„Największym zagrożeniem dla Europy, oprócz Rosji, jest wzrost skrajnej prawicy. Nie mówcie więc, że zajmiecie się tym po wyborach, bo to stanowczo za późno” – apelowała do liderów największych grup w Parlamencie Europejskim Terry Reintke, kandydatka na szefową KE z Zielonych
Decyzja dotychczasowego premiera Holandii Marka Ruttego o wejściu w koalicję rządzącą z antyimigrancką, populistyczną i rasistowską skrajnie prawicową partią PVV Geerta Wildersa, kładzie się cieniem na reputacji europejskich liberałów, którzy zapowiadali w kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego: żadnych układanek ze skrajną prawicą.
Kandydat na szefa Komisji Europejskiej zrzeszającej liberałów grupy Odnowić Europę, pochodzący z Włoch francuski europoseł Sandro Gozi (na zdjęciu powyżej obok Terry Reintke), podczas czwartkowej (23 maja) debaty czołowych kandydatów grup politycznych PE, musiał się z tego gęsto tłumaczyć.
„Jeszcze nie ma żadnego rządu, nie wiadomo kto będzie premierem. Szefowa naszej grupy Valerie Heyer [liderka frakcji francuskiej partii Odrodzenie Emmanuela Macrona w grupie Odnowić Europę – przyp. red.] deklarowała kilka dni temu jasno: zajmiemy się tą sprawą od razu, dzień po wyborach” – zapewniał Gozi.
Tłumaczenia kandydata Renew Europe nie przekonały jednak ani Terry Reintke, kandydatki na szefową KE z ramienia Zielonych, ani Waltera Baiera, kandydata wystawionego przez niewielką grupę zrzeszającą partie skrajnej Lewicy – The Left, czyli dwóch z pięciu kandydatów na stanowisko szefa lub szefowej KE, którzy starli się w czwartkowej debacie w Parlamencie Europejskim.
“Nie mówcie, że zajmiecie się tym po wyborach, bo to za późno. Zwołajcie nadzwyczajne posiedzenie grupy i wydalcie VVD z waszej grupy. Wiem, że jako Odnowić Europę jesteście bardzo oddani europejskiemu projektowi. Wyślijcie jasny sygnał, by inne partie wiedziały, że współpraca ze skrajną prawicą nie ujdzie nikomu na sucho” – apelowała Reintke.
Kandydat Lewicy zwracał uwagę, że problemem w UE jest nie tylko coraz częściej obserwowana gotowość partii mainstreamowych do współpracy ze skrajną prawicą, ale samo przenikanie argumentów skrajnej prawicy do debaty głównego nurtu.
„Nie możemy pozwalać, by hasła i argumenty skrajnej prawicy były akceptowane w debacie publicznej. A niestety to się dzieje. Widać to chociażby na przykładzie debaty o migracji, którą – zgodnie z narracją skrajnej prawicy – uważa się za problem. A tymczasem to nie migracja jest problemem, lecz skrajna prawica” – mówił Baier.
Czwartkowa debata kandydatów na szefa lub szefową KE wystawionych przez pięć z siedmiu grup politycznych w PE sprawiła, że na co dzień przestronna i jasna sala plenarna parlamentu europejskiego w Brukseli zamieniła się w przykuwający uwagę polityczny ring.
Tym razem ciosy wymieniać mieli kandydaci na szefa lub szefową KE. Część z nich okazała się rytualna, część rachityczna lub chybiona, ale były i takie w okolice oczu.
Co prawda finał tego pojedynku może nie mieć większego znaczenia dla tego, kto ostatecznie stanie na czele KE – w tym tekście tłumaczyliśmy dlaczego, poza tym obyło się też bez retorycznych nokautów, to i tak dla zainteresowanych światem dookoła obywateli i obywatelek UE, może to być wydarzenie ciekawe.
To w tej debacie widać bowiem niedoceniany, albo wręcz nieobecny w kampanii na forum krajowym europejski wymiar tych wyborów.
Głosując w wyborach do PE 9 czerwca, decydujemy bowiem nie tylko o tym, który kandydat – w wielu przypadkach jeszcze do niedawna minister, wiceminister czy parlamentarzysta – dostanie dobrze płatną i prestiżową posadę w Brukseli, gdzie – jak to lubią podkreślać kandydaci – będzie nas reprezentował.
Nasz głos decyduje też o tym, która grupa polityczna w PE, zdobędzie ile mandatów.
A to ma bezpośrednie przełożenie na to, które środowiska polityczne będą miały jaki potencjał koalicyjny i ostatecznie jaka większość będzie decydować o losach Europy przez następnych pięć lat. Czy będzie to większość demokratyczna i proeuropejska, czy może do głosu dojdą siły, które chcą zmienić charakter ustrojowy UE i cofnąć integrację.
W zorganizowanej przez Europejską Unię Nadawców (EBU) debacie starli się:
Debata kandydatów na osobę przewodniczącą Komisji Europejskiej wzbudziła niemniej kontrowersji niż organizowany przez EBU konkurs piosenki Eurowizja, którą OKO.press – podobnie jak debatę – śledziło na żywo.
Udziału w debacie nie wzięli bowiem przedstawiciele trzech grup politycznych z PE: zrzeszającej partie eurosceptyczne, w tym PiS i Suwerenną Polskę, grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, zrzeszającej partie skrajnej prawicy grupy Tożsamość i Demokracja oraz współpracującej na forum PE z Zielonymi grupy Wolne Przymierze Europejskie.
W przypadku EKR i ID powodem braku udziału w debacie było to, że grupy te nie wystawiły czołowych kandydatów na stanowisko szefa KE zgodnie z promowaną przez Parlament Europejski ideą procesu Spitzenkandidat, o której w OKO.press pisaliśmy tutaj. W przypadku grupy WPE wynikało to z tego, że organizator debaty, Europejska Unia Nadawców, zapraszała tylko po jednym kandydacie z danej grupy.
Skrajna prawica nie bierze udziału w takich paneuropejskich wydarzeniach politycznych, bo bojkotuje ten wymiar działania UE.
Lider kampanii ID, Anders Vistisen, co prawda awanturował się tydzień temu o to, dlaczego nie został zaproszony, ale kryterium udziału było jasne: zapraszanych było po jednym przedstawicielu każdej z grup, który jest czołowych kandydatem grupy do fotela przewodniczącej KE.
Mimo nieobecności skrajna prawica była jednak na językach wszystkich.
Sandro Gozi, kandydat liberałów, nie był jedyną osobą, której kontrkandydaci nie dawali spokoju o współpracę ze skrajną prawicą.
Pytaniem, na które uczestnicy debaty bardzo chcieli uzyskać jasną odpowiedź, było też pytanie o deklarowaną już wielokrotnie podczas trwającej od marca kampanii gotowość ubiegającej się o reelekcję Ursuli von der Leyen do współpracy z niektórymi partiami ze zrzeszającej eurosceptyków grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w tym przede wszystkim z partią premierki Włoch Giorgi Meloni.
Perspektywa szerokiego porozumienia w łonie europejskiej prawicy budzi obawy o ostry skręt UE na prawo po wyborach.
Obawy podsyca coraz częstsze mówienie polityków centroprawicy językiem skrajnej prawicy – np. w temacie migracji, o czym podczas debaty wspominał Baier.
Obawy te żywią przede wszystkim grupy najbardziej proeuropejskie – liberałowie i socjaldemokraci, którzy od lat grają obok EPL pierwsze skrzypce w powyborczych koalicjach, jak i Zieloni, którzy mieli w ostatniej kadencji istotny wpływ na decyzje UE w kluczowych obszarach – walkę o praworządność, Zielony Ład czy kilka paneuropejskich inicjatyw socjalnych.
Dla ludowców, chadeków i konserwatystów z EPL skręt PE na prawo to szansa na polityczne przetrwanie w dobie wzrostów nastrojów prawicowych.
Liberałowie, socjaldemokraci i Zieloni boją się odstawki na bok.
„Słysząc wypowiedzi Giorgi Meloni z konferencji w Madrycie trzy dni temu, trudno mi uwierzyć, że jej wyobrażenie Europy ma cokolwiek wspólnego z pani wyobrażeniem" – mówił do Ursuli von der Leyen Nicolas Schmit, kandydat socjaldemokratów na szefa KE, obecnie urzędujący komisarz UE ds. zatrudnienia.
"Czy jest pani gotowa do współpracy w łonie Parlamentu Europejskiego z partią Giorgi Meloni? Proszę o jednoznaczną odpowiedź” – naciskał.
Odbywająca się 20 maja w Madrycie konferencja partii skrajnie prawicowych, do której nawiązał Schmit, zszokowała europejskich obserwatorów sceny politycznej. Wszyscy ci, którzy dali się przekonać w ciągu ostatniego półtora roku od wygranej Meloni we Włoszech, że liderka Braci Włochów zrywa z radykalną przeszłością i przechodzi do mainstreamu, poczuli się oszukani.
Podczas wydarzenia skrajnej prawicy Meloni przemówiła – co prawda zdalnie – obok Marine Le Pen z Frontu Narodowego czy Andre Ventury, szefa portugalskiej Chegi („Dość”), czyli skrajnie prawicowych ugrupowań spod znaku grupy Tożsamość i Demokracja.
Jej przemówienie w Madrycie to znowu puszczanie oka do sympatyków skrajnej prawicy: ludzi o poglądach antyimigranckich, antyislamskich, często homo i transfobicznych, czy antyunijnych.
„To wy jesteście jedyną przyszłością Europą” – mówiła Meloni na wiecu.
Pojawienie się Meloni obok Marine Le Pen zrodziło też pytanie o to, co te dwie, mocne na europejskiej scenie politycznej liderki planują? Czyżby szykowała się jakaś nowa polityczna współpraca lub powyborcze ruchy w łonie dwóch eurosceptycznych frakcji?
Zarówno partia Meloni we Włoszech, jak i partia Le Pen we Francji, mogą liczyć na jedne z największych wzrostów w tych wyborach. Bracia Włosi mogą wprowadzić do PE nawet około 28 europosłów i stać się największą delegacją w grupie (zdetronizują PiS). Front Narodowy może liczyć na 27 mandatów i stać się największą delegacją w grupie ID.
Z najnowszych sondaży wynika, że grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów może mieć w nowym parlamencie 86 mandatów, a ID – 75 (grupa dopiero co wydaliła ze swoich szeregów niemiecką AfD, więc straciła około 9 mandatów).
Razem depczą po piętach partiom politycznego mainstreamu.
Europejska Partia Ludowa może wciąż liczyć na wyraźną większość w PE (183 mandaty), ale nie ma tej dynamiki wzrostu. Socjaldemokraci, liberałowie i Zieloni – wobec liczby mandatów w odchodzącym parlamencie – są wyraźnie pod kreską.
W kontekście potencjalnych powyborczych konszachtów między Le Pen i Meloni, robiąca podchody do premierki Włoch Ursula von der Leyen sprawia wrażenie dobrej cioci, która zaprasza na przyjęcie, bo obawia się, że jeśli tego nie zrobi, nieproszeni goście mogą zdemolować jej dom.
„Domaga się pan jednoznacznej wypowiedzi, będzie jednoznaczna odpowiedź” – von der Leyen zapewniła podczas debaty Schmita, by jednak w pierwszej rundzie słowa nie dotrzymać.
„Z kim chcę pracować? Z tymi członkami parlamentu, którzy mają poglądy proeuropejskie, proukraińskie i pro-praworządnościwe” – powtórzyła zdanie, które politycy Europejskiej Partii Ludowej od wielu miesięcy powtarzają jak mantrę.
„Front Narodowy we Francji, AfD w Niemczech czy Konfederacja w Polsce, to partie, które mają różne nazwy, ale łączy je jedno: są przyjaciółmi Putina i chcą zniszczyć Europę. Nie pozwolimy, by im się to udało” – powiedziała, znowu nie odpowiadając na pytanie o współpracę z Meloni.
W jednym z kolejnych pytań została jednak dociśnięta.
„Czy Giorgia Meloni spełnia te kryteria?” – dopytywała moderatorka podczas krótkiego wywiadu jeden na jeden w formule „spotlight”, w ramach której każdy kandydat debaty miał minutę na wystąpienie własne oraz wyświetlane było jego krótkie wideo biograficzne.
„Mam za sobą bardzo dobrą współpracę z Giorgią Meloni w łonie Rady Europejskiej. Giorgia Meloni jest zdecydowanie proeuropejska w sensie opozycji wobec Władimira Putina, a także do tej pory pokazywała się jako polityczka szanująca praworządność i wspierającą Ukrainę” – tłumaczyła von der Leyen.
Dopytanie o brak poszanowania dla praw osób LGBT+ we Włoszech, czy kłody pod nogi rzucane małżeństwom jednopłciowym, nie zbiły kandydatki EPL z tropu.
„Czy dobrze rozumiem: jest pani otwarta na współpracę z partiami z grupy EKR?” – dopytywała prowadząca debatę.
„Tego nie powiedziałam” – żachnęła się von der Leyen. „Jestem otwarta na współpracę z konkretnymi parlamentarzystami i liderami w ramach budowania poparcia dla konkretnych projektów, a nie całą grupą” – wyjaśniła.
Von der Leyen tym samym wysyła w eter sygnał: EPL jest gotowa na budowanie rozmaitych konstruktywnych większości w zależności od projektów i współpracę z wybrańcami, którzy spuszczą ze skrajnie prawicowego tonu.
Tematy, które zdominowały czwartkową debatę kandydatów na stanowisko przewodniczącego lub przewodniczącej Komisji Europejskiej to także – oprócz współpracy na forum PE ze skrajną prawicą – rosyjska agresja na Ukrainę, kwestie europejskiej obronności, migracja oraz Zielony Ład i transformacja europejskich gospodarek w stronę zeroemisyjności.
Kandydaci byli zgodni ze sobą w kwestii konieczności wspierania Ukrainy i tego, że aby wygrać wojnę z Rosją, musimy zaakceptować związane z tym koszty – zarówno te, które wynikają z pomocy Ukrainie, jak i te, które wydajemy na własne zbrojenia.
Ursula von der Leyen zwróciła uwagę na to, że jeśli mamy wydawać więcej na wspólne, europejskie projekty zbrojeniowe, musimy pomyśleć o zwiększeniu budżetu UE.
“Czas porozmawiać o nowych zasobach własnych Unii. Nie możemy dokładać Unii co chwila nowych zadań, nie zwiększając budżetu” – zaapelowała szefowa KE.
Propozycja nowych zasobów własnych UE leży na stole od 2021 roku, ale nie udało się jej dotąd przeprowadzić przez parlament, bo eurosceptyczna prawica podnosiła larum, że Unia chce nakładać nowe podatki, albo wręcz przejmować kompetencje w zakresie polityki fiskalnej od państw członkowskich. Takie kwiatki wychodziły m.in. z ust premiera Morawieckiego i Konfederacji.
W wątku dotyczący Ukrainy zaskoczył kandydat Lewicy Walter Baier, który stwierdził, że bardziej niż „wydawanie dwa-trzy razy więcej na zbrojenia niż Rosja i Chiny razem wzięte”, niezbędne jest „podejmowanie wysiłków dyplomatycznych na rzecz pokoju między Ukrainą a Rosją”.
Ten komentarz wywołał falę ripost.
Terry Reintke z Zielonych pytała Baiera o to, jak dokładnie miałyby wyglądać negocjacje z agresorem, co Ukraina miałaby odpuścić? Sandro Gozi podkreślał, że gdyby nie Ukraina, rosyjskie wojska stałyby już u granic UE.
Ursula von der Leyen tłumaczyła, że w kwestii pomocy Ukrainie, „UE nie ma i nie może mieć wyboru”, zwracając tym samym uwagę także na moralny wymiar naszego zaangażowania w pomoc krajowi ogarniętemu wojną.
Zirytowany wypowiedzią Baiera kandydat Socjalistów i Demokratów Nicolas Schmit perorował: „Rosja przestawiła całą gospodarkę na tryby wojenne, gdyby nie Ukraina Rosja stałaby już u granic Europy”. Pytał też, na czyich warunkach miałby ten pokój być zawarty: „Na warunkach Putina, który uważa, że co jest moje, to jest moje, a co twoje, to do uzgodnienia? Nie możemy się zgodzić na taką umowę” – argumentował Schmit.
Duże emocje rozpalał też temat Zielonego Ładu. O ile wszyscy kandydaci byli zgodni co do tego, że transformacja europejskich gospodarek jest konieczna oraz że wcale nie stoi w sprzeczności ze wzrostem gospodarczym (Ursula von der Leyen pokusiła się nawet o przytoczenie statystyki, według której od lat 90. emisje w Europie spadły o 32 proc. a gospodarki urosły o 67 proc.), to jedni zarzucali, że do tej pory zrobiono za mało i że czas na energiczne działanie (głównie Zieloni i liberałowie z Odnowić Europę), a drudzy (głównie von der Leyen i kandydat socjalistów), że trzeba się trochę bardziej obejrzeć na ludzi.
„Protestujący farmerzy dali nam znać, że potrzebuję zachęt, a nie przymusu, by kroczyć ścieżką Zielonego Ładu. To samo dotyczy przemysłu” – mówiła von der Leyen.
Debata kandydatów na osobę przewodniczącą Komisji Europejskiej dotyczyła w sumie sześciu tematów: 1) ekonomia i praca, 2) obronność i bezpieczeństwo, 3) klimat i środowisko, 4) demokracja i przywództwo, 5) migracja i granice, 6) innowacje i technologia.
Poruszono kwestie nowych ram fiskalnych dla państw członkowskich i rygorów wydatkowych, wspólnych, europejskich wydatków zbrojeniowych i źródeł ich finansowania, rozszerzenia UE i reformy instytucjonalnej, polityki migracyjnej, a także regulacji obszaru nowych technologii i mediów społecznościowych. Padły też fundamentalne pytania o to, czy Europie – podobnie jak całemu Zachodowi – grozi „upadek cywilizacji”, jak wieszczą ideologowie skrajnej prawicy.
Dla pełnego rozkładu obecnych w Europie opinii w debacie zdecydowanie zabrakło głosów skrajnej prawicy – przedstawicieli EKR i ID. Ciekawie byłoby zobaczyć, jak rzucają sobie nawzajem wyzwania i jak radzą sobie w dyskusji.
Cała debata z tłumaczeniem na język polski jest do obejrzenia tutaj. Aby wybrać język polski, należy na dolnym pasku kliknąć w słuchawki i wybrać opcję „PL”.
Świat
Wybory
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Unia Europejska
AfD
Front Narodowy
skrajna prawica
vox
wybory do parlamentu europejskiego
wybory do PE
wybory europejskie
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze