarejestrowała 66 osób, które zostały wyrzucone na Białoruś, w tym kilka kobiet i kilkoro małoletnich bez opieki, mimo że deklarowały chęć ubiegania się o ochronę.
Rzecznik KG SG przekazał mi, że od początku tego roku do 30 czerwca SG zatrzymała 243 osoby małoletnie (56 dziewcząt i 187 chłopców), którzy nielegalnie przekroczyli granicę do Polski.
W Podlaskim Oddziale Straży Granicznej, na którego terenie odnotowuje się najwięcej nielegalnych przekroczeń granicy z Białorusi do Polski przez osoby małoletnie, wykonano 190 badań w celu określenia wieku kostnego, potwierdzając małoletność w 39 przypadkach.
Wg Rzecznika czworo małoletnich złożyło wnioski o ochronę. Mimo wielokrotnie zadawanych pytań nie dostałam odpowiedzi, ile spośród tych osób było małoletnimi bez opieki.
Straż Graniczna zatrzymując osobę małoletnią bez opieki, która nielegalnie przekroczyła granicę, musi wystąpić do sądu z wnioskiem o umieszczenie jej w placówce opiekuńczo-wychowawczej lub w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców SOC (art. 397 ustawy z 2013 r. o cudzoziemcach).
„Gdy zatrzymany małoletni ma mniej niż 15 lat, musi być zawieziony do placówki interwencyjnej. Jeśli ma powyżej 15 roku życia, ale złoży wolę wnioskowania o ochronę, to również powinien być skierowany do takiej placówki. Osoby między 15-18 rokiem życia, można umieścić w SOC-u na czas tzw. procedury powrotowej, czyli zmierzającej do deportacji” – precyzuje Agnieszka Matejczuk, prawniczka ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej (SiP).
Do 2021 roku małoletnich osób uchodźczych bez opieki było w Polsce 10-15 rocznie. Kierowano je najpierw do domu dziecka w Warszawie, który miał 15 miejsc.
„Pracowali tam wychowawcy znający rosyjski i angielski. Orientowali się w systemie udzielenia ochrony międzynarodowej, mieli z nami kontakt” – mówi adwokatka Ewa Ostaszewska-Żuk, która od 17 lat zajmuje się małoletnimi migrantami, współpracując z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. – „Kiedy potrzebowali wsparcia prawnego, dzwonili do nas. Mniej więcej dziesięć lat temu ten oddział został zlikwidowany, a dzieciaki w procedurze uchodźczej kierowano do placówek, w których były wolne miejsca”.
W 2021 roku liczba małoletnich samotnych migrantów wzrosła. Najpierw miało to związek z ewakuacją z Afganistanu prowadzoną przez polski rząd. Mniej więcej w połowie tamtego roku przyjechało stamtąd około 40-50 małoletnich bez opieki.
„Te dzieci miały dokumenty, przyjechały legalnie i trafiły do różnych domów dziecka. Nie mieliśmy informacji do których, ale też sygnałów, by domy dziecka zmagały się z większymi problemami” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk. – „Dzieciaki szybko dostawały pozytywne decyzje o ochronie międzynarodowej albo wizy do innych państw i wyjeżdżały na Zachód”.
Od jesieni 2021 roku osoby deklarujące się jako małoletni bez opieki, zatrzymane przez służby, najczęściej trafiały do Strzeżonych Ośrodków dla Cudzoziemców (SOC). Najpierw do Kętrzyna. We wrześniu 2023 roku nieletnich zaczął przyjmować ośrodek z Białej Podlaskiej, a od października 2023 roku podwarszawska Lesznowola. To SOC o profilu rodzinnym. Przebywają tam samotne kobiety, rodziny z dziećmi, a także małoletni bez opieki.
„W Kętrzynie przez lata wypracowano siatkę współpracy z sądem, PCPR-em (Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie), lokalnym domem dziecka, dzięki czemu wszystkie procedury odbywały się szybko” – mówi Olga Hilik, koordynatorka Centrum Wolontariatu SiP.
"Małoletni składał wniosek o ochronę międzynarodową 2-3 dni po wypuszczeniu z ośrodka. Duże znaczenie miało też doświadczenie lokalnego sądu oraz Domu Dziecka w Kętrzynie, który był otwarty na różnice kulturowe, współpracujący, z personelem, który wiedział, jak przygotować wychowanków na obecność dziecka cudzoziemskiego.
Gdy kętrzyński Dom dziecka nie miał możliwości, by przyjąć małoletnich i zmagał się z brakiem wyspecjalizowanych kuratorów, SOC z Kętrzyna szukał rozwiązań. Udało nam się wtedy nawiązać współpracę z pogotowiem opiekuńczym w Łodzi, które w miarę potrzeb przyjmowało małoletnich z Kętrzyna".
„Jesteśmy w trakcie wypracowywania zasad współpracy z SOC-em w Lesznowoli” – mówi Hilik. – „Na razie ośrodek zaczął nas informować o nieletnich, którzy się tam znaleźli”.
SOC w Lesznowoli może liczyć tylko na pomoc pogotowia opiekuńczego w Łodzi, które przyjmuje małoletnich bez opieki, mimo przekroczonych limitów. Inne placówki w całej Polsce zasłaniają się brakiem miejsc i odmawiają przyjmowania małoletnich cudzoziemców.
„Mamy w Lesznowoli dyżury, minimum raz w miesiącu, jeździmy również do innych ośrodków i tak wchodzimy w kontakt z małoletnimi” – mówi Agnieszka Matejczuk. – „Czasami dostajemy informacje od aktywistów, którzy spotkali małoletnich na granicy. Wtedy staramy się od razu zacząć ich reprezentować i unikamy osadzenia w SOC-u”.
Gdy cudzoziemcy twierdzą, że są małoletni, ale nie mają dokumentów, kierowani są na badanie wieku. Odbywają się to na SOR-ach, oddziałach szpitalach, w gabinetach stomatologicznych. Badanie polega na RTG nadgarstka lub ocenie stanu uzębienia.
Major Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Straży Granicznej (KGSG) informuje, że badania lekarskie mające określić rzeczywisty wiek cudzoziemca przeprowadzane są za zgodą małoletniego lub jego przedstawiciela ustawowego.
I mogą być wykonane tylko w przypadku, gdy ustalenie rzeczywistego wieku cudzoziemca nie jest możliwe na podstawie zgromadzonej dokumentacji. Wynik badania lekarskiego powinien wskazywać wiek osoby badanej i podawać granicę błędu. W razie braku zgody na przeprowadzenie takich badań, cudzoziemca uważa się za osobę pełnoletnią. W oczekiwaniu na ustalenie wieku osoba traktowana jest jako niepełnoletnia, więc umieszcza się ją w placówce opiekuńczo-wychowawczej.
To badanie budzi kontrowersje, ponieważ do interpretacji wyników stosowane są atlasy anatomiczne opracowane w latach 50. XX w. Jest także obarczone sporym błędem, czasami nawet do 2 lat.
„Wyniki badań, z którymi się spotykamy, zawierają często stwierdzenia, że cudzoziemiec jest pełnoletni i kropka”– mówi Ostaszewska-Żuk. – „Może się zdarzyć, że w wyniku badania lekarz określi wiek na 18 lat, podczas gdy osoba ma np. lat 17 lat i 8 miesięcy. A prawidłowe ustalenie wieku ma zasadnicze znaczenie przy zagwarantowaniu poszanowania praw osób małoletnich. W związku z tym powinno się brać pod uwagę nie tylko kwestie medyczne, czyli badanie. By prawidłowo ocenić wiek małoletniego, powinna się też odbyć rozmowa dziecka z psychologiem, z asystentem kulturowym”.
„Niestety zazwyczaj ocena wieku jest dokonywana tylko na podstawie badania medycznego” – dodaje Olga Hilik. – „Nie jest brany pod uwagę margines błędu i najczęściej badanie jest oceniane na niekorzyść cudzoziemca, choć przepisy mówią, że powinno być odwrotnie”.
Major Juźwiak zapewnia jednak, że „w przypadku gdy w wyniku przeprowadzenia badań lekarskich wiek osoby oszacowano na powyżej 18 lat, a z przyjętej granicy błędu wynika, że osoba może mieć poniżej 18 lat – osobę taką traktuje się jako osobę małoletnią. Jeśli po przeprowadzeniu badania lekarskiego nadal istnieją wątpliwości co do rzeczywistego wieku cudzoziemca, traktuje się go jako małoletniego”.
Mali cudzoziemcy skarżą się, że nikt z nimi nie rozmawia na temat badania, mimo że zgodnie z przepisami istnieje obowiązek poinformowania ich o tej procedurze i konsekwencjach związanych z wynikiem. W czasie badania nie jest też zazwyczaj obecny kurator, bo nie jest w ogóle wyznaczany do tego postępowania.
Cudzoziemiec jest po prostu wieziony do szpitala czy stomatologa, gdzie wykonywane jest badanie bez obecności kogoś, kto mógłby osobę nieletnią reprezentować, zadbać o przestrzeganie przepisów.
„Nie ma też żadnego postępowania odwoławczego w tej sprawie, nie można podważyć tych badań, chyba że przedstawi się dokument tożsamości” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk.
SiP prowadziło sprawę 16-latki z Somalii, która została umieszczona SOC-u, mimo że przy zatrzymaniu przez SG, składaniu wniosku o udzielenie ochrony, podczas przesłuchania przed Szefem Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UdSC) deklarowała, że jest nieletnia. Miała też kopię aktu małżeństwa, z której to wynikało.
Wszystkie instytucje to zignorowały, ustalono jej pełnoletność na podstawie RTG nadgarstka i SG umieściła ją w SOC-u dla dorosłych. Dopiero po wniesieniu zażalenia na postanowienie o przedłużeniu pobytu cudzoziemki w SOC-u, Sąd Okręgowy w Radomiu wziął pod uwagę, że badanie kości jest niewymierne i na podstawie kopii dokumentu cudzoziemki i oraz wielokrotnie powtarzanych przez nią oświadczeń, uznał, że jest nieletnia.
„Cieszy nas ten wyrok, bo wiadomo, że zdjęcie dokumentu, nie ma tej samej wagi co oryginał, ale nie jest tak, że nie powinno w ogóle być brane pod uwagę” – mówi Agnieszka Matejczuk. – „Sądy i SG powinny oceniać wszystkie dowody”.
Fakt, iż małoletnia cudzoziemka bez opieki została uznana za osobę dorosłą, potwierdza, że metoda ustalania wieku stosowana przez SG jest mało wiarygodna i nieprecyzyjna. Somalijka spędziła w SOC-u ponad 4 miesiące. SiP prowadzi postępowanie o odszkodowanie za pozbawienie jej wolności.
Ewa Ostaszewska-Żuk prowadziła też sprawę osoby z Somalii, która wskazywała, że jest osobą małoletnią. Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że istnieją wątpliwości co do jej wieku, a w związku z tym uznał, że nie można jej przetrzymywać i zwolnił dziewczynę z SOC-a.
Jeśli nastolatki zatrzymane przez SG mają dokumenty świadczące o tym, że są nieletni, trafiają do SOC-a w Lesznowoli, gdzie czekają na wyznaczenie kuratora, ponieważ wniosek o ochronę międzynarodową musi być złożony w jego obecności.
Agnieszka Matejczuk podkreśla, że sąd w ciągu trzech dni powinien wydać decyzję o przyznaniu kuratora. „Taki jest tryb ustawowy, ale wiadomo, jak sądy działają” – mówi prawniczka.
„Jeśli sąd zwleka z ustanowieniem kuratora, zamyka to drogę do otwarcia właściwej procedury rozpatrywanej przez UdSC” – dodaje Olga Hilik.
„W SOC-u małoletni są de facto pozbawieni wolności” – mówi adwokatka Ewa Ostaszewska-Żuk. – „Jeżeli ktoś z nich napisze do nas czy innej organizacji pomocowej, jesteśmy w stanie zająć się sprawą. W przeciwnym wypadku, nie, bo SG nie informuje nas o małoletnich przebywających w placówkach” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk.
Zapytany o to major Juźwiak odpowiada tylko, że osoby małoletnie w SOC w Lesznowoli mają zapewnioną odpowiednią opiekę medyczną, stały nadzór i wsparcie opiekuna społecznego i psychologa wewnętrznego. W zależności od potrzeb zabezpieczany jest dodatkowo psycholog zewnętrzny i psychiatra dziecięcy.
Małoletni mają prawo do kontaktowania się z polskimi organami państwowymi, przedstawicielstwem dyplomatycznym lub urzędem konsularnym państwa obcego, organizacjami pozarządowymi i międzynarodowymi zajmującymi się udzielaniem cudzoziemcom pomocy, w tym pomocy prawnej lub kontaktowania się i widzeń ze swoim pełnomocnikiem w warunkach nienaruszających prawa do prywatności.
W pomieszczeniach ośrodka w Lesznowoli prowadzone są zajęcia lekcyjne, na których uczniowie mają edukację wczesnoszkolną, uczą się języka angielskiego, polskiego, mają wychowanie fizyczne i zajęcia z informatyki.
Osoba małoletnia może sama złożyć deklarację woli złożenia wniosku o ochronę, co zobowiązuje SG do zwolnienia małoletniego z SOC-u i umieszczenia go w placówce opiekuńczej.
„SG woli jednak nie słyszeć tych deklaracji, dopóki nie zwolni się miejsce w placówce opiekuńczej, ponieważ zazwyczaj miejsc nie ma” – mówi Olga Hilik. – „Jest to ogromny problem systemowy dotyczący całego kraju. Jeśli nie powstanie specjalna placówka ukierunkowana na przyjmowanie małoletnich cudzoziemców bez opieki przekazywanych przez SG, problem braku dla nich miejsc nie zostanie rozwiązany”.
Czasami też małoletni się wahają, naradzają z rodziną, zdarza się, że decydują się wracać do kraju pochodzenia.
Osoby określone w trakcie badań jako dorosłe, przebywają w SOC-ach do momentu potwierdzenia ich tożsamości. Postępowania identyfikacyjne prowadzi komórka Komendy Głównej SG, która kieruje zapytania o tożsamość osób głównie do ambasad. Te często nie odpowiadają.
„Jest też problem z obywatelami państw, których ambasad w Polsce nie ma, np. z Somalii czy Erytrei” – mówi Agnieszka Matejczuk.
W takiej sytuacji funkcjonariusze zadają osobie pytania określające jej znajomość kraju albo proszą tłumacza, by ocenił, czy dialekt osoby odpowiada regionowi, o którym mówi. To pozwala potwierdzić obywatelstwo, przynależność etniczną, ale nie dane.
Zdarza się, że nie da się w 100 proc. potwierdzić tożsamości. Wtedy urząd przyjmuje dane, które osoba podaje, albo uznaje, że jest niewiarygodna. Bywa, że z tego powodu osoba otrzymuje odmowę udzielenia ochrony, bo UdSC stwierdza, że nie da się potwierdzić podanych przez nią informacji.
Zdarza się, że z badania kości wynika, iż małoletni ma więcej niż 18 lat, a ambasada potwierdza jego tożsamość i fakt, że jest nieletni. Wtedy SG uznaje oświadczenie ambasady za najważniejsze.
„Dlatego tak ważne jest, by zdobyć kontakt do rodziny małoletniego i dokumenty, które potwierdzą jego dane” – mówi Olga Hilik. – „Tym bardziej że SG twierdzi, iż wielu cudzoziemców legitymuje się sfałszowanymi dokumentami, które wskazują, że osoba jest małoletnia. Czasami SG używa też argumentu, że dzieci w tych krajach są rejestrowane później, niż były urodzone, więc nawet jeśli data w dokumencie na coś wskazuje, to na pewno są dużo starsi”.
Efekt jest taki, że osoby deklarujące się jako małoletnie, często lądują w SOC-ach.
„Standardy międzynarodowe wskazują, że detencja, środek najostrzejszy, powinna być traktowana jako ostateczność” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk. – „Tymczasem mam wrażenie, że w Polsce w stosunku do cudzoziemców przekraczających w sposób nieuregulowany granicę polsko-białoruską jest automatyczna. Sądy nie rozważają alternatyw”.
„Wobec osób z granicy polsko-białoruskiej wszczynane są też procedury deportacyjne, nawet jeśli osoby deklarują chęć ubiegania się o ochronę” – dodaje Agnieszka Matejczuk.
Jeśli sąd decyduje o umieszczeniu cudzoziemca w SOC-u, po tym, jak złożył wniosek o ochronę, to zasądza zazwyczaj 90 dni detencji. Jeśli ktoś złożył wniosek o ochronę, kiedy już mieszkał w ośrodku i był w trakcie procedury zobowiązania do powrotu, sąd przedłuża termin pobytu o 60 dni.
„W każdym momencie, gdyby SG stwierdziła, że nie ma podstaw do trzymania osoby w SOC-u, może ją z niego zwolnić” – mówi Agnieszka Matejczuk. – „Może bez udziału sądu osobę wypuścić w związku z tym, że ma problemy zdrowotne, albo jej stan psycho-fizyczny, wskazuje, że mogła być ofiarą przemocy. W praktyce niewiele możemy wskórać, nawet jeśli ktoś jest w bardzo złym stanie” – dodaje Matejczuk.
Maksimum detencji, przy procedurze ubiegania się o ochronę, to 6 miesięcy, ale ten czas nie łączy się z okresem przebywania cudzoziemca w SOC-u na podstawie procedury powrotowej. Jeśli więc jeśli ktoś był trzy miesiące w SOC – w związku z tą procedurą, złożył wniosek o ochronę, to może zostać w nim zostać na kolejne sześć. Jeśli osoba dostała odmowę ochrony, może znowu zostać zatrzymana albo skierowana do SOC-a w związku ze wszczęciem procedury o zobowiązaniu do powrotu.
Jeśli dojdzie do kumulacji procedur, osoba może być w detencji i 24 miesiące.
Jeśli UdSC w ciągu 6 miesięcy nie wyda decyzji, cudzoziemiec wychodzi. Urząd stara się więc procedury kończyć na tyle szybko, by zatrzymać osobę w SOC-u na podstawie kolejnych postępowań.
„W UdSC jest osobny wydział, który się zajmuje postępowaniami osób, osadzonych w ośrodkach, po ty by procedury kończyć w ciągu 6 miesięcy i nie musieć tych osób wypuszczać. Co bulwersujące, my prawnicy dostajemy zazwyczaj 7 dni, by zapoznać się z aktami sprawy i się do nich odnieść” – mówi Agnieszka Matejczuk.
„W przypadku procedur, które się odbywają, gdy ktoś jest w SOC-u, to są zwykle trzy dni. Termin nie do dotrzymania” – ocenia Matejczuk. – „Jeszcze gorzej jest, gdy cudzoziemiec nie ma pełnomocnika i jest np. w ośrodku daleko od Warszawy. Powinien wtedy złożyć wniosek, by SG przywiozła go do stolicy do UdSC, by się z aktami zapoznał, co jest zupełną fikcją”.
„Trudno ocenić ile osób małoletnich bez opieki z granicy polsko-białoruskiej było w Polsce, bo część nigdy przez nikogo nie została zarejestrowana” – mówi Agnieszka Matejczuk. – „Poza tym były dzieci, które miały kopie dokumentów, wskazujące, że są małoletnie, a nie były uznawane przez SG”.
W Polsce jest sześć Strzeżonych Ośrodków dla Cudzoziemców, w których łącznie są 962 miejsca. Aktualnie przebywa w nich 702 cudzoziemców, w tym 3 małoletnich chłopców bez opieki. W 2023 roku przyjęto do nich 1903 cudzoziemców w tym 32 małoletnich bez opieki. Różne organizacje pozarządowe udzielają tam wsparcia, mają więc wgląd w sytuację.
„Jeśli dowiadujemy się o małoletnich bez opieki, to zwykle dlatego, że któraś z tych organizacji nam to zasygnalizuje” – wyjaśnia Ewa Ostaszewska-Żuk.
W ciągu ostatnich trzech lat zgłosiło się do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC) kilkanaście takich osób. Zazwyczaj w wyniku traumatycznych przeżyć, przy pierwszej rozmowie ci 15-, 17-letni cudzoziemcy nie są w stanie nawiązać kontaktu z prawnikami. Na dodatek ośrodek w Lesznowoli jest w środku lasu, internet jest bardzo słaby, rozmowy są zrywane, co dodatkowo utrudnia komunikację.
Nastolatki często nie mają też żadnej informacji na temat swojej sytuacji, nie wiedzą, jak długo są w SOC-u, czy ich wnioski o udzielenie ochrony zostały zarejestrowane, nie mają żadnych dokumentów, a jeśli mają to tylko po polsku. Nikt też z nimi nie rozmawia w czasie ich pobytu w SOC-u, nie informuje na temat celu pozbawienia wolności i perspektyw.
Nie ma też jednego miejsca, które zbierałoby informacje o małoletnich, ani jednej osoby, która by się orientowała w ich sytuacji. Do różnych czynności wyznaczani są różni kuratorzy. Inny przy postępowaniu o udzielenie ochrony międzynarodowej, inny w postępowaniu powrotowym, czy detencyjnym (związanym z pozbawieniem wolności).
„Rozeznanie się w sytuacji nastolatka, wymaga bardzo dużo czasu i nakładu pracy, bo wiele podmiotów decyduje o cudzoziemcach i nikt nie ma całości akt” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk. – „Napotykamy też inne przeszkody. Na przykład taką, że gdy rodzice są np. w Afganistanie, nie mogą nam wystawić pełnomocnictwa, byśmy mogli reprezentować małoletniego”.
HFPC zajęła się między inni sprawą 17-letniego chłopaka z Afganistanu, który siedział w Lesznowoli. W dniu spotkania, mimo że bardzo dobrze zna angielski, nie był w stanie udzielić informacji. Nie wiedział, kto jest jego kuratorem, jakie postępowanie się toczy, nie miał postanowienia sądu, mimo że w SOC-u przebywał już ok. 1,5 miesiąca, po tym, jak został zatrzymany przy granicy polsko-niemieckiej.
Tamtejszy sąd zadecydował o umieszczeniu go w SOC-u, ustanowił kuratora. Chłopak został przewieziony do Lesznowoli, która wystąpiła o wyznaczenie dla niego kuratora do postępowania uchodźczego. Za to był odpowiedzialny sąd w Grójcu. Afgańczyk został skierowany do domu dziecka, więc sąd odpowiedni dla jego lokalizacji był odpowiedzialny za wyznaczenie kolejnego kuratora do postępowania uchodźczego. Nie było przepływu informacji między sądami, bo pewnie nie wiedziały, czy i który sąd już podejmował jakieś działania w sprawie małoletniego.
„Moim zdaniem nastolatek powinien mieć jednego reprezentanta do prowadzenia wszelakich postępowań, które się toczą w stosunku do niego w czasie jego pobytu w Polsce” – mówi Ostaszewska-Żuk. – „Bo nawet jeśli trafia do domu dziecka, trzeba też spędzić mnóstwo czasu na kontaktach z placówką. Domy dziecka często nie orientują się w przepisach regulujących sprawy cudzoziemców i nie są w stanie udzielić informacji na temat ich sytuacji”.
Najczęściej ochronę międzynarodową otrzymują w Polsce Białorusini i Ukraińcy. Duże szanse na nią mają osoby z Somalii, Afganistanu, Jemenu, Erytrei, Sudanu.
Ewa Ostaszewska-Żuk uważa, że przy podejmowaniu decyzji UdSC nie bierze pod uwagę wieku osoby. Ważna jest historia, powody, które podała we wniosku o udzielenie ochrony. Osoba niepełnoletnia ma jednak większe prawa. Powinna zostać przesłuchana w obecności osoby, której sobie zażyczy, wzbudzającej zaufanie i odpowiednio przeszkolonej.
„Jedna moja klientka była tak przesłuchiwana, co do reszty, nie wiem” – mówi Ewa Ostaszewska-Żuk.
„Na pewno nikt nie monitoruje, nie robi statystyk, ilu młodocianych samotnych migrantów było, jest w Polsce. Nikt nawet nie wie, ile badań wieku zostało zrobionych” – twierdzi.
W Polsce praktycznie nie dochodzi też do deportacji małoletnich. To trudne, bo musiałoby nastąpić przekazanie ich do opiekuna prawnego, albo instytucji odpowiedzialnej zgodnie z prawem danego kraju za opiekę nad małoletnimi.
Pełniący obowiązki rzecznika KG SG major Juźwiak informuje, że w 2023 roku deportowano jedną małoletnią osobę, w tym roku dwie, wszystkie to obywatele Mołdawii.
„My dostaliśmy od UdSC informację o 292 osobach małoletnich, które złożyły wnioski o ochronę w 2023 roku” – mówi Olga Hilik.
„Wydaje się to zawrotną liczbą, bo zgodnie z informacją uzyskaną w drodze dostępu do informacji publicznej w SOC-ach w 2023 roku były 32 osoby małoletnie bez opieki, a w 2022 roku 45” – komentuje Agnieszka Matejczuk. – "Z tego, co udało się nam dowiedzieć, w liczbie 292 ujęci są także nieletni z rodzinami – mówi prawniczka. – Nie wiemy jednak, jak się te postępowania zakończyły. Zadaliśmy te pytania, UdSC nie odpowiedział. Podobno nie zbierają tych danych.
Generalnie trudno uzyskać jakiekolwiek dane od SG. Są w nich rozbieżności, w zależności od tego, jakim trybem uzyskuje się informacje.
Jeżeli osoba małoletnia złoży wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej albo choć wolę złożenia takiego wniosku i jej wiek nie budzi wątpliwości, SG musi znaleźć dla niej miejsce w Domu Dziecka albo innej placówce opiekuńczej i wnioskować o wyznaczenie kuratora.
„Kiedy SG zgłasza do sądu konieczność ustanowienia kuratora, ma możliwość wskazania konkretnej osoby” – tłumaczy Agnieszka Matejczuk.
Osoba taka powinna reprezentować NGO’s, który udziela pomocy prawnej cudzoziemcom i ma doświadczenie, albo być radcą prawnym lub adwokatem.
SG zazwyczaj takiej osoby nie wskazuje i wtedy sąd zgłasza się do okręgowej rady adwokackiej albo izby radców prawnych szukając chętnych. Zwykle nikt się nie zgłasza na wezwania, sąd typuje więc kogoś przypadkowego, kto niekoniecznie musi się na tym znać i chcieć tym zajmować.
"Na dodatek sądy z tym zwlekają, bo chyba nie wypracowały procedur, nie do końca rozumieją te sprawy. Do tego dochodzi kwestia płatności. Póki małoletni jest w procedurze uchodźczej, za pobyt w placówce opiekuńczej płaci powiat, potem opłaty przejmuje UdSC. To wszystko tworzy gigantyczną dziurę systemową – tłumaczy Olga Hilik.
W poprzednich latach SG wskazywała strażników granicznych jako kuratorów, by przyspieszyć procedury. Zdarzało się też, że przemytnicy, niewiele starsi od małoletnich twierdzili, że są ich rodziną i zostawali ich opiekunami prawnymi.
„To zaprzeczenie idei kuratora” – ocenia Agnieszka Matejczuk. – „Bo kurator ma w postępowaniu dbać o dobro małoletniego, powinien mu też wytłumaczyć wszystkie procedury, w sposób dla niego zrozumiały”.
Tymczasem kuratorzy z urzędu miesiącami nie widują małoletnich. Często SG nawet nie wie, kto jest kuratorem danej osoby. Obowiązek informowania osób o procedurach spoczywa na SG.
SG twierdzi, że ma tzw. opiekunów powrotowych, których zadaniem jest informować cudzoziemców, o tym, co się dzieje w ich sytuacji.
„Tyle że w przypadku małoletnich to szczególna praca i trzeba być do niej odpowiednio przygotowanym” – mówi Olga Hilik.
„Na dodatek ci opiekunowie udzielają często informacji błędnych albo działają na niekorzyść cudzoziemca” – dodaje Agnieszka Matejczuk.
Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w którym nie ma osób przygotowanych do roli kuratora, ani jednej osoby odpowiedzialnej za dbanie o interesy dziecka. Do każdej procedury sąd wyznacza innego kuratora. Ustawowo ma na to 3 dni, zdarza się, że trwa to pięć tygodni. Dlatego SiP zorganizował szkolenia dla radców i adwokatów, którzy chcą się zaangażować w reprezentowanie małoletnich.
„Program był też skierowany do pracowników domów dziecka i innych placówek opiekuńczych, które są gotowe przyjmować dzieci cudzoziemskie” – wyjaśnia Olga Hilik. – „Komenda Główna SG, przekonała się, że to ważny temat”.
Przez trzy lata kryzysu Agnieszka Matejczuk była kuratorką dwóch samotnych nieletnich uchodźców. Szesnastolatek z jednego z krajów Afryki Zachodniej spędził kilka tygodni w lesie sam, bo grupa go porzuciła. Kilka razy puszbekowany, w końcu dostał się do Polski. Otrzymał ochronę międzynarodową, gra w warszawskim klubie piłkarskim.
Drugi, z jednego z krajów Bliskiego Wschodu, utknął z rodziną w obozie w Bruzgach w Białorusi. W końcu przekroczyli granicę polsko-białoruską, po jakimś czasie wylądowali w Niemczech. Wrócił do Polski sam, z powodu przemocy w rodzinie. Nie doczekał decyzji o ochronie i pojechał dalej.
„Dobrze by było, gdyby od początku małoletnich reprezentował jeden kurator, niezależnie od procedury” – mówi Olga Hilik. – „Jeszcze nam się to nie zdarzyło”.
„Nie zdarzyło nam się też, by małoletnia osoba dostała odmowę ochrony” – dodaje Matejczuk.
„Niestety przez przeciągające się procedury wielu małoletnich wyjeżdża przed ich końcem” – mówi ze smutkiem Olga Hilik. – „Ci, którzy jadą do rodziny, mają szansę, że nikt ich nie skrzywdzi. Ale mnóstwo z nich jedzie w ciemno. Gdyby udało się stworzyć dla nich miejsce, z przeszkolonymi pracownikami, może udałoby się zatrzymać w Polsce większą grupę małoletnich. Bo oni nie rozumieją, dlaczego pół świata przejechali sami, a tu się ich umieszcza w domach dziecka”.
Gdyby zostali, ich pobyt zostałby zalegalizowany i byliby bezpieczni. A tak krążą po Europie jako osoby nieudokumentowane, bez prawa do czegokolwiek, narażeni na handel ludźmi. Save the Children oszacowało, że między 2015 a 2020 rokiem do Europy trafiło około 210 tys. dzieci bez opieki. Organizacja zaznacza, że prawdziwa ich liczba może być dużo wyższa, bo wiele z nich mogło paść ofiarą wykorzystania oraz nadużyć, więc nie są widoczne dla systemu.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Komentarze