0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Szefowa francuskiego Frontu Narodowego (FN) Marine Le Pen (na zdjęciu), która po wyborach ma szansę zdominować zrzeszającą skrajną prawicę grupę ID, czyli Tożsamość i Demokracja, chce połączyć siły z włoską premierką Giorgią Meloni, która stoi na czele grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), zrzeszającej m.in. PiS.

Obie grupy mają szanse na spory wzrost liczby mandatów w nowym parlamencie.

„Czas zjednoczyć siły. To jest ten moment” – powiedziała Le Pen w rozmowie z włoskim dziennikiem Corriere della Sera w sobotę (25 maja 2024) podczas wiecu w Lille. “Jeśli połączymy siły, możemy zostać drugą co do wielkości grupą w parlamencie. To okazja, której nie można zmarnować” – zachęcała szefowa Frontu Narodowego.

To pierwszy raz, gdy tego rodzaju deklaracja pada ze strony Marine Le Pen.

Nie dalej jak w marcu tego roku, w wystąpieniu wideo podczas konwencji wyborczej włoskiej Legi Matteo Salviniego, a więc partii z tej samej grupy w PE co FN, szefowa Frontu Narodowego mocno krytykowała Giorgię Meloni za jej dobre relacje z Ursulą von der Leyen. Zdaniem Le Pen kadencja von der Leyen to kadencja „bardzo złych polityk” i pod żadnym pozorem nie zasługuje na powtórkę.

Teraz Le Pen szuka jednak drogi wyjścia z ciasnego narożnika, w którym się znalazła, a sojusz z Meloni ma być na to sposobem.

Przeczytaj także:

Nie dla współpracy z ID

Partie należące do grupy ID konsekwentnie otaczane są w PE nieformalnym „kordonem sanitarnym” – europosłowie z tej grupy nie pełnią żadnych funkcji w PE, nie pracują przy legislacjach, a ze względu na małą liczebność, ich głos w komisjach parlamentarnych nie ma znaczenia.

Dzieje się tak dlatego, że są to partie antyeuropejskie (przeciwne europejskiej integracji), populistyczne, które promują m.in. nacjonalizm, ksenofobię, homofobię, oraz podważają fundamentalne wartości UE. To z tego wypływa ich stosunek do imigracji (imigracja jako największe zagrożenie dla Europy, „szowinizm socjalny” – postulat ograniczenia osobom z doświadczeniem migracyjnym dostępu do wsparcia socjalnego), różnorodności kulturowej czy praw człowieka.

W dużym stopniu są to też partie, które charakteryzował, lub wciąż charakteryzuje, pozytywny stosunek do Rosji Putina.

Opowiadały się za brakiem sankcji na Rosję po agresji na Ukrainę, usprawiedliwiały aneksję Krymu i w wielu innych kwestiach mówiły językiem Rosji. W przypadku części z nich wiemy też, że były bezpośrednio finansowane przez Rosję: przykładem francuski Front Narodowy, włoska Lega, austriackie FPÖ oraz węgierski Jobbik.

Poza Frontem Narodowym, który w parlamencie tej kadencji ma 18 mandatów, ale sondaże pokazują wzrosty i szansę na 27 mandatów w parlamencie nowej kadencji, do grupy ID należą:

  • skrajnie prawicowa, natywistyczna Lega Matteo Salviniego, która wyrosła jako partia regionalistyczna, deklarująca walkę o interes północnych regionów Włoch wobec władz centralnych, ale z czasem na pierwszy front wysunęła walkę z imigracją oraz niechęć do euro; obecnie ma 22 mandaty, ale w nowym parlamencie może mieć ich już tylko 7;
  • nacjonalistyczno-konserwatywna, eurosceptyczna Austriacka Partia Wolności (FPÖ) założona w 1955 roku, która do dziś jest jedną z najbardziej prorosyjskich partii w europarlamencie; FPÖ ma obecnie 3 mandaty, ale w tych wyborach ma szansę zdobyć 6 mandatów;
  • populistyczna, nacjonalistyczna i antyimigrancka Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa, która wygrała ostatnie wybory w Holandii i właśnie jest na etapie tworzenia rządu – Geertowi Wildersowi udało się dogadać z centroprawicową Partią Ludową na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), z której pochodzi ustępujący premier Holandii Mark Rutte, centroprawicową Nową Umową Społeczną (NSC) Pietera Omtzigta i Ruchem Rolnik-Obywatel (BBB) – trwają negocjacje umowy koalicyjnej;
  • nacjonalistyczne i prorosyjskie ugrupowanie Flamandzki Interes (Vlaams Belang – VB) Toma Van Griekena, jedna z najstarszych partii skrajnej prawicy w Europie, która początkowo postulowała oderwanie Flandrii od Walonii i rozpad Belgii, a teraz skupia się głównie na walce z imigracją;
  • portugalska Chega, która do tej pory jeszcze nigdy nie zdobyła mandatu w PE, a w tych wyborach ma szansę na 4 mandaty; Chega nigdy nie była partią prorosyjską, a po ataku Rosji na Ukrainę – jako jedna z nielicznych partii w ID – opowiedziała się po stronie Ukrainy.
  • duńska Partia Ludowa (DF), która jednak lata świetności ma już dawno za sobą. DF to partia antyimigrancka i mocno eurosceptyczna, która przy okazji Brexitu postulowała renegocjację duńskiego członkostwa w UE. Od początku swego istnienia stoi na stanowisku, że największym zagrożeniem dla Europy jest islam, w związku z czym Rosję należy traktować jak sojusznika.

Do grupy ID należą jeszcze małe partie z Estonii (EKRE – Estońska Konserwatywna Partia Ludowa), Chorwacji (DP – Domovinski Pokret, czyli Ruch Ojczyźniany) oraz Czech (SPD – Svoboda a prima demokracie, czyli Wolność i Demokracja Bezpośrednia) Tomiego Okamury, które w PE miały dotąd po jednym europośle. Po wyborach do grupy może też dołączyć polska Konfederacja, bo jest zbliżona ideowo. Sondaże pokazują, że ma szansę nawet na 4-5 mandatów.

Jeszcze do środy 23 maja do grupy należała też niemiecka AfD, ale ze względu na skandale z udziałem jej polityków (podejrzenia o współpracę z rosyjskimi służbami oraz wypowiedzi relatywizujące moralną ocenę nazizmu), partia została wydalona z grupy.

Wydalenie z grupy AfD oraz gest w stronę Meloni świadczą o jednym:

Le Pen, dla której priorytetem jest walka o prezydenturę we Francji w 2027 roku, chce się z tej marginalizacji wyrwać i pokazać, że coś na forum PE znaczy.

Meloni ma być na to sposobem. Ale premierka Włoch raczej nie będzie zainteresowana, bo to niejedyna dłoń wyciągnięta w jej stronę.

Ursula von der Leyen też ma ofertę dla Meloni

O możliwości powyborczej współpracy z parlamentarzystami niektórych partii zrzeszonych w EKR, w tym z Giorgią Meloni, otwarcie mówi też Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, która ubiega się o reelekcję. Von der Leyen zależy obecnie przede wszystkim na budowie poparcia dla swojej kandydatury na stanowisko przewodniczącej KE. A o tym, czy będzie miała szansę na reelekcję, zadecyduje m.in. Parlament Europejski.

O gotowości współpracy z ugrupowaniem Meloni, Von der Leyen wspomniała podczas dwóch debat przedwyborczych, które odbyły się w ostatnim miesięcy: debaty w Maastricht (30 kwietnia) oraz w PE (23 maja).

Mówiła bardzo ostrożnie, ale jasno: Europejska Partia Ludowa jest otwarta na współpracę ze wszystkimi europosłami, którzy spełniają trzy kryteria: prezentują postawę proukraińską, proeuropejską oraz przestrzegają zasad praworządności. Jako przykład partii, z którymi współpraca jest wykluczona, podawała francuski Front Narodowy, niemieckie AfD i polską Konfederację.

Giorgię Meloni wymieniała jako osobę, która te warunki spełnia.

"Mam za sobą bardzo dobrą współpracę z Giorgią Meloni w łonie Rady Europejskiej. Giorgia Meloni jest zdecydowanie proeuropejska w sensie opozycji wobec Władimira Putina, a także do tej pory pokazywała się jako polityczka szanująca praworządność i wspierającą Ukrainę” – tłumaczyła von der Leyen podczas debaty w PE 23 maja.

Szefowa KE podkreśliła jednak stanowczo, że nie chodzi o współpracę z grupą EKR jako całością. Ta jest wykluczona ze względu na to, że w grupie znajdują się też takie ugrupowania jak PiS, które praworządności nie szanują.

Fala krytyki

Za te umizgi do Meloni na szefową KE spadły gromy. Po pierwsze, to zmiana narracji w stosunku do deklaracji z początku kampanii. Jeszcze na kongresie wyborczym EPL na początku marca w Bukareszcie, podczas którego von der Leyen zdobyła nominację czołowej kandydatki na szefową KE z ramienia grupy, zarzekała się: żadnej współpracy ze skrajną prawicą.

To też sprzeniewierzenie się umowie z dotychczasowymi koalicjantami w PE – grupie Socjalistów i Demokratów (S&D) oraz grupie liberałów (Renew Europe), którzy uważają, że eurosceptyczne partie zrzeszone w EKR powinny być otoczone takim samym kordonem sanitarnym, co partie z ID. Choć niektóre partie z grup – zwłaszcza holenderska VVD Marka Ruttego same mają na koncie wykroczenia przeciw tej zasadzie.

Zdaniem jednak większości iberałów i centrolewicy, partie z EKR niewiele się różnią od partii z ID – i jest w tym sporo prawdy.

Narodowo-konserwatywne partie z grupy EKR i skrajnie prawicowe ugrupowania z ID łączy m.in. głęboki eurosceptycyzm, promowanie nieliberalnych, dyskryminacyjnych polityk, np. wobec kobiet, imigrantów czy osób LGBT+, czy mocny opór wobec Zielonego Ładu, ale mocno dzieli podejście do wojny w Ukrainie i Rosji.

Czołowy kandydat z grupy S&D Nicolas Schmit zadeklarował publicznie, że socjaliści nie poprą kandydatury Ursuli von der Leyen na szefową KE, jeśli ta będzie też miała poparcie prawicy z grupy Giorgi Meloni. To stawia von der Leyen w trudnej pozycji, bo S&D to grupa licząca ponad 160 europosłów, a Meloni dysponuje zaledwie kilkudziesięcioma mandatami.

Meloni nie mówi „tak”, nie mówi „nie”

Meloni na razie bardzo ogólnikowo odniosła się do zaproszenia wystosowanego wobec niej przez Marine Le Pen. W niedzielę 26 maja wieczorem, w wywiadzie z włoską telewizją Rai, premier Włoch powiedziała, że nie wyklucza przyjęcia oferty Marine Le Pen, ale „czas pokaże”.

„Moim głównym celem jest zbudowanie większości alternatywnej wobec tej, która rządziła do tej pory, większości centroprawicowej, a więc innymi słowy, wysłanie lewicy do opozycji” – mówiła. Szefowa włoskiego rządu dwukrotnie podkreśliła, że „nie ma zamiaru być częścią większości wraz z lewicą.”

Tymi wypowiedziami Meloni też wysyła więc istotny polityczny sygnał: współpraca w ramach prawicy, owszem, ale bez partii lewicowych.

Polityczna układanka po wyborach do PE wciąż wydaje się więc bardzo niejasna.

Przy tym, że parlament nowej kadencji ma liczyć 720 posłów, połowa niezbędna do przegłosowania osoby na stanowisko szefa lub szefowej KE, to co najmniej 361 głosów. Sondaże dają dziś EPL 183 mandaty. Jeśli von der Leyen miałaby budować poparcie dla swojej kandydatury m.in. w oparciu o głosy Braci Włochów (maks. 28-30 mandatów w nowym parlamencie) oraz np. dość umiarkowanego czeskiego ODS, który może zdobyć 3-4 mandaty, musi zebrać jeszcze około 130 mandatów z innych grup.

Liberałowie mogą mieć kolejne 86 mandatów, ale oni też nie popierają współpracy z Meloni. Nawet przy założeniu, że do takiej większości dołączą (wbrew publicznym deklaracjom), von der Leyen wciąż musi jeszcze znaleźć około 40 głosów wśród innych partii. A w takim układzie na lewicę nie ma co liczyć.

Dlatego, jeśli budowa centroprawicowej większości ma się powieść, von der Leyen musiałaby zabiegać o wsparcie znacznie większej liczby partii z grupy EKR, niż tylko partii Meloni. Na pewno nie może sobie pozwolić na współpracę z PiS-em, bo ten jest medialnie skompromitowany w całej Europie. To samo dotyczy hiszpańskiego Voxu czy Flamandzkiego Interesu.

Nawet przy mało realnym założeniu, że von der Leyen zebrałaby poparcie wszystkich europosłów z EPL, liberałów oraz całej grupy EKR bez PiS-u, Voxu i FI, do większości w PE wciąż zabraknie około 30 mandatów.

Meloni zapewne zdaje sobie z tego sprawę i dlatego zostawia otwartą furtkę dla współpracy z Le Pen. Jeśli nie uda się być w rządzącej większości w PE, warto być drugą lub trzecią największą grupą w PE.

W ostatnich latach zarówno Marine Le Pen, jak i Giorgia Meloni, robiły dużo, by z radykalnych obrzeży europejskiej polityki zbliżyć się do mainstreamu. Meloni udało się to jednak dużo bardziej niż Le Pen.

O ile na partii Le Pen ciążą historie dotyczące finansowania Frontu Narodowego przez rosyjskie podmioty, a partia Meloni ma za sobą neofaszystowską przeszłość, to podstawowa różnica między tymi polityczkami jest taka, że z Meloni trzeba rozmawiać, bo stoi na czele Włoch i ma głos w łonie Rady Europejskiej; Le Pen wciąż jeszcze można marginalizować, bo takich funkcji nie pełni.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze